14 stycznia 2020

NA POCZEKALNI

     Troche milczalam bo gleboko wciagnelam sie w szperanie po sklepach i internecie slubnej sukni.
 Tak, znowu bede brac udzial w slubie i chociaz odbedzie sie w listopadzie to, jak typowa kobieta, dyskutowalam, szukalam, przebieralam by w koncu znalesc kandydatke spelniajaca ma wizje. Nie zamowilam a moze powinnam gdyz miejsce oferuje wybor koloru, drobne zmiany w dopasowaniu do figury co powoduje ze jest popularne i upominaja by zamowienia skladac z duzym wyprzedzeniem. 
Poza tym doradzalam corce w wyborze jej sukni czyli ciezko pracowalam za dwie. 
Ale mamy kandydatow, mamy fajne miejsce online do kupna wiec jakby pierwsze i najgorsze za nami - moge wracac do dawnego spokojnego zycia.
Oooops, o malo bym zapomniala wspomniec ze "przy okazji", "niechcacy" kupilo mi sie trzy inne ciuchy, na teraz - ale niech to zostanie naszym sekretem.

     Co chcialam opisac to bardzo mile wydarzenie z wczorajszej wizyty u lekarza.
To byla kontrolna wizyta, nic powaznego.
 Poniewaz wypadla tuz w polunchowej porze postanowialam pojsc na posilek wczesnie by spokojnie zjesc, miec zapas czasu na nieprzewidziane (np gdyby kucharz schrzanil potrawe i musial przyrzadzac od nowa), i dopiero wtedy pojechac do kliniki. 
Tymczasem poszlo tak sprawnie i szybko ze w klinice zjawilam sie z 40to min nadmiarem czasu. Nawet fakt ze chcialam dostac wyjasnienie pewnej rzeczy nie pomoglo bo zajelo 2 min i reszte musialam odczekiwac. 
      Tutaj, w USA, nie ma czekania bo wizyty sa umowione wczesniej wiec od pacjenta wymaga sie jedynie by byl punktualny i to wszystko - bo lekarze sa i asystentki wzywaja do gabinetow doslownie z precyzja szwajcarskich zegarkow.
 Dzieki temu poczekalnie praktycznie puste 1-2, najwyzej troje pacjentow i kazdy na krotka chwile. Ja musialam czekac przez to ze przyszlam zbyt wczesnie. 
     Ta poczekalnia ma foteliki ustawione wzdluz trzech scian, przegrodzone dwoma stolikami plus glowna lawa z magazynami.Tych nie tykam bo boje sie bakterii i wirusow choc bylyby dobrym sposobem zabicia czasu. W takich okolicznosciach nie gapie sie w telefon, nie mam takiego zwyczaju, nie chce byc uzalezniona.
Czekam wiec, chwilami zamykajac oczy by wypoczely, slysze jak jedni pacjenci nadchodza, inni sie pojawiaja ale caly czas nie bylo nas wiecej niz troje, najczesciej dwoje. W koncu zostalam sama i nawet mnie to ucieszylo.
 Jednak nie na dlugo bo zaraz nadeszla mamusia z mala, nie wicej niz czteroletnia corka.
 Troche mnie to przerazilo no bo jak to - cicho, spokojnie, prawie usypiam a tu przychodzi dziecko i juz bedzie po moim spokoju....
 Usiadly i co bylo pierwsza rzecza jaka mamusia zrobila?
 Tak - wyciagnela telefon i wgapila sie w niego kompletnie nie zwracajac uwagi co robi coreczka, czy moze sie nudzi?
A coreczka zaraz mi dala spojrzenie na ktore odpowiedzialam milym usmiechem, troche przewidujac ze prosze sie o klopot.
Tu dodam ze byl w mym zyciu okres kiedy pracowalam jako przedszkolanka wiec znam psychike, zwyczaje, potrzeby mlodych dzieci, poza tym jestem matka blizniakow. 
Dziewczynka, osmielona mym przyjaznym usmiechem ale jeszcze nie calkiem, zaczela swym sposobem, dlugim i okreznym zabawe w - nie wiem jak to nazwac ale takie niby przypadkowe dotarcie do mnie z przeciwnej strony pomieszczenia. Robila to przesiadajac sie z fotela na fotel , od matki, wzdluz scian, za kazdym nowym zblizajac sie do mnie. Troche ja zatrzymal stolik z broszurami,  troche gruba biblia ktora wziela ze soba i na kazdym nastepnym fotelu przez moment albo dwa "czytala" cos mruczac pod nosem.
 Mialam jej podpowiedziec ze trzyma ksiege do gory nogami ale zrezygnowalam, po co ja peszyc i robic przykrosc skoro wyraznie popisywala sie przede mna. 
 A matka ani slowa, ani spojrzenia, nic tylko patrzyla w telefon.
W koncu dziecko dotarlo do krzesla obok mnie gdzie mialam torebke. Usunelam robiac miejsce co dziewczynka przyjela z radoscia i ulga ze wreszcie osiagnela swoj cel.
Wtedy juz nie mialam wyjscia tylko zaczac rozmowe:
 najpierw zaptalam o imie, podajac swoje tez.
 Dowiedzialam sie ze ma na imie Emily.
Nastepnie pochwalilam ze ladnie czyta pytajac czy moge jej cos pokazac? O tak, chetnie zobaczy.
 Wyciagnelam wiec swoj telefon i otworzylam album ze zdjeciami. Nie mam ich duzo w telefonie, tylko takie wazne, piekne, przedstwiajace wszystkich czlonkow rodziny albo cos mi bliskiego - moj zwierzyniec i na nim sie skupilam pokazujac, przedstawiajac, o kazdym mowiac ze dwa zdania by Emily wiedziala kto i co.
 Zobaczyla wiec chipmunki, w tym jak mlodszy wnuk z rak jednego przyjaznego karmi, obu wnukow w roznych sytuacjach, szczegolnie gdy wedkowali i zlapali taaaaka rybe, rybke w akwarium ktora mialam w okresie swiat, choinke, no i glownie kicie mojej corki. Podalam jej imiona wnukow dodajac ze mlodszy za dwa dni bedzie mial 12te urodziny. Emily bardzo sie zdjecia podobaly a jeszcze bardziej fakt ze pozwolilam jej samodzielnie przesuwac zdjecia. Robila to fachowo i wciaz sie cofala do zdjec z mlodszym wnukiem, wracala do nich po kilka razy, kazdemu dlugo sie przygladajac. Gdy zapytalam jak sie jej podobaja odparla ze bardzo - i wrocila po raz kolejny do zdjec mlodszego :)
Na to, no bo czas sobie lecial, nadeszla asystentka i wezwala mnie do srodka wiec musialam zakonczyc rozmowe z Emily - podziekowaniem ze mi umilila oczekiwanie i ze bylo mi przyjemnie ja poznac. 
Na co Emily mowi - czy mozesz D zlozyc ode mnie zyczenia Happy Birthday? 
Bylam mile zaskoczona i tylko czekam okazji by wnukowi te zyczenia przypadkowej wielbicielki przekazac - bedzie sie cieszyl. 
A Emily, jak na swoj wiek, zachowala sie bardzo dorosle, proszac o to.
Ide za asystentka a wtedy mamusia, ktora mimo glowy w telefonie jakos czuwala na sytuacja mowi mi tak - to ja Ci dziekuje bo jeszcze nigdy nie widzialam mojego dziecka tak spokojnie i grzecznie spedzajacego czas na poczekalni, nie robiacego klopotu.

Chociaz to mile i dobre wydarzenie to zarazem troche smutne - ze matka brak cierpliwosci czy nude dziecka zrzuca na niego samego, ze nie przychodzi jej do glowy iz jej rola jest dziecko czyms zajac, zwlaszcza w takich okolicznosciach. I wcale do tego nie potrzeba zdjec czy innego gadzetu - jesli nie nosi sie ze soba zabawek (niektore kliniki maja kacik zabaw dla dzieci ale nie wszystkie), ksiazek czyz nie mozna na chwile zapomniec o telefonie i po prostu z dzieckiem rozmawiac, opowiadac?    


  
   

   

4 komentarze:

  1. Bardzo prawdziwa historia.
    Wniosek?
    Staram się patrzyć na swiat pozytywnie, a więc - dzieci są mądrzejsze od rodziców, życzę im dobrej przyszłości.

    OdpowiedzUsuń
  2. Nie wiem jak do tego stwierdzenia podejsc bo przeciez te matki tyle co byly dziecmi i popatrz co robia? wlasne doswiadczenia nie podpowiadaja jak nalezycie dzieci wychowywac. Z kolei czy w takim dziecku nie zostanie przekonanie ze "tak mnie chowali i bylo dobrze" wiec ja tez tak bede. Dawniej bardziej polegalam na tym stwierdzeniu.
    Ja rowniez widze w dzieciach ich naturalna madrosc i instynkty tylko na jak dlugo? Bo moze zauwazyles ze najczesciej tak bywa ze z dojrzaloscia jakos sie to rozmywa?
    Jak Ty zycze im najlepiej.

    OdpowiedzUsuń
  3. Miałam troszkę podobna sytuację kiedy wracałam pociągiem z weekendu u przyjaciół. Matka wlepiła oczy w ekran, nawet wetknęła słuchawki w uszy, a dwóch małych synków samopas. Nie powiem, byli grzeczni, ale nudzili sie wyraźnie. Ile mozna patrzeć w okno jak jest ciemno? Młodszy usnął za kilkanascie minut, ssąc kciuka. I jeszcze przykre było to, że jak starszy poprosił matke o telefon, to mu nie dała mówiąc, że bateria jest na wyczerpaniu, a musi miec kontakt z babcią, która po nich wyjedzie na dworzec. A sama najwyraźniej coś oglądała.

    OdpowiedzUsuń
  4. Nie od dzis daje sie zauwazyc ze dla swej wygody i spokoju bardzo czesto matki pozwalaja gadzetom zabawiac dzieci, albo licza na przedszkola lub szkoly - moim zdaniem bardzo niezdrowy i niesprawiedliwy dla dzieci trend.
    Wydaje mi sie ze znikad dziecko nie otrzyma tyle uczucia i ciepla jak od rodzicow.

    OdpowiedzUsuń