Goscie porozjezdzali sie, dom doprowadzilam do porzadku a wizyta byla udana. Przynajmniej tak mi goscie mowili. Troche nam upal mieszal szyki bo ograniczal przebywanie na zewnatrz ale i tak syn ze synowa poszli zdobywac szczyt pobliskiej gory i zdobyli, czego dowodem byly zdjecia. Ja, o czym wspomnialam w komentarzach pod innym wpisem, znow chyba doznalam przegrzania mimo ze gdy musialam byc z nimi w mall na otwartym powietrzu, przesmykiwalam sie cieniem. Jednak goraco i duchota moze dorwac nawet w zacienionych miejscach. Dorwalo Johna tez wiec oboje mielismy dzien gdy to nas inni pielegnowali i oszczedzali nakazujac siedziec w srodku, w chlodzie, i pic wode.
Podczas wizyty nie braklo smiesznych sytuacji ale wspomne tylko jedna gdy to corka jak napadla na mnie tak do dzis o tym mowi i wypomina : w ostatni dzien pobytu na pozegnalna kolacje zaprosilam wszystkich do restauracji ktorej, jak sie okazalo, moje dzieci ani slyszaly. Wybralam ja nie tylko jako pieciogwiazdkowa, o swietnym i smacznym menu, ale rowniez dlatego ze sa polozeni nad rzeka i jesli sie otrzyma stolik na tarasie to naprawde jest cudownie spozywac i ogladac piekny krajobraz a nawet jakies zwierzeta nadrzeczne. My, tzn maz i ja, bylismy w niej kilka razy zawsze wychodzac zadowoleni ale ostatni raz mial miejsce dawno temu jako ze moj pracuje w innym stanie wiec ostatnio nie mielismy okazji i prawde mowiac zapomnialam o niej przypominajac sobie dopiero gdy zastanawialam sie do ktorej gosci zaprosic. Dodam ze tanio w niej nie jest ale warto, zwlaszcza z tak przyjemnej okazji. Wiec zrobilam rezerwacje i pojechalismy. Teraz, podczas pandemii, ich menu jest skromniejsze ale i tak dla kazdego cos dobrego . Siedzielismy wiec patrzac na rzeke, na skyline miasta, na kaczki, koliberki i zamawialismy, zamawialismy. Od przystawek zaczely sie zachwyty bo niektorych goscie nie znali, inne, te znane, okazaly sie smacznie przyrzadzone. Juz wtedy corka na mnie napadla mowiac "dlaczego przed nami ukrywaliscie ta restauracje?". Przyjezdzamy tu co najmniej dwa razy w roku a nigdy nie zaprosiliscie nas do niej? A tu tak dobrze karmia i maja fajny taras! Wszystkim sie podobalo, wszystkim smakowalo a na koncu oznajmili ze za kazda wizyta beda do niej chodzic i ze dziekuja za swietny wybor jaki zrobilam. A to znaczy ze za kazdym razem kolacja w tym miejscu wstrzasnie mym kontem bankowym :( I wiecie co? Corka juz u siebie a jeszcze mi wypomina ze nigdy wczesniej nie zabralismy ich do tej restauracji.
* * *
Pary rozjechaly sie jedni w sobote, drudzy w niedziele a ja zegnajac pytalam co najbardziej z tej wizyty wbilo sie im w pamiec, dalo przyjemnosc, oprocz tego ogolnego zadowolenia ze spotkania sie. Wyszlo ze najbardziej podobaly sie drobne szczegoly, jak : syn byl "oczarowany" papierem toaletowym (tak, to nie pomylka) bo pierwszy raz w zyciu widzial i uzywal taki z falistym brzegiem. Ten gatunek kupilam jeszcze w kwietniu gdy to po sklepach byly braki papieru, gdy sie nan polowalo i kupowalam jaki napotkalam, pozniej rozpakowujac do schowania w szafce czyli nie posiadalam opakowania by mogl wyczytac jego nazwe i kupic taki sam. Nie pytajcie mnie dlaczego tak go te fale zafascynowaly bo on sam tego nie rozumie ogolnie wiedzac ze uzywal z podwojna przyjemnoscia. Malo tego - przy odjezdzie wyznal ze UKRADL jedna rolke by zawiesc do Bostonu i pokazac swym synom. To jest tak dziwne i smieszne wydarzenie ze musialam umiescic na blogu - wyobrazcie sobie 48letniego chlopa zafascynowanego papierem. Oto on bo skoro taki atrakcyjny zasluguje na uwiecznienie :
Synowa byla z kolei mile dotknieta tym iz pamietalam ze nie lubi zielonego groszku w salatce i ze dla niej mialam odlozona czesc bez niego ale co ja jeszcze bardziej rozczulilo to fakt iz dla niej kupilam kubek i szklanke. Od zawsze mam zwyczaj miec kubki indywidualne czyli majac ich troche kazdy jest inny i kazdy czlonek rodziny ma przeznaczony i tylko tego uzywa. Po prostu lubie by je traktowac podobnie jak np grzebien czy szczoteczke do zebow, recznik - osobiscie i nietykalnie dla innych. Pokazalam jej ktore naleza do niej a wybralam kwieciste bo ona jest "botaniczna "osoba wiec podobaly sie jej a sam postepek, to ze otrzymala swe wlasne i beda u mnie w domu uznala za nastepny dowod ze nalezy do rodziny. Kupujac synowej z wizerunkiem slonecznikow natknelam sie na podobna szklanke ale z innym wzorem, slodkiego groszku - i ta kupilam dla corki jako ze jej kot ma na imie Groszek. Obie dziewczyny sie cieszyly tymi szklankami jak male dziewczynki nowymi lalkami. I przestrzegaly moich zasad - pily tylko z nich, z kolei chlopy nie tykali sie ich, pili ze swoich.
Innego dnia corka wymyslila ze potrzebuje pojnika dla koliberkow na co uslyszala wiele protestow - ze mam wystarczajaco duzo zwierzat w ogrodzie, stalych i wizytujacych - bo to prawda : obecnie 3 chipmunki, 2 golebie odchowane od pisklat i wciaz mnie odwiedzajace, zajaca, wiewiorki, od czasu do czasu zolwie. Koliberki nie sa kloptliwe co prawda ale wiaza sie z nimi problemy - po pierwsze pojniki wiesza sie zazwyczaj blisko okien by je obserwowac czyli zarazem domu a ich slodki nektar przywabia mrowki i zanim sie czlowiek nie ogladnie jest ich pelno w domu tez. Po drugie na zime koliberki odlatuja w cieple okolice a jesli maja pokarm bo ludzie na ogol zaniedbuja zaprzestania karmienia w jesieni, to te ptaszki zostaja na zimowanie i niskie temperatury je zabijaja. Tak czy siak absolutnie zaprotestowalam. Jednak jednego dnia, gdy to bylam w miescie ze synem, wracam a dziewczyny ciagna mnie na tylny ogrod by mi cos pokazac. Oczywiscie byl to pojnik dla koliberkow! Do zawieszenia wykorzystaly juz wiszacy uchwyt ktory sluzy zazwyczaj na zawieszenie lampiona gdy siedzimy wieczorami na patio. Okazalo sie ze mimo mych protestow zamowily na Amazon, ten dostarczyl na drugi dzien a przypadek zarzadzil ze akurat mnie nie bylo w domu na czas montazu i wrocilam na gotowe. Pozniej dziwczyny wciaz przesiadywaly na balkonie czekajac na koliberki ale zaden sie nie pokazal gdy tu jeszcze byly. Nie minelo jednak dlugo by sie piewszy pojawil, szkoda ze po ich odjezdzie. Udalo mi sie uchwycic przylot jednego i zrobic fajne zdjecie, takie ktore jest "na zywo", ruchome. Porozsylalam dziewczynom - bardzo sie cieszyly, zalujac ze ich nie bylo przy tym. A ja musze syrop odswiezac i pozniej pamietac usunac karmik w jesieni.
Corka i John musieli pracowac z domu czyli czesc kazdego dnia poswiecali pracy. Mimo iz mamy pokoj-biuro, John nie korzystal z niego rozkladajac warsztat pracy w pokoju slonecznym jako ze ten jest blizej salonu i kuchni. Jego warsztat nie byl duzy - laptop, dwa notatniki, telefon , wiec sie bez problemu miescil na malej lawie. Zdarzylo sie ze gdy kuknelysmy do niego to widzialysmy jak pilnie pracuje :
Synowa zakochala sie w mojej wannie z jetami. Pierwszy raz zaproponowalam gdy ona i syn wrocili zmeczeni i spoceni zdobywaniem szczytu pobliskiej gory - w niemal 40sto stopniowem upale. Urzadzilam jej odswiezajaca lawendowa kapiel - i zakochala sie. Niestety tak bardzo ze ta glowna lazienka ktora na czas wizyty sluzyla czterem ludziom, plus z niej sie wchodzi do toalety i mej garderoby, byla przez nia zajeta niemal codziennie i za kazdym razem co najmniej przez godzine. Reszta domownikow musiala korzystac z drugiej ale niekompletnie bo jesli ktos potrzebowal sie przebrac albo uzyc czegos specyficznego to musial czekac na dostep. Nie dziwie sie synowej bo takie masujace kapiele sa bardzo przyjemne i relaksujace. Do dzis je wspomina i zaluje ze nie ma takiej w domu.
Co jeszcze? Ani razu nie spozywalismy posilku w jadalni! Jadalismy przy kuchennym stole jako ze blisko lodowki, kuchenki, wygodniej. A z jadalni dziewczyny zrobily suszarnie. Mam suszarke ale wiele delikatnej odziezy, glownie bielizny, nie nalezy suszyc mechanicznie wiec w jadalni wisialy mi wciaz biustonosze, majtki, delikatne bluzki. Pralka pracowala codziennie, jak przy malych dzieciach.
Podliczajac - mlodzi zrobili dwie dlugie wycieczki po okolicy, jedna calodniowa do pobliskiego uzdrowiskowego miasta, wieczorami grali w karty, inne towarzyskie gry i ogladali filmy. Wspolnie gotowalismy, grillowali, i chociaz glowny ciezar spadal na mnie to po posilkach sprzataly dziewczyny. Dwa razy kolacje mielismy w restauracjach co mi ulzylo a takze dalo urozmaicenie.
Po ich odjezdzie wyrzucilam bardzo duzo niedojedzonego, rozpoczetego albo takiego czego nie lubie i nie uzywalabym. Wczesniej lodowke mialam tak zapchana ze juz palca by w nia nie wetknal a teraz mam taka jak zawsze - prawie pusta, kazdy rodzaj produktu na swej polce......
Ci mlodzi z Bostonu jeszcze nie wyszli ze swego samolotu gdy juz w ich telefonach otrzymali wiadomosci i informacje dokad maja pojsc by zrobic sobie test wirusowy - bez tego musieliby siedziec w domu, nie pokazywac sie w pracy. Zrobili w poniedzialek i obojgu wyszedl negatywny.
Wnuki mieszkajace w Bostoni , zaczeli swe szkoly. Co narazie jest u nich dobrowolnosc - kto chce uczeszcza, kto nie chce moze sie ksztalcic online. Syn i ex-synowa wybrali opcje nauki w domu. Mysle ze to dobra decyzja bo juz z niektorych okolic USA dochodza meldunki ze szkoly otwarto, przyjeto uczniow i....pozamykano spowrotem jako ze dzieci zaczely chorowac. Chlopcy troche niezadowoleni z tego bo dosc juz sie wynudzili w domu ale nie ma wyjscia, tak jest najbezpieczniej. Nawiasem mowiac starszy wnuk za dwa tygodnie bedzie mial 15 lat, mlodszy 12 i pol.
Odrobine, ale tylko odrobine, ochlodzilo sie u mnie - zamiast 40tek mamy pomiedzy 32 a 34 stopnie. Tez goraco ale wyrazna roznica. Mimo iz lato nadal u nas sie panoszy popatrzcie jakie widoki zaczynaja sie po sklepach :
Pierwsze to Halloween i Thanksgiving, drugie Boze Narodzenie oczywiscie. To dopiero pierwsze objawy nadchodzacych swiat i zmiany sezonow ale jak tu dlugo jestem nie moge sie nadziwic ze pojawiaja sie zawsze juz w sierpniu.
Mnie rowniez sie konczy osobisty sezon - z koncem miesiaca wygasa kontrakt pracy meza w Kentucky - w nastepny piatek wraca do domu na stale - czyli utrace mozliwosc samorzadu, wolnosci i swobody, bycia slomiana wdowa.
Ten dluuugi wpis koncze zdjeciami przyslanymi przez corke, zrobionymi podczas jazdy z lotniska do domu - mowiacy jak powitala ich Floryda i kicia tez.
W ferworze obgadywania innych zapomnialam o wydarzeniu ktorego bohaterem bylam ja - a mialo miejsce przed tym moim niechlubnym upadkiem w pizzerni.
Idea wziela sie z okazji slubu ktory odbedzie sie w listopadzie a jako matka panny mlodej musze wygladac szczegolnie uroczyscie. Wyszukalam sobie kilka okazyjnych sukni i dodatkow, z szesciu kupionych trzy odeslalam, nad pozostalymi trzema glowilam sie i przymierzalam bedac w rozterce KTORA, KTORA ????? Jak wiecie odziez czy inne produkty maja termin w ktorym mozna je zwrocic, pozniej juz twoje, chcesz czy nie. Wtedy to dowiedzialam sie ze moje dzieci i ich polowy przyjezdzaja czyli swietnie bo corka i John moga na wlasne oczy suknie zobaczyc i zdecydowac ktora akceptuja. W zwiazku z tym pozwolilam sie sukniom przedatowac.
Ale ze jako czesto mam POMYSLY nie inaczej stalo sie tym razem tez : wymyslilam ze ktoregos popoludnia, gdy jeszcze maz bedzie z nami i mogl uczestniczyc, zrobie pokaz mody - ubiore sie w kazda suknie, odpowiednie buty tez i zaprezentuje wszystkim. A oni, sedziowie maja pokaz przyjac z milczeniem az do konca i wtedy na kartce napisac ktora wedlug nich jest zwyciezca. Tak wiec zrobilismy - sedziowie siedzieli sobie na sofie i ogladali, ja musialam sie ubierac trzy razy lacznie ze zmiana butow a i tak nie wiedzialam ze synowa bez mej wiedzy zaprosila na pokaz swych rodzicow w Bostonie, siostre w Denver Colorado i moich wnukow w Bostonie - jako ze oni tez beda uczestniczyc w slubie. Nawiasem mowiac wcale nie bylam z tego zadowolona choc konkretnego powodu nie umiem podac - a takze uwazam ze powinna mnie zapytac czy bedzie ok.
Wiec kazda grupa siedziala u siebie i patrzyla w telefony jako ze wszystko mozna bylo ogladac i sluchac dzieki ZOOM.
Jedna ze sukien dostala nick DOLLY bo byla bardzo zloto-srebrzysta, w dodatku miala fredzle - dokladnie jak slynna piosenkarka z nich slynaca. Inna, bardzo prosta i skromna, miala wspaniale rozciecie z boku - od dolu az do biodra, dokladnie jak nosi Jennifer Lopez. Najnormalniejsza byla zielonkawa choc tez oblozona cekinami, tez polyskliwa. Bylo przy tym ogladaniu duzo smiechu bo kazywano mi sie obracac, wyginac , robic pozy, tanczyc, pokazywac noge a takze trzasc klatka piersiowa by sie fredzle trzepotaly i inne cuda i dziwy. Wszystko to na wysokim obcasie co troche zapomnialam ale przy trzeciej sukni moje stopy sobie przypomnialy.
Ani nie opisze ile mielismy przy tym smiechu, uwag (zwlaszcza od ojca Kasi kiedy to komentowal me rozciecie sukni) az sie balam co wnuki sobie o nas wszystkich pomysla. A zwyciezca zostala zielona bo tak chca mlodzi, Dolly pozwolili mi ubrac na po ceremonii, do kolacji i tancow a ta z rozcieciem postanowilam zatrzymac bo bardzo to rozciecie lubie i juz. Wiec nawet dobrze ze zadnej nie odeslalam.
A takze dobrze ze nawymyslali te rozne ZOOM-y, FaceTime, ze tak prosto, szybko i nawet grupowo mozna sie widziec, slyszec i nawet rownoczesnie smiac.
Mnóstwo fajnych wydarzen w Twoim wpisie. :)
OdpowiedzUsuńSzklanki cudne.
Koliberki urocze.
Historia z papierem toaletowym bardzo mnie rozbawiła.
Uwazaj na siebie w tym upale.
Dodalam dopisek bo mi sie przypomnialo jeszcze jedno zdarzenie.
OdpowiedzUsuńDziekuje Ci za polubienie wydarzen i tych drobiazgow.
Ja tez mysle ze historia z papierem to naprawde niezwyklosc.
Wiesz co? Tak ciagnac kazda minute i godzine w ciagu dnia to czlowiek zatraca poczucie ile fajnych wydarzen dookola sie dzieje, chocby tylko pod jednym dachem, bez wychodzenia z domu. Trzeba tylko oczy otworzyc.
Uwazam, juz sie przekonalam ze nie daje rady - i dziekuje.
Proszę ,proszę ale pelnometrazowe sprawozdanie z wizyty.Aż milo poczytać ze było super i wszyscy zadowoleni.Zazdroszcze Ci ze moglas być ze swoimi dziećmi.Ja swoich synów nie widziałam 3 lata. 1 Odnośnie papieru zaskoczenie ,cos nowego i pewnie łatwiej ukrywać listki.2 Kubeczi szklaneczki super zwłaszcza ta w groszki pachnące.Wreszcie jest ktoś taki jak ja ,nie lubi pić ze wspólnych.Zawsze mam swój i wiem kiedy ktoś mi użyje bo mam zaraz zajady w kacikach ust,nie pomaga dokładne mycie kubków.Bardzo miły prezent dla synowej. 3 Koliberek taki malusi.Nie wiedziałam ze są specjalne poidelka słodkie dla nich. 4 Ha,ha,tak to panowie mówią ze czasami ciężko pracują.Podgladactwo nie wskazane ,no chyba aby udokumentować gierki na kompie lub spanko.Jak bym moich panów widziala. Jaki jestem zmęczony praca ,a chrapanie było słychać aż do kuchni. 5 Serpentynko wanna z babelkami to hit sezonu ,ty się ciesz ze wszyscy w niej nie siedzieli 6 .O matko dynie i choinka w połowie sierpnia to wielka przesadą,ale w UK tez widziałam.Cale ich świętowanie to wariactwo przed Bożym Narodzeniem a na drugi dzień wszystko juz wyrzucają,bo koniec.U nas choinka była do 2 lutego zawsze a ubierana we Wigilię.To były prawdziwe święta. O dopisku Pani modelko a gdzie są zdjęcia my tez chcemy podziwiać te piękne kreacje sądząc z opisu.Miałas dobry pomysł z wyborem przez głosowanie która najbardziej się podoba pannie młodej.Pewnie było wesoło ze cala rodzinka się widzi na żywo mimo takich odległości.Bardzo Ci dziękuje za wspaniałą relacje rodzinna.Ja tez uleglam nastrojowi chwili i pozwoliłam sobie na taki długi komentarz.Trzymaj się zdrowo a z upałem uważają ,nie ma żartów bo przegrzanie jest niebezpieczne.Mój maz ostatnio dostał uczulenia na słońce chyba po jakichś lekach na serce i cały urlop siedzielismy w domu.Wieczorem dopiero był spacer.Teraz odpoczywaj.Marta uk
OdpowiedzUsuńWiduje sie z moimi dziecmi moze trzy razy w roku, a zdarzalo sie ze widywalam syna nawet rzadziej. Moglabym czesciej ale nie chce mi sie podrozowac a takze najlepiej mi we wlasnym domu.
UsuńWyglada ze bardzo zwygodnialam na starosc wiec raczej oni przyjezdzaja do mnie. Poza tym tutaj spedzili swe mlode lata wiec powrot w me okolice zawsze jest dla nich prawdziwym powrotem do domu.
Poidelek dla koliberkow jest ogromny wybor, nie przesadze piszac ze tysiac roznych modeli, podobnie jak np lozeczek dla psow lub kotow.
Nie mam fotografii z pokazu sukien a poza tym staram sie nie umieszczc zdjec wlasnych lub moich najblizszych. Moglabym jedynie zamiescic linki wiodace do miejsc w ktorych kupilam. Jak wspomnialam w tekscie nie bylam zadowolona z tego ze K zaprosila inne osoby na pokaz bo fakt ze widzialy odebral mi moment pierwszego efektu a nade wszystko ich opinia mnie nie interesowala bo liczylam sie jedynie opinia corki i Johna. Ale rzeczywiscie kazdemu pomysl pokazu podobal sie i dal nam wiele smiechu.
Za dziecinstwa mialam podobnie jak Ty z tymi zajadami - musialam uzywac tylko wlasnych sztuccow, nawet wozilam swoje na kolonie. Wogole za mlodu bylam watla, blada, lapalam przeziebienia , rodzice martwili sie ze mam anemie czy nie wiadomo co. W koncu jeden lekarz orzekl ze wszystko ze mna dobrze a odmieni sie w momencie rozpoczecia miesiaczkowania. I tak sie stalo - kompletnie mnie odmienilo, nagle stalam sie okazem zdrowia i az do moze 65 roku zycia nigdy na nic nie chorowalam. Tym zajadom wszyscy sie dziwili bo nie slyszeli o takim przypadku - Ty jestes pierwsza od ktorej slysze ze miala podobnie :)
Zycze Ci bys miala okazje spotkac sie ze synami a za bardzo mily wpis dziekuje.
Sporo i wesoło się u was działo, a pomysł z pokazem mody po prostu świetny:-)
OdpowiedzUsuńTakie spotkania zostają długo w pamięci i nawet warto przeżyć zamach na konto bankowe:-)
Dzisiaj tez spodziewamy się wizyty syna z żoną na kilka dni, ale jeden obiad obowiązkowo w restauracji, taka tradycja, odrobina luksusu, a co!
Odpoczywaj po najeździe rodzinki:-)
Hehe - teraz gdy o tym mysle na spokojnie to faktycznie mielismy tu wiele smiechu i takich sytuacji do niezapomnienia choc w pierwszej chwili nie zdawalismy sobie z tego sprawy. Nawet moj upadek z krzesla urosl do rozmiarow upadku z Everestu, spowodowania trzesienia ziemi......
OdpowiedzUsuńAle umeczyl mnie ten tydzien, nie moglabym tak funkcjonowac na dluzsza mete. Plus prywatnosci, mialam tyle co podczas snu a to zupelne przeciwienstwo do mej normalki i brakowalo mi tego.
Zycze by Twe spotkanie z synem i synowa bylo udane, mialo wiele momentow do wspominek, do wlozenia ich w rodzinna kronike a obiad w restauracji smaczny.
Cieszę się, że spotkanie było udane:)Kubeczki, szklanka i papier naprawdę odjechane. Twoja synowa potrafi docenić Twój wysiłek i starania. Tylko to poidełko jakoś mi zgrzytnęło. To taki prezent na siłę, ale chyba nie jesteś mocno niezadowolona, że mówiłaś nie, a one jednak tak. Bardzo mi się takie poidełko podoba, a to, że kolibry u Ciebie mieszkają latem, to już jest obłęd. Też tak chcę :)
OdpowiedzUsuńPozazdrościłam Ci tej atmosfery podczas pokazu sukien. Fajnie mieć takie towarzystwo, co to nie krytykuje złośliwie, a bawi się świetnie i jeszcze doradzi.
Wczoraj mielismy tak przyzwoicie chlodny dzien ze moglam czytac w ogrodzie a umiejscowilam sie tak by zarazem widziec poidelko - i widzialam kilka roznych koliberkow pijacych soczek. Nie mam pojecia od czego to zalezalo ale kazdy byl w zielonym odcieniu a jeden taki malenki ze ledwie mozna bylo zdecydowac ze ptaszek.
OdpowiedzUsuńOne zyja w tropikach, ich drobne cialka nie znosza zimna, poza tym zywia sie nektarem kwiatow wiec musza mieszkac tam gdzie caly rok kwiaty kwitna. To dokarmianie przez ludzi to tylko taki deser.
Nie wiem wiec czy wystepuja w Polsce lub UK, raczej nie a gdyby to chetnie wysle poidelko bys miala swego wlasnego koliberka.
Wkrotce moje zlikwiduje nie chcac ptaszkow mylic i zatrzymywac ich tutaj na zime.
Dziękuję za ofertę, ale sama wiesz, że zimy u nas bywają bardzo zimne, bo już nie srogie. Dlatego się zdziwiłam, że faktycznie kolibry żyją w tropikach, a nie na północnej półkuli.
UsuńPewnie wiesz jaka panuje zasada w biologii czy zoologi - jesli w jakiejs strefie klimatycznej nie ma tych specyficznych roslin czy zwierzat, znaczy ze ona nie dla nich.
UsuńGratuluję zdrowia i pomysłowości. Naprawdę doskonale przemyślana i zorganizowana impreza.
OdpowiedzUsuńAle zapraszać do kogoś swoich rodziców i siostrę, to już mooocna pzesada.
Rozumiesz Lechu ze synowa zaprosila tych innych na czas pokazu a ten mogli ogladac na swych telefonach , via ZOOM?
OdpowiedzUsuńGdyby do mego domu to chyba bym wszystkich wydusila, z nia na czele :)
Dziekuje - czasem miewam orginalne pomysly.
Trzymaj się zdrowo, kochana Serpentynko. Zmartwiła mnie wiadomość, którą zostawiłaś u mnie na blogu. Smutno. :(
OdpowiedzUsuńMnie tez smutno, zwlaszcza ze to byl moj przyjaciel a jednak zadal mi cios.
OdpowiedzUsuńBede czasem wpadac do Ciebie.
Zdrowia zycze i przyjemnosci z zycia.
Widzę, że nie tylko u nas był szał na papier toaletowy wiosną :D
OdpowiedzUsuńW mojej rodzinie z kubkami jest podobnie - każdy ma swój ulubiony. Ja co więcej mam różne kubki na różne dni tygodnia ( im bliżej weekendu, tym ulubieńsze) i do różnych napojów - z innego kawa, z innego herbata, a woda tylko ze szklanki.
P.s Koliberek uroczy, a ten budynek w kształcie gitary wygląda niesamowicie.
Dziekuje!
OdpowiedzUsuńTak, ciekawym zjawiskiem byl ten wiosenny brak papieru.
Ten budynek to hotel i kasyno z przylegajacym tropikalnym ogrodzie i osobno stojacymi luksusowymi kabinami jesli ktos chce mieszkac osobno.
Ja tez lubie i promuje by kazdy mial swe osobiste kubki i szklanki. Nienawidze plastykowych, nawet nie pamietam czy kiedys z takowych pilam a w restauracjach to tylko przez slomke.
Zauwazylam ze na starosc zrobilam sie bardziej higieniczna i bojaca - staram sie nie korzystac z publicznych toalet, nie poszlabym na basen choc niby wode w nich czyszcza. Tyle teraz nowych chorob i zagrozen ze rozsadnym jest wystrzegac sie "wspolnoty".
Koliberki przylatuja do pojnika ale wkrotce go zlikwiduje by ich nie zatrzymywac od odlotu na zime.
Koliber jest zachwycający - musi być cudownie obserwować je za oknem :)
OdpowiedzUsuńWciaz i wciaz zadziwiaja swym rozmiarem a takze szybkoscia poruszania skrzydelkami. Co dziwne wszystkie odwiedzajace teraz poidelko sa w odcieniach zieleni, nie widuje w innych kolorach.
OdpowiedzUsuńTo poidełko dla koliberków jest urocze :).
OdpowiedzUsuńJesteś niesamowita! Ten pokaz mody najbardziej mnie rozbawił, a jednocześnie jestem pełna podziwu dla Twoich pomysłów i życiowej energii!
Szklaneczki kupiłaś prześliczne! Nie dziwię się, że dziewczyny się ucieszyły :). Ja też lubię, jak każdy domownik ma własny kubek, podobnie jak Ty uważam to za przedmiot osobisty.
Dziekuje Malgosiu.
OdpowiedzUsuńCodziennie poidelko jest uzywane czyli spelnia swe zadanie. Jedynie nie wiem dlaczego kazdy jeden z odwiedzajacych koliberkow jest zielony? Wkrotce, zanim nadejda zimna, bede musiala go zlikwidowac
Powiem Ci ze faktycznie miewam czasem fajne pomysly, niektore natury praktycznej, inne dla zabawy. Ciesze sie ze Ci sie spodobal, moze bedziesz miala okazje zmalpowac.