Przypadek zarzadzil iz narzucil mi sie szpitalowy temat do poruszenia : najpierw moj syn przechodzil operacje reki w dwoch miejscach, nastepnie Pantera zostala zawalona dolegliwosciami ktore leczy a wymagaja wiele testow, wizyt i pobytow w szpitalu, nastepnie zepsula mi sie biblioteczna torba co, choc trudno uwierzyc w taka zaleznosc, tez zawiodlo mnie do tematu "szpital" a na to wszystko moja orchidea zachorowala na gubienie kwiatow, wyglada jak siodme nieszczescie i ino patrzec jak pojdzie na smietnik. By zakonczyc na jej temat dodam iz poczytalam o hodowli orchidei wiec wiem ze to naturalny proces jej zycia, ze nalezy obciac i czekac na nowe kwiaty, moze zmienic prochnie - ale mi sie zwyczajnie nie chce wiec postanowilam nie ratowac, wcale nie musze miec orchidei.
Toreb bibliotecznych mialam dwie - jedna na kolkach w postaci bardziej walizeczki niz torby, droga plocienna z uszami do noszenia. W dawnym miejscu gdzie mieszkalam zawsze korzystalam z tej na kolkach bo mogla miescic bardzo duzo ksiazek a jaki by nie byl ich ciezar nie robil mi roznicy dzieki tym kolkom. Biblioteczny dzial ksiazek "fiction" zawsze miescil sie na parterze wiec od momentu wyjechania nia z patrerowego domu az do powrotu nie musialam jej dzwigac oprocz dwoch sekund na wkladanie do samochodu. Tutaj gdzie teraz mieszkam nie mam tak wygodnie bo co prawda nadal biblioteki sa parterowe (jedna nie ale ma winde) ale mieszkam na drugim pietrze co zmuszalo mnie do uzywania recznej torby bo jak ta na kolkach moglabym wlec po schodach? Nie mowiac ze nie jest lakka jak piorko wiec dodawalaby ciezaru. Nie da sie wiec z kolei to zmusilo mnie do wypozyczania mniejszych porcji ksiazek, tylu by je jakos wniesc do mieszkania. Ta torbe , choc rzadko uzywana, mialam 15 lat i bardzo lubilam przez taki w sam raz rozmiar a takze jako ze byla nabyta w bibliotece miala na froncie malunek otwartej ksiazki.
Wszystko do czasu jednak - w zeszlym tygodniu urwalo sie ucho i w taki sposob ze nie da sie naprawic. Poniewaz tej kolkowej nie moge uzywac ze wzgledu na schody zaczelam przegladac stos toreb jaki posiadam by znalezc odpowiednia a w nim natknelam sie na calkiem zapomniana torbe "szpitalna".
Kupilam bowiem taka bardzo dawno temu by sobie zgodnie z radami medrcow przygotwac na szpitalny pobyt - kupilam a nigdy nie zorganizowalam, czesciowo przez to ze los obdarzyl mnie "konskim zdrowiem", zreszta cala rodzine, co spowodowalo ze nie miewalismy pobytow w szpitalu.
Ja bylam w szpitalu dwa razy - piewszy bo rodzilam bliznieta co przeciez nie bylo choroba, drugi tylko przez noc bedac na obserwacji a do tego niepotrzebowalam torby z osobistymi rzeczami.
Bedac otoczona tymi szpitalnymi tematami a takze majac wiecej lat niz w chwili kupna torby, postanowilam po raz wtory urzadzic ja. Myslac nad jej zawartoscia, nad tym co mi zeszloroczne doswiadczenia szpitalne corki i ziecia nasuwaly, nad tym co radzi wszystko wiedzacy internet, powoli zarysowala mi sie jej zawartosc ale.....
W zasadzie o czym pomyslam okazywalo sie ze wlasciwie oprocz bielizny, pidzamy, pantofli, szlafroka i chusteczek higienicznych co moge wrzucic do torby i niech sobie w niej siedzi, wszystko inne musi byc spakowane w ostatniej chwili - wiec jaki sens przygotowywac taka torbe?
Bo popatrzcie - zaczynajac od rodzaju pobytu szpitalnego mozemy je podzielic na planowane i niespodziewane. Ten pierwszy mowi z czym pojdziemy do szpitala, na jak dlugo a takze jakiego rodzaju pacjentem bedziemy - chodzacym, w miare aktywnym czy takim przykutym do lozka ktoremu wiele dobytku przy sobie nie potrzeba. To ulatwia i podpowiada spakowanie.
Nawet rodzaj pokoju dyktuje co i ile. Pokoje prywatne jakie w zeszlym roku mieli corka i ziec, sa dosc duze, z garderoba, szafka albo dwoma = kilkoma szufladami, pelna lazienka i biurkiem co pozwala takim aktywnym pacjentom pracowac ze szpitala co moi robili, pracowali zdalnie. Ci w kilku osobowych a nawet tylko dwuosobowych pokojach maja ciasniej, mniej miejsca na dobytek.
Pierwsze czego w szpitalach wymagaja to ID i karta ubezpieczeniowa bo od momentu gdy tylko sie wpadnie w ich rece licznik pieniedzy zaczyna dzialac. Oba dokumenty nosi sie przy sobie, nie moga siedziec w domu, w torbie, wiec tego sie nie pakuje na wyrost. Nie jestem na zadnych lekach czy leczeniu wiec nie mam ich do spakowania a gdyby to przeciez uzywalabym na biezaco, nie trzymala w torbie. Kosmetyki - troche nierozsadnym by bylo pakowac by przebywaly w torbie nie wiadomo jak dlugo, poza tym taki naprawde w kiepskim stanie chyba ma w nosie tusze i kredki. Okulary - potrzebuje na co dzien, nie moge spakowac choc mam zapasowe tez. Telefon i laptop podobnie - uzywam, nie moge pakowac. Co moglabym teraz wrzucic do torby to jakas ksiazke z osobistej biblioteczki ale nie jest pilnym. Mojego ukochanego jaska tez nie spakuje bo na nim spie.
W sumie o czym bym nie pomyslala to nie moze byc spakowane z wyprzedzeniem. Podumalam wiec nad ta torba, nawet pokazalam corce ktora jest ta szpitalna i na tym sie skonczylo - czyli nadal nie mam spakowanej.
A biblioteczna musze kupic bo zadna z tych ktore mam nie jest odpowiednia rozmiarem.
Ponury tematycznie wpis koncze radosniejszym niz szpitalny akcentem - widokiem jaki ma moj syn ze swego balkonu :