16 lutego 2020

MIESZANE UCZUCIA

     Od dawna zamierzalam podzielic sie z Wami tym tematem i wreszcie dzisiaj to robie.
 Chodzi o ulicznych "prosicieli" bo tak ich nazywam trzymajac sie zasad poprawnej polityki, choc moj maz wali prosto z mostu - "naciagaczy". 
Gnebi mnie i dreczy gdy nie dam a na ogol nie daje, gdy juz dam to z kolei dreczy mnie mysl ze pomagam naciagaczom, leniwcom, nalogowcom. Czasem sa nimi cale rodziny bo wcale nierzadko widuje mlodych i ich dziecko albo dwa towarzyszace rodzicom.



Te dwa zdjecia pokazuja zupelnie mlodych i raczej zdolnych do pracy osobnikow.
Sugeruja rowniez ze to ich staly styl zycia - na ulicy i z datkow ludzi.
Istnieja inne rodzaje zebrania - okazyjnego.
 Gdy tylko zblizaja sie swieta B. Narodzenia lub Wielkanocne to ilosc proszacych wzrasta wielokrotnie bo wiedza ze inni ludzie maja w tych okresach bardziej czule serca i sumienia.
 Widuje ich rowniez w bibliotekach bo one sa otwarte dla ubogich bezdomnych, dajac im bodaj kilkugodzinne schronienie przed zla pogoda, albo goracem, daja im mozliwosc korzystania z czystych toalet, posiedzenie w wygodnych fotelach, zaladowania telefonow - tu doprawdy nie moge sie nadziwic jak takich ubogich stac na telefon + miesieczne oplacanie go, chyba ze finansuja to programy spoleczne, czyli moje podatki tez. 
Bardzo nie lubie takich ktorzy strategicznie ustawiaja sie na wysepkach ulicznych skrzyzowan ze swiatlami ruchu, gdzie to maja wielka latwosc dostepu do kazdego samochodu przeczekujacego swiatla, z ktorejkolwiek by strony nie byl. Taki to tylko stoi ze swa plansza i obraca sie od lewa do prawa i czeka na manne. 
     Chociaz moja zasada jest nie dawac to napawa mnie to watpliwoscia i niesmakiem - czy moze tym razem sie pomylilam, moze nie dalam takiemu ktory rzeczywiscie potrzebuje?
Moze widzac jego mlody wiek, czesto taki ktory moglby go zrobic mym wnukiem, widzac ze zdrowo wyglada, zle osadzilam bo co ja wiem o okolicznosciach jego zycia i losu?
Z drugiej strony wydaje mi ze tacy ludzie nie potrafia albo nie chca sami sobie pomoc bo moj kraj i kazdy inny sluzy pomoca - jesli nie finansowa to istnieja biura pracy i moga pomoc w znalezieniu pracy, doksztalcenia sie, rodzinom kwalifikujacym do tego daja bodaj na poczatek darmowe mieszkania i inne formy pomocy. Ale wlasnie warunkiem jest kwalifikacja w czym czesto przeszkoda sa testy alkoholowo-narkotyczne : uzywasz wiec pracodawcy nie dadza ci pracy albo musi sie zaczac od pojscia na leczenie. Nierzadko juz pracujacy traci przez to prace ktora ma bo oblal wyrywkowy test - i slusznie. Kto przez to cierpi? jego rodzina - ale ma to swe podstawy bo kto chce zatrudniac kierowce pijaka albo innego rodzaju operatora sprzetu, elektryka itp. 
Moj maz jest inzynierem elektrykiem a zdarza sie ze i on jest testowany choc go znaja w zakladzie bo pracuje w nim 30 lat i odnosi sukcesy - ale rozumie przepisy i nie protestuje. Sam przeciez nie chcialby wspolpracowac z takim ktory przychodzi do pracy na kacu albo przycmiony.   
Co takich powstrzymuje od podjecia pracy i szansy wstania na wlasne nogi i odzyskania godnosci i komfortu zycia?
 Wydaje mi sie ze po pierwsze wrodzone lenistwo a drugim moze sa te uzaleznienia, silniejsze od wszystkiego innego. 
     Tu znow wroce do przykladu mego meza - jest 72 letnim emerytem a nadal pracuje. Moze nawet ciezej niz w czasie mlodszych lat bo na wyjezdzie, w innym stanie czyli jest pozbawiony pewnych domowych komfortow.
 Postanowil pracowac bo pierwszy rok emerytury szybko mu pokazal ze na ogol sie.....nudzi. Zaczal od pracy w swym zawodzie na pol etatu ale bardzo szybko poznano sie na jego wielkim talencie elektryczno- elektronicznym, zaproponowano ten poza miejscowy kontrakt w pelnym wymiarze czasu a nawet wiecej bo kazdy tydzien ma nadgodziny - i przyjal. Nie tyle z potrzeby finansowej choc dodatkowy dochod jest bardzo mile widziany, ale wlasnie by cos robic, by robic co lubi i miec z tego satysfakcje. Bardzo go buduje fakt ze jest tak doceniany a zaklad dla ktorego obecnie pracuje doslownie by nie funkcjonowal bez niego. 
A tak naprawde nie musialby- odrobil swoje, otrzymuje emeryture, pension i moglby na tym zostac. 
Nie we wszystkich ludziach widocznie istnieje godnosc wlasnej osoby, dobro rodziny i chce zycia w jakims komforcie. 
Dawno temu myslelismy "zaadoptowac " dziecko, myslac o takim z poludniowej ameryki, a to polega na comiesiecznej malej dawce pienieznej wysylanej na opieke medyczna i edukacje dziecka. Gdy wglebilismy sie w temat to dowiedzielisy sie ze to bardzo roznie pracuje i nigdy w pelni na strone dziecka, o ile wogole. Oczywiscie dzieki tym ktorzy tymi donacjami rozporzadzaja - te pieniedze, nim dotra do dziecka, sa dzielone pomiedzy kilku roznych posrednikow i koszty manipulacyjne a dziecko dostaje niemal zero. 
Wiec ten pomysl szybko porzucilismy.
 Podobnie bylo z akcjami pomocy na to albo tamto. Tu dobrym przykladem byla Katrina - nie wyslalismy pieniedzy tylko niepotrzebne ubrania, buty, sprzet gospodarczy, posciel, myslac ze nawet jesli nie dotra do potrzebujacych katrinowcow to posluza komu innemu. 
     Troche z rozsadku a troche dla eksperymentu takim zebrajacym mlodym mezczyznom proponowalismy prace - sciac nasza trawe, przyciac krzewy... Ani jeden nie przyjal propozycji, wyobrazcie sobie. Kazdy wolal wygodnie stac na skrzyzowaniu.
 Innym kupowalismy hamburgera i napoj lub pizze - przyjeli bo jakie mieli wyjscie ale mieli naprawde pogardliwe miny przy tym. 
Wiec niestety chyba duzo prawdy jest w mym podejrzeniu ze znaczna wiekszosc zebrze nie z powodu faktycznej potrzeby i nedzy tylko dla uzyskania latwej gotowki na piwo, lub marihuane. 

Po co klamac? potrzebuje pieniedzy na trawke.

Po co klamac? Potrzebuje piwo

Pomocy! Potrzebuje pieniedzy na trawke!

Od znajomych lub Internetu slysze podobne opinie, slysze o podobnych doswiadczeniach. 
Jak widac na powyzszych zdjeciach niektorzy sa otwarci i prawdomowni. Niemal bym im dala na to piwo ale nie daje, nie bede propagowac nalogu. Ale to swiadczy ze wlasnie niemal kazdemu o to chodzi.
      Wiec gdy tak jezdze po miescie i widze, gdy na skrzyzowaniach musze omijac wzrokiem te plansze i ich wlascieli, za kazdym razem czuje wielka rozterke - dac czy nie dac, pomoc czy nie , moze akurat ten potrzebuje a nie dostanie dzieki opinii jaka zrobili ci naciagacze?
 Nieraz mysle rowniez o tym co pisze nasz kolega Lech, czlonek jakiejs charytatywnej grupy - ta forma pomocy moze niezla bo pozwala pojsc, na wlasne oczy zobaczyc kto i co, jakie warunki, dostarczyc pomoc w formie voucher, specyficznie zywnosciowych - i otrzymac jakas gwarancje ze zostalo wlasciwie wykorzystane, ze pomoglo, ze ktos nie poszedl spac glodny.

  
   

8 komentarzy:

  1. Ci, którzy piszą oficjalnie "Zbieram na piwo" albo coś takiego, są przynajmniej szczerzy.
    Ja też mam zawsze miliony wątpliwości, dać - nie dać? Nigdy chyba nie mozna być pewnym co do sytuacji danego człowieka...
    Tez miałam pomysł z adoptowaniem dziecka na odległość gdzies w Afryce. To mówisz, że to nie do końca też dobrze działa? Tego się obawiałam...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Np. info Internetu podawalo jak sie zabrac by ta czy inna organizacje sprawdzic pod katem solidnosci a bylo tego duzo i takie szczegoly ze juz same w sobie mowily ile to istnieje drog i sciezek do przekretow. Jednym slowem odstraszalo a takze wciaz musielibysmy trzymac na tym oko, kontrolowac.

      Usuń
  2. Naciągane żebractwo to chyba zjawisko między-/ponadkontynentalne i ponadkulturowe. NIE DAJĘ! Nie daję od dnia, gdy ofiarowane przeze mnie małemu i brudnemu dzieciakowi pieniądze zostały ze złością uwidocznioną na buzi ciśnięte z pogardą na trotuar, a w moją stronę popłynął stek wulgaryzmów wyartykułowanych przez przykucniętą obok na trwniku matkę "biedactwa"... Widocznie dałem za mało...
    - Panie, bądź pan człowiek, daj pan z 50 groszy na piwo, bo nas suszy. - To tekst, którym powitali mnie na Mazurach dwaj rośli młodzieńcy o "wczorajszych" oczach. Dałem. Trochę więcej. Też lubię piwo. Nie chciałbym chyba, żeby mnie "suszyło"...
    - "Adopcja Murzyniątka" [lub "duchowa adopcja" ...księdza]?... Przez Caritas lub podobną organizację? Tylko skąd biorą się "tłuste" pobory i inne apanaże pracujących tam Sióstr, Braci, Pań i Panów na prezesowskich stołkach? Efemeryczna "Orkiestra Świętego Brata Alberta" na "obsługę własną" pochłonęła tylko 86% zebranych kwot. Tak zaowocowała droga od proboszczów do potrzebujących, do których dotarło aż 14%. Były to dane oficjalne NIK.
    Jest bieda. Jest bezrobocie. A jednocześnie brak rąk często do prac najprostszych, nie wymagających kwalifikacji... Tę antynomię potrafię sobie wytłumaczyć, ale...nie chce mi się...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wszystko prawda co piszesz - dobroc innych wykorzystuja indywidualni proszacy i organizacje tez. Wciaz sie czyta meldunki na ten temat wiec nic dziwnego ze czlowieka odstraszaja.
      Na wlasnej skorze przekonalam sie ze ci indywidualni nie chca pomocy w zadnej innej formie jak pienieznej.
      Jednak tkwi w nas chec pomocy tym ktorych los gorzej potraktowal, wydaje mi sie to bardzo ludzka cecha.

      Usuń
  3. Dwie sprawy:
    Praca Twojego męża.
    Satysfakca z pracy - dobrze go rozumiem. Niestety w mojej dziedzinie - programowanie komputerów miałem dwie drogi - albo zostać na posadzie, która zaczęła mnie mocno nuzyć, albo zmienic co łączyło się ze zmianą technologii a zatem wiele uczenia się. To było za duże poświęcenie.
    Pomoc dla potrzebujących - praca w Stowarzyszeniu św Wincentego daje mi spory komfort psychiczny. Z jednej strony mam styczność z potrzebujacymi i niosę im wymierną pomoc, z drugiej mam sieć bezpieczeństwa - weryfikacje że pomoc trafia do potrzebujących, z trzeciej - 100% pomocy trafia do potrzebujących.
    Oczywiście mam świadomość, że wiele osób potrzebujacych do nas nie trafia, ale to już ich wybór - my jesteśmy otwarci dla każdego.
    Na marginesie - St Vincent de Paul Society to duża organizacja, powstała we Francji w 1833 roku, Istnieje też w Polsce, jej członkiem był mój dziadek w 1935 roku. Niestety z internetu widzę, że polski oddział nie prowadzi obecnie regularnej pomocy :(

    OdpowiedzUsuń
  4. Moj maz ma krotki tytul Instrument and Controls Specialist ale kryje sie pod nim cale serce i mozg pracy zakladu gdzie caly proces jest oparty na komputerach bo to wojskowa baza niszczenia broni chemicznej i biologicznej - bardzo niebezpieczne wiec duza czesc procesu wykonywana jest na odleglosc. Wszystko (elektronika i pomiarowka) wiec musi pracowac bez zarzutu i on jest za to odpowiedzialny. Oczywiscie ma caly sztab innych specjalistow do pomocy ale jakos wyszlo ze on ma ta "zlota raczke" czy glowke i urzadzenia chetnie sie go sluchaja. Zostal tam, do Kentucky wyslany na rok ktory sie konczy w kwietniu i od armi dostal oferte stalej pracy - i odrzucil. Zmeczony jest ta odpowiedzialnoscia a takze zyciem poza domem do ktorego moze przyjezdzac tylko raz w miesiacu. Niemniej jest bardzo dumny z siebie i otrzymywanego uznania z dobrej pracy.
    Z poczatku tez musial sie duzo nowego nauczyc bo przeciez nigdy wczesniej nie mial do czynienia z urzadzeniami tam spotkanymi.
    Ja, a raczej my, juz nie szukamy drog pomocy potrzebujacym, zniecheceni tym co opisalam. Pomagamy na inne sposoby - kupujemy ksiazki i zabawki dla dzieciecych szpitali, jedzenie dla zwierzat w schroniskach, ubrania buty i inne rzeczy oddajemy do punktow zbierajacych je. liczac ze trafia do odpowiednich rodzin - jednym slowem dajemy wszystko oprocz pieniedzy.

    OdpowiedzUsuń
  5. Nie daję gotówki. Jestem samodzielną mamą i też muszę na nią ciężko pracować, czasami na dwóch etatach. Mogę kupić coś do jedzenia, ale takiej pomocy zazwyczaj nie chcą. Kiedyś zaczepił mnie taki pan z prośbą o pieniądze, a że akurat niosłam ciężkie zakupy, powiedziałam, że jak pomoże mi wnieść je na 4 piętro, zapłacę. Odwrócił się na pięcie. To pokazuje, jakie to pasożyty.

    OdpowiedzUsuń
  6. No wlasnie - jesli takim zaproponuje sie zapracowanie na forse to od razu rezygnuja - oni chca jedynie latwej darowizny.
    Poza tym kazdy z nich mlodo wyglada, robiac wrazenie ze moglby pracowac gdyby chcial a woli zebrac.
    Moj maz-emeryt ma 72 lata a pracuje wiec powiedz sama czy taki/taka o polowe mlodsza nie moglaby?

    OdpowiedzUsuń