Jak za kazdym razem najpierw nie chcialo mi sie jechac na Floryde a gdy nadszedl odjazd i pozegnanie to bylo mi przykro i nawet placzliwie.
Floryda i miejsce zamieszkania corki praktycznie bez zmian, zwlaszcza klimatyczno-przyrodniczych: goracawo bo w ciagu dnia pomiedzy 32-35 st, przyroda kwitnaca i zielona przez caly rok, turystow tez nie brakowalo jako ze miejsca rozrywkowe czynne i nimi zapelnione. Mimo nakazu noszenia maseczek nie wszyscy nosili , z kolei na lotniskach, samolotach tak bo musieli. W samolotach powstaly nowe zwyczaje: nie karmia ani poja tak jak przed pandemia kazdemu dajac tylko jakies chrupki do przegryzki ale najwieksza zmiana sa napoje - jedynie 4ry do wyboru a aby ograniczyc mowienie ktore to przenosi wirusa kazdy napoj ma swoj numer i gdy pani zbiera zamowienia to sie pokazuje na palcach ktory sie chce - ja pokazywalam cztery czyli woda. Poza tym, by nadrobic te ograniczenia i czyms ludziom uprzyjemnic czas, albo piloci albo atendentki opowiadaja kawaly. Fakt ze lata sie zamaskowani bardzo pomogl w utrzymaniu ciszy - malo kto rozmawial a jesli to brzmialo przygluszone i bardzo mi sie to podobalo - nigdy wczesniej tak cicho na samolotach nie bylo, kazdy albo drzemal albo sie gapil w swe elektroniczne zabawki.
W tamta, florydzka strone, lecielismy przez Atlante gdzie przesiadalismy sie w inny samolot a tam na lotnisku , zobaczylam takiego "cudoka" a bylo ich wielu, roznej masci i koloru, tylko nie wypadalo mi kazdego fotografowac choc kazdy jeden zaslugiwal na uwiecznienie - przyznaje ze gdy pierwszy raz rzucilam okiem to sie przestraszylam:
U corki oczywiscie pierwsze co ogladalismy to zolwika Charlie i jego rezydencje. Zolwik czuje sie swietnie, duzo je, lubi salate, plywa a kiedy nie to siedzi na kamieniu wygrzewajac sie pod lampa ocieplajaca. Dopiero widzac go na wlasne oczy przekonalam sie jaki malenki - nie byl mierzony ale jego pancerz, na moje oko, to najwyzej 3 cm srednicy. Kicia, jak zawsze, ukrywala sie przed nami chociaz kazdego dnia robila sie smielsza. Podobalo sie jej ze ktos wstaje wczesnym rankiem - mam tak ze wstaje pomiedzy 3cia a 4ta rano dzieki czemu zalatwiam wszystko komputerowe co pozwala mi pozniej miec dzien wolny od laptopa a u corki jej komputer nie wpuszczal mnie na zaden blog wiec czytalam Was na telefonie, tyle ze na nim ciezko pisac komentarze wiec milczalam - kreci sie po domu i wspypuje jej do miski ulubione przysmaczki o co codziennie otrzymywalam awanture od corki - ze napycham ja przysmakami przez co nie je glownego pozywienia. Jednak robilam swoje i po swojemu w imie teorii "do serca przez zoladek" - co poskutkowalo bo pod koniec wizyty tak sie do mnie osmielila ze dawala sie glaskac, szczotkowac, lasila sie przy nogach a w dniu odjazdu siedziala na moim lozku dogladajac pakowanie.
Zrobilam za to cos czego nie robilam hohoho a moze dluzej - weszlam na piasek narazajac me stopy na opiaskowanie czego bardzo nie lubie , by pokazac nie tylko siebie ale Atlantyk tez, przy okazji rowniez opalajacych sie turystow. Tak, tam sezon trwa przez caly rok choc w lecie jest bardziej zatlumiony, caly rok sie opalaja, kapia, plywaja lodziami, nartami i czym sie da. Oto niezmiernie rzadkie zdjecie Serpentyny na piasku :
Z duzych "wyjsc" zaliczylismy kolacje urodzinowa gdzie to zlozylam protest bo kazdy tylko myslal o urodziach corki i syna (bliznieta) a przeciez to jest moje wlasne swieto tez, przeciez ciezko pracowalam nad tym przez 9 miesiecy i pozniej rodzac. Druga wielka kolacja byla w towarzystwie znajomych corki i ziecia w niemieckiej restauracji gdzie, niestety, jedzenie sie popsulo - dawniej bylo smaczniejsze. Dwa wieczory spedzilismy grajac w karty a jako ze bylo nas czworo to gra tak sie ciagnela iz wymagala dwoch sesji - i wygral zgadnijcie kto? - Serpentyna. Gdybym wiedziala to zaproponowalabym granie o pieniedze - jeden punkt 10 centow :)
Mlodzi prosili bym im nagotowala zup - tu sie pochwale ze jestem w tym specjalistka i kazdy me zupy kocha. Oprocz zurku ktory sie ino mignal ugotowalam im 4ry - cieszyli sie. Jednego dnia wyczytalam iz moj stan, Arkansas, doigral sie pierwszego miejsca jesli chodzi o stan zdrowia - najzdrowszy wirusowo ze wszystkich 50. Tak mnie ucieszylo, taka bylam dumna ze swych ziomkow ktorzy mimo odmaskowania nadal pilnie maseczki nosza, ze wyrazilam radosc podskokami co znowu corka przyjela jako nadmiar nie wiadomo czego.
Przy okazji oboje z zieciem orzeklismy ze szczepionki jakby dodaly nam energii - ja jestem Pfizer, on Moderna - faktycznie po moich szczepieniach jestem jeszcze bardziej aktywna i energiczna niz dawniej. Co bedzie jesli beda nas szczepic co pol roku to strach pomyslec......Szkoda tylko ze nie "prasuja" zmarszczek :)
To wszystko - dzieki sytuacji wirusowej bylo mniej wloczenia sie po miescie czy sklepach, wiecej siedzenia w domu ale zobaczylismy sie, zacelebrowali urodziny i wrocilismy do domu a co nas tu czekalo (!) to opisze w nastepnej czesci.
Och, zazdroszczę Ci tego ciepełka, u nas nadal zimno, wiosna opornie się rozwija.
OdpowiedzUsuńSzkoda, że płyta taneczna nieczynna, przecież to ruch na świeżym powietrzu!
Mam nadzieję, że do lipca podróżowanie wróci do normalności, bo czekam na lot na Kretę.
Temperaturę mieliście wysoką, ale wiaterek był, więc chyba nie tak źle?
Mocno wierze ze do Was tez nadejdzie ciepla wiosna - kiedys musi.
UsuńZycze Ci by urlop na Krecie wygrzal Cie i byl przyjemny.
Nie, jeszcze nie bylo zle jako ze prawdziwe upaly dotra na Floryde moze od maja - ale dla mnie i tak bylo za goraco - najlepiej sie czuje w temperaturze pomiedzy 16-25 stopni.
Nasolone powietrze tez mi dokuczalo robiac szczypanie w oczach a wlosy szorstkie i sztywne. Przede wszystkim jestem gorska i lesna osoba - ocean, plaze, palmy i plaski teren nie dla mnie. Nie chcialabym mieszkac na Florydzie na stale.
No cóż- u mnie zimnawo, jak jest +10 to się mówi, że jest ciepło. Marnieńka w tym roku wiosna, pewnie też zamaskowana albo przechorowała się covidem. A co ta Twoja córcia taka oficjalna- ja tam zawsze podryguję gdy coś grają do tańca- po prostu uwielbiam tańczyć.
OdpowiedzUsuńJutro rano do Ciebie pchnę maila.
Serdeczności;)
Prawda ze corke mam oficjalna, z mala doza poczucia humoru. Ona rowniez lubi tanczyc ale w tym wypadku sprzeciwia sie tanczeniu na ulicy, plus, chociaz tego nie mowi, chyba mysli ze matka za stara na publiczne wyglupy. Z drugiej strony napatrzy sie u siebie na te bardzo stare a jare paniusie ktore na sile probuja sie odmladzac i zachowywac jak podlotki lacznie z "kupowaniem" mlodziencow do towarzystwa co wyglada faktycznie zenujaco, wiec nie chce by wlasna matka z rozpedu wpadla w ta kategorie.
OdpowiedzUsuńSerpentyno, bardzo fajna relacja! Świetnie się czytało i prawie jak bym tam z Wami była :)
OdpowiedzUsuńZe zdjęcia cudaka się uśmiałam - może się nie powinno, ale faktycznie ludzie potrafią z siebie zrobić... nie wiadomo co. Przypomniałam sobie, że w lecie widywałam w centrum Krakowa dziewczyny w takich kapciach (bo trudno to nazwać butami).
A teraz jestem ciekawa, co takiego zastaliście po powrocie.
PS. Zięć jest Polakiem czy Amerykaninem, któremu smakuje żurek?
Dziekuje za polubienie tego wpisu - bardzo mi pochlebilo i zmobilizowalo jako ze dostaje niewiele komentarzy co narzuca podejrzenie iz pisze nudno i nieciekawie. W odmiennosci do ogolu omijam polityke i problemy spoleczne jako ze kazdy kraj ma swoje wlasne, lepiej znane przez danego mieszkanca.
OdpowiedzUsuńZiec to troche mieszaniec - jego dziadki przywedrowali do USA z Irlandii, ojciec ozenil sie z rodowita amerykanka co robi Johna amerykanina z irlandzkimi korzeniami. Lubi polskie potrawy, szczegolnie zupy - drugie dania sa zbyt ciezkie dla niego. Lubi kazde pierogi ale zjada moze 4ry traktujac je jako zakaske. Nie jest wegetarninem ale woli jesc ryby, owoce morza i warzywa. Dzieki nam poznal zupe szczawiowa, ogorkowa, zurek i kocha je a kalafiorowa nie moze sie napchac. Nauczyl sie rowniez jesc krokiety i popijac czerwonym barszczem. Lubi rowniez bigos i fasolke po bretonsku, mizerie, tarte buraczki, salatke jarzynowa. Ale wciaz powtarza ze nie moglby tak jesc na stale.
Ja tez widuje rozne cudaki na codzien jako ze tu co trzeci jest innego pochodzenia i kultury ale ta opublikowana to mnie wprost wystraszyla.
Wkrotce opisze co zastalismy po powrocie, narazie sie mecze z innym problemem - mam video z pozdrowieniami dla Was ktore siedzi w telefonicznych messages i za diabla nie moge przeslac do komputera by pozniej umiescic na blogu - znalazlam tutorial na ten temat ale zajecia domowe co narazie nie pozwolily mi sie przeszkolic.
Wzielam ze soba poltorej ksiazki (jedna byla w czytaniu) a i tak mi braklo lektury na jeden dzien - myslalam ze sie wsciekne z powodu braku ksiazki!!!!!!!Wyglada ze latwiej mi zyc bez komputera niz ksiazki.
Pozdrawiam mocno.
Czyli zięć po trosze Europejczyk ;)
UsuńChoć być może w Europie nigdy nie był?
W każdym razie w polskie święta by nie umarł z głodu. No ale fakt, gdyby tak miał się dłużej żywić, byłoby gorzej - myśmy przyzwyczajeni. Ja przez długi czas polską kuchnię omijałam, a teraz widzę - może to nostalgia za dawno minioną młodością - że nie jest taka zła.
W Europie byl i bywa, nawet czesc rodziny mieszkajacej w Szwajcarii czesto odwiedza ale, co dziwne, nigdy nie byl w Irlandii. On po prostu tamtej czesci rodziny wogole nie zna, nigdy nie spotkal.
UsuńHehe - mam podobnie - jesli jem lub gotuje to tradycyjne polskie potrawy, na wzor takich jakie pamietam z mlodosci bo przeciez te zmodernizowane mam na codzien. Moje dzieci podobnie - lubia kazda kuchnie ale gdy sa u mamy to wymagaja polskiego i tradycyjnego.
Super relacja. :)
OdpowiedzUsuńFajnie z tą ciszą większą w samolocie, podoba mi się ten pomysł z pokazywaniem napoju na palcach.
Bardzo lubię zupy. :)))
Szkoda, że moja Astra Zeneka tak na mnie nie podziałała... Chyba mnie dopadło przesilenie wiosenne...
Ciesze sie spodobaniem i dziekuje.
UsuńBardzo duza roznice robi ta cisza w samolocie. Jakims cudem nawet dzieci spokojniejsze.
Zapomnialam napisac ze obecnie zrobili serwetki papierowe z nadrukiem kodu ktory sie skanuje telefonicznie co pokazuje menu i mozna wybrac dodatkowy, zadany napoj, podac numer fotela i wtedy atendentka przynosi co chcesz - czyli znow na milczaco jako ze nigdzie nie jest tak blisko siebie i w ograniczonym pomieszczeniu jak samolot a to zdalne porozumiewanie sie ogranicza mowienie i wyziewanie.
Z tego co czytam na temat dzialania szczepionek wynika ze jednak te oparte na nowej technologii sa lepsze - jednak podaja o zachorowaniach mimo zaszczepienia.
USA stosowalo rowniez J&J ale powstrzymali bo podobnie do Zeneki powodowalo skrzepy - niestety nikt nie wie co spowoduja Pfizery i Moderna po jakims czasie, tymbardziej iz podobno traca dzialanie po kilku miesiacach i kto wie czy bedziemy musieli sie szczepic co pol roku.
Jednym slowem wyglada ze bedziemy zyc z wirusem na zawsze.
Miejmy nadzieje ze u Ciebie faktycznie tylko przesilenie i wkrotce minie - czego zycze.
Bardzo lubie Twoje wpisy. Masz dar do pisania I zawsze jest ciekawie.
OdpowiedzUsuńDziekuje Hanno - cieszy mnie ze lubisz moje wpisy. Wiem ze opisuje wlasna codziennosc co ma prawo byc nieinteresujace wiec polubienia sa dla mnie cenne i zachecajace.
UsuńDoszlo mi wiecej zdjec wiec je zamieszcze, takze co sfotografowalam bedac na zakupach i dopiero dotre do wydarzenia ktore czekalo na nas po wizycie - a bedzie ciekawe i smieszne tez.
Ten komentarz został usunięty przez administratora bloga.
OdpowiedzUsuńBardzo lubie Twoje wpisy. Masz dar do pisania I zawsze jest ciekawie.
OdpowiedzUsuńOgromnie mi się podoba Twoja energia, fantazja i spontaniczność! Super! Tak trzymaj !
OdpowiedzUsuńDziekuje serdecznie BBM !
OdpowiedzUsuńNa dodatek majac pelno zajec przy domu i ogrodzie nie siedze przyklejona do sofy czy komputera, jestem w ciaglym ruchu - nie umialabym inaczej.
Ciesze sie ze zauwazylas i doceniasz bo moi tak przyzwyczajeni do mej aktywnosci ze wogole nie zwracaja uwagi.