Mowa o STANLEY CUP, najwiekszym trofeum* jakie moze zdobyc druzyna hokejowa.
Od lat USA, ktora je zdobyla wiele razy, rywalizuje z Kanada ktora ma super mocne druzyny jako ze u nich hokej to pewnie sport numer 1 a o dzieciach sie mowi ze rodza sie z kijkiem hokejowym w rece, podobnie jak u nas te zamieszkujace polnocne stany kraju.
Co troche dziwne dla wszystkich to fakt iz wygrala druzyna pochodzaca z Florydy i to drugi rok pod rzad. Dziwne bo przeciez Floryda zdawala by sie byc niezbyt zainteresowana tym sportem a jednak jest. Druzyna nazywa sie Pantery. Moje oba dzieci z zainteresowaniem ogladaly wszystkie mecze turnieju, mnie tylko podajac wynik bo mecze konczyly sie pozno w nocy a takze mam tak ze patrze a nie widze gdzie jest szybko poruszajacy sie krazek. Smieszne ale prawdziwe.
Pantery wygraly wiec a pochodza z Fort Lauderdale ktore miesci sie 30 minut jazdy od mego domu.
Po zwyciestwie druzyny maja zwyczaj obwozic go dookola lodowiska a wtedy lodowisko jest pelne ludzi bo wchodzi nan cala druzyna, trenerzy, asystenci, rodziny i przyjaciela a takze kibice. Powinien by podawany z rak jednego zawodnika drugiemu i tak sie dzieje z tym ze takze ci inni chca dotknac, miec zrobione z nim zdjecie wiec powstaje z tego wielki chaos, przepychanki, wyrywanie sobie pucharu. Tak bylo i w czwartek co spowodowalo ze ktos puchar upuscil na lod powodujac w nim wgniecenie i pekniecie.
Druzyna obiecala, co zreszta jest ich obowiazkiem, dac puchar do reperacji. Jednak to nie koniec celebracji bo w nadchodzaca niedziele odbedzie sie w F. Lauderdale wielka parada by druzyne uczcic. Podano godzine parady, podano jakie w zwiazku z tym ulice bede zamkniete, podano miejsca z zimnymi napojami i ochladzanymi namiotami dla orzezwienia sie, punkty pierwszej pomocy i inne a to w zwiazku z tym ze odbedzie sie w pelnym sloncu, w temperaturze +36C a odczuwalna oczywiscie duzo wyzsza. Dla niektorych przeciagnie sie moze do bialego rana.
My troje - corka/ziec i ja - pomyslelismy o pojechaniu i uczestnictwie ale tylko przez jedna sekunde bo przeciez oprocz upalu dojazd odbedzie sie w wielkich korkach, tam jako ze ulice i ich parkingi beda zamkniete bedzie nalezalo parkowac bog wie jak daleko od akcji, dojsc na piechote - i w sumie zobaczyc CO? Machajacych reka zawodnikow, poobijany puchar? Pomyslelismy i z wielkim hukiem odrzucili ta glupia mysl. W zamian pojedziemy na plaze, odmienna od tej wciaz odwiedzanej, znow na ocean tylko rzucajac z daleka okiem i zacumujemy w restauracji z tarasem majacym widok na wode i paradujace pelikany - bez tloku, dojazdow, pocenia sie.
* trofeum - oj, ilez sie omyslam jak sie wlasciwie nazywa po polsku, jak pisze, az musialam prosic o pomoc tlumacza - a to znaczy ze rzadko uzywane polskie slowa zapominam.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz