Mowa o kilku zyciach na ktore kazdy by mogl swe podzielic i niekonieczne jak ja, na 7 czesci.
Kazda z nich moznaby jeszcze drobniej podzielic, w mym wypadku napewno amerykanska czesc gdyz tutaj mieszkalam w kilku roznych miastach, moje prace byly roznego charakteru, czesc lat charakteryzowalo dorastanie dzieci, ukonczenie szkoly sredniej, rozpad malzenstwa i nowe zycie w nowym miejscu i warunkach - jednym slowem moja druga polowa zycia, ta spedzona tutaj, byla i jest bardziej obfita w wydarzenia i zmiany niz ta pierwsza.
Tu dodam jako ciekawostke ze za pare miesiecy bedzie "po rownemu" - 36 lat zamieszkania w Polsce, i 36 lat w USA.
Niemniej tych glownych czesci bedzie 7 a jestem w trakcie 6tej, z nadzieja ze przejde spokojnie ta ostatnia tez.
1sze - to dziecinstwo - bardzo mile spedzone i wspominane, szczesliwe
2gie - lata szkolne, lacznie ze szkola srednia - nie przepadalam za szkola choc dobrze sobie radzilam, bez klopotow. Mialam mase kolezanek klasowych a na drugi dzien po maturze jak sie rozeszlismy tak nikogo z mej klasy juz nigdy nie spotkalam. I nie tesknilam. O niektorych dowiedzialam sie cos z NK ale niewiele, a najgorszym byly wiadomosci o smierci kilku osob.
3cie - lata pierwszej pracy jako laborant w kompleksie chemicznym, lata panienskie. Oooo, te byly fajne - bedac dorosla i pracujaca mialam swobode , powodzenie jako ladna dziewczyna, znajomych do spedzania czasu po pracy i wczasach. Ten okres byl dobry i zostawil mi duzo wspomnien jak pierwsza i druga milosc........Pierwsza trwa do dzis, nigdy nie opuscila mnie tak zupelnie.
4te zycie - to malzenstwo i dzieci, ostatnie lata spedzone w Polsce choc wtedy nie wiedzialam ze sa ostatnimi. Byly ok ale zaczely mi doskwierac pewne fakty i obyczaje, jedynie nie widzialam sposobu wyrwania sie z nich.
5te - to zycie okazalo sie kompletnie innym i nowym bo tu, w USA, w zupelnie innych warunkach. Polubilam od poczatku, swietnie sie zaadoptowalam i dawalam sobie rade z nowym, a moja/nasza agenda bylo dobrze dzieci wychowac i wyksztalcic by zbudowali sobie tu dobre zycie.
W tym zyciu nastapila katastrofa, moje malzenstwo sie rozlecialo i spowodowalo ze zycie
6te - jest ogolnie takim jak planowalismy a o tyle innym ze "razem a osobno", wzajemnie sobie pomagajac i dbajac o wspolne interesy na zasadzie dlugoletniej "znajomosci", ze tak okresle z braku lepszego slowa.
sadze ze jeszcz jedno zycie mnie czeka :
7me - jesli dozyje. To ostatnie nastapi gdy juz bede zbyt niesprawna na prowadzenie i opieke duzego domu jaki mamy obecnie. Mieszkam w nim glownie sama albo czasem z ojcem moich dzieci, trzymajac go by gdy przyjada ze swymi polowami i wnukami bylo miejsce na goszczenie ich bez ciasnoty i niewygod. Zdaje sobie sprawe ze nabierajac lat moja sprawnosc moze sie zmienic wiec jest wielce mozliwym ze dom bedziemy musieli sprzedac, wynajac wygodne mieszkanie, na tyle nieduze bym byla w stanie go utrzymac w dobrym stanie bez zameczania sie , a wtedy jesli bedziemy/bede miec gosci, czesc z nich umieszczac w hotelu.
Jesli do tego dojdzie to czeka mnie ogromna robota nie tylko sprzedac dom ale rozporzadzic dobytkiem, rozpoczynajac od decyzji co trzymac a czego sie pozbyc ?
Mysle ze kazdy z Was moglby swe zycie podzielic na etapy, na czesci o wyraznych zmianach, moze tylu co u mnie, moze mniej bo niejeden mieszka w tym samym kraju czy nawet miescie cale zycie, w tym samym szczesliwym malzenstwie, wiec u niego te etapy sa mniej wyrazne.
To prawda, mamy wszyscy takie kamienie milowe w swoim życiu. Ja tak na szybko stwierdziłam, że 13 etapów bym znalazła w swoim życiu. Lubię trzynastkę. ;) Ale wiadomo, co los przyniesie? Może jeszcze jakies się pojawią...
OdpowiedzUsuńAz trzynascie ? Czyli Twe zycie jest ciekawe, bez monotoni. Mam nadzieje ze kazdy nastepny etap lepszy od wczesniejszego.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam.