Gdy tylko sie da, gdy nie jest niespodziewanym, zawsze robie "projekty" z wyprzedzeniem nie czekajac na ostatnia chwile.
Takim corocznym, w moim przypadku co dwurocznym zajeciem jest wymiana kalendarzy na nowe. Od dawna kupuje dwuroczne by sobie oszczedzic czasu z przepisywaniem notatek ze starego w nowy, ten kieszonkowy a raczej torebkowy. Na dodatek musze przy tym przepisywaniu decydowac ktora notke przepisac a ktora odrzucic jako juz nieprzydatna bo wiele mam takich jednorazowych, nie warte do trzymania ani w telefonie ani w kalendarzu.
Z kalendarzami mam tak ze nie lubie duzych, sciennych chocby nie wiem czym byly ozdobione - zwierzatami, krajobrazami czy reprodukcjami malarskimi. Nazywam je "plachty" i nie uwazam za zadna ozdobe mieszkania. Tu dodam ze podobnie mam z lodowkami - moja jest pusta od magnesowych ozdobek, cokolwiek by przedstawialy. Nie podoba mi sie lodowka nimi obwieszona i juz. Wyjatkiem jest taki cudaczek noszacy imie Splash ofiarowany mi przez starszego wnuka gdy mial 4ry lata, obecnie 20to latek.
Wracajac do kalendarzy - w moich poprzednich domach mialam pokoje/biura a i tak chociaz bylo na to miejsce i poniekad przeznaczenie pokoju dyktowalo miec kalendarz kupowalam taki typu stojacy i w malym rozmiarze. Sluzyl dobrze majac miejsce na zapiski zajec do zapamietania a nie rzucal sie w oczy. W obecnym mieszkaniu nie mam biura wiec tym bardziej prosilo sie zeby znowu kupic taki sam kalendarz - maly, dyskretny - i nie zajmujacy duzo miejsca w szufladzie "biurowej'. Okazalo sie ze miejsce w ktorym online kupowalam je od wielu lat, blisko 20tu, juz ich nie ma. Co sie naogladalam na Amazon kalendarzy by znalezc podobny! Jest ich multum ale w kazdym widzialam jakas wade albo niewygode nie mowiac ze kazdy byl wiekszy od tych dawnych a najgorsze ze kazdy nie mial stron przymocowanych staples ( nie pamietam jak sie po polsku nazywaja) tylko trzymaja sie spirali co robi calosc jakas niezgrabna i ciezka tym bardziej ze bedac dwuletnim ma podwojna ilosc kartek od jednorocznych. Gdy mi przesylka z tym kalendarzem nadeszla to bylam nim rozczarowana , niezadowolona i przemysliwam nad kupieniem innego. Z kolei rozsadek mi mowi ze skoro i tak bede go trzymac w szufladzie, nie na widoku to rozmiar ma male znaczenie. Mysle ze przyzwyczajenie do tego dawnego nie pozwala mi sie oswoic z nowym.
Jestem z niego zadowolona ale .....czeka mnie zmudna robota z przepisywaniem adresow, notatek z jednego do drugiego. Na dodatek, choc robie to co drugi rok, mam odczucie ze dopiero co przepisywalam i juz znowu czas na nastepne.
W tych dniach jest zatrzepanie dekoracji halloweenowych i indyczych ale rowniez swiatecznych - palmy obwieszone swiatelkami do czego miasto zatrudnia wysiegniki, w sklepach okazyjne badziewie a za miesiac bedziemy ubierac choinki. Czas przebiega niezmiernie szybko......




Powiem Ci, że tak mi się nie chciało usiąść i zacząć przepisywać adresy czy telefony do takiego właśnie małego torebkowego kalendarzyka, że tego w końcu nie zrobiłam i po prostu nosiłam ze sobą również kalendarzyk z zeszłego roku 🤣🤣🤣 Tak że - nie wiem, czy tak samo nie będzie w 2026... Na razie jeszcze się za kalendarzami nie rozglądałam, zwłaszcza że staram się kupować na wyprzedażach.
OdpowiedzUsuńWiszącego nigdy nie miałam, nie lubię, ale od tego roku robię tak, że odrywam kartki z bieżącym i następnym miesiącem z takiego biurowego, który pokazuje na raz trzy miesiące - i naklejam na drzwiczki od szafki kuchennej - tam zaznaczam wyjazdy swoje i brata, lekarzy czy kiedy pościel była zmieniana 😁