5 marca 2024

DZIEKUJE

Znowu grupowo dziekuje za wspolczucie i poparcie jako ze zwyczajnie nie mam glowy na indywidualne odpowiedzi. Kazdy wpis czytam i doceniam, nawet nie mialam pojecia ze tylu blogowiczow czyta mnie i wczuwa sie w sytuacje gdyz nie kazdy sie wczesniej wpisywal.

 Coz moge powiedziec - jestesmy w szoku i smutku a tyle zalatwien zwiazanych z pogrzebem i przestawieniem mego zycia na inne tory. Dzieci sa duza pomoca, szczegolnie bez zdolnosci administracyjnych corki zginelabym w potopie spraw do przegladniecia, posegregowania i zalatwienia. Kazdy z naszej trojki dostal swa dzialke do zalatwiania i realizuje.

 Moze trudno uwierzyc ale pewnie najwiekszy klopot sprawia nam porozumienie sie ze ZUS do ktorego nie mozemy sie dodzwonic by zawiadomic o smierci meza. Zostalismy zmuszeni prosic o pomoc jego rodziny mieszkajacej w Polsce - jakby szlo o porozumienie sie z marsjaninami........

Otrzymujemy rowniez czynna pomoc od wspolpracownikow meza i jego znajomych, takze naszych sasiadow, kazdy chce w jakis sposob pomoc czy doradzic i jest to bardzo cenne.

 W sobote odbedzie sie viewing czyli ostatnie spojrzenie na meza w nienaruszonej postaci na ktore zaprosilismy kilka osob, pozniej, w poniedzialek, kremacja.

 Nie jest nam latwo choc z drugiej strony nasze umysly sa wciaz zajete sprawami do zalatwienia co pozwala skupic sie na czyms innym.

 Nastepna faza bedzie likwidowanie przeze mnie domostwa a to bedzie przeogromna praca, pozniej - gdy i jesli - sie z tym uporam, mam w planie przeprowadzic sie w poblize corki, niestety do stanu ktorego klimat i krajobraz wcale nie jest mym ulubionym. Nawet nasz kot, Bella, odczuwa ze cos zlego i duzego stalo sie w domu, malo je, unika dzieci i nawet mnie z wyjatkiem spania ze mna w nocy.

 Dziekuje, kochani - Wasze mysli i poparcie sa dla mnie wazne i pomocne.       

29 lutego 2024

KRYTYCZNIE

Stan meza jest krytyczny, lada dzien mozemy dostac zla wiadomosc. Glownym winowajca jest to iz sie nie wybudza, ze nie mozna zaczac wlasciwego leczenia.

 A wiosna nic sobie z tego nie robi tylko kwitnie i codziennie raczy nas nowymi cudownosciami natury :

Magnolia sasiadow

 

26 lutego 2024

BARDZO MOCNO DZIEKUJE

Za zyczenia i poparcie jakie od Was, blogowiczow, otrzymalam - serdecznie dziekuje a robie grupowo jako ze nie mam ani czasu ani glowy zrobic tego indywidualnie.

 Obecnie zaczyna sie dzien 6 pobytu meza w szpitalu i jego stan jest nadal krytyczny. W ciagu tych dni dostawalismy wiecej zlych wiadomosci niz dobrych a najwieksza przeszkoda w leczeniu meza jest to ze mimo zaprzestania podawania srodkow usypiajacych nie obudzil sie a numery pokazujace prace organizmu doslownie wariowaly. Zdecydowano wiec nadal podawac by nastapila stabilizacja.

 Otrzymuje bardzo duzo lekow, niektore niszcza mu watrobe i nerki w zwiazku z czym musiano mu dodac nastepna maszyne - filtrujaca nerki.

 Piatek byl najgorszym dniem i nawet kazano nam zaczac myslec o decyzji odlaczenia od urzadzen podtrzymujacych jego zycie gdyz na dodatek, o czym powiedziano nam pierwszego dnia, istnialo podejrzenie iz ma uszkodzony mozg, gdyz w drodze do szpitala, w ambulansie mial cardiac arrest serca i zajelo 15 minut reanimacji podczas ktorych mozg nie otrzymywal tlenu. Mowiono rowniez ze nie moga zrobic wlasciwego MRI mozgu uspionego czlowieka bo nie da rzeczywistego obrazu. Na inne bodzce jak szczypanie, laskotanie nie reagowal. Jednak zrobiono - a naurolog stwierdzil ze mozg jest nieuszkodzony, jedynie u nasady znajduje sie fluid ktory mozna usunac. Wolalby uzyskac obraz przytomnego pacjenta, takiego z ktorym mozna sie porozumiec ale narazie nie ma takiej mozliwosci.

 Tymczasem po tym zlym piatku a dobrej wiadomosci o stanie mozgu, nastapila zmiana na lepsze - pluca zaczely pracowac na tyle iz moc pracy wentylatora mogli obnizyc ze 100% mocy najpierw na 70%, pozniej na 50%, stan nerek sie poprawil, nawet pierwszy raz samodzielnie sie wysikal. Zbalansowano leki odpowiednio do obecnego stanu i maz wyglada duzo lepiej, latwiej oddycha, ma lepsze kolory skory, wszystkie inne numery tez sie ustabilizowaly co znaczy ze organizm nie tylko reaguje na leki ale nawet sam zaczyna czesciowo pracowac.

 Niemniej nadal istnieje problem z jego uspieniem jako ze nie budzi sie. Lekarze mowia ze to poniekad normalne gdyz kazda osoba reaguje inaczej - jeden sie budzi w pol godziny, inny po paru dniach.Oj, zapomnialabym nadmienic ze tam, w szpitalu mial atak arytmi z czego musiano go ratowac nastepnym CPR podczas ktorego zlamano mu zebra co jest z pewnoscia bolesne.

 Przebudzenie byloby mile widziene bo wtedy mogliby dokladnie przejrzec mozg, osuszyc z fluid, porozumiec sie by sprawdzic pamiec a glownie zaczac pracowac nad jego sercem - bo w tej chwili nadal trwa walka by go utrzymac przy zyciu i w stabilnosci  co nie jest jeszcze wlasciwym leczeniem.

 Jak wspomnialam wczesniej, przyjechaly do mnie oba dzieci porzucajac swoje prywatne zycie i sa duza pomoca. Wszyscy troje z rana jedziemy do szpitala i tam przebywamy do poludnia, glaskajac meza/ojca, przemawiajac do niego, proszac by sie obudzil. Od pielegniarzy dostajemy updejty, rozmawiamy z lekarzami, zywimy sie w szpitalnej cafeterii, pozniej na miescie jemy lunch i do domu wracamy by sobie odsapnac, przebrac, cos pozalatwiac na komputerach, ja robie pranie jesli trzeba, ogarniam dom ale powierzchownie, i po poludniu jedziemy drugi raz do szpitala, ja nie w kazdy wieczor bo jestem zbyt zmeczona calym dniem i nie przespanymi nocami. Zreszta dzieci maja to samo - sa umeczone emocjonalnie i tez nie moga spac dlugim, spokojnym snem.

 Wczorajsza niedziela byla bardzo rozna i radosna od piatku - dostalismy sporo dobrych informacji wlasnie o tych drobnych zmanach na lepsze, o tym nieuszkodzonym mozgu, o czesciowym samodzielnym oddychaniu, o lepszym stanie nerek. Tak lekarze jak i my czekamy na przebudzenie sie meza co pozwoli im na lepsza ocene jego stanu i rozpoczecie leczenia serca. Niemniej uprzedzaja ze nadal stan jest ciezki, ze moze byc roznie wiec bysmy przypadkiem nie mysleli ze jest calkiem dobrze.

 Spedzajac duzo czasu przy mezu obserwujemy ekipe pielegniarzy i technikow opiekujacych sie nim  - i jestesmy nimi zachwyceni. Wykonuja swa prace super solidnie i z poswieceniem traktujac pacjentow jak ludzi a nie przedmioty. Widzimy nie tylko czynnosci zwiazane z uzupelniamiem lekow i dawkowaniem ale takze jak meza myja, zmieniaja mu koszule, przescieradla, obracaja na ile sie da by nie powstaly odlezyny, widzac ze mial chlodne cialo dano mu podgrzewana narzute, czyszcza gardlo a nawet zeby i duzo innych wygod. Kazdy z nich jest bardzo mily i oddany swej pracy. Przy tym skoro tam niemal mieszkamy to kazdy z nich , bo oczywiscie zmieniaja sie, stal sie naszym przyjacielem a takze udzielaja nam duzo informacji zwiazanych ze stanem meza, takich ktorych lekarz nie podaje.

 Nie jest wiec lekko, nie jest dobrze ale widzimy ze jest robione wszystko co mozliwe by meza uratowac.

 Mamy tez inne problemy - nie mozemy sie dostac do meza komputera bo ma zabezpieczony haslem a przeciez musimy sprawdzic stan rachunkow. Corka mowi ze mysli iz da rade sie jakos wlamac ale jeszcze nie znalazla na to czasu. Juz sie szykujemy ze gdy maz wyzdrowieje i wroci do domu to go zrugamy - nie moze tak byc ze w razie czego nie mamy dostepu do jego komputera. Nie robcie tak ze swoimi komputerami - jednym ze sposobow na trzymanie go pod haslem ale z mozliwoscia dotarcia jest zapisac i dac adwokatowi na przetrzymanie i udostepnienie rodzinie w razie koniecznosci.

Dziekuje Wam wszystkim - i zycze Wam zdrowia. 

  

23 lutego 2024

INFORMUJE ZE.....

......jakis czas nie bedzie mnie na blogach, moze jedynie w formie komentowania gdyz w srode moj maz poczul sie bardzo zle, wezwana karetka zabrala go do szpitala a pozniej powiadomiono mnie ze w drodze mial atak serca. Obecnie przebywa w szpitalu, w oddziale intensive care, w stanie bardzo powaznym. Na dodatek wczoraj dostal drugi atak serca. Moje dzieci przyjechaly by sie widziec z ojcem co jest takim polowicznym jako ze jest w stanie uspionym i podlaczony do miliona maszyn podtrzymujacych jego zycie - jego serce nie moze samodzielnie pracowac. Spedzamy wiekszosc dni w szpitalu i wszyscy jestesmy zalamani .