TERAZ WIEM ZE SLEDZIEM MNIE NIE ZABIJE :)
A bylo tak:
blogowa kolezanka opisywala nowo poznany sposob marynowania sledzi I narobila mi ochote na nie, co o tyle nie dziwne bo nie jadlam pewnie kilka lat. W naszej rodzinie, czy rodzicielskiej czy wlasnomalzenskiej byly jedna z przystawek gdy urzadzalo sie duzy stol, niczym na codzien a przeciez jak czesto takie okazje sie zdarzaja? Zwlaszcza w mym nowym zyciu?
Chodze wiec z ta kusina na sledzia az mi sie przypomnialo ze chyba powinnam miec w lodowce sloiczek, kiedys, kiedys "od wypadku" kupiony.
Z dusza na ramieniu, z lomotem serca patrze na drzwi lodowki gdzie stoja sloiczkowate dobrocie, doslownie czujac ich smak na jezyku I z uczuciem ze jesli nie ma to chyba wyrwe sobie wlosy z glowy z rozpaczy a napewno pojade do sklepu by kupic - ale byly! I nawet wygladu wieczka nie zapomnialam od razu siegajac po wlasciwy sloik.
W ostatniej sekundzie przed odkreceniem przyszlo mi do glowy NIE SPRAWDZAC daty waznosci bo a noz powie ze przedawnione?
Zjadlam cztery kaski a one niewielkie, moze 2x2. Byly smaczne I zaspokoily moja zachcianke, moze na kilka lat.
Dopiero po przekasce sprawdzilam date I pisze jak byk: spozywac przed 15/7/11 czyli bylam spozniona prawie 2 I 1/2 roku.
I wiecie co? Nie tylko zyje ale moj zoladek niczego zlego nie odczuwa. Pewnie przestarzaly sledz to za malo by mnie dobic ;)
Dobra jesteś, ja bym jednak wpierw spojrzała na datę. A ja za śledziami nie przepadam - w ogóle ryby mogą dla mnie nie istnieć.
OdpowiedzUsuńMiłego, :)
A wiedziałam, wiedziałam, że czegoś zapomniałam. Byłam dziś w farmers market, zapomniałam śledzi. Serpentynko zawsze spawdzam termin przydatności, kilka razy się nacięłam. Zakup wylądował w śmietniku.
OdpowiedzUsuńI ja nie przepadam za rybami a "owoce morza" wzbudzaja we mnie wstret. Sledzia czasem sie tknelam gdyz wsrod innych zakasek byl ta ostrzejsza, mocniejsza, podobnie jak marynowane grzyby.
OdpowiedzUsuńBuziaki.
Na ogol nie robie tak a co przedatowane wyrzucam. Opisane to taka nagla I nie do odrzucenia zachcianka a skoro sledzie marynowane to zdawalo mi sie ze powinny zachowac swa "jadalnosc". Po zaspokojeniu zachcianki reszte wyrzucilam . I ja musze pamietac by kupic nowy sloiczek by byc zabezpieczona jesli mi sie znow zachce :)
OdpowiedzUsuńKrysiu - czy masz swoj blog na ktory moglabym zagladac?
Rozbawilas mnie tym postem:))) Serpentynko, mniemam, ze sledzie nie byly w smietanie bo zaliczylabys zatrucie jak nic.
OdpowiedzUsuńUwielbiam ryby, robale morskie i inne paskudztwa ale takich przeterminowanych chyba jednak nie odwazylabym sie zjesc.
Sledzie kupuje takie z beczki i wyczyniam z nimi rozne wariacje:)))
Ale mam zaleglosci u Ciebie. pedze je nadrobic, usciski:)
To dopiero determinacja !!
OdpowiedzUsuńA może chodziło o datę 11-07-2015 rok ??
Najważniejsze, że jesteś nie do zdarcia, kochana
Serpentynko i tak trzymać :)
Pozdrawiam ciepło :)))
To byly sledzie marynowane, zreszta wspomnialam w tekscie. Smietanowych nie tknelabym sie a po takim przedawnieniu to pewnie kolor dalby mi znac ze niejadalne.
OdpowiedzUsuńDla mnie najlepsza ryba jest stek I kotlet :)
Nie moglo tak byc, An-Ulo, amerykanie nie pisza daty podobnym systemem jak w Polsce.
OdpowiedzUsuńSama bylam zdziwiona intensywnoscia zachcianki. Ostatnia tak mocna mialam bedac w ciazy;) Na wiejska kielbase, haha. Lepiej nie wspominac bo mi sie zachce a skad wezme?
Buziaki.
Serpentyno moja droga. Ja chyba zyje w innym swiecie bo zupelnie swobodnie ominelam slowo "marynowane" a reszte to juz moja wyobraznia dopowiedziala. Wyobraz sobie taka sytuacje; podaje na obiad golonke uprzednio ugotowana i opieczona w piekarniku z niewiarygodna iloscia cebuli dookola. p. wiedzac, ze rarytas pojawi sie na stole zakupil w Jewelu (sklep ogolnospozywczy czlonek Albertson) prawdziwa niemiecka musztarde aby wszystko bylo tak jak trzeba. Zjadl swa porcje oblizujac noz, widelec i paluchy. Przy sprzataniu zauwazyl, ze musztarda jest przeterminowana i co? Zamiast zwymiotowac caly obiad pojechal do sklepu z awantura. Powrocil caly i zdrowy z nowa musztarda. Zyje do dzis i juz tak bardzo nie przejmuje sie data przydatnosci:))
OdpowiedzUsuńNiektore produkty maja napisane: najlepsze gdy spozywane przed jakas data. Nieraz zastanawialam sie czy to nie znaczy ze po niej nadal jadalne jedynie moze nie pierwszej mlodosci.
OdpowiedzUsuńSwietnie ze p przezyl musztarde :)
Pozdrawiam Was serdecznie, Ataner.
Nie ma problemu i zapraszam. Powolutku szykuję się na Thanksgiving. Oprócz indyka pojadę po śledzie. W farmers markecie jest stoisko europejskie (bardziej rosyjskie) śledzie są napewno amerykańskie, ale przyprawione na sposób rosyjski. Naprawdę wspaniałe.
OdpowiedzUsuńU nas Thanksgiving byl obchodzony gdy dzieci byly w domu. Pozniej tak pol na pol - niby zawsze indyk byl ale zdarzalo sie w postaci poledwiczki, samej piersi, czegos indyczego i malego na dwoje.
OdpowiedzUsuńW tym roku moi-niemoi spedza w Miami a ja u siebie, samiutka.
Nie, nie jest mi przykro.
W moim miescie czysto europejskiego sklepu nie ma, zdarzy sie tylko product albo dwa I jest sensacja (dla Polonii). W tamtym roku mieli fajny zurek I zdawalo mi sie ze mial powodzenie bo kazda dostawa szybko znikala. Tyczasem jednego razu nie wrocila I bardzo zaluje.
Czy bedziesz miec gosci w Thanksgiving czy scisle rodzinnie?
Za dostep do bloga dziekuje I pomalu, pomalu zabiore sie za czytanie.
Serdecznoci zasylam :)
To będzie inny rok niż poprzednie. Rozjechała się rodzina. Zawsze byl cały indyk, w tym roku kupimy kawałeczek. MM zawsze szykuje Thanksgiving ja sie do tego nie mieszam. Bożenarodzenie jest moje i ja szykuję. Mamy u nas polski sklep ale... za daleko. Byłam kiedyś, większeść produktów nie świeżych i przeterminowanych. Była rownież polska restauracja ale niestety wlaściciel po niespełna pół roku zamnknął. W farmers markecie było polskie piwo ale ... już nie ma. Kupuję rosyjskie. Czasami jest krakowska sucha w innym sklepie ale ... baaardzoooo dakeko. Jeżdzę tam przed Wielkanocą i Bożymnarodzeniem. Pozdrawiam serdecznie
OdpowiedzUsuńMiałaś szczęście, że nic Ci się nie stało, bo śledzie są produktem dość krótko nadającym się do spożycia. Ja je uwielbiam i też poleciałam do sklepu po przeczytaniu postu Azalii:) Widać z tego, że jej pisanie jest bardzo sugestywne. Pozdrawiam :)))
OdpowiedzUsuńPrzypomniałaś mi moją przygodę z przeterminowanymi rybkami. W 1992 roku robiłyśmy z mama porządki w piwnicy i znalazłam dwie konserwy szprotek w oleju. Konserwy jak nówki, ale data produkcji 1980 rok. Pochodziły z czasów, gdy stało się po kilka razy w kolejkach za żywnością i robiło zapasy, nieraz bez opamiętania.
OdpowiedzUsuńKonserwy nie były wypuczone, więc z ciekawości jedną otworzyłam. Nic nie syknęło, pachniały normalnie, olej klarowny. Byłam ciekawa jak smakują, ale na wszelki wypadek przygotowałam zestaw medykamentów na wypadek zatrucia, i potem spróbowałam. Mało, ze spróbowałam, zjadłam całą porcję, bo smakowały wybornie. Wszyscy w domu patrzyli na mnie jak na samobójczynię, a mnie nic nie było, dosłownie nic. 12 lat i jadalna. Ale dzisiaj już tak bym nie zaryzykowała. W tamtych czasach produkcja żywności była uczciwa i solidna, bez chemii. Pozdrawiam
Czyli obie nie mamy na codzien dostepu do polskich wyrobow:(
OdpowiedzUsuńNatomiast mamy polska piekarnie tyle ze z biegiem czasu piekarz zaczal piec bardziej miedzynarodowo niz polsko jako ze polonia tu malutka I nie oplacalo mu sie. Ciesze sie I tym bo jak wiesz fajny chleb jest baza do kanapek. Dawno temu probowalam piekarskie malzenstwo naklonic do sprowadzania kilku polskich wyrobow ale nie chcieli slyszec o tym mowiac ze wystarczy im co maja, ze nie potrzebuja dodatkowych klopotow.
Zasylam duzo pozdrowien.
Przeterminowany o 5 lat kisiel jednak mi zaszkodził.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
Zaintrygowalas mnie marynowanymi sledziami i wyobraz sobie, ze marynowane rowniez wystepuja w wersji smietanowej, bo takie znalazlam w polskim sklepie.
OdpowiedzUsuńSwiat oszalal, cz co?!
ryb raczej nie jadam a sledzia to prawde mowiac nigdy nie jadlam,ale jak sie okazuje jesli dobrze zakonserwowany to i dwa lata po terminie nie musi byc zaraz zepsuty :)
OdpowiedzUsuńRzadko jadam sledzie ale kiedys mialam na nie wielka ochote. Jak Ty doszlam do wniosku ze marynowany powinien byc zakonserwowany I mozna jesc :)
OdpowiedzUsuńMoze dlatego ze nie byl marynowany?
OdpowiedzUsuńTrzymaj sie zdrowo, Antoni I unikaj kisieli.
O ile wiem zawsze tak bylo - sledzie marynowane albo w smietanie (tych nie tykam).
OdpowiedzUsuńOdpowiadam pod tym komentarzem poniewaz pod nastepnym cos pokickane I nie ma miejsca na odpowiedz.
Trzymaj sie dobrze, kochana.
:D
OdpowiedzUsuńZnam historię o peklowanej szynce, która przeleżała w piwnicy 20 lat i nadal po otwarciu słoja była dobra :) :) :)
Ja dostalam zachcianki po emailu Zaby, Ty po poscie Azalii - I niechcacy zrobil sie lancuch kobiet z nieodparta pokusa na cos. Fajnie wyszlo, co nie? Mieszkamy daleko od siebie a tak dobrze sie uzupelniamy :)
OdpowiedzUsuńAzalio - ustanowilas record! 12 lat po terminie uzycia to naprawde cud ze konserwa byla dobra I nieszkodliwa.
OdpowiedzUsuńZ ta chemia w pozywieniu masz wielka racje - nie tylko zmienia smak produktow ale jest szkodliwa dla zdrowia.Trzymaj sie zdrowo :)
Ktos musial zapeklowac w bardzo udany sposob, Shaak Ti.
OdpowiedzUsuńW pewnej ksiazce wyczytalam ze gdy na Syberii znaleziono zamarzniete zubry, majace iles tysiecy lat, nakarmiono nimi psy. Gdy psy przezyly I ze smakiem zjadly to osmielil sie czlonek ekspedycji I tez wyszedl z tego zdrowo.
Obecnie niestety po byle czym dostaje sie biegunki.
buziaki.