Taki tytul postu bo tak ostatnio zyje I ledwie pamietam iz dopiero co mialam tygodniowe ferie, okazje do relaksu I mniejszego tempa.
Po feriach wszystko naraz: zaczely mi dokuczac dwie dolegliwosci wiec laze po lekarzach, robie testy, nie wiem co mnie czeka w przyszlosci a specjaliste mam zobaczyc w....przyszlym roku!
Dla mnie tez zabrzmialo szokujaco dopoki nie uprzytomnilam sobie ze przyszly rok za pasem I dany termim wcale nie odlegly.
Pogoda iscie zwariowana, doslownie w jeden dzien 15 st albo nawet 20 jak wczoraj a te sa przeplatane zimnymi I mokrymi.
Dzieki wczorajszej pieknej pogodzie zachcialo mi sie ubrac choinke I jest gotowa. W tym roku.przez jedna z dolegliwosci poszlam na skroty I nie dalam domowu tylu dekoracji co zazwyczaj.
Tymczasem meteorolodzy nastraszyli nas atakiem zimy, glownie zamarzajacym deszczem co jest nam znane z doswiadczenia I zmusilo do nadzwyczajnych poczynan.
Miasto od kilku dni zabezpiecza sie elektrycznie tzn. ekipy od paru dni umacniaja, poprawiaja, sprawdzaja gdyz utrata elektrycznosci jest raczej pewna ale im mniej ludzi bez niej zostanie to lepiej. Moze zalapie sie do takich?
Nie licze na to bo ono ostatnio bardzo mnie omija wiec zabezpieczam sie prywatnie, jednoosobowo.
Zrobilam zakupy suchej zywnosci, salatek, owocow, picia a wymarzlam sie przy tym ze hej!
Okazalo sie ze setki innych robi zakupy sztormowe, zajmujac parking do ostatniego bliskiego drzwiom miejsca I zanim Serpentyna do nich dotarla to byla soplem lodu. W sklepie zawsze chlodno bo sprzyja utrzymaniu swiezosci produktow ale gdy sie zblizy czlowiek zblizy do szaf chlodniczych to doprawdy istna Arktyka. W inny dzien lepiej znosze, dzis telepalo mna jak osika I spowodowalo ze nie zatankowalam sie , nie wyobrazajac sobie marzniecia jeszcze tam. Nie musze, to tylko takie "od wypadku" bo mam pol baku co mi starczy na jakies 200 mil. Myslalam raczej o tym ze gdy miasto nie ma pradu to nie mozna tankowac bo pompy nie dzialaja.
Licze sie z tym ze jesli stracimy prad to bede zyc jak jaskiniowiec - po ciemku, korzystajac ze swiec, latarek, w zimnym domu, bez moznosci czytania I internet. Moze nawet telefonu komorkowego?
Biorac to pod uwage zaplacilam rachunki ktore mogly byc zaplacone za pare dni, wiec tego nie musze sie bac ani myslec.
Wypralam kolory by miec zapas ciuchow na "po domu" I pozniej, gdybym nie mogla korzystac z pralki I suszarki, nie plakac zem sie zagapila.
Na szczescie z kapiela, tak nieodzowna dla kobiet, nie bedzie problemu gdyz grzejnik wody jest gazowy.
Mam butanowa, turystyczna kuchenke -nie planuje gotowac, o nie ale musze miec moznosc zrobienia sobie kawy czy herbaty. Bylam w bibliotece po zapas ksiazek bo to dla mnie wazne na rowni z zywnoscia.
Z tym planowaniem, zalatwianiem tak sie spieszylam ze okazalo sie iz jestem do przodu bardziej niz zawsze, w duzej czesci przez to ze wstaje bardzo ale to bardzo wczesnie I wiekszosc prac mam zrobione zanim sie rozjasnia, zanim wszystkie spiochy wstaja.
W sklepie chcialam byc ok 11tej kiedy to zaczyna sie lunch I moglabym sobie w garmazerni kupic cos fajnego - wyjezdzam z domu, zerkam na samochodowy termometr a poniewaz on zaraz kolo zegara to dopiero wtedy zorientowalam sie ze jest 9:09, ze do lunchu jeszcze hoho.
Tym razem moj pospiech wcale mi sie nie oplacil.
Wyglada ze jestem przygotowana na sztorm, oblodzenie, uwiezienie w domu - oprocz mej piatkowej pracy.
W razie zlej pogody szkoly nieczynne ale istnieja co najmniej dwa scenariusze jutra, oba dla mnie zle. Jeden to taki ze z rana moze byc dobrze, moje podopieczne pojda do szkoly a gdy sie pogoda zmieni trzeba bedzie szybko po nie jechac I to jechanie moze pasc na mnie. Drugi scenariusz to taki iz od rana zostana w domu, rodzice pojda do swych prac a mnie poprosza o calodzienna opieke nad nimi. Problem - transport. Nie jestem ani odwazna ani lekkomyslna by jezdzic po lodzie, szukac sobie guza. Dzisiaj porozmawiam o tym z rodzicami bo chcacy byc fair wobec nich powinnam powiadomic o mym tchorzostwie.
Wiecie co? Tak duzo o tym pisze I biadole bo czesto gdy sie temat walkuje, oczekuje nie wiadomo jakich katastrof to sie nie sprawdza:)
Z ostatniej chwili:
ten post mial byc opublikowany wczoraj gdy opisane bylo aktualne ale siupy Onetu nie pozwolily mi. Publikuje wiec dzisiaj - I moge doniesc ze jeszcze wczoraj przezornie ogloszono iz szkola nie bedzie czynna, jedno z rodzicow zostaje z corkami czyli ja moge sztormowa pogode bezpiecznie przeczekac pod dachem. Pada I przymarza, swietnie ze nie musze jezdzic I oby tylko elektrycznosc nie wysiadla:)
Szkoda ze pogoda narobi zamieszania gdyz bylo juz tak fajnie ze w pewnym dobrze naslonecznionym miejscu zaczely kielkowac narcyze.
No i proszę! Serpentyna nieźle przygotowana na disaster. Niestety mieszkając w określonym klimacie trzeba być zapobiegliwym. Mam nadzieję, że prądu nie zabraknie i nie poczujesz się jak za króla Ćwieczka.
OdpowiedzUsuńZaba
jak zabraknie czegoś to moge podrzucić :) U mnie taka katastrofa przypada jeden raz na ....10 lat. Ale jak posypie śniegiem raz na 5 lat to... wszystko stoi. Serpentynko - dasz radę bo MUSISZ. pozdrawiam
OdpowiedzUsuńSerpentynko, u nas tez atak pogodowy. od czwartkowej nocy mamy orkan, nazwano go Ksawery. 130km na godzine na wybrzeżu, u nas tak do 100 w porywach. braki prądu to stały element, powaliło drzewa, przerwało komunikację pociągowa i autobusową, ludzie utkneli na wiele godzin w korkach, słyszałam nawet, ze jakąś wycieczkę szkolna musieli ewakułowac z autobusu i przenocowac gdzieś w bursie, cztery ofiary smiertelne, zwieje, zamiecie, zamarzający deszcz, wszystko na raz. wczoraj było najgorzej, dziś w nocy wiatr zaczął słabnąc, ale nadal słyszę, że jeszcze w porywach daje mocno. a niektórzy ludzie nadal nie maja prądu, już ponad dobę. temperatura nie jest jakas bardzo niska, koło zera, minus dwa, ale odczuwa się z dziesięć poniżej zera przez ten wiatr. cos okropnego... cale szczęście, że już przechodzi! pozdrawiam Cię serdecznie, napisz jak przetwałaś cięzkie czasy.
OdpowiedzUsuńPrzygotowalam sie I nie bedzie ciezko przetrzymac ale niskie temp maja trwac I trwac co oznacza iz lod bedzie trzymal.
OdpowiedzUsuńMoim zwyczajem zaczynam sie martwic na zapas : co bedzie w przyszlym tygodniu ze szkola?
Niby mam co trzeba do przezycia I jedyne czego moze braknac to PRAD! Ten narazie dziala.
OdpowiedzUsuńDziekuje za chec podrzucenia czegokolwiek, Krysiu.
I u mnie zimowe sytuacje rzadkie ale mamy takowa drugi rok pod rzad co laczy sie z paralizem codziennego zycia.
Najgorsze ze w przyszly tydzien maja byc temp ponizej zera czyli topniec nie bedzie I zaczynam sie martwic o moja prace.
Eeeech.... zawsze cos.
Moja zima moze bylaby dla innych smieszna ale problemem jest oblodzenie szos ktorych tu ani czyszcza ani posypuja - gdyz zawsze przyjdzie I pojdzie blyskawicznie a wogole najczesciej nie mamy ani sniegu ani lodu. Wiec nie oplaca sie utrzymywac sprzetu oczyszczajacego, taniej wychodzi zamknac interesy na 2-3 dni. Moja kwarantanna jeszcze trwa ale powinnam wyjsc z niej okay, zwlaszcza jesli nie wysiadzie prad.
OdpowiedzUsuńNa Onecie widzialam jakich zniszczen narobil wam Ksawery - I bardzo wspolczuje.
Pozdrowienia, Shaak Ti.
Mam nadzieję, że nie zostaniesz bez prądu.Teraz mamy takie czasy, ze jesteśmy uzależnienie wręcz od prądu -wszystko oparte na elektryczności. Tak na dobrą sprawę to wojnę można wygrać pozbawiając przeciwnika właśnie dostaw prądu. Wystarczy zniszczyć stacje przesyłowe i wojna wygrana. Oglądałam film dokumentalny sprzed lat, gdy w Kanadzie nastąpił nagły atak zimy - wpierw padał zwykły deszcz, potem marznący i potrzaskały linie przesyłowe- nie tylko były przewody zerwane, połamały się również słupy. Ludzie umierali w domach z zimna. Wygranymi byli ci, co mieszkali poza miastem i mieli własne ogrzewanie. A do tego jesteśmy uzależnieni od elektroniki -przecież gdy padnie gdzieś lotnicza sieć komputerowa to od razu pół świata ma bałagan. W moim osiedlowy sklepie gdy nie ma prądu natychmiast zamykają sklep, nawet w biały dzień, bo kasy nie działają. Co z tego, że w sklepie widno? Przecież żadna kasjerka nic na pamięć nie policzy:)))
OdpowiedzUsuńBuziaczki, ;)
Atak zimy ogarnal wiekszosc USA I wielu ludzi ma naprawde nielatwo. U mnie popadalo zamarzajacym deszczem, poktrylo jakims grysikiem I zamarzalo na beton! Na szczescie nie bylo tego duzo wiec nie pozrywalo ani nie polamalo.
OdpowiedzUsuńDzis bylo slonecznie I nawet troszke przytopilo ale bardzo malo. Najgorsze ze przymrozki beda trzymac wiec pewnie najblizsze dni I zycie nie bedzie normalne.
Tak - bez pradu mielibysmy problem. Akurat u mnie latwo, bo mieszkam samotnie ale przeciez takich jak ja zdecydowana mniejszosc.
Z wieloma osiagnieciami technicznymi jest podobny problem - moga sluzyc ale I zaklocic.
Jednak kto pozbylby sie swych "zabawek" w imie tego ze pewnego dnia nie moglby korzystac? Tak rozumujac musielibysmy sie pozbyc nawet I samochodow.
Nie wiem jak bedzie u Ciebie z zima ale u mnie "byle do wiosny" ktora czasem przychodzi pod koniec stycznia.
Hej - zaniedlugo zacznie przybywac dnia :)