11 czerwca 2013

KRYSKA SIE CHYBA OBRAZILA....

.... a tak do tego doszlo:


niektorzy z Was pewnie pamietaja ze jej maz nagle wyjechal do Polski I nie wraca, burzac tym dlugoletnie malzenstwo. Ma dwoch dojrzalych synow, troche nieustabilizowanych zyciowo lekkoduchow, mieszkajacych w sasiednich stanach a stosunki miedzy nimi sa bliskie I cieple, zwlaszcza po dezercji ojca.


Starszy niedawno korzystal z podpory psychologa, leczac zlamane serce po odejsciu dziewczyny. Leczenie okazalo sie sukcesem bo bardzo szybko znalazl nowa sympatie I wygladalo ze serce naprawione, ze jest jak nowe.


Pare dni temu dzwonie do niej by pogadac a przedewszystkim sprawdzic czy wszystko dobrze - bo bodaj w ten sposob trzymamy oko jedna na druga, obie mieszkajac samotnie.


Kryska zaczyna rozmowe zapowiadajac ze ma bombowa wiadomosc I lepiej bym siadla na krzesle.


Zapewnilam ze siedze bezpiecznie i slucham.


Kryska na to:


- wyobraz sobie ze dzisiaj zostalam tesciowa!!!!


- gratuluje serdecznie, Krysiu tymbardziej ze czekasz I czekasz na  to wydarzenie od dawna! Ktory syn sie ozenil?


- starszy, Christian. Tyle co dzwonil I zawiadomil.


 

W tym momencie cala niby dobra wiadomosc zaczela mi sie nie podobac ale nie znajac szczegolow I nie chcac psuc przyjemnosci postanowilam poprzestac na gratulacjach.


Jednak trwalo to moze dwie minuty, nie dajac mi spokoju.


Pytam wiec;


- jak to tyle co zadzwonil? Czyzbys ani nie wiedziala o planach I nie byla zaproszona?


- nie, nie wiedzialam. W srode postanowili, a dzis, w piatek, wzieli slub.


Okazalam zaskoczenie ale wytlumaczyl mi rozsadna strone wydarzenia I przyjelam.


- czy mozesz mi powiedziec jakie to strony?


- jedna to to ze glupota sa duze wesela bo klopot I wydatek, druga to ze gdybysmy mieli uczestniczyc (ona I mlodszy brat) to oboje musielibysmy sie bardzo gimnastykowac by ulozyc sprawy w pracy I zdazyc na slub. Sam dojazd do niego to prawie 5 godz jazdy a gdzie benzyna I inne koszty?


Tutaj, poznajac motywacje I usprawiedliwienia syna I naiwne przyjecie ich przez Kryske jeszcze bardziej wzbudzilo sie we mnie uczucie wielkiej gafy ze stony syna, zawod sprawiony matce a takze iz wcale nie musialo tak sie stac.


Z uporem kogos kto swiadomie wtraca sie w nieswoje sprawy mowie;


- Krysiu, alez to wszystko co mowisz, co on mowi, nie trzyma sie kupy!


Owszem, duze wesela sa glupota, zgadzam sie, niemniej najskromniejsze da sie ulozyc ekonomicznie a zarazem tak by najblizsza rodzina uczestniczyla w slubie. Ostatecznie, teoretycznie , to jest cos co robimy raz w zyciu a dla matki jest niezmiernie waznym I emocjonalnym przezyciem.


- tak, masz racje, ale czy moja obecnosc gwarantuje udane malzenstwo?


- Krysiu, nic tego nie gwarantuje I ja nie ta strone wydarzenia mam na mysli, mysle o Tobie jako matce I drugim synu. A jak Krzysiek to przyjal?


- podobnie jak Ty, nie podobalo mu sie I chociaz nie jest obrazony to czuje sie dotkniety.


- dobrze ze oboje postanowiliscie nie robic z tego wielkiej sprawy, ze nie pozwolicie by zaburzylo stosunki miedzy wami, jednak dalej nie moge uwierzyc ze Chrystian postapil tak samolubnie.


- Serpentynko, moze lepiej? Faktycznie mniej klopotu.


- Krysiu, jaki klopot? Skoro synowie przyjezdzaja na swieta, na Twe urodziny, czasem tylko w bezokazyjne odwiedziny, Ty, gdy tylko wygospodarujesz dluzszy weekend odwiedzasz jednego albo drugiego, to znaczy ze da sie zrobic, ze jest na benzyne, na pojscie do restauracji, na pozostawienie po sobie zastrzyku gotowki?


- klopot bo pospiech, bo malo czasu na ulozenie spraw w pracy, fryzjera czy manicure, na kupno kreacji..... Taki plan bylby niemozliwy do wykonania.


- Jaki plan? Przeciez wyszlo ze nie bylo zadnego, kobieto!!! Plan istnialby wtedy gdyby wybrali pozniejsza date, dali wam bodaj tydzien czy dwa na przygotowanie sie. Nie mowiac ze zwyczajnie czulibyscie sie lepiej bedac powiadomionymi I zaproszonymi! Nie powiesz mi ze tak sobie slub syna wyobrazalas? Nie musialy sie z tej okazji dziac cuda ale byc, uczestniczyc, poznac rodzicow synowej...


- ooo, to takie spotkanie odbedzie sie. Zjedziemy sie na wspolny obiad w restauracji by sie poznac I uczcic malzenstwo.


- Krysiu, rece mi opadaja ale popatrz na to co sama mowisz I jak natychmiast temu przeczysz. Czyli potrzeba zapoznania sie, uczczenia, istnieje, wszyscy to odczuwaja, zaplanowac tez sie da, kazdy skads musi dojechac I ani mysli o kosztach podrozy bo wie ze okazja jest bardzo specjalna. Czy nie moglo tak sie stac od poczatku? Wystarczylo tylko przesunac date slubu o tydzien, czy dwa.Wybacz ze cie magluje ale jestem bliska przyjaciolka, matka a takze osoba o podobnym wychowaniu I tradycjach, I zwyczajnie wydaje mi sie ze syn popelnil pomylke ktora nie musiala sie stac a dalaby tyle niczym nie zakloconej radosci. Fajno ze sobie wytlumaczylas, ze nie psuje to Waszych stosunkow a jedynym moim pytaniem bylo jak sie z tym czujesz, czy troszke nie jestes rozczarowana I zawiedziona? Bo wiem ze ja bylabym a przeciez w tych zagadnieniach jestesmy tak podobne.


- tak, jestem zawiedziona, jestem w szoku, wolalabym by odbylo sie tradycyjnie I z naszym udzialem. Zwyczajnie odrzucam te mysli bo by mnie przybily a nie chce tego.


 

Niezbyt dumna bylam z tej rozmowy, wcale nie mialam zamiaru drazyc, pytac, analizowac. Sprowokowaly mnie smieszne usprawiedliwinia, takie bez sensu I pokrycia.


Dotarlo do mnie ze kobieta na sile szuka usprawiedliwienia, chocby byly one bezpodstawne I male, byle sobie dodac animuszu, poprawic samopoczucie.


A gdyby od poczatku wyrazila prawdziwe odczucia nie doszloby do nieprzyjemnej rozmowy.


Niejeden powie ze nie musiala bo nie moja sprawa. I to jest racja, jedynie fakt ze Kryska zawsze zwierza mi sie ze swych trosk, klopotow, wydarzen dobrych I zlych, zapoznala mnie z historia zycia pieciorga rodzenstwa, szwagrowstwa I synow, dal mi smialosc do pytan I komentarzy.


 

Dzwonimy, rozmawiamy, ona slowem slubu nie wspomina a takze jest bardziej "sluzbowa" i z dystansem.


Slub nie musial byc natychmiastowy - ta wiadomosc dla tych co podejrzewaja ze istnial powod do pospiechu.


Wydaje mi sie ze synem powodowala spontanicznosc no I ta wieczna chec do robienia wszystkiego "inaczej".


 

14 komentarzy:

  1. ~Antoni Relskiczerwca 12, 2013

    Zawsze usprawiedliwia się własne dzieci.
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  2. Krysia reaguje metodą wypierania ze swej świadomości rzeczy niemiłych. To nawet niezła metoda - mniej się stresuje dzięki temu. Jasne, że jest jej przykro, raczej każda matka czułaby się niemiło w takiej sytuacji. Ciekawa jestem ile czasu będzie trwało to małżeństwo. Może za
    kilka miesięcy Krysia będzie miała następną "bombową"
    historię, że się synalek rozwiódł.
    Buziaczki,;)

    OdpowiedzUsuń
  3. ~Serpentynaczerwca 12, 2013

    Dzieci, braci, siostry - I nie wiem dlaczego. Przeciez wiez krwi nie robi z nich nieomylnych I nadzwyczajnych a pomylki czy gafy jak inaczej mozna skorygowac jesli nie poprzez rozmowe I nagane?

    OdpowiedzUsuń
  4. ~Serpentynaczerwca 12, 2013

    Slyszac jej bzdurne argumenty I ja doszlam do podobnego wniosku - iz na sile szuka czegos co by usprawiedliwilo gafe.
    Od czasu rozmowy minelo z dziesiec dni I mialysmy kilka innych. Kryska wypogodniala I rozchmurzyla sie a o slubie slowem nie wspominamy. Gdyby malzenstwo zawiodlo to pewnie nie uslysze o tym, chociaz me uwagi nie tyczyly jego trwalosci jedynie sposobu zawarcia.
    Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
  5. Cóż, matki mają skłonnośc do doszukiwania się pozytywów w zachowaniu dzieci. Bo jest im po prostu przykro. Pozdrawiam, Serpentyno :)

    OdpowiedzUsuń
  6. ano dziwne,sama nie wiem jakbym sie czula pewnie tez od razu pomyslalabym o rozwodzie,nie tylko dzieci potrafia zachowac sie zaskakujaco ale i mezowie tez.mysle ze chciala sie podzielic ta wiadomoscia ale tak naprawde sama nie bardzo wiedziala jaka reakcje z Twojej strony chciala dostac, wydaje mi sie ze tez nie byla zadowolona z takiego postapienia ale nie wiedziala jak ma zareagowac,bo czy jest sens w takiej sytuacji umoralniac lub dawac jakies nauki synowi ???kwestia jeszcze tylko tego jak dlugo sie znaja. czas minie i sama znowu podejmie rozmowe na ten temat, jak bedzie gotowa do niej.a jeszcze inna kwestia to taka, ze ludzie nie potrafia tak naprawde rozmawiac, wcale nie chca slyszec zdania innych a szczegolnie jesli jest inne, najczesciej nie sa na to gotowi, to dobry temat na to czy zawsze nalezy mowic prawde i komu ja mozna powiedzic :)

    OdpowiedzUsuń
  7. ~Serpentynaczerwca 12, 2013

    Z Kryska znamy sie jak "lyse konie" a to tyczy nie tylko wydarzen zyciowych ale I sposobu myslenia czy zasad. Wlasnie to mnie zaskoczylo - ze z jednej strony daje argumenty bardzo slabe, przeczace faktom a na ogol ma zdrowe, zdecydowane zasady. Wiem ze takie zachowanie ale u kogo innego skomentowala by zupelnie przeciwnie. Wyszlo wiec ze powodem bylo jakos wybronic syna a sobie samej wytlumaczyc tak by nie zostawilo rany.
    Tym dziwniejsze ze przeciez I o synach opowiadala mi to I owo I nie robila tajemnicy z ich pomylek.
    Pozdrawiam Cie serdecznie.

    OdpowiedzUsuń
  8. ~Serpentynaczerwca 12, 2013

    Ja nie myslalam o rozwodzie - pierwsza mysla byl tylko nagly slub, bez obecnosci matki i brata, ktorych powiadomil po fakcie przez telefon, a tym samym ze musialo ja zranic I jak sie z tym czuje? Na usta cisnelo mi sie zamiast "gratuluje" - bardzo wspolczuje ze pominelo cie uczestnictwo w slubie syna. Nie mogla przeciez nie byc urazona, na tyle ja znam a poza tym wiem jak w glowie "widziala" slub syna a tymczasem ominal ja z blachego powodu.
    Masz racje - ludzie niechetnie przyjmuja krytyke, chocby delikatna, chocby pomocna - chca slyszec co mile I dobre.
    Serdecznie pozdrawiam, LO.

    OdpowiedzUsuń
  9. To taki odruch. Gdybys mowila jej, jak to wspaniale, jak cudownie itd., pewnie poskarzylaby sie na te mlodziez.
    Swoja droga, mlody czlowiek nie mysli o tym, jak wazne jest to dla rodzicow. Sam o malo tak nie zrobilem i naprawde nie mialem niczego zlego na mysli - ot, romantyczny gest, pobiec za marzeniem, bez zastanowienia. W ogole nie przyszloby mi do glowy, ze dla mojej matki to jest cios. Moze Kryska to juz rozumie...

    OdpowiedzUsuń
  10. ~Serpentynaczerwca 13, 2013

    Akurat to wydarzenie nie jest czyms burzacym zycie, pojdzie w zapomnienie. Ale spontanicznosc, brak zdrowego rozsadku, brak brania pod uwage innych ludzi wiedzie czasem do tragicznych konsekwencji, jak sie stalo w mym malzenstwie. I co z tego ze pozniej slyszy sie "zaluje I przepraszam" ?
    Wiec beztroska I lekkomyslnosc przeraza mnie.
    Niemniej wiem ze zdarza sie sytuacja iz troche luzu, troche spontanicznosci jest nieszkodliwa.
    Kryska wrocila do swej normalnej osobowosci, pewnie "przegryzla" problem. Czasem zazdroszcze jej tej latwosci godzenia sie z faktami.
    Zasylam pozdrowienia z 38 st okolicy.

    OdpowiedzUsuń
  11. Wydaje mi się, że coś jest "na rzeczy" jak to sie ładnie mówi. też nie jestem fanka wesel, nawet jako gość, ale podejrzane jest to, ze nie zostali zaproszeni nawet najbliżsi. moi znajomi tez brali bardzo cichy i sromny slub, ale rodzice i rodzeństwo byli. znam natomiast takie "ukradkowe" żenienie się i to nie było nic dobrego....
    ale miejmy nadzieję, ze przesadzam....
    z drugiej strony - ta Twoja Kryska najwyraźniej tez czuje, ze cos tu jest nie halo, tylko robi dobra minę do złej gry. błąd. byłoby dużo lepiej, jakby podzieliła sie z kimś (na przykład z Tobą) swoimi obawami.
    pozdrawiam Cie serdecznie :)

    OdpowiedzUsuń
  12. ~Serpentynaczerwca 14, 2013

    Widzimy to zajscie bardzo podobnie. Gafa ze strony syna oczywista, nawet najskromniejszy slub nie powinien wykluczyc najblizszej rodziny a o fakcie byc zawiadonym Po I przez telefon.
    Z Kryska inna para butow gdyz jak mowisz robi dobra mine do zlego. I to nie zbrodnia gdyby nie uzywala tak nie trzmajacych sie kupy usprawiedliwien, co tylko pogmatwalo I wyszlo jeszcze gorzej. Jedno zdanie prawdy ucieloby dyskusje bo przeciez nie drazylabym I walkowala wiedzac iz nie nalezy kopac lezacego.
    Wyglada ze przykry nastroj minal, zreszta ona jest szczesciara posiadajaca zdolnosc szybkiego dochodzenia do siebie. Rozmawiamy jakby nigdy nic ale tematu slubu I co u mlodych, nie poruszamy.
    Wzajemnie zasylam duzo pozdrowien, Shaak Ti.

    OdpowiedzUsuń
  13. Jeśli zajęłaś takie stanowisko to znaczy, że Twoja koleżanka (przyjaciółka?) nie raz pozwalała Ci na komentowanie własnego życia. Trudno chwalić coś, co nie nadaje się za bardzo do chwalenia. Bardzo nie lubię takich sytuacji.

    OdpowiedzUsuń
  14. ~Serpentynaczerwca 23, 2013

    O tak - nasze relacje sa tak bliskie ze pozwalaja na szczere komentarze - inaczej nie pozwolilabym sobie na nie.
    W wydarzeniu widze dwie rozne sprawy - jedna to dziwny postepek syna, a druga sposob w jaki K go tlumaczyla, podajac powody bez pokrycia. I to mnie wkurzylo bo przeciez znam rzeczywistosc I nie lubie gdy ktos wklada mi kit .
    Serdecznie Cie pozdrawiam, Caffe.

    OdpowiedzUsuń