3 listopada 2019

ZNAJOMY SLUB

      Wkrotce,  bo 14tego listopada, musze poleciec do Bostonu, na znajomy slub.
Nieraz myslalam sobie ze mym zyciu niewiele razy bylam na slubach, zreszta pogrzebach tez, ze mam piekne suknie nadajace sie na ta okazje co pozwoliloby nie kupowac specjalnej kreacji a suknie w ktorej wystapilam na slubie syna trzymam do dzis a styl jej taki ze bylaby aktualna i odpowiednia nawet dzisiaj.
     Ale nikt znajomy sie nie zenil wiec te suknie i buty i bizuterie lezaly bezczynnie.
      Az wyskoczyl ten slub - chociaz niewielka niespodzianka bo byly oznaki i przebakiwania.......
Najpierw pomyslalam ze nie jade a na drugi dzien zmienilam zdanie bo po prostu musze sie pokazac, uczestniczyc i w dodatku trzymac dobra mine.
      Tak -  pewnie domyslacie sie ze mi wcale ten slub nie podoba sie, wolalabym by sie nie odbyl a ponadto wiaze sie z podroza, 4ro dniowym pobytem tam.
     Cale zycie nie bylam "chytra" na podroze i przebywanie poza domem wiec chyba zrozumiale ze obecnie tym bardziej.
 Gdziekolwiek jestem to mi niewygodnie, nie po domowemu i zaraz chce wracac doslownie liczac godziny odjazdu a po powrocie caluje klamke drzwi. 
Lozko i materac niewygodne, koldry albo za cieple, albo za ciezkie, albo nieprzytulne, zaslony przepuszczaja swiatlo, sypialnia duszna i bez sufitowego wiatraka i jeszcze inne niedogodnosci robiace niewygody i powody do narzekan. 
 A w sumie moze niesluszne bo , zwlaszcza gdy jestem z wizyta u kogos a nie w hotelu, to ludzie cackaja sie ze mna, dogadzaja i wszelkie mankamenty nie sa ich wina ani calkowita prawda - jedynie to nie moj dom, nie moje lozko, nie moja lazienka i tyle! 
Nawet w domu gdy mam duza ilosc gosci i koniecznosc wygna mnie z mojej sypialni ktora musze oddac gosciom i zmusi do spania przy mezu w innej to mi krzywda. A on spi na bacznosc by mi nie przeszkadzac, nie przewraca sie z boku na bok bo to trzesie lozkiem i mnie budzi......
     Sam slub nie bedzie niczym wielkim, przyjecie poslubne tez - dla obojga mlodych bedzie to drugie malzenstwo, oboje maja wiec za soba jedno i nieudane i wiele przykrych doswiadczen, nie sa wiec tak przewrazliwieni wydarzeniem jak inni, pierwszy raz to robiacy, oboje maja dzieci z pierwszych malzenstw - jednym slowem juz byli, widzieli, juz wiedza........
Poza tym bedzie to slub cywilny i zaplanowali ze odbedzie sie w ich ogrodzie a jesli bedzie padalo to w srodku - bo od dwoch lat mieszkaja razem we wspolnym domu. 
Wiec ten fakt  pozwala by sie ubrac odpowiednio ale bez przesady - co dobrze. 
Po slubie pojedziemy do restauracji na uroczysty obiad a bedzie nas moze 10-12 osob - mlodzi, swiadkowie, oba zestawy rodzicow, siostra z mezem jednego z nich i nie wiadomo ile dzieci, czy matka dzieci Pana Mlodego zezwoli im uczestniczyc w slubie.
Bede tam 4ry dni, z czego pierwszy i ostatni beda poldniami jako ze przyjazdowy i odjazdowy - wlasciwie odjazdowa niedziela dla mnie bedzie tylko wczesnym sniadaniem, dopakowaniem ostatnich rzeczy i odjazdem na lotnisko. Bostonskie lotniska to makabra, sam dojazd do niego zajmuje ze dwie godziny jesli trafik normalny, i trzeba sie pokazac doslownie z poltorej godziny przed odlotem jesli nie wczesniej.
Zawsze wspolczuje tym co mnie przywoza i odwoza bo to zabiera im doslownie pol dnia czasu i zycia. A nie pozwalaja korzystac z taxi jako ze gosci sie tak nie traktuje. 

    Wiec pobyt bedzie wygladal tak:

- przylatuje w czwartek okolo 1szej po poludniu, odbiera mnie pani Mloda
- wstepujemy na szybki i maly lunch i po nim do domu
- czekamy az pan mlody wroci z pracy, przywiezie po drodze swe dzieci i wtedy cala grupa bo dojda rodzice mlodych jedziemy na kolacje
- w piatek najpierw przygotowania a pozniej slub i po nim uroczysty obiad na miescie
- sobota to jedyny dzien jakiejs swobody i dobrowolnosci. Chialabym wpasc do sklepow ktorych nie mam u siebie, do polskiej resttauracji/sklepu, ale ani slowkiem nie pisne by nie robic klopotu mymi potrzebami bo przeciez to nie zwyczajna wizyta, to specjalne dni slubne i poslubne i nie moja osoba najwazniejsza. Ale jesli mnie spytaja lub zaproponuja to zlapie jak diabel dusze i wykorzystam :) 
- niedziela to juz wiecie, praktycznie tylko sniadanie i odjazd.
 I wieczor juz w moim domu, noc w moim pokoju i lozku, tralala. 
Jeszcze nie pojechalam a juz sie ciesze powrotem......... 
To wszystko zacznie sie 14tego wiec jeszcze pare dni bede w domu i na swoim.

      Mielismy pare dni bardzo wstretnych bo zimnych i deszczownych, tego deszczu bylo az za duzo i balam sie o nowo zasadzone bratki ale przetrzymaly swietnie! Jednak slonce i ogolnie cudna pogoda, indianskie lato, wrocilo a bratkow jeszcze wiecej zaczelo kwitnac.

 Pograbilam znow zoledzie bo chcialo mi sie pobyc w ogrodzie, robic cos podczas tak pieknej pogody a zoledzie musi sie usuwac bo pozniej puszczaja korzenie i wyrastaja mi na grzadkach i trawnikach. Wrzucam do kubla ze smieciami wiec pewnie kiedys na wysypisku wyrosna mlode deby co napewno lepsze niz plastyki. 
Halloween minal ze niemal nie wiedzialam kiedy bo teraz gdy online na naszej dzielnicowej stronie mozna sie wpisywac albo nie na mape przyjmujacych, moj dom jako nie wpisany jest omijany. Chcac zobaczyc ile przebierancow chodzi, jak wygladaja, musialam stanac na pare minut w oknie i spogladac na ulice. Widzialam ich duzo, oczywiscie glownie dzieci, i ladnie i pomyslowo przebranych. Teraz widze wiecej spokojnych kostiumow, takich lagodnych, nie przerazliwych i krwistych jak dawniej. Dobry znak !

     W ta noc zmieniono u nas czas - i pierwszy raz w zyciu przegapilam bo zawsze przekrecam zegary w sobotni wieczor by bylo gotowe i odpowiednio na niedziele rano. A dzis dopiero komputer mi podpowiedzial i przypomnial. Coz, zdarza sie i mam nadzieje ze to sprawka tego wyjazdu i slubu a nie niemieckiej choroby, no wiecie , tego jak mu tam ...... 


P. S. Zmienilam rozmiar czcionki, tak dla eksperymentu - i prosze dajcie znac czy moze byc, trzymac go, czy wrocic do wiekszego, latwiejszego do czytania?

  

2 komentarze:

  1. Ja organicznie nie znoszę wesel. Ostatnio do kuzynki poszła moja mama, a ja nie! Szczęśliwie się wykręciłam pobytem w sanatorium. Gdyby nie to, musiałabym mocno kombinować. A mama była zadowolona. ;)
    U nas juz tydzień po zmianie czasu. Ja lubię ten zimowy. Nie przeszkadza mi, że po południu szybciej ciemno, ale za to rano jak się budzę, to juz prawie świta.
    Ja bym była za tą większą czcionką... Oczy już nie te...
    Kiedy do mnie znów zajrzysz na bloga? Może na tego nowszego wstapisz? Zapraszam.
    https://nakarkonoskichszlakach.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  2. U mnie oprocz ogolnej niecheci jest jeszcze podroz i kilkudniowy pobyt poza domem. Gdyby bylo tak ze pojsc, odsiedziec 2-3 godziny i wrocic do domu zupelnie inaczej znioslabym wydarzenie.
    Dla zaspokojenia wlasnej ciekawosci wyliczylam ze za cale 71 lat zycia bylam na 3 weselach i 3 pogrzebach. Z czego tylko slub syna byl wazny i osobisty, reszta to znajomi........

    OdpowiedzUsuń