Z reguly w sierpniu zaczyna sie sezon grzybobran a ten miesiac mamy tuz, tuz za rogiem.
Nie tylko wiec slynie z zakonczenia wakacji i sezonu turystycznego ale wlasnie poczatku tej niezmiernie przyjemnej czynnosci.
Tutaj w USA jest to zajecie niemal nieznane, dla wiekszosci ludzi zadziwiajace gdyz oznacza ciezka prace jak : dojazd do lasu, lazenie po nim, wypatrywanie, rozchylanie galezi i lisci, scinanie, noszenie koszyka z grzybami a czesto nawet pustego, narazanie sie na pokasanie przez komary, nasluchanie sie spiewu ptakow, ublocenie butow i auta i wszystko to po co skoro w sklepie sa gotowe i umyte, przygotowane, posegregowane, bez obawy ze trujace.
Niech im bedzie, nie da sie opisac ani narysowac, fotografie czy video tez nie oddadza wrazen i przyjemnosci grzybobrania.
Jeszcze gorzej jest w poludniowej czesci USA , gdzie mi przyszlo mieszkac. Klimat nie sprzyja grzybom majac lato zbyt gorace i bardzo suche. Mozna spotkac grzyba ale bedzie on wyraznie jakims trujacym dzikusem - jednym slowem w tym celu w moim stanie nie ma sie co do lasu wybierac.
Na polnocy USA w niektorych rejonach grzyby rosna , w dodatku rodzaje podobne do tych polskich.
Mialam znajomych mieszkajacych w Seattle, polnocno-zachodniej czesci kraju, mam syna mieszkajacego w Bostonie czyli polnocno-wschodnim rejonie i od obu rodzin slysze ze chodza na grzyby i nawet je znajduja.
Mowia mi o tym bardzo przelotnie, bez szczegolow , bez zachwytow, bo wiedza ze wprost nie moglabym sluchac opowiadan - jako ze kocham grzybobranie, mieszkajac w Polsce wykorzystywalam na to zajecie kazda okazje i wcale mi nie zalezalo czy i ile znajde, nie pragnelam bicia rekordow, liczylo sie dla mnie tylko las, lazenie po nim, cala lesna atmosfera, ogladanie cudow przyrody, pikniki z rodzina i psem na jakiejs polance.......- a teraz jestem tego pozbawiona.
Tak, moi drodzy - ostatnie moje grzybobranie mialo miejsce jeszcze przed emigracja, ponad 35 lat temu. Nigdy nie przestalam grzybobrania kochac i tesknic, uplyw tylu lat tego nie zmienil.
O ilu chlopakach, sympatiach, partnerach mozna to powiedziec? Nieczesto......
Pisze o tym bo wczoraj syn mi zdawal sprawozdanie ze swych planow na nadchodzacy miesiac, rzeczy do zrobienia glownie zanim jego synowie wroca do szkoly i obowiazki z tym zwiazane odetna mu mozliwosci kierowania czasem - a to tyczy ewentualnych odwiedzin mnie i wlasnie weekendowego wypadu albo dwoch do pobliskiego lasu na grzyby. To moj syn wiec jasne ze zarazony przeze mnie grzybowym wirusem i kazdego roku stara sie pojsc bodaj jeden raz.
Ciesze sie ze bedzie mial okazje na relaks w tak cudowny sposob ale jest mi troche zazdrosc tez.
Syn i jego rodzina beda szli na grzyby za jakies dwa tygodnie, liczac ze wtedy juz grzyby beda.
Zycze Ci synu, wspanialego relaksu i koszyka pelnego grzybow.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz