Pierwsza dawka oczywiscie, ale, wbrew mym obawom, na druga dostaje sie automatycznie date i godzine, za trzy tygodnie - wiec problem z glowy. Poza tym tak caly proces przeszedl sprawnie, punktualnie, tak swietnie byl zorganizowany ze jestesmy tym niezmiernie zbudowani. Nasze szpitale i kliniki zawsze tak pracuja ale w obliczu pandemii nie bylismy pewni czego sie spodziewac, tym bardziej ze we wczesniejszym miejscu byloby dluuuugie czekanie.
Poniewaz maz sie zaszczepil dzien wczesniej i bardzo szczegolowo naopowiadal jak i co to dzisiaj doskonale wiedzialam czego oczekiwac. A on, bedacy w tej chwili ponad dobowym szczepiencem, jak nie dostal zadnych objawow tak nadal nie ma. Wrecz przeciwnie - jakby nabyl wiekszego apetytu i lepszego samopoczucia psychicznego. Cieszy sie ze oboje przejrzelismy na oczy i zmienili decyzje o szczepieniu. Chociaz jeszcze nie koniec, chociaz szczepionka jest tylko czesciowa ochrona, czuje sie bezpieczniejszy a takze zadowolony iz tym krokiem jakos pomaga w wyleczeniu swiata.
Po raz pierwszy w zyciu przy procesie klucia go NIE MDLAL i nie wydziwial bo on z tych ktorzy na widok bialego fartucha wpadaja w panike. Naprawde - jednego razu nie mogli wykonac na nim zabiegu bo tak mu cisnienie skoczylo ze sie bali. A to mowi jak szczerze i bezprzymusowo poszedl na to szczepienie. Po odsiedzeniu 15 min i zjedzeniu dwoch granola bar i wypiciu szklnki wody, wrocil do domu na lunch przynoszac mi z nich opakowania bym widziala co dostane :
To i inne zdjecia zalaczam dla ozdobienia tekstu bo same w sobie nieciekawe - tylko takie mam wiec takie wklejam. Mimo tych dwoch przekasek maz byl glodny i to nie lunchu czyli kanapek i salat tylko glodny obiadowo. Nigdy wczesniej sie nie zdarzylo wiec od razu pomyslalam - a czym to go na moje utrapienie zaszczepili !!! Zjadl talerz pieczeni wolowej w sosie z ziemniakami puree, mizeria i wcale nie byl napchany - i taki pol glodny powrocil do pracy. A wieczorem gdy skonczyl kolacje znow nie czul sie syty i poprawil ja ciastkami. Bardzo mnie to wystraszylo bo nie chce mi sie gotowac wiecej niz zazwyczaj a takze jesli to szczepionka tak dziala to ja mam w nosie - rezygnuje, nie chce utyc i juz! Rano wstal i nadal bez zadnych ale to zadnych objawow, poza ledwie dostrzegalna kropka po ukluciu.
Dzisiaj byla moja kolej i wszystko odbylo sie jak maz opisal: bez czekania jako ze kazdy pacjent ma swa godzine, zorganizowane tasmowo kiedy to przechodzi sie od stolika z pielegniarka ktora ma dane w komputerze i tylko dostaje mala karte szczepien ktora sie wypelnia w trzech linijkach. Na mojej do zdjecia przykrylam imie i nazwisko, reszta autentyczna a na odwrocie data i godzina drugiej dawki - za trzy tygodnie:
Zwroccie uwage na date moich urodzin - dzien po Walentynce przez co mam tak ( i moj dentysta tez bo i on sie na to zalil do mnie) ze wszyscy dostaja walentynkowego szalenstwa przez co nie pamietaja o naszch urodzinach.
Poniewaz w miejscu szczepien mozna bylo spotkac sie z lekarzem i zadac mu gnebiace pytania to spytalam o moje alergie na co dostalam odpowiedz ze mi nic nie grozi a na poparcie dal mi plik wydrukow informacji o Pfizer gdzie jest podany sklad tej szczepionki. Zdjecie mozna powiekszyc i lepiej dostrzec szczegoly - oznaczylam ta sekcje haczykiem:
Samego uklucia, podobnie jak maz, ani poczulam, zreszta nigdy sie ich nie balam wiec ta czesc nie byla dla mnie problemem. Po szczepieniu wyslano mnie na przeczekalnie - 15 minutowa. Zrobilam tam kilka zdjec wiedzac ze jakies powinnam wrzucic na obiecany wpis. Jak widzicie same stare dziadki i babcie bo takich teraz szczepia. Sala duza, latwo utrzymac w niej dystans - i wciaz ktos odchodzil po swych 15tu minutach a przybywali swiezo zaszczepieni, nigdy nie tworzac tlumu. Dla ciekawych - nie poczestowalam sie niczym, nawet woda. Jak maz z przyjemnoscia patrzylam na ta sprawna obsluge i procedure - oto przeczekalnia bo tak ja nazwalam:
Ja juz wczesniej zrobilam sobie plan dnia wiec prosto ze szpitala wybralam sie na dalsze zalatwianie mych spraw, jedynie z parkingu wysylajac wiadomosc grupowa do mej rodziny - obu dzieci i meza - a by bylo krotkie i tresciwe napisalam tak: ALIVE AND KICKING! Po polsku byloby Zywa i Kopiaca a tutaj oznacza zywa i z wigorem. Dzieci momentalnie odpisaly heroglifami w postaci kciukow do gory a maz dzwoni zaniepokojony i mowi ze jesli mam jakies konwulsje to czemu nie zadam lekarza? No, myslalam ze nie wyjade z parkingu bo mnie faktycznie napadly konwulsje ale ze smiechu.
I taka z konwulsjami pojechalam najpierw do biblioteki, nastepnie do fryzjerni choc nie mialam z nimi randki. Okazalo sie ze nie byli zajeci i wzieli mnie od reki do strzyzenia. I tu stal sie cud nad cudami- wreszcie, w koncu i chyba pierwszy raz w zyciu wyszlam od fryzjerki zadowolona a moze nawet bylabym szczesliwa gdyby nie 65 $ ktore musialam wybulic. Ale tam gdzie tanio nie robia mnie szczesliwa wiec to chyba na tym polega, co nie? Za jakosc sie placi.
Podsumowujac - szczepienie chyba daje automatycznie to co najpierw slyszalam od asystentek dentysty a pozniej meza - jakies dobre samopoczucie, jakby jakis maly kamyczek spadl z serca, doszlo uspokojenie, choc nigdy pandemia mnie nie stresowala to jednak musiala jakos uwierac i siedziec w podswiadomosci, poczulam sie lepiej i moze bezpieczniejsza choc wiem ze wiele nie gwarantuje i nadal powinnam i bede stosowac wszystkie zalecenia jak dotychczas.
Prawde mowiac oboje juz nie mozemy sie doczekac drugiej dawki.
Ale by mi nie bylo calkiem beztrosko a nawet cudownie biorac dodatkowo pod uwage udane ostrzyzyny juz sie martwie czyms nowym : czytam i slysze jak to przybywa nowych rodzajow szczepionek, jak dzieki temu na calym swiecie pojdzie ze szczepieniem szybciej i obawiam sie ze skoro tak to gdy nadejdzie kolej na moje dzieci to moga dostac co pod reka czyli te inne, slabsze, mniej efektywne, bez RNA. Nie podoba mi sie ta mysl ale jestem z kolei zadowolona ze mnie obdarzono silniejsza. Na dzisiaj wiec jest tak iz oboje czujemy sie bardzo dobrze, bez jednego objawu. Co bedzie jutro zobaczymy.
DODATEK : teraz, poniewczasie , zaluje ze uwagi natury politycznej wpisalam u siebie bo nabieram wrazenia ze moi goscie odebrali je wlasnie tak, wzieli do siebie. Zrobilam pomylke - powinnam wpisac na blogach ludzi o ktorych chodzi. Prostuje wiec - tyczylo innych blogow, innych ludzi . Mysle ze tak bardzo mi siedzialo w podswiadomosci iz machinalnie i bez zastanowienia ulalo sie na moim blogu.
Czyli są pozytywy i negatywy: lepszy nastrój i zwiększony apetyt:-)
OdpowiedzUsuńElegancki ten szpital, podoba mi się:-)
Uważam, że nie masz za co przepraszać, to Twoje prawo, twój blog , także do prezentacji poglądów, a dyskutować można o wszystkim, byle spokojnie.
Nowa fryzura bardzo poprawia nastrój, wiem cos o tym:-)
Nie mialam szczescia do fryzjerek wiec najczesciej korzystalam z domowego. Z wczorajszego miejsca korzystalam juz wczesniej ale tym razem otrzymalam lepsze podciecie. Mimo ich profesjonalizmu rzadko do nich zagladam bo mi sie nie podoba ich cena - zwykle, proste podciecie, bez zadnych innych zabiegow a biora jak za wyszukana fryzure.
UsuńZ kolei wygladam jak inny czlowiek wiec wartalo i owszem, poprawilo mi nastroj.
Ten zwiększony apetyt u W. to tylko wynik lepszego samopoczucia psychicznego.Nie mówił przecież przed szczepieniem, że tak naprawdę boi się zachorowania. Zastanawiające jak wielu panów boi się wszelakich zabiegów medycznych. Mąż jednej z moich koleżanek nawet u okulistki mdlał gdy mu chciała krople wpuścić do oka. Ale gdy się okazało, że musi mieć wszczepiony rozrusznik serca bo inaczej kojfnie- przestał mdleć.
OdpowiedzUsuńCieszę się, że się zaszczepiłaś.
Serdeczności;)
Mnie tez przyszlo do glowy ze jego apetyt w tym dniu to reakcja psychiczna.
OdpowiedzUsuńNadal nie odczuwamy zadnych objawow ale wiem od ludzi ktorzy otrzymali obie dozy iz wlasnie druga je powoduje.
Nic to - bedziemy miec za soba, przetrzymamy.
Do dzisiaj mnie dziwi nasze kompletne i jednoglosne odwrocenie wczesniejszej decyzji o szczepieniu - jak bylismy sceptyczni i odrzucajacy, tak teraz sie pchamy.
Z opisow i zdjec wiem jak ciezko ludziom dostac szczepionke w niektorych miejscach USA - pokazuja kilometrowe kolejki a takze nadal piszo o turystach polujacych po nieraz odleglych okolicach za nimi - wiec znow okazalo sie ze mieszkamy w fajnym miejscu, malym a tak dobrze zorganizowanym i choc na mala skale majace wszystko potrzebne do zycia, zdrowia i rozrywki.
Czy Ty juz sie dowiedzialas od lekarza czy bedziesz mogla?
Pozdrawiam mocno.
U lekarza będę 22 lutego- na EKG i badania laboratoryjne, które muszę mieć zrobione przed usuwaniem zaćmy. Robię to w prywatnej klinice, a oni dbają o takie "drobiazgi" jak stan zdrowia pacjenta. Gdy mój A. robił obie zaćmy- pierwszą prywatnie w Polsce, drugą tu, na ubezpieczalnie nikt od niego żadnych takich badań nie wymagał.
UsuńSerdeczności;)
Na calym swiecie tak jest iz za jakosc uslugi sie placi - z pewnoscia dodatkowe badania beda przydatne i gwarantujace ze caly zabieg zniesiesz dobrze.
UsuńPozdrawiam mocno.
Ciekawa relacja :). W Polsce jak zwykle wszystko tłamsi rozdęta biurokracja, niemal kwadrans przy każdym pacjencie zajmuje wypełnianie druczków, wpisywanie do systemu, obwarowane kilkukrotnym logowaniem, potwierdzaniem, sprawdzaniem, raportowaniem itd. Mój mąż i syn, jako służba zdrowia, są już po drugiej dawce, syn bez żadnych negatywnych reakcji, mąż po drugiej przez jeden dzień czuł się trochę niewyraźnie, z objawami przeziębienia. Wiele osób ze znajomych (służba zdrowia) faktycznie przechorowało kilka dni, z grypopodobnymi objawami. Ja na razie czekam cierpliwie na swoją kolejkę i jedyne czego się obawiam, to żeby się nie załapać niechcący na jakąś eksperymentalną i mało sprawdzoną szczepionkę.
OdpowiedzUsuńMilo widziec Cie tutaj, dziekuje.
OdpowiedzUsuńZ meldunkow z calego kraju widze ze nie wszedzie szczepienie przebiega tak ukladnie i spokojnie jak u mnie, w dodatku niedostepnosc stworzyla nowe zjawisko, juz opisane przeze mnie - turystow zagranicznych i swojskich tez, takich mieszkajacych w innej czesci USA a przybywajacych do tych w ktorych latwiej uzyskac szczepionke. Poza tym odzywaja sie grupy ludzi przeznaczonych na dalsza kolejnosc - nie rozumiejacych iz wyplywa ona z braku ilosci wystarczajacej dla kazdego i ze skoro tak jest to musiano jakos tymi dostepnymi rozplanowac.Zwracam uwage tez na sytuacje ktorej nie macie w Polsce - u nas jest masa nielegalnych, moze 30 milionow, czyli ludzi bez dokumentow , oficjalnie nieistniejacycy. Jak wczesniej sie "ukrywali" tak teraz nagle wyszli na jaw i tez sie domagaja byc natychmiast zaszczepionymi.
Opisalam proces mojego szczepienia, a zaczal sie od tego iz w domu, online, powypelnialismy wymagane ankiety wiec w szpitalu musielismy wypelnic tylko mala karte szczepien, to wszystko.
Z Internetu wiem ze w wielu miejscach sa kilometrowe kolejki do szczepien i zamieszanie - jak dobrze ze mnie takie cos ominelo.
Ja, podobnie jak Ty, tez mysle ze jesli sie szczepic to ta mocna, RNA szczepionka i zycze moim dzieciom aby taka otrzymali gdy nadejdzie ich kolej.
Nadal nie mamy poszczepionkowych objawow ale slyszymy ze one raczej przychodza po drugiej dozie.
Trzymaj sie zdrowo, Malgosiu.
Super. Cieszę się, że wszystko tak dobrze przebiegło!
OdpowiedzUsuńCzekam na dalsze wiesci, że wszystko dobrze.
P.S. Miałam kiedyś takiego bloga na zasadzie pamiętnika, własnie o tytule "alive & kicking". Teraz tak sie nazywa jedna z sekcji na blogu, bo skumulowałam je w jeden.
Jezyk angielski jest swietny do przekazywania uczuc, odczuc, okreslen jednym slowem albo dwoma.
OdpowiedzUsuńIlez znam takich co po polsku wymaga kilku a po angielsku wystarczy jedno.
Moj polski bardzo zubozal bo chociaz w domu mowimy w tym jezyku to tematyka wciaz taka sama, wciaz uzywamy tych samych wyrazen, nie mowiac ze polski sie duzo zmienil na przestrzeni lat. Czasem czytajac blogi nie mam pojecia co jakis slowo znaczy - i nie podoba mi sie znieksztacanie ich, taka mieszanka pol angielska pol polska.
Zobaczymy co druga dawka przyniesie, dziekuje za zyczenia.
Ty rowniez pozostan Alive&Kicking - to jest swietny tytul blogowy, mialas dobry pomysl.
Cieszę się ze juz Macie pierwsza dawkę za sobą.Pisze dopiero teraz bo wczoraj my tez byliśmy z mężem na szczepieniu.Wszystko tutaj sprawnie zorganizowane.Telefon z zaproszeniem ze szpitala z terminem.Szybko ,bez kolejki,bez wypełniania ankiet ,wszystko w komputerze maja.Tylko kilka pytań o alergie.Nawet był na sali polski doktor i totalnie mnie zaskoczył _witam panią serdecznie_kto dziś tak mówi,aż mi się zrobiło milo i nerwy odeszły.Potem tez 15 minut odczekania i kubek smacznej kawki podany z uśmiechem.Zawsze w tym szpitalu i nie tylko a trochę było tych wizyt i operacja nie mogę wyjść z podziwu ze tak milo można traktować pacjenta.Dziwi mnie tylko termin drugiej dawki bo dopiero 30 kwietnia a taka sama jak Twoja.Niestety boli mnie ręką dość mocno i cos mi zimno ciągle wiec lyknelam paracetamol.Może jutro będzie lepiej.Pozdrawiam Marta uk
OdpowiedzUsuń