20 marca 2014

O DNIU BARDZO KALORYCZNYM



       Wczorajszy dzien nalezal do tych dobrych I niezmarnowanych - gdyz byl mym dniem wolnym od pracy I az sie prosilo wykorzystac na zajecia domowe.
Sezon I piekna pogoda pozwolila mi popracowac w ogrodzie co, mimo wlozonego wysilku, bylo przyjemnoscia.
 Nie zwracajac  uwagi na zmeczenie, wybralam sie na lunch z zamiarem wczesniejszego wdepniecia do sklepu z uzywanymi ksiazkami.
        Na ogol zawsze wychodze stamtad z jakims znaleziskiem a wczoraj udalo mi sie znalezc I kupic piec ksiazek.
 Juz majac satysfakcje z pracy w ogrodzie ten fakt jeszcze bardziej polepszyl moj nastroj a nawet narzucil mysl ze spotkala mnie nagroda za trud.
 Do czytania przy lunchu (bo wciaz tak robie - czytam w restauracjach bo czemoz nie? inni patrza w komorki to ja moge w ksiazke I juz!) wybralam pierwsza lepsza z zakupionych I z nia pod ramieniem wkroczylam do restauracji.
         Wczorajszym host czyli witajacym I sadzajacym byl bardzo mlody chlopak. Pytal o preferencje w wyborze stolika na co mowie ze potrzebuje dobre swiatlo, zaciszne miejsce I to wszystko.
Gdy prowadzil mnie do stolika zaczal pytac co czytam, jaki rodzaj ksiazki? Od tego zaczelismy obgadywac swe upodobania - gdyz on rowniez lubi czytac I posiada w domu spora biblioteke. Zalil sie ze to nie tanie hobby, zarazem cieszac sie ze obecna technologia pozwala mu ladowac I czytac przez telefon co wygodne w pewnych sytuacjach.
        Wzmianka o drozyznie ksiazek sklonila mnie do zapytania czy zna Savers, sklep z uzywanymi rzeczami/ksiazkami, gdzie sa ich setki, kazdy znajdzie cos wg swego gustu a ceny sa minimalne. W dodatku ktorej nie chce sie trzymac "na zawsze" mozna spowrotem odniesc jako donacje.
Okazalo sie ze nie znal I nie wiedzial a informacja bardzo sie ucieszyl.
Gdy rozmawialismy kelner mojego rejonu przygladal sie I chyba myslal ze jestesmy bliskimi znajomymi - I postanowil traktowac mnie bardzo specjalnie jako znajoma kolegi.
        Rozsiadlam sie I zagospodarowalam czyli poukladalam to co bedzie mi potrzebne przy posilku a takze w porzadku takim bym mogla jesc, pic, czytac I miec co potrzebuje pod reka.
Gdy kelner przyjal zamowienie I dostarczyl mrozona herbate przypomnialo mi sie ze przeciez skoro tylko co bylam na ksiazkowycj zakupach, mam przy sobie kwitek a na nim jest adres, telefon a takze , gdyby ktos nie wierzyl, ta niziutka cena ksiazek.
        Poszlam wiec do recepcji by chlopakowi to pokazac. Jeszcze raz sie ucieszyl I nawet sfotografowal rachunek by nie zapomniec adresu. Mowil ze wprost nie moze sie doczekac konca szychty by tam pojsc I pogrzebac po polkach - I ze bardzo mi wdzieczny za informacje.
        Jadlo mi sie w dobrym humorze bo dobry uczynek zawsze daje nam dobre samopoczucie, nie mowiac ze ksiazka ktora zaczelam czytac wygladala na ta z doskonalych, taka jakie najbardziej lubie. W miedzyczasie kelner dogadzal mi jak mogl I moze nawet zbyt czesto przerywal czytanie pytaniami a co jeszcze, a czy wszystko w porzadku?
        Zjadlam, zaplacilam, dalam przyzwoity napiwek, zaczelam skladac swe manatki I szykowac sie do odejscia a kelner, Stephen, prosi bym zrobila przysluge I zatrzymala sie na minutke.
         Zdziwilo mnie to I nawet pomyslalam: a coz ode mnie chca? zaplacilam wiec chyba nie kaza mi posilku odrabiac myciem naczyn, haha?
Siedze I czekam az widze ze od strony kuchni nadchodzi moj swiezo zaprzyjazniony host - z talerzykiem w rekach.
Nie wiedzial jak sie odwdzieczyc za przysluge, za tak cenne informacje (bo dla kochajacych czytanie to byla bezcenna informacja) I postanowil uraczyc mnie deserem.
Byl to sernik - duuuzy kawalek polany syropem truskawkowym, przybrany swiezymi truskawkami, bita smietana I orzechami. Szczescie ze nie bylo czekolady bo nie lubie w zadnej postaci. Calosc byla duza, wysoka I wg mnie na troje a nie jednego. Ale coz robic? Nie moglam odrzucic ani wziac do domu na pozniej bo zrobilabym chlopakowi przykrosc.
Pewnie nieraz jedliscie slodki deser na sile bedac pelnym po posilku? W takiej sytuacji to najsmaczniejszy wpycha sie na przymus I tak musialam robic I miec dobra mine bo I chlopak I kelner dyskretnie mnie obserwowali, oba dumni ze swego pomyslu.
          Do domu wrocilam opchana jak bak I z postanowieniem ze pewnie z rok czasu nie bede nawet patrzec na serniki!
Nie przeslanialo mi to jednak ogolnego zadowolenia z lunchu I towarzyszacych wydarzen.
Jeszcze raz przyszlo mi do glowy ze czesto los sam dobrze kieruje wydarzeniami - gdyz owszem, napchalam sie kaloriami ale moze tylko uzupelnilam te stracone rano w czasie prac ogrodowych?
Plus duzy bonus - dwoch nowych przyjaciol?
        

20 komentarzy:

  1. Ale fajna niespodzianka dla wszystkich ! Dla chłopaków - cenna informacja, dla Ciebie - miły i smaczny bonus. A ogólnie - przyjaźnie i sympatycznie.
    I tak trzymać, miła Serpentynko :))

    OdpowiedzUsuń
  2. oczywiście, że tak, to na pewno było w nagrodę za ogrodowy trud i stracone kalorie. :) a przyjaciół nigdy dość :)
    p.s.tez podzielam zdanie Twego nowego znajomego: ksiązki to drogie hobby... niestety.... a już te w języku angielskim u nas to majątek mozna wydać... :/

    OdpowiedzUsuń
  3. ~Serpentynamarca 20, 2014

    Pewnie masz tak jak ja - zanim zaczniesz tworzyc nowy post to musisz wymyslec jego tytul, ktory musi byc trafny. I ciagnelo mnie zatytulowac cos w rodzaju jak to mlody chlopak sklonil mnie do grzechu. Nie chcialam jednak nikogo wprowadzac w blad a nawet dawac cien podejrzen ze mi taki chleb na mysli. Zostalo wiec na niewinnych kaloriach.
    Tak, to bylo przyjemne wydarzenie I mowiace ze moze nie wszyscy zli I nieuczynni.

    OdpowiedzUsuń
  4. ~Serpentynamarca 20, 2014

    Amazon oferuje bardzo tanio I nawet te uzywane sa w nieskazitelnym stanie. Jednak trzeba zamawiac, czekac a nawet nie da sie takiej ksiazki przegladnac oprocz fragmentow ktore cytuja.
    Moze to glupie ale czesto kieruje sie ....drukiem! Gdy mam do wyboru rozne wydania tej samej ksiazki to decydujacym czynnikiem jest to by byla starszym wydaniem I o drobnym druku. Gorzej dla oczu a jakos zacheca mnie, moze przez to iz klasyki sa najlepsze a byly drukowane maczkiem I to wrazenie jakos zostalo we mnie.
    Sklepy z uzywanymi ksiazkami sa tu popularne. Dobre na kieszen ale tez pozwalaja ksiazkom zyc I byc w obiegu zamiast pojsc na smietnik. Moje miasto nie ma ich wiele ale gdy przegladnie sie internet to w USA jest ich tysiace - I dobrze.
    Serdecznie Cie pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
  5. Chłopcy znalezli się jak należy. I wiesz, to naprawdę miłe i praktyczne mieć nieco zaprzyjaznionego człowieka w restauracji, w której się często bywa. Wiesz, a ja lubię czekoladę, ale najbardziej taką "wytrawną" z 80% ilością kakao i samą, a nie jako dodatek np. w formie polewy.
    Brakuje mi takiego sklepu z tanimi książkami.
    Miłego, ;)

    OdpowiedzUsuń
  6. ~Antoni Relskimarca 21, 2014

    Dla równowagi wypadało strzelić kielonek jakiejś gorzkiej wódki. Niech spala
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  7. Bardzo ciekawy dzień :)

    OdpowiedzUsuń
  8. ~Serpentynamarca 21, 2014

    Gdy musze zjesc czekolade lub czekoladke to wlasnie w takiej podstawowej formie a nie jako polewe czy lody/ciasto czekoladowe bo w kombinacji z czyms nie lubie.
    Sklepy z uzywanymi ksiazkami uwazam za bezcenna rzecz - I dla tych co kupuja I ksiazek ktore tym sposobem moga nadal byc w obiegu, sluzyc komus.
    Latwiej mi wyrzucic na smietnik stare buty czy ciucha niz ksiazke I ciesze sie ze nie musze, ze mam te niechciane gdzie zaniesc.
    Serdecznie Cie pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
  9. ~Serpentynamarca 21, 2014

    Czesto mam ochote, nie mysl ze nie. I nie dla spalenia tylko zagluszenia.
    Zasylam wiosenne pozdrowienia.

    OdpowiedzUsuń
  10. ~Serpentynamarca 21, 2014

    A napewno mily!

    OdpowiedzUsuń
  11. Wspaniała przygoda. Wspaniały wpis.

    OdpowiedzUsuń
  12. ~Serpentynamarca 22, 2014

    Nie powiem - bylo mi przyjemnie doznac takiego gestu ze strony mlodego czlowieka.
    Ale porcja sernika byla zbyt duza I bogata, nie jadam tak na codzien.

    OdpowiedzUsuń
  13. Faktycznie cudownie się ułożyło! Zaś sam opis sernika sprawił, że ślinka pociekła

    OdpowiedzUsuń
  14. ~Serpentynamarca 23, 2014

    Jakims cudem chlopak zrobil dobry wybor raczac mnie sernikiem gdyz inne desery z menu nie byly z takich ktore lubie.
    Erinti - sernik byl piekny dla oka I smaczny ale strasznie duza porcja I uwierz mi ze zjadlam calutki bardzo na sile I z grzecznosci.
    Jednak liczy sie gest wiec staram sie pamietac tylko ta strone wydarzenia.

    OdpowiedzUsuń
  15. Kiedyś kupowałem książki w ilościach nieraz hurtowych, korzystając ze znajdującej się w centrum miasta niby księgarni o wdzięcznej nazwie "Tania książka". W zasadzie był to jakby magazyn, gdzie po cenie makulatury wyprzedawano to, co w normalnych księgarniach nie szło, a czego wydawnictwa chciały się pozbyć. Choć koło 80% książek nie chciałbym czytać, nawet jak by mi za to płacili, to jednak za każdym razem znajdowałem ze 3-4 sensowne pozycje. Do tej pory zaglądam też do kilku antykwariatów, ale nie kupuję za dużo, bo nie mam czasu na czytanie.

    Nie to, że nie mam czasu na czytanie w ogóle, tylko dużo więcej czytam książek na czytniku Kindle, który co prawda nie zastępuje książki papierowej, ale jest dużo wygodniejszy dla takich osób jak ja - bedących sporo w ruchu. Wrzucam go do kieszeni spodni (bojówki) i mogę czytać w dowolnym momencie, kiedy tylko mam chwilę czasu. Z papierowymi książkami nie byłoby tak łatwo.

    Fajnie, że podzieliłaś się z chłopakiem informacją, która może mu się przydać, ale też innego zachowania się po tobie nie spodziewałem. Gdybyś napisała: "nie podałam mu adresu, bo by mi wszystkie fajne książki wykupił" to bym się dopiero zdziwił. ;-)))

    Ja ogólnie za słodyczami nie przepadam, ale w kwestii deseru oboje macie plusa. Chłopak oczywiscie za zachowanie się z klasą. Ty za to, że nie wpędziłaś go w zakłopotanie swoją figurą. Bo przecież mógłby mieć chłopak dylemat: "Dałbym kobiecie ciasteczko w ramach gratyfikacji za jej miłe słowa, ale nie wiem, czy przy takiej tuszy nie zaszkodzę jej zdrowiu". ;-)))

    Uff, przepraszam za długi komentarz, ale tak jakoś mnie naszło. :-)

    OdpowiedzUsuń
  16. ~Serpentynamarca 28, 2014

    Wspaniale ze Cie naszlo na dlugi komentarz - a dla mnie wcale zbyt dlugim nie jest I czytalam z przyjemnoscia.
    Jestem zwolennikiem Kindle gdyz bez oporow od poczatku jego narodzin zdalam sobie sprawe jakim udogodnieniem moze byc dla osob w pewnych sytuacjach.
    Nie balam sie ze chlopak wykupi "moje" ksiazki gdyz zaraz z poczatku rozmowy oznajmil jakie czyta I nie byl to moj gatunek.
    Troszke zrobil mi klopotu tym wielgachnym deserem ale co bylo robic jak tylko zjesc I podziekowac?
    Podoba mi sie gdy ludzie, choc obcy sobie, bardzo szybko nawiazuja serdeczny kontakt, potrafia byc mili, uczynni I nie poprzestaja na platformie klient - uslugodawca.
    Milo bylo uslyszec od Ciebie, Mironq - I mam nadzieje ze zdarzy sie to czesciej.

    OdpowiedzUsuń
  17. Uwielbiam czytać, ale faktycznie ceny książek (dla osób, które ich pochłaniają kilka w miesiącu) są koszmarne.

    OdpowiedzUsuń
  18. Bardzo fajny wpis. Dzień całkiem ciekawy

    OdpowiedzUsuń
  19. Fajnie, że pomimo tego co co krok serwują nam media, okazuje się jednak że są jeszcze na świecie oznaki sympatii, które dostajemy w różnych momentach. Chce się być miłym :)

    OdpowiedzUsuń
  20. A co tam ja pewnie też bym skusił się na taki pyszny kawał sernika nie ma co sobie żałować raz nie zawsze

    OdpowiedzUsuń