8 listopada 2023

NIEPLANOWANA DEGUSTACJA

Nasza rodzina jest niemal bezalkoholowa - zwlaszcza gdy sie porowna z tymi pijacymi regularnie i chetnie. Kazdy z nas jest kierowca wiec to dodatkowy powstrzymujacy czynnik. Np syn i ziec pija bezalkoholowe piwo a maz jedno lub dwa w czasie weekendu. Dawniej, gdy jeszcze bralismy udzial w Sylwestrach, rocznicach, maz pozwalal sobie na wiecej ale tez z umiarem a takze mial mnie za kierowce wiec mogl. Na tych polonijnych zgromadzeniach, ja, niepijaca tak sie napatrzylam na nietrzezwe i durnie zachowujace sie kobiety ze jeszcze bardziej mnie to umocnilo w moim nie piciu.  

 Po pierwsze nie lubie i nigdy nie pijam wina co gdy ktos uslyszy to zamienia sie w slup soli ze zdumienia jako ze wino jest powszechnie ulubionym trunkiem.  Nawet nie moge powachac bo mnie obrzydza i wstrzasa. Tak mam i tyle.

 Z dwojga zlego wole inny rodzaj trunku a te pije niezmiernie rzadko, moze raz czy dwa w roku w ilosci jednego kieliszka saczonego na trzy razy. Lubie szampan ale gdy jest slodkawy i tez jedna lampka, na przyklad wypita na przywitanie Nowego Roku, co zaspakaja mnie na caly rok.

 Z innych trunkow lubie jajokoniak a nie pilam go hoho - mowie o tym orginalnym, polskim jako ze tu moge kupic napoj zwany eggnog, oparty na jajkach, dolac alkohol i miec namiastke jajokoniaku ale jakos tego nie robimy. Sklepy alkoholowe maja ten eggnog juz podprawiony alkoholem ale nie tylko nie smakuje tak fajnie jak polski ale takze wystepuje w duzych butelkach wiec byloby marnowaniem kupowac calosc na wypicie kieliszka lub dwoch.




  Lubilam rowniez Krupnik a ten czasem przywozimy z miast ktore maja polskie sklepy i pozniej tak oszczednie go pijemy  ze butelka wystarcza nam na dwa - trzy lata bo ruszamy go jedynie gdy chcemy amerykanskich gosci uraczyc kieliszkiem polskiego alkoholu. Kieliszkiem, nie wiecej bo kazdy jest kierowca wiec na kieliszku poprzestajemy.  

 Inny ktorego przelkne w malej, jednokieliszkowej ilosci to taki o nazwie Southern Comfort,  likier o lagodnym i slodkawym smaku i z tego powodu uwazany za "babski" napoj, takze inny, miodowy, nazwany Barenjager, zawierajacy tylko 35 % alkoholu.



 Dawniej lubilam Margarite i mialam nawet swoj ulubiony rodzaj bo jest ich tyle roznych mozna sie w nich pogubic - ale to bylo rzadkim wydarzeniem, takim raz na kwartal i dawno temu przestalam sie ich tykac jako ze zawsze mialam slaba glowe a na starosc zrobila mi sie jeszcze slabsza. Te Margarity, oparte na soku agawy przetwarzanym w tequile, niby nie sa mocnym trunkiem ale dla mnie byly a przeciez jestem kierowca wiec lepiej nie ryzykowac - tym bardziej ze faktycznie do alkoholu mnie nie ciagnie, moze nie istniec.

Natomiast lubie odwiedzac sklepy alkoholowe, te z wyskiej polki. To sa wrecz salony alkoholowe, chociaz malych tez nie brakuje. Gdy moi, tzn maz i goscie odwiedzaja pobliski alkoholowy salon chetnie z nimi ide bo nie moge sie wprost napatrzyc pieknym kolorowym butelkom, cudnym nalepkom, pieczeciom, opakowaniom, nawet napoje maja rozne kolory co ladnie wyglada.

  A sklep o ktorym mowie to ogromny salon majacy setki a moze tysiace napojow z roznych stron swiata - oprocz polskich :(

 Lepsze gatunki sa trzymane w osobnej gablocie a ona zamknieta na klucz ! Ich cena jest powyzej 1000 $ za butelke. Sklep posiada rowniez przerozne akcesoria zwiazane z piciem i przyrzadzaniem trunkow, takze produkty do przegryzki. Sklep ma rowniez obszerny kacik do delektacji - kominek, dwie sofy, fotele, w okresie swiatecznym choinka a pod choinka oczywiscie prezenty alkoholowe.



 Ma rowniez mala ksiegarnie czyli mase ksiazek uczacych robienie koktaili , podajacych faktow o poszczegolnych trunkach, historie najslynniejszych browarow i destylarni, przyrzadzaniu zakasek, rytualow zwiazanych z piciem wina czy jaki kieliszek do czego . To ostatnie moze smieszne dla nas ale okazuje sie ze mlode pokolenie faktycznie nie wie iz kazdy trunek ma przypisany kieliszek czy lampke.

To jest "studnia" chlodnicza, bardzo 
szybka, do chlodzenia szampana
jesli klient chce go wyprobowac
na miejscu

Gablota z cygarami, zamknieta
na klucz

Ta, w ktorej sa bardzo drogie trunki,
tez zamknieta na klucz

  

 Gdy tam jestesmy upominam moich by pamietali ze szampan ma byc slodkawy i zostawiam ich sama chodzac dookola i ogladajac te butelki. Wiecie jak to jest w sklepach - chodzisz, ogladasz tylko z ciekawosci a tu zaraz sie przyczepia sprzadajacy pytajac jak moze pomoc? W tym salonie nie inaczej - zawsze mnie ktorys zaczepia i robi propozycje jakby nie slyszal ze tylko towarzysze innym. Niektore, te drozsze napoje, maja specjalne zabezpieczena by ktos nie wyniosl bez zaplaty :



 Podobnie mam w kasynach do ktorych czasem moi chodza a ja jestem tylko przyczepka nudzaca sie bo nie uznaje kasyn uwazajac za miejsce gdzie wycyganiaja od ludzi pieniadze. Prawdziwym powodem odwiedzania kasyna sa ich swietne bufety restauracyjne - duzy wybor, smaczne potrawy i mozna dochodzic i dobierac kilka razy - czyli samo granie i tracenie pieniedzy to tylko uboczny skutek.  Szybko nauczylam sie isc do kasyna z ....ksiazka bo mi tam nudno bylo siedziec i czekac az moi przegraja wyznaczona na ten wyglup sume - choc zdarzylo sie ze wygrywali. W dodatku nie pije alkoholu wiec kasyno absolutnie nie miewa ze mnie zarobku bo najwyzej prosze o wode a ta jest darmowa. Bywalo ze porzadkowi i kamery nie wiedzieli co o mnie myslec - siedze w kaciku i czytam ksiazke. Hmmm, absolutnie nie kasynowe zachowanie sie i nic tylko mam na mysli jakis podstep. Wiec tez mnie zaczepiali pytajac czy moga w czyms pomoc, moze przeszkolic w obsludze maszyn? na co z przyjemnoscia odpowiadalam ze jestem tutaj tylko do upilnowania moich by nie stracili za duzo pieniedzy. Wiec odsuwali sie ode mnie jak od tredowatej ale nadal zerkajac w moja strone bo nie miescilo sie im w glowie ze ktos przychodzi do kasyna by czytac ksiazke?  

 Co mnie sprowokowalo do tego wpisu to to iz wycierajac kurze w barku weszla mi w rece napoczeta butelka tego niemieckiego likieru i pomyslam sobie ze byla kupiona pewnie ze 4ry lata temu! I niby alkohol sie nie psuje ale przyszlo mi do glowy wyprobowac czy nadal ma swoj smak i zapach.

 A tu guzik - za Chiny ludowe nie moglam odkrecic  bo nakretka tak sie zlepila i zaschla za te lata ze nie dalo sie jej ruszyc. Co wiec zrobic?. Byloby prostym wyrzucic, niewielka strata ale postanowilam jakims sposobem sprostac problemowi. Wlozylam wiec butelke do pojemnika z woda, do gory nogami by sie zakretka namoczyla i rozkleila.



 Stala sobie w tej wodzie moze godzine a tu nadszedl z pracy maz i oczywiscie zdumial sie tym widokiem. Wyjal ta butelke z wody i probowal odkrecic ale nie dal rady, nadal byla zaklejona na smierc. Wzial wiec gumowe pomocniki do odkrecania pokrywek, a te, tak proste i skromnie wygladajace  sa wedlug mnie lepiej dzialajace niz elektryczne czy mechaniczne otwieracze



 - i nie tylko odkrecil, chociaz z wysilkiem, to w dodatku namowil mnie do degustacji w celu sprawdzenia czy likier nie stracil swego smaku. Nie stracil, nadal smaczny jaki powinien byc.


Na pytanie dlaczego tak skromnie nalal powiedzial : Serpentyna, to tylko degustacja a nie libacja :)

Dobrze ze to "odkrycie" zrobilam teraz, przed swietami a nie w dniu gdyby sie moim swiatecznym gosciom zachcialo wzniesc toast a nie byloby czym :) 



 

15 komentarzy:

  1. SIOSTRO !!! No mam dokladnie tak samo! Wino, nazywane przeze mnie jabczanka, to cos tak bardzo fuj, ze tez nawet trudno mi powachac. Miewam raz do roku ochote na piwo, a nawet nie na czyste piwo, choc tez czasem, a na tzw. radler czyli z lemoniada. To zdarza mi sie podczas upalow latem, ze nachodzi mnie chec na takie musowanie w ustach. Na sylwestra kupujemy ze slubnym szampanika piccolo, butelka zawiera 200g i ledwie mozemy ja we dwojke zmeczyc. Southern Comfort pijam, ale rozcienczone z ginger ale, a ajerkoniak tylko wlasnej roboty, tego moge wypic wiecej. Natomiast oberwalo mi sie nieraz od ojca za picie jakiejs jego szlachetnej whisky z cola, ale co ja poradze, ze inaczej mi nie wchodzi ten bimber na myszach, nie jestem koneserem i juz.
    Rowniez nie ma we mnie ani grama hazardzisty, jak zyje nie bylam w kasynie, bo nigdy mnie to nie interesowalo, znam bowiem matematyke na tyle, zeby wiedziec, ze wygrana jest niemozliwa, a jesli juz, to krotko potem zmienia sie w przegrana.
    P.S. Bärenjäger to znaczy lowca niedzwiedzi. ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Rzeczywiscie mamy bardzo siostrzanie z alkoholem a glownie z winem. W zyciu spotkalam jedynie dwie osoby nie lubiace wina, Ty jestes trzecia wiec Klub Antywinowcow rosnie :)
      Naleze tez do innego a w nim jestem tylko ja i pewna ukrainka spotkana lata temu - nie lubiacych czekolady. W zadnej postaci.
      Jednego razu zrobilam jajokoniak i chociaz byl przyzwoity to gdzie mu bylo do polskiego, firmowego. Wiec zaprzestalam.
      Tutaj w jedne swieta kupilam sklepowy, bezalkoholowy, razem z zieciem ustalilismy jakiego alkoholu dolejemy i byl ok ale jednak wyraznie "babski" wiec nie mial powodzenia i na tym moje eksperymenty z jajokoniakiem skonczyly sie.
      Patrzac na nalepke tego niemieckiego likieru sama sobie podobnie przetlumaczylam nazwe na "przyciagacz/lapacz niedzwiedzi" .
      Nawiasem mowic by zrobic zdjecia sklepu poszlam do niego a tam oczywiscie zareaz sie przyczepil sprzedawca oferujac pomoc. Jako ze na polkach likierowych nie widzialam tego specyficznego likieru to spytalam o niego a sprzedawca zaraz zaczal dzwonic do menadzera, pytac i nawet zarzadzili ze mi sprowadza mimo iz oponowalam a takze powiedzialam ze potrzebuje tylko malego rozmiaru butelke wiec sie im nie oplaca. Gdy wiec nadejdzie beda dzwonic do mnie jak do niewiadomo jakiego alkoholika....... Czyli zupelnie niesprawiedliwie dorobilam sie tej opinii :)
      Pantero, kasyna sa troche podobne do wszelkich loterii - male prawdopodobienstwo wygranej a jednak miliony ludzi gra i nawet wygrywa. Tyle ze kupon loterii jest tani wiec nie obdziera ludzi z pieniedzy jak kasyno. Nasze loterie czesto maja multimilionowa pule do wygrania - ostatnio czesto slysze o takiej blisko bilionowej - i zawsze ktos wygrywa. My, a raczej maz, gra w loterie regularnie ale oczywiscie jesli wygra to najwyzej tyle by kupic nastepny kupon :(

      Usuń
  2. Z alkoholi to lubię dobry koniak, ale jedna lampka wystarcza mi na calutki wieczór.Po prostu siedzę i po łyczku malutkim sączę. Lubię też czasem sączyć likier kawowy, ale głównie wykorzystuję go do pieczenia włoskiego "panforte". A wino?- tylko białe leciutkie do mocno mięsnego obiadu. Szampan? - tylko jako letni napitek- lekko ochrzczony wodą mineralną i z wkrojonymi ćwiartkami świeżych truskawek ( ma ich być sporo) i z kostkami lodu. Tu piłam na jakimś wypadzie piwo bezalkoholowe, ale gdy jeździłam do Monachium to pijałam różne piwa- np. cytrynowe. Lubiłam bywać w monachijskich ogródkach piwnych, bo to były bardzo ładne miejsca, bez zapitych facetów i bywały tam również matki z malutkimi dziećmi. Serdeczności;)
    anabell

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bardzo malo znam sie na alkoholach poza tym ze wiem ktore sa lagodne i przechodza gladko przez gardlo - likiery i to nie kazdy a takze w ilosci jednego kieliszka.
      Nie istnieje wino na ktore bym sie uchciwila - jakos nie dam rady nawet powachac, momentalnie moj organizm sie sprzeciwia.
      Napoj podobny do tego ktory opisalas pilam mieszkajac jeszcze w Polsce. Byl poziomkowy co mu nadawalo niezapomnianego zapachu i moze dlatego miejsce gdzie serwowano nazywalo sie Niezapominajka. Alez mialo powodzenie! A gdy zlikwidowali to myslalam ze sie zabije z rozpaczy :)
      Mozna sobie samemu zrobic tyle ze u mnie nie ma poziomek a truskawki pachna troche inaczej.
      Ogolnie uwazam alkohol za cos gorszego niz papierosy. Jest przyczyna wielu tragedii, tak rodzinnych jak niepotrzebnych zgonow.
      Ludzie nie potrafia pic rozsadnie czyli z umiarem i odpowiedzialnoscia w sensie napic sie zamiast upijac. Cuduja ze swa dieta a nie potrafia kontrolowac spozycia alkoholu. Jak sie ma Twoja szczeka, lepiej?
      Dobrego weekendu, Anabell.

      Usuń
  3. O proszę, porządki w barku zainspirowały do ciekawego wpisu.
    Ja tez nietrunkowa, po winie często głowa mnie boli, ale lubię czasami Martini lub nalewki.
    U nas także, niby małe miasto, ale otworzyli wielki sklep z alkoholami z całego świata, od męża wiem, bo jeszcze nie byłam...a ceny tam potrafią zwalić z nóg!
    jotka

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wielu ludzi ma tak jak Ty, bol glowy po winie a niekoniecznie spowodowany jego iloscia. Przyczyna sa siarczany ktore wina zawieraja. W naszych sklepach a takze online, mozna kupic "wylapywacze" siarczanow czyli paleczki o roznym ksztalcie ktore sa chemicznie przystosowane do przyciagania (jak magnes) siarczanow. Wklada sie do kieliszka na pare minut przed wypiciem. Siarczany sa w orzechach i suszonych owocach i wielu produktach spozywczych gdyz sa utrwalaczami. Wystepuja rowniez w lekach. Wiem o tym bo sama jestem nietolerancyjna na siarczany, nie moge jesc orzechow, grochu, doktorowi musze zglaszac by mi przepisywal leki bezsiarczanowe.
      Sam fakt iz istnieja te lapacze mowi ze jest na nie zapotrzebowanie, ze te winne siarczany powoduja bol glowy - i prosze, znaleziono na nie sposob.
      O tak - ceny niektorych napojow zwalaja z nog niczym sam produkt :)

      Usuń
  4. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
  5. Razem z żoną regularnie wypijamy po kieliszku wina do obiadu.
    Żona lubi napić się koniaku gdy przyjdą goście, ja wolę whisky albo gin and tonic.
    Zaskoczył mnie taki ogromny i elegancki salon alkoholowy w Twoim mieście.
    U nas jest spory sklep alkoholowy przy każdym supermarkecie, tam jest dobry wybór, ale bez luksusów.
    Jeśli chodzi o kasyna, to w Australii są one zdominowane przez Chińczyków, tłok jest tak duży, że to ostatnie miejsce żeby szukać spokoju. Jedna wizyta wystarczy mi do końca życia.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ten opisany sklep miesci sie w mej dzielnicy i jest ogromny. Istnieje kilka na podobnym poziomie a takich malych to jest bez liku. Podobne widzialam u corki, moze nawet wieksze i lepiej zaopatrzone. U nas jest duzo meksykanow wiec sporo towaru pod ich katem jak te tequilowe, meksykanskie piwa itd. U corki przewazaja kubanczycy wiec u niej sporo produktow przystosowanych do ich smaku. W Bostonie z kolei duzo dla irlandczykow, rosjanow, skandynawow.
      Nie wiem czy wiesz ze rzad amerykanski juz dawno temu dal indianom prawo do budowania i prowadzenia kasyn z przywilejem bezopodatkowania. Tych indianskich kasyn jest bez liku no daja swietny dochod. Rzad mial na mysli tym sposobem dac im szanse na podniesienie stopy zyciowej, ksztacenia sie, opieki lekarskiej a takze bycia rekompesata za przeszlosc - ale stalo sie tak tylko w malym stopniu. Wlasciciele tylko maly procent zarobku a on rocznie liczy sie na biliony, przekazuja indianskiej spolecznosci. Wiec cel troche zmarnowany i jak zwykle bogaci tylko niektorych.
      Nie lubie kasyn, nie rozumiem naiwnosci ludzi uczeszczajacych i uzaleznionych od nich. A huk w nich taki ze glowa peka.

      Usuń
  6. Ze mnie taki sam pijak, jak z Ciebie 😂 Aczkolwiek wino akurat lubię. Ajerkoniak pamiętam z dzieciństwa, w sensie, że w domu bywał. Czasem sobie kupię jakiś likier, ale potem stoi miesiącami. Ostatnio wpadłam na to, żeby sobie zrobić kawę i troszeczkę dolać.
    Natomiast mocnych alkoholi absolutnie nie tknę. I nie tylko wódki jako takiej (brrrrr!), ale i koniaku itp. też nie.

    Zamknięte witrynki na droższe alkohole widuję i w naszych sklepach, ale te droższe i tak nie umywają się do ceny 1000 $ 😂 są po kilkaset złotych. Natomiast o sklepach alkoholowych z degustacją w życiu nie słyszałam!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. W winiarniach przeciez nie inaczej - daja darmowe wino do skosztowania, zdecydowania ktore klient polubi i kupi. Widocznie sie im oplaca.
      Ja tez koniaku ani sie tkne i zreszta zadnych innych alkoholi oprocz tych lagodnych likierow w postaci malego kieliszka. To u Ciebie jak u mnie - napoczety trunek stoi pozniej latami.
      W mlodosci zdarzylo mi sie napic piwa, raczej na zasadzie ze wszyscy pili wiec nie wypadalo sie wylamac ale nie widzialam w nim uroku. Na szczescie szybko z tego wyroslam. Juz lepiej smakowal mi piwny kogel-mogel a to sie robilo w domu.
      Te 1000$ za butelke to wcale nie najwyzsza cena o jakiej slyszalam. No powiedz czy nie glupota tyle wydac na alkohol ?

      Usuń
    2. To mi przypomina kawał z brodą o Nowych Ruskich. Jeden pokazuje drugiemu swój krawat i chwali się, że zapłacił za niego 500$. A drugi:
      - Ty to frajer jesteś, widziałem takie same po 1000$.

      Usuń
    3. Dobre - i trudno zdecydowac ktory z tych ruskich glupszy.
      U nas kraza podobne o Rolexach (reczne zegarki) ktore potrafia byc niezmiernie drogie, idace w grube tysiace, niektore rownowartosci samochodu, noszone w sposob widoczny jako symbol zamoznosci - bo chinczyki podrabiaja i co dziwne maja naiwnych klientow.

      Usuń
  7. Tez jestem bezalkoholowa i wina nie lubie i innych alkoholi tez. Dlatego moze nigdy nie pasowalam do Polakow poznanych tutaj na poczatku. Bylismy zapraszani na rozne uroczystosci do domow poznanych Polakow, uwielbialam wszystko do jedzenia, niestety kieliszek z wodka stal przede mna caly czas pelny, pamietam ze nadziwic sie nie moglam jak wszystkie poznane panie rowno z panami wychylaly cala zawartosc kieliszka, a ja odludek podnosilam kieliszek do ust i nic nie ubywalo z niego.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mialam dokladnie tak samo, zreszta w Polsce tez - wszyscy pili, panie robily ze siebie niemile widowiska a ja najwyzej jeden kieliszek. A pozniej wszyscy opuszczali impreze wielce zadowoleni a ja zniesmaczona zachowaniem ludzi.
      Te opisane likiery sa smaczne ale przeciez alkohol wiec nie pije wiecej niz kieliszek raz lub dwa w roku.
      Czyli zostajesz wpisana do Klubu Antywinowego - obecnie liczacego troje czlonkow : Ty, Pantera i ja.
      Dobrego weekendu Tereso.

      Usuń