30 października 2019

SMUTNY DZIEN - ZABILAM NIKI

     W obecnym domu/miejscu wciaz mam wspollokatorow w postaci chipmunkow. W dodatku gdy jedni wygina naturalnie bo ich zywotnosc jest tylko 2-3 lata, to zaraz nory po nich przejmuja nastepni. 
     Otrzymuja od nas imiona i sa dokarmiani a glownie pojeni woda - i rzeczywiscie nie wiem jakby przetrwaly upalne i bezdeszczowe lato bez naszej pomocy.
Chociaz okazyjnie pokazuja sie inne to na krotki czas, jakby tylko wpadly z wizyta, takimi stalymi sa zawsze dwa, mieszkajacy po przeciwnych koncach domu - jeden ma wejscie pod schodkami wiodacymi z podjazdu na tylny ogrod, drugi mieszka po zewnatrzej stronie plotu, majac wejscie do nory pod magnolia a na naszej czesci ma karmik, wode i tereny do zabawy i spacerow. 
Chipmunki sa samotnikami, spotykaja sie jedynie w okresie godow, na wiosne, a reszta roku chocby byli blisko siebie to jednak kazdy sobie rzepke skrobie. 
     Obecne chipmunki maja imiona Filip i Niki - choc tak naprawde nie znamy ich plci ale tak sie nam wydaje i na tym zostalo.
     Obecna sa z nami ponad dwa lata wiec wzajemnie dobrze sie znamy i wszyscy, ludzie i chipmunki jestesmy obeznani ze swymi zwyczajami.
 Filip, ten mieszkajacy blisko garazu, pod schodami (ani nie chce myslec jakie korytarze i salony i spizarnie mam pod domem), od poczatku byl i zostal dzikusem - choc wie ze nikt mu tu krzywdy nie robi to na moj widok, gdy podchodze ze swieza woda i karma ( jest to specjalna mieszanka dla wiewiorek, chipmunkow: kukurydza, slonecznik, inne nasiona), ucieka do nory, przychodzac na posilek dopiero gdy odejde. Przy okazji czyszcze schody z poprzedniego posilku bo oczywiscie korzystaja z niego rowniez ptaki i wiewiorki a te robia straszny balagan i nieraz przewroca naczynko z woda - bo ptaki probuja sie w niej kapac. 
Wiec z Filipem nie mamy bliskich kontaktow a on tak sie rozleniwil ze nawet przestal lazic po trawniku, grzebac w trawie w poszukiwaniu korzonkow - polega tylko na tym co mu dajemy a reszte dni i nocy spedza w norze.
Natomiast Niki to zupelnie inna historia : bardzo wesola (tak, chipmunki potrafia byc towarzyskie i figlarne) a takze lubiaca obcowanie z ludzmi.
 Posiadala rowniez bardzo punktualny zegarek bo gdy tylko spoznilam sie z karmieniem o zwyczajowej porze - sniadanie o 7mej rano, lunch o 2giej, czasem dodatkowy posilek gdy sie go domagala albo gdy razem czytalysmy na ogrodzie, to przychodzila pod drzwi tarasu kukajac w nie, wypatrujac kiedy to wyjde i wyniose. Gdy bylismy na zewnatrz to jakos slyszala nas, przychodzila za kazdym razem siedzac pare krokow od nas i przygladajac sie, gdy grzebalam we frontowych  grzadkach to biegala kolo mnie asystujac, gdy pogoda pozwalala czytac na ogrodzie to lubila usiasc w poblizu i drzemac, towarzyszac mi. I oczywiscie zawsze w tych sytuacjach dostajac ekstra posilek ktory zanosila do nory. Zdarzalo sie ze probowala sie wspinac na kolana a karmienie z reki bylo normalka - nie bala sie ludzi. 



     Nie musze chyba dodawac ze bardzo ja lubilismy, ze cieszylo nas widziec ja zdrowa, wesola, aktywna i lubiaca nas.
Nawet kicia corki, gdy przyjezda w odwiedziny, lubila ja - oczywiscie ogladajac przez okno - przygladala sie Niki i az trzesla z ochoty do pojscia na zewnatrz i zlapania jej. 

     Wczoraj wybieralam sie jechac do biblioteki. Ksiazki woze w torbie na kolkach jako ze przewaznie mam ich 10-12 co byloby zbyt ciezkie do noszenia. Poszlam wiec do garazu by torbe wlozyc do samochodu i tak zrobilam , poza tym poszlam przed dom popatrzec na grzadki i nowo posadzone bratki by sprawdzic jak sobie rosna (bardzo dobrze). Po tym jeszcze raz weszlam do domu po torebke, zostawiajac drzwi garazu otwarte.
 W koncu bylam gotowa do odjazdu wiec odjechalam pilotem zamykajac garaz. 
Z biblioteki wrocilam po moze poltorej godzinie.
 Rozpakowywuje samochod wyciagajac torbe z nowymi ksiazkami i patrze a tu cos lezy w miejscu gdzie akurat do posadzki dolegaja drzwi garazowe gdy opuszczone. Podchodze a to chipmunk ! Niezywy, ze zmiazdzona glowa! 
Mam zdjecie bo rozeslalam po rodzinie by przekazac co zrobilam a chipmunki kazdemu bly znane i przez kazdego karmione i lubiane - ale postanowilam nie publikowac bo bardzo przykre.
 Bardzo zle i smutnie poczulam sie gdy dotarlo do mnie ze niechcacy zabilam chipmunka! Nie wiedzialam przeciez ze byl wewnatrz garazu, ze powinnam sprawdzic i przegonic czy cos - bo nigdy wczesniej nie widzialam zadnego w srodku.
 Caly czas myslalam i przekazalam moim ze zabilam Filipa jako ze on mieszkal tuz obok garazu a chipmuki wygladaja tak identycznie ze ciezko ich rozroznic.
Poszlam nawet posprzatac jego miejsce karmienia bo nie chcialam by nadal sie do tego dobieralo ptactwo.
 Po jakims czasie, kilku telefonach od rodziny pocieszajacej mnie, morderczynie, patrze na to jego miejsce a on sobie siedzi i czeka na posilek!!!!! 
 Troche mnie zamurowalo bo momentalnie uprzytomnilam sobie moja pomylke : zabilam Niki a nie Filipa!
 To robilo sens - Filip nigdy sie nie zblizal do ludzi a Niki, jak pisalam, chetnie towarzyszyla i nawet szla tam gdzie my szlismy, jak malutki piesek.
Zrobilo mi sie jeszcze bardziej smutno - bo Niki tak nas lubiala, ufala, nie obawiala sie, a tymczasem akurat istota ktorej  ufala zabila ja.
Bedziemy ja wspominac bardzo cieplo i przyjemnie - byla niezmiernie wesolym i milym zwierzatkiem, umilala nam dni, dawala duzo radosnych chwil. 

NIKI z moim mlodszym wnukiem. 


   
  


    

5 komentarzy:

  1. Smutne a w dodatku swiadomosc ze to ja sama zrobilam.....mozesz sobie wyobrazic.

    OdpowiedzUsuń
  2. Bardzo smutne wydarzenie.
    Współczuję.
    Z drugiej strony... zadziwiające że Niki nie zorientowała się że opuszczają się na nią drzwi garażu.
    Chipmunki to stworzenia nie występujace w Australii. Chciałem napisać - nieznane - ale gdy napisałem nazwę w google, nadeszła cała masa adresów australijskich stron. Okazało się, ze taka nazwę przybrała sieć sal rozrywek dla dzieci.

    OdpowiedzUsuń
  3. Dla dzieci - bo one sa niezwykle mile i przyjazne a ich zwyczaj wypychania policzkow pokarmem powszechnie znany - z tych powodow jest dziecieca maskotka i pelno ich na dzieciecych filmach.
    Gdy zaczelam sie nimi opiekowac to sprawdzilam info na internecie by poznac ich zwyczaje : okazalo sie ze w samej USA istnieje kilka odmmian, poza tym istnieja np. kanadyjskie i syberyjskie. Roznica polega glownie na rozmiarze i kolorze, ukladzie jasniejszych pasow. U mojego syna w Bostonie sa inne, u corki na Florydzie wogole ich nie ma.
    Podobnie z wiwiorkami - ona sa w calych USA ale tak rozne kolorem i wielkoscia ze az dziwne. A rudych, jak w Polsce, to nie ma.
    Tak, smutno mi z powodu zabicia Niki - i pomysl sam jaki freak wypadek sie przydarzyl. Gdybys chcial to by sie nie udalo a tymczasem los sam tak niefortunnie zadzialal. Akurat na Halloween !!!!

    OdpowiedzUsuń
  4. Zapomnialam dodac, Lechu, ze , jak napisalam, nigdy wczesniej nie widzialam ich w garazu wiec nie sprawdzalam czy w nim ktos jest poza mna, z kolei musial to byc pierwszy raz Niki i chyba nie byla obeznana z drzwiami - uciekala bo cialo bylo wewnatrz i tylko sama glowa przytrzasnieta czyli braklo jej 2 decydujace sekundy.

    OdpowiedzUsuń