22 września 2019

TROCHE DZIWNE . . . .

.....co do mnie dotarlo - bo po wielu latach bycia na emeryturze no ale lepiej pozno niz wcale :
ze ze wszystkich prac i miejsc w ktorych pracowalam w ciagu zycia lubilam ta ktora byla najmniej platna a najbardziej nienawidzilam tej najlepiej platnej.
Moj zawod to technik laboratoryjny. W tym zawodzie pracowalam w Polsce 17 lat w duzym kompleksie chemicznym, pozniej tutaj w USA 6 lat w wytworni papieru kartonowego. Zanim po dlugim oczekiwaniu dostalam to stanowisko w papierni pracowalam w przedszkolu jako opiekunka - co mialo byc tymczasowym zajeciem a trwalo 14 lat ! 
     Okres pracy w Polsce wspominam dobrze, zwlaszcza wczesne lata gdy bylam mloda dziewczyna i panna, jedna z wielu laborantek, rowiesniczek. Oj, ile bylo zawsze smiechu, ciekawych rozmow, porownan, opowiadan o randkach, chlopakach i takie tam - tu zamilcze bo nie wszystko nadaje sie do publikacji.
Po zamazpojsciu nadal pracowalam w tym samym miejscu ale juz nie bylo to samo bo inne dziewczyny tez powychodzily za maz, zmienilo sie nasze zycie bo zniknelo zycie towarzyskie a pojawily sie dzieci, zmeczenie, inne problemy wiec tematyka rozmow sie zmienila.
 Zarobki byly dobre wiec rekompensowaly fakt ze pracowalo sie na trzy zmiany a takze w niedziele i swieta. Jednak wiele lat pracy polegajacej na codziennym wykonywaniu tego samego, dojazdy, praca w swieta, obowiazki domowe spowodowaly we mnie zmeczenie tym wszystkim - i uczucie przykucia na zawsze do czegos co zaczelo ciazyc a nie widzialam sposobu wyrwania sie z tego.
 I nagle okazalo sie ze jest - bo dostalismy okazje do wyemigrowania do USA.
 Tutaj pracowalam w tym samym zawodzie, laboranta w wytworni papieru kartonowego. 
Nienawidzilam tego miejsca i pracy, nawet wspolpracownikow nie lubilam a najbardziej mej bezposredniej szefowej. Ona byla szefowa jedynie z nazwy bo byla taka laborantka jak ja tyle ze majac za soba wiele lat przcy i doswiadczenia w tym zakladzie, dostala role przyuczenia mnie i pokierowania. Tak sie rola przejela, i tak jej ta rola odpowiadala ze nawet po kilku tygodniach, gdy juz nie potrzebowalam instruktora i dozoru, ona nadal mi patrzyla na rece, sprawdzala i przygladala sie co i jak robie. 
Co rano jechalam do tej pracy jak na sciecie, nie moglam sie doczekac konca dnia pracy i weekendu a poniedzialki, gdy to sie tydzien dopiero zaczynal , znienawidzilam. I Gabriele, ma przesladowczynie, tez. 
 Natomiast finansowo to byla moja najbardziej intratna praca - choc pod innymi wzgledami najgorsza. 
Gdy sie skonczyla znalazlam prace w przedszkolu. Nigdy nie spodziewalam sie ze bede pracowac z dziecmi bo nielatwo jest spedzic z trzylatkami 8 godzin a opiekowalam sie grupa 12-tu. Gdy zaczelam to ani mi przez mysl nie przeszlo ze potrwa 14 lat, do czasu wczesnego przejscia na emeryture. 
Nie lubilam ale wykonywalam solidnie i bylam przez dzieci lubiana. Ta praca byla marnie platna, najpierw minimum a pozniej ledwie-ledwie ponad. 
Najwczesniej jak sie dalo przeszlam na emeryture, niedlugo po tym przeprowadzajac sie do innego, wiekszego miasta. By nie byc calkiem nieaktywna poza zajaciami domowo-ogrodowymi, w dzielnicowej bibliotece zglosilam ochotnictwo pomagania i bardzo chetnie 3-4 razy w tyg poswiecalam na to czas. Powoli zaczeto mnie wciagac w inne zajecia, nie tylko zwiazane z ksiazkami bo biblioteka byla sponsorem kilku kolek zainteresowan a takze programy edukacyjne dla mlodziezy i dzieci, co wiazalo sie z tym ze proszono mnie o pomoc po poludniu i wieczorami tez. 
Troche mi sie to nie podobalo bo nie chcialam az tyle czasu spedzac spolecznie, przychodzic na wyznaczona godzine, zwlaszcza wieczorami, i zaczelam pomalu myslec o wycofaniu sie z tej pomocy.  
Jak wspomnialam to bylo zajecie typu wolontariat wiec nie placno mi za nie - mimo to smialo moge je zaliczyc do tych ktore lubilam.
Akurat gdy nasilily sie te wieczorne zajecia i zaczely mi doskwierac, kolezanka zapytala czy nie bylabym chetna zostac kierowca i opiekunka dwoch siostr, wowczas 9cio i 11to latka, przywozac je ze szkoly i towarzyszac im w domu do powrotu rodzicow z pracy.
 Czyli znow zajecie z dziecmi, choc te byly juz duzymi i samodzielnymi panienkami. 
Zgodzilam sie choc znow nie zrobilam tego dla zarobku jako ze pragnelam jedynie byc aktywna, miec powod do wychodzenia z domu, pobyc troche wsrod ludzi a jesli przy okazji byc uzyteczna to tym lepiej. 
Z tymi dziwczynami i rodzina pracowalam 4 lata ! - i znow -  zaczynajac ani mi przez mysl nie przeszlo ze potrwa tak dlugo, lub ze okaze sie moja najlepsza praca ze wszystkich!!!!! 
Przywozilam ze szkoly, przebywalam z nimi dopoki ktorys rodzic nie nadszedl, czasem zawozilam na jakies poszkolne zajecia, strarsza na jazde konna, gdzie spedzalysmy poltorej godziny i bardzo lubilam tam byc i przygladac sie, czasem zawozilam starsza do kolezanek, fryzjera. Te dziewczyny byly niezmiernie samodzielne i zdyscyplinowane, gdy jadly czy w inny sposob zrobily balagan to sprzataly za soba, przed pojsciem do szkoly musialy scielic swe lozka i porzadkowac sypialnie i lazienki a czas po szkole wypelnialy po swojemu - odrabianie lekcji, tv, komputer, telefon, czasem odwiedziny kolezanek. Moja rola bylo tylko szoferowanie w razie potrzeby i ogolne trzymanie oka na wszystkim czyli mnostwo czasu na czytanie ksiazki w fotelu.
 Placa byla marna no ale przeciez pracowalam by sie nie nudzic w domu wiec nie zwracalam na to uwagi.
I nie nudzilam sie bo poznalam duzo nowego, takiego czego juz w mym zyciu nie bylo bo moje dzieci dawno dorosly co spowodowalo ze stracilam pojecie co terazniejsi mlodzi mysla, w co sie bawia, o czym rozmawiaja. Te dziewczyny uczeszczaly do szkoly prywatnej wiec mialam okazje poznac jak edukacja w takiej szkole wyglada, poobserwowac metody i zwyczaje bo oczywiscie takiego typu szkoly sa bardzo drogie i dlatego pelne dzieci jedynie bogatych rodzin. Przygladalam sie mamusiom - wypielegnowanym, zadbanym, podziwialam samochody jakimi przyjezdzaly a nieraz podsluchiwalam ich rozmowy gdy spotykalam niektore na treningach konskich no bo siedzialalysmy w tej samej poczekalni wiec inaczej sie nie dalo. 
Z tymi dziewczynami czesto spedzalam sobotnie wieczory , gdy rodzice szli do kina lub w odwiedziny, zdarzalo sie ze robili sobie weekendowy wypad za miasto we dwojke wiec zostawiali je ze mna. Jednego roku pojechali na tygodniowy wypad do Kaliforni, zostawiajac nas same na caly tydzien. Oj, ale sie stresowalam gdy mi to zaproponowano a pozniej caly tydzien sam na sam z dziewczynami bo to byla wielka odpowiedzialnosc i potrojna - corki, pies i dom. Do swego wlasnego tylko wpadlam ze trzy razy zobaczyc czy stoi albo dobrac sobie swiezych ciuchow.
Gdy starsza dorosla na tyle ze dostala pierwszy raz miesiaczke to ja bylam pierwsza do ktorej przyleciala sie pochwalic. Prawde mowiac moja wlasna corka nie pisnela ani slowkiem ze STALO SIE wiec zorientowalam sie o fakcie gdy w koszu znalazlam poplamione majtki.
Starszej bal "studniowka" wypadl wlasnie gdy rodzice byli w Kaliforni wiec na mnie padlo wozenie do fryzjera, manikurzystki, kolezanek , pozniej na bal. 
Z mlodsza czesto gralysmy w gry elektroniczne albo ogladaly mlodziezowe filmy wiec ona uwazala mnie za niemal kolezanke a napewno za babcie ktorej juz nie miala.
Ta praca skonczyla sie gdy starsza dorosla i otrzymala prawo jazdy robiac mnie niepotrzebna. Rodzina byla mi niezmiernie wdzieczna za te lata bo mieli bardzo odpowiedzialna opiekunke i kierowce, bylam zawsze dostepna bez wzgledu na dzien i pore dnia, za te 4 lata tylko jeden raz nie moglam przyjsc wyjezdzajac do rodziny.  Ponadto bylam tania. To nie ich wina, placili wedlug stawki jaka istnieje w moim stanie ale wiem od syna ktory mieszka w Bostonie ze tam za to samo moglabym zarabiac 8-10 razy wiecej.
Nieszkodzi - i tak ta praca, czy raczej zajecie, w mym odczuciu uzyskala pierwsze miejsce jako tej ktora sprawiala mi najwiecej zadowolenia a dawala najmniej stresu.
Tych dziewczat nie widzialam juz 4 lata, wiem jedynie ze starsza studiuje w Kaliforni, mlodsza w tym roku szkolnym bedzie miec graduacje. 

     Czy wiec widzicie jak dziwacznie sie u mnie ulozylo ze najlepiej platnej pracy nienawidzilam a ta zupelnie darmowa i ta slabo platna najbardziej lubilam?
     Teraz, majac ponad 70 lat i troche doswiadczen widze ze gdybym miala druga szanse to jednak zadnej z nich nie obralabym jako zawodu - ale to inna historia, to czym bym chciala byc gdy dorosne :)

            

4 komentarze:

  1. Bardzo fajne podsumowanie życia zawodowego. :)
    Szefostwo i współpracownicy sa bardzo ważni jednak.
    Ja też bym chciała już odejśc na emeryturę. Ale jeszcze nie moge. :/

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Lubie byc na emeryturze i wcale mi nie przeszkadza fakt ze do uzyskania tego statusu trzeba mi bylo osiagnac pewien wiek.
      Bardzo wygodnie jest byc pania swego czasu, sama sobie ukladam rozklad dnia i tygodnia i nie mam nad soba nadzorcy.
      Polubisz swoj gdy juz na nia przejdziesz. W jakim zawodzie pracujesz?

      Usuń
  2. Przyjemnie się czytało te wspomnienia.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziekuje Ci, Agnes.
      Nieczesto mysle o tych laboratoryjnych pracach czy przedszkolu natomiast o dziewczynach i bibliotece owszem. Nieraz chce mi sie znowu zglosic chec pomocy w bibliotece ale nie chce deklarowac czegos z czego nie moglabym sie wywiazac - bo dokuczaja mi stawy wiec zdarzaja mi sie trudne do poruszania sie dni. To mila praca - w ciszy, otoczeniu ksiazek, w jakiejs odleglosci od ludzi, idealna dla osob w pewnym wieku, nie mlodych bo kariery i wielkich zarobkow nie zapewnia.
      Czy Ty masz prace ktora lubisz?

      Usuń