5 sierpnia 2022

TROCHE MNIE TO URAZILO . . . . .

Nie znosze gdy mi ktos cos doradza wtedy gdy nie ma takiej potrzeby. Rady sa ogolnie dobre bo nikt nie jest wszechwiedzacy i ciagle poznajemy cos nowego chocby takie nieuzyteczne ale rozszerzajace nasza wiedze. Jednak gdy dostajemy je nieustannie, obojetne czego tycza i wciaz od tej samej osoby, moga byc meczace i dajace odczucie ze ta osoba ma nas za ignoranta. Przy tym jesli w rozmowie wyjdzie ze robimy inaczej to nie znaczy ze zle, jedynie......inaczej.

 Od znajomych, od czlonkow rodziny, internetu a takze blogowiczow, wciaz wylawiam cos mi nieznanego, ucze sie i doceniam dzielenie sie wiedza ale w tym wpisie chce przekazac inny przypadek pouczania, taki na kazdy temat chocby nie wiem jak prozaiczny.

Tyczy mojej wieloletniej tutejszej kolezanki ktora z wiekiem i troche przez swoje dolegliwosci stala sie uwieziona w domu dreczy mnie wlasnie takim rodzajem doradztwa - na kazdy temat. Przyklad : spokojnie nie moge skomentowac pogody bo dostaje lekture na temat tutejszego klimatu i jego kaprysow, zupelnie jakbym mieszkala na Ksiezycu a nie 10 minut jazdy od niej, nie mowiac ze w USA i tym stanie, jakby ktos chcial byc scisly, mieszkam 6 lat dluzej niz ona wiec wiem. Czasem wtrace - oj Grazynko, wiem bo to moje 39te lato tutaj  - ale nie daje jej to do myslenia. Grazyna wydaje sie nie rozumiec ze jesli ktos jej przekazuje wydarzenie to nie oznacza iz szuka rady.   

Doszlo do tego ze "boje" sie jej telefonow i emaili wiedzac ze wyskoczy z czyms nowym, albo ze opowiadajac o moim dniu, o tym co robie albo mam zamiar zrobic, zaraz dostane dluga lekture jak mam zrobic. Nie poruszamy tematow "wielkich" bo od czasu nadejscia pandemi i jej chorob brak okazji na osobiste spotkania - wczesniej czesto sie odwiedzalysmy, czasem wspolnie lazilysmy po sklepach konczac je lunchem w restauracji - i rozmawialysmy na kazdy dostepny temat -obecnie zostalo na rozmowach telefonicznych albo emailach co dyktuje szybka rozmowe o codziennosci, glownie Grazyny dolegliwosciach. Okazuje sie ze i ta codziennosc daje jej okazje do doradzania mi, do pouczania. 

 Wczoraj nie wiedzac o czym z nia rozmawiac by nie sprowokowac lektury napomknelam iz firanki z jadalni nadaja sie do wyrzucenia bo ich dol zostal obszarpany przez Belle. I ze nie zmienie bo nie robi to sensu, nowe by tez zaraz pozaciagala pazurami. Podobnie jest z krzeslami i fotelami .

Nawet mi sie nie snilo co na siebie sciagam tym prostym oswiadczeniem! Najpierw dostalam email z linkiem do kocich mebli, do miejsc w naszym miescie gdzie robia zwierzetom zabiegi pielegnujace, poza tym inne rady jako ze Grazyna ma psa a jej corka kota. Nastepnie, abym lepiej "zrozumiala", zdjecie kociej wiezy jaka ma corka. Dodala nawet ze kotu nalezy regularnie obcinac paznokcie.

Zdjecie instruktazowe


Chociaz chodzilo w sumie o glupstwo jakos to wszystko bylo dla mnie kropla przelewajaca dzban wody - nie tylko mnie zadziwilo ze nawet ten temat wywolal lawine porad ale poczulam sie urazona bedac posadzona o taka ignorancje! Przeciez kazdy wie , nawet ludzie nie posiadajacy zwierzecia domowego, jak go pielegnowac, co mu zapewnic, wie o sklepach zoologicznych, weterynarzach, salonach kosmetycznych dla zwierzat. Przy tym wiele razy wymienialysmy uwagi i wspomnienia o zwierzetach posiadanych w przeszlosci czyli powinna wiedziec ze miewalam psy i jakos umialam je trzymac przy zyciu. 

Tak czy siak te wczorajsze pouczania bardzo mnie ubodly. Nie wiedzialam jak zareagowac by jej nie obrazic a zarazem dac do zrozumienia ze to wszystko przeciez wiem, nie potrzebuje porad zwlaszcza tak podstawowych, ze nie jestem ignorantem czy bezradna osoba. Dla mnie oczywistym jest ze jesli ktos bierze zwierze to zapoznaje sie z jego potrzebami i zapewnia je. Maz mi doradzal zlekcewazyc, nie zareagowac na jej porady ale nie potrafilam zmilczec, czulam ze jakos musze dac do zrozumienia ze niepotrzebne, ze to wszystko wiem i robie, ze niepotrzebnie traci czas i energie na pouczanie mnie bo glupkiem nie jestem.  

Wybrnelam z tego tak ze porobilam zdjecia wiez Belli a ma ich trzy w roznych pomieszczeniach dodajac ze znam, ze wiem, ze kazda ma drapaki ( bo i o tym Grazyna pisala, ze kot powinien miec drapaki i wtedy by sie nia lapal za krzesla), zreszta to bylo widoczne na zdjeciach, dodajac ze Bella ma ale i tak woli szarpac firanki czy krzesla co jest prawda. Oczywiscie nie pominelam podziekowac za uwagi dodajac iz nie musi tracic na nie czasu bo jakos sobie radze.....

Wieza nr 1

Wieza nr 2

                                                         Wieza nr 3 - czesc firanki uczepilam 

by chociaz tyle z niej uratowac 

 Jak to nie da Grazynie czegos do zrozumienia to juz nie wiem co z nia zrobic, jak ja odzwyczaic od doradzania i przysylania mi linkow. Doprawdy czyzby myslala ze mieszkam na Ksiezycu czy co?

Dlugo nie moglam z tego ochlonac a glownie poczulam sie urazona posadzeniami o taka niewiedze. Boje sie czy ktoregos dnia nie wybuchne na calego bo wczoraj naprawde staralam sie wybrnac z tego grzecznie i dyplomatycznie. 

A tu zgadnijcie co? Niezmordowana Grazyna przyslala mi nastepna wiadomosc mowiaca o tym ze kotu trzeba obcinac paznokcie i ze jesli nie chce u weterynarza to moge korzystac z tej uslugi w sklepach zwierzecych!!!!!!

Doslownie az mnie zadlawilo bo akurat jadlam sniadanie - bo nie tylko ciagnie temat ktory myslalam ze skonczony ale znow mi podpowiada co jest tak wiadome jak fakt ze po nocy nastepuje dzien. Wyraznie ta kobieta ma cos z glowa na starosc!

Znowu musialam dyplomatycznie odpowiadac, znowu dajac do wiadomosci ze wiem i ze robie to u weterynarza. I znowu, glupia ja, dodalam ile nas wysilku kosztuje lapac Belle po calym domu by spakowac do torby, jak sie przy tym pocimy i krew sie z nas leje bo tak zostajemy podrapani. Ze kto wie czy nie zaczne zamawiac takich objazdowych salonow zwierzecych choc prawde mowiec ulga by nie byla zadna bo i tak trzeba byloby ja zlapac by oddac w rece kosmetyczki i do jej pojazdu. Na to Grazyna wyrazila zdziwienie bo nie wiedziala o tych objazdowych salonach wiec musialam tlumaczyc, pozniej szukac linkow na Internecie by jej podeslac, by sie w koncu dowiedziec ze sie jej to nie podoba bo lepiej robic u weterynarza gdyz od razu zwierze przechodzi testy, szczepienia, strzyzenie a tak to trzeba go oddawac w dwa rozne miejsca - ci objazdowi tylko robia zabiegi higieniczne, nic zwiazanego ze zdrowiem zwierzaka.

  To akurat jest racja wiec ja pochwalilam za dobra uwage - ale i tak mysle ze jednak to niezly pomysl. Do weterynarza tak naprawde musze pojsc ze dwa razy do roku a nawet raz. To jest zbyt malo by Belli paznokcie i czystosc w uszach byla systematycznie robiona, te rzeczy nalezy robic czesciej (probowalam w domu, sama ale nie dalam rady bo Bella okazala sie mocniejsza niz ja, wyrywala mi sie ) czyli pomoc fachowcow musze miec. Kiedy wiec bedzie potrzeba szczepienia skorzystam z weterynarza a do zabiegow higienicznych moze zamowie te objazdowe salony. One parkuja pod domem a w srodku maja pelne wyposazenie potrzebne do zabiegow - prad, wode, prysznice, przyrzady fryzjerskie, suszarki itd. Tez by trzeba bylo Belle scigac po domu, dac sie obdrapac ale moze bardziej ciche warunki w takim pojezdzie bylyby dla niej mniej stresowe do zniesienia - u weterynarza pelno odglosow, jak szczekanie psow, w poczekalni tez sie spotykaja z psami i obcymi kotami, nie mowiac ze dookola pelno obcych ludzi, w czasie ogledzin i zabiegow przechodzi przez rece wielu ludzi - a w takim pojezdzie cicho, spokojnie, tylko jedna obca osoba. Musze to jeszcze przemyslec......





Grazynie zabilam tym cwieka choc niechcacy, ale w jej przypadku moze sie okaze bardzo przydatnym - bo ona byla dawniej ta od zajmowania sie zdrowiem i wygladem psa a teraz, jako ze juz nie jezdzi samodzielnie musi polowac na termin gdy bedzie mogl to zalatwic maz albo corka. Taki przyjezdny do domu salon bylby dla niej dobrym wyjsciem.




 

    Zmeczona jestem Grazyna, na serio boje sie juz jej telefonow i wiadomosci a nawet pomalu nie wiem o czym z nia rozmawiac by sie nie zaplatywac w powazna dyskusje na blahy temat . Nadal nie otrzasnelam sie z wczorajszego szoku danego mi tymi radami o kocich wiezach, nadal czuje sie rowniez urazona posadzeniem mnie o taka niewiedze - ale coz, nie moge przez glupie kocie sprawy obrazac sie na kobiete, odrzucic po tylu latach znajomosci. Jedyne co moge zrobic to jak najmniej opowiadac o swoich sprawach by nie dawac pola do popisu, o nic nie pytac, przytakiwac i to wszystko. 

Nieladnie z mej strony ze obgaduje kolezanke ale musialam sie komus wyzalic i padlo na Was no bo komu - maz machnal na to reka mowic ze ani mysli sie zajmowac babskimi glupstwami (Glupstwo? gdy mnie ktos osadza o ignorancje?).




 Przy okazji, skoro pisze zazalenia, dodam jeszcze inne - ze Bella nabrala zwyczaju pic wode z USTEPU zamiast swojej miski! Na szczescie z tego w goscinnej lazience, prawie nigdy nie uzywanego przez nas i ktory jest czysty. Jednak ustep. Latwa na to rada - trzymac klape opuszczona albo drzwi lazienki zamnkniete ale nigdy wczesniej nie robilismy tego wiec wciaz zapominamy. W koncu pogodzilismy sie z tym i tak zostalo. Niech jej wyjdzie na zdrowie skoro lubi.

Grazynie nie opowiedzialam o Belli pijacej wode ustepowa jako ze balam sie otrzymania nastepnej lektury i rad. 

Wszystko to mialo miejsce pare dni temu a dzisiaj czuje niesmak z samej siebie ze troche ostro odpowiedzialam na dorady, ze moze wyszlam na jedze i osobe odgryzajaca sie. Wtedy zadzialalam spontanicznie, bardzo urazona.

           Bella - jeszcze zaspana mimo 5cio godzinnej "drzemki"

 

Z innej beczki : pamietacie jak do naszej strony osiedlowej napisalam w sprawie rozwalonego murku? Cos sie zaczelo z tym robic - najpierw zniknely cegly i betonowa wylewka po czym zostal row, teraz widze ze murku nie odbudowywuja ale zamiast niego umiescili trzy ogromne glazy. Calosc nie skonczona bo nowe kwiaty jeszcze nie posadzone a takze nie jest wysprzatane.




Tak, macie racje - Serpentyna przejezdza tamtedy nawet gdy nie musi i sprawdza - cieszac sie ze interwencja publiczna pracuje.
Wszystkim zycze wspanialego, wypoczynkowego weekendu.
 

29 komentarzy:

  1. Po pierwsze dziękuję za weekendowe życzenia.
    Po drugie gratuluję "oka które konia tuczy" znaczy regularnego odwiedzania zaniedbanego klombu i obserwowania postępu zainicjowanych przez Ciebie robót.
    Po trzecie - wyrażam szacunek dla terapii jaką prowadzisz dla swojej znajomej - Grażyny.
    Gdyż tak to właśnie odbieram.
    Każdy z nas ma potrzebę czucia się potrzebnym i myślę, że to leży u podstaw dawania znajomym licznych rad, nawet gdy nie są do niczego potrzebne.
    Życzę cierpliwości i traktowania tego żartobliwie.
    Życzę miłego weekendu.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zycie Grazyny zubozalo stajac sie bardziej domowym ale nie jest ani sama ani samotna. Wyglada ze ograniczone kontakty towarzyskie uzupelnia dokuczliwym doradztwem.
      Lechu - dlugo bylam cierpliwa i wyrozumiala ale mi sie skonczylo, teraz mnie tylko meczy.

      Usuń
  2. Właśnie wróciłam z tego IV szczepienia. Jedyna niemiła rzecz w tym to......pogoda. Jest co prawda tylko 26 stopni, ale duszno jak jasny gwint! Dobre, że miałam do przejścia tylko 350m w jedna stronę a i tak omal nie zeszłam. No i nawet odrobinę popadało, chyba tylko po to, żeby powiększyć duchotę, bo natychmiast parowało. No i w tych kłopotach z zabiegami pielęgnacyjnymi wychodzi na wierzch wyższość psa nad kotem w domu. Wszystkie potrzebne mojemu psu zabiegi pielęgnacyjne robiłam w domu sama, bez problemu, czyli: co jakiś czas trymowanie sierści, obcinanie pazurków, czyszczenie uszu, czyszczenie zębów, codzienne szczotkowanie, mycie łap i brzuszka po każdym spacerze. Nawet do suszarki do włosów się przyzwyczaił i gdy suszyłam swoje włosy to przybiegał i czekał żeby i jego posuszyć, choć wcale nie był mokry. A "stołem" zabiegowym była u mnie .......pralka w łazience. Najgorzej to było z lekami, gdy musiał brać pod koniec codziennie lek nasercowy, ale się wycwaniłam- wkładałam tabletkę do gardła i natychmiast ulubioną wędlinkę. Ale był ze mną 16,5 roku i nadal za nim tęsknię. A dobrymi radami się nie przejmuj- to na pewno nie ze złośliwości a z tak zwanego dobrego serca i życzliwości. Gdy umarł A. to mi pisali, żebym wyszła do ludzi. Tyle tylko, że ja mało towarzyska jestem ,więc rada w moim przypadku chybiona. A skoro inni Ci radzą to i ja Ci coś poradzę - nie reaguj, olej i zaraz będzie Ci lżej. Ściskam i miłego weekendu życzę;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wspaniele ze szczepienie przechodzisz bezobjawowo, oby tak dalej.
      Widzisz sama ze swego doswiadczenia ze tyle samo podobnych zabiegow wymaga kot co i pies a nawet mniej bo kotow nie trzeba strzyc ani wyrowadzac na spacery. My oboje jestesmy psowi ale po tym znalezionym raz psie i trzymanym jakis czas widzimy ze psy juz nie dla nas bo nasze nogi nie wytrzymuja spacerow. Dobrze sie wiec stalo ze zaszla potrzeba przygarniecia kota a nie psa - Bella daje nam duzo radosci.
      Wyglada ze Twoj piesek byl posluszny i latwy do pielegnacji w domu - wiekszosc ludzi tak nie ma a takze po prostu nie chca sobie tym zawracac glowy skoro moga to robic zwierzece salony.
      Tak, zaczelam troche inaczej traktowac Grazyne, metoda zbywania, ignorowania pytan czy dorad - bo inaczej bym zwariowala. Niemniej zadziwia mnie zmianami jakie w niej zaszly bo wczesniej nie byla osoba wtracajaca sie i natretna.
      Dziekuje i serdecznie pozdrawiam.

      Usuń
  3. Ta Twoja znajoma chyba chce dobrze, mysli ze moze jej rady przydadzam sie Tobie. Ona wie ze Ty to wszystko wiesz, ale widocznie czuje ze powinna od siebie cos dodac. Dobrze by bylo przyjmowac to na zasadzie niech sobie mowi, ale rozumiem Cie ze to jest denerwujace. Ona sie nie zmieni, ona tak kazdemu doradza.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja rowniez odnosze wrazenie ze odkad Grazynie zycie zawodowe i towarzyskie zubozalo wyzywa sie na kim sie da - ale zaczelo mi to dokuczac , za duzo tego. Postanowilam ignorowac, pomijac milczeniem dorady albo zwyczajnie oznajmiac ze wiem wiec szkoda naszego czasu na to.
      Sama pomysl Tereso - jak jej nie szkoda czasu na analizowanie spraw innych ludzi ?

      Usuń
  4. Czyli twoja interwencja w sprawie murku pomogła!
    Grażyna to chyba taki typ, mam taka znajomą, która boje się prosić o przepis, bo zaczyna od zakupów w sklepie, rad udziela mi takich, jakbym miała 10 lat, a nie 60. Jej mąż podobnie, uczynny i życzliwy, ale zamęczy wykładami na każdy temat!
    Dobrego czasu!
    jotka

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wiec wiesz dobrze jak tacy ludzie potrafia umeczyc a takze unudzic. Dziwnym jest wlasnie to co napomknelas - jestesmy bardzo doroslymi osobami wiec chyba cos wiemy i potrafiamy a tymczasem wedlug tych ludzi trzeba nas pouczac i pouczac.

      Usuń
  5. Nie znam sie, ale moze Grażyna, uwięziona w domu, chce czuć się jeszcze potrzebna i "pomagać" innym dobrymi radami? A ci inni źle to odczytują. Są zmęczeni takim poradnictwem...odbierają to jako atak na siebie.
    Skoro to starsza kolezanka, to nie wróżę zbytniego sukcesu w zmianie jej charakteru. Raczej będzie sie to jej doradzanie pogłębiać. A kiedy zwrócisz jej uwagę będzie czuła żal i niewdzięczność.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak, zmiany w jej stylu zycia zubozyly kontakty osobiste z ludzmi ale nawet te jakie ma czyli nazwijmy je "elektroniczne" nie powinny polegac na doradztwie. Przeciez gdy jeszcze je miala umiala rozmawiac na inne i roznorodne tematy , bez doradzania i smialo moze to kontynuowac. To ani potrzebne ani mile widziane i tylko meczace druga strone. Ja sie temu buntuje. Moze odbiera tak jak mowisz, majac uczucie niewdzecznosci jednak sama sobie winna - wszystko ma swoje miejsce i czas, we wszystkim nalezy zachowac umiar i takt.
      A przy tym nie jest sama - ma meza, corke z rodzina, opiekuje sie malym wnuczkiem, ma pieska. Ona byla plastyczka a takze amatorsko malowala obrazy - moze malowac teraz tez i tym wypelniac sobie zycie zamiast dreczyc ludzi.

      Usuń
    2. Pewnie że może, ale malowanie obrazów to było, powiedzmy że coś na relaks. Ucieczka od codziennego zgiełku. Teraz życie ją niejako samo odłączyło od ludzi- zgiełku brak i ... być może koleżanka czuje się wszędzie zbędna, więc chce jeszcze pokazać, że może doradzić, być pomocną.
      Znając zachodni styl życia, przypuszczam, że w związku z takim uciążliwym jej doradnictwem wszyscy będą się zmywać po angielsku z jej życia. Nikt nie zdecyduje się na "konfrontację" i szczerą rozmowę z Grażyną. :)
      Oczywiście, że przyznaję Ci racje- dobre porady ciotek Klotek mogą dobić i nawet nie wiadomo jak z takiej sytuacji wybrnąć tak, aby wilk był syty i owca cała.

      Usuń
    3. Do tej pory bylam wyrozumiala dla niej wczuwajac sie w jej obecne ubozsze zycie, cierpliwie sluchalam, dawalam sie pouczac - ale jak napisalam jednego dnia stalo sie za duzo.
      Postanowilam bardziej kierowac tematem rozmow a nade wszystko juz nic zbytecznego nie przekazywac by nie prowokowac.

      Usuń
  6. A może ta koleżanka (obojętnie z jakiego powodu), tak już ma. Jeżeli każdemu "doradza", to współczuję np. rodzinie. Oni mają Ją na co dzień. Ta historia coś przypomina, jest jedną z wielu takich, kiedy nie wiadomo jak się zachować. Pozdrawiam...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dawniej nie byla taka, wrecz odwrotnie, byla bardzo dyskretna osoba. Dlatego zostala moja najblizsza kolezanka. Rozumiem ze jej zycie zubozalo, ze jest uwiazana w domu ale nie zgadzam sie znosic wiecznych uwag i pouczen bo ich nie potrzebuje.
      Co narazie postanowilam pytania czy porady ignorowac, udawac ze nie slysze - moze do niej dotrze.
      Dobrego weekendu Polonko.

      Usuń
    2. Raz w pewnej sprawie, ktoś doradził mi, bym zareagowała otwarcie, wprost i bez owijania bawełny. Udało się. Ta druga osoba zrozumiała, a nawet przeprosiła. No, ale to było raz. Z życia dobrze wiemy, ile delikatności w stosunku do drugiej osoby trzeba włożyć, by czasem nie urazić. Ale często się zastanawiam, czy każdy zasługuje na to? Niektórzy taką postawę wykorzystują. To taka ogólna uwaga.
      Tobie też dobrego weekendu życzę...

      Usuń
    3. Ja tez metode prosto z mostu uwazam za najbardziej szczera i szybka - ale ona jest rownoczesnie bardzo niebezpieczna bo ktoz lubi przyjac prawde o sobie? Z ta metoda trzeba wiec byc ostroznym......
      Popatrz - czy to nie jest do gory nogami zebym ja, uwazajaca sie za strone "pokrzywdzona" musiala szukac delikatnego, taktownego, nie urazajacego sposobu na wywiniecie sie z sytuacji?
      Dziekuje - mam spokojny weekend ale przydalby sie chlodniejszy a takze deszczowy.

      Usuń
  7. Tu nie ma co tłumaczyć Grażyny, bo żali się nam Serpentyna, a nie Grażyna. Bo to Serpentyna poczuła się źle w opisanej sytuacji. Ja mam swój sposób na takie niechciane rady. Jeśli chcesz poznać, to mogę opowiedzieć. Tylko jest to sposób radykalny: jak ktoś jest mądry i jest prawdziwym przyjacielem to doceni i zrozumie.

    OdpowiedzUsuń
  8. Chetnie poznam Twoj sposob - moze bedzie mi pomocny?
    Przy tym wychodzi ze spotkala Cie podobna sytuacja i jesli tak to wiesz jakie to meczace a takze niepotrzebne.
    Dziekuje i pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To ja: KasiaPoland. Nie mogę się zalogować na konto, więc piszę jako anonimowa użytkowniczka.
      Stosuję metodę "zdartej płyty".
      1. Na każdą radę, której nie chcę, albo która jest wypowiedziana ex cathedra odpowiadam "Dziękuję za radę o którą nie prosiłam. Jak będę potrzebować Twojej opinii, to Cię o nią zapytam."
      2. Kto jest mądry, to zrozumie już po tej informacji. Zwykle jest oburzenie, informacja, że "Ja tak z troski tylko".
      3. Powtarzam, że "Dziękuję. Jak będę chciała się poradzić, to zwrócę się do Ciebie".
      4. Teraz kolejna grupa doradców zaczyna rozumieć. Zostają niedobitki.
      5. Metodą zdartej płyty jeszcze raz powtarzam, ale bez tłumaczenia, że "Jak będę potrzebować pomocy / rady, to spytam Ciebie".
      Większość ludzi załapuje. Zdarzyły mi się nawet przeprosiny, mam rację i ktoś się w swoich radach zagalopował.
      Po takim tłumaczeniu, nawet jak ktoś za jakiś czas znów zacznie doradzać, możesz śmiało przypomnieć: "A pamiętasz jak Ci mówiłam, że jak będę potrzebować rady, to zapytam? No to nie jest jeszcze ta chwila". :)

      W jednym przypadku zadziałało odwrócenie sytuacji. Ktoś mi doradzał, a ja podczas tej samej rozmowy zaczęłam doradzać tej osobie. I jakież było zdziwienie, że tak można. Przypomniałam wtedy moją prośbę. Miałam czym się podeprzeć. Zadziałało.

      Swoja drogą, ograniczanie tematów do tych o pogodzie jest dobrą, dopełniającą strategią.

      Usuń
    2. Moglabym i tak jak piszesz ale narazie jeszcze nie chce uzywac tej drastycznej metody. Wiem ze Grazyne by urazilo i odsunelo raz na zawsze a tego nie chce. Bede stosowac sposob kierowania rozmowa i tematami.
      Smieszne bo pare dni cisza, nic od niej nie slysze - jakby przeczytala moj wpis :)
      Dziekuje Kasiu, serdecznie pozdrawiam.

      Usuń
  9. Przykra i męcząca sytuacja, ale odnoszę wrażenie, że cała sytuacja świadczy o tym, że p. Grażyna zna Cię powierzchownie. Jest to ten rodzaj znajomości, kiedy jedna strona słucha uważnie drugiej ( jest uważność), a druga strona ,tak po prawdzie, nie jest zainteresowana i słucha jedynie siebie= jest zasłuchana jedynie w to co mówi. A jak jeszcze dojdzie do tego odpowiednia intonacja głosu, to już w ogóle gleba. Nic nie pozostaje tylko bić pokłony...
    Nie jest mi obce to uczucie, o którym piszesz, ale e- mailem to mniej boli, niż w kontakcie bezpośrednim ( przynajmniej tak to wyglądało w moim przypadku).

    OdpowiedzUsuń
  10. O tak - istnieja osoby przez Ciebie opisane. Mysle ze u Grazyny polega na czym innym ale jest niemniej meczace.
    Najgorsze ze byla inna i przykro mi widziec u niej taka zmiane.

    OdpowiedzUsuń
  11. Być może wyszło z wiekiem to co było do tej pory stłumione( przerost ego i wysokiego mniemania o sobie) i było pod przykrywką dobrego wychowania . Znam i takie osobniki. Niestety. Trzeba sobie jakoś radzić.
    Mnie pomogła jedna dość długa rozmowa telefoniczna( ze 3 h). Kiedy człowiek nie ma możliwości posługiwania się internetem, tylko czerpie wiedzę z własnych wniosków/ wiedzy/ doświadczenia itp. czyli z życia. W momencie, kiedy nie udało się komuś mnie zagiąć w poruszanych tematach nastąpiło odpuszczenie. :) Czego i Tobie życzę. Miłego tygodnia.

    OdpowiedzUsuń
  12. Nie bede tlumaczyc sie bo czuje ze byloby zrozumiane inaczej i doprowadzilo do obrazy. Ludziom trudno w sobie widziec to co widza i jak widza inni.
    Zwyczajnie zaczne bardziej kierowac tematami rozmow, wiecej wysluchiwac niz mowic o sobie i mych sprawach a jesli zapyta to zbede takim "wszystko po staremu, sama codziennosc, nie ma o czym mowic".
    To powinno zostawic wilka sytego i owce cala.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Subiektywizm w odbiorze rzeczywistości potrafi czasem uprzykrzyć człowiekowi życie. :) albo wręcz przeciwnie. Mnie czasem stawia do pionu zdanie :'najbardziej irytują nas u innych nasze własne wady" . I staram się o tym pamiętać. A że wiek robi swoje, więc czasem....hmmm

      Usuń
  13. Nie myślę, żeby Grażyna Cię znała powierzchownie czy posądzała o ignorancję. Po prostu niektórzy tak mają, że MUSZĄ doradzać. W ogóle się nie zastanawiają, czy rozmówca zna się na danym temacie czy nie - będą wywalać kawę na ławę wszystko, co wiedzą (i nie wiedzą) 😉 Rozmówca w tym przypadku wcale nie jest istotny. Albo olewasz albo się denerwujesz - wybór należy do Ciebie.
    Miałam tak kiedyś, że zaczęłam się bać telefonu...

    A jeszcze Ci opowiem przypadek z własnej praktyki. Wśród różnych rozmów były i te o tym, co się dzieje w domu, rozmaite historyjki etc. Koleżanka nijak nie komentuje. Ale co się okazuje w krytycznym momencie (sprzeczki)? Wszystko doskonale zapamiętała, aczkolwiek rozumiejąc sytuację na własny sposób, i przejeżdża Ci się po całym życiorysie... Po takim doświadczeniu wiesz już, że NIGDY NIC jej nie powiesz prywatnego - ale czy można z kimś obcować uważając na każde słowo, żeby się z czymś nie wyrwać, co ona potem obróci przeciwko Tobie? Trudne 😥

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mysmy bardzo prywatnych spraw nie poruszaly ale jak opisalam na blogu, nie braklo uwag i pouczek na kazdy temat, rzeczy ktore sa naturalnie znane i proste - zupelnie jakbym byla dzieckiem.
      Niemniej znam sytuacje przez Ciebie opisana - i po tym doswiadczeniu juz nigdy sie nie zwierzam, nie warto bo traktuja jako sensacje nie majac rzeczywistej dobrej rady (czasem nie ma rady a czlowiek sie wyzala by tylko z siebie wyrzucic), czesto przekazuja innym co wedlug mnie jest przewstretnym zwyczajem - wiec ogolnie nie warto.
      Czy nie smutne ze ludzie sami stwarzaja sytuacje zmuszajace nas do odsuniecia sie od nich, do braku zaufania?

      Usuń
  14. Może to kwestia wieku?... Niektórzy dziwaczeją w zastraszającym tempie...

    OdpowiedzUsuń
  15. Co by nie bylo to Grazyne bardzo zmienilo. Byc moze zrobi sie jeszcze gorsza bo do tej pory opiekowala sie malym wnuczkiem co dawalo jej zajecie na caly dzien - teraz wnuczek idzie do zlobka wiec bedzie miec wiecej czasu na gnebienie ludzi.
    Mam nadzieje ze czujesz sie juz zdrowa?

    OdpowiedzUsuń