Nie wiem jak Wy ale ja zwracam uwage na maniery stolowe ludzi i gdy widze ich brak, a takze stan stolow zostawianych w restauracjach to bardzo mi sie niepodoba. Oczywiscie nie wszedzie zachowuje sie jak na galowym obiedzie posilki domowe konsumujac w prosty sposob ale i wtedy jemy schludnie i stosujac pewne zasady z ktorych podstawowa jest nie jesc z palcow, jako ze do tego sa sztucce. Zauwazylam ze matki obecnie prawie nie pouczaja swych dzieci poslugiwania sie nozem i widelcem w zwiazku z czym nawet gdy sie im zdarzy to robia jak potrafia nie majac wskazowek prawidlowego poslugiwania sie.
To tylko jeden przyklad a do niego mozna dodac glosne zachowanie sie, ogolna nieuwage co konczy sie rozlewaniem i balaganem na stoliku i pod nim. Starsi tez nie straja sie zjesc i zostawic stolik w przyzwoitym stanie mowiac ze od sprzatania jest obsluga. Daje mi to do pomyslenia ze skoro nie maja tego odruchu schludnosci to strach zobaczyc ich domowy posilek i pozniejszy balagan.
A caly temat przyszedl mi do glowy widzac to zdjecie :
przyslane przez synowa i zatytuowane " by Ci Mamo przynioslo usmiech". I przynioslo bo zdumialo mnie ze swe swinki karmi tak jak zdjecie pokazuje. Zadzwonilam do niej pytajac o szczegoly i dowiedzialam sie ze po pierwsze nauczone sa chodzic po domu, bawic sie z dziecmi, gdy bylo cieplej byly brane na ogrod gdzie sie chetnie bawily i nigdy nie zaginely czy nie daly sie zlapac by na noc wrocic do klatki - i po drugie ze bedac wciaz w towarzystwie dzieci, podczas posilkow tez, nauczyly sie jesc z talerzykow siedzac na stole. Mowila ze robia to bardzo zrecznie, nigdy nie stracily ze stolu, nie rozbily wiec daje im porcelanowy talerzyk taki sam jak dzieciom, zawsze wybieraja pozywienie do ostatniego okruszka wiec praktycznie nie ma po ich posilku sprzatania, dodajac ze wstyd przyznac ale dzieci robia balagan jedzeniowy, nie swinki.
Boje sie ze teraz ile razy zobacze w restauracji balaganiarskie dzieci to wciaz bede porownywac do swinek synowej stwierdzajac iz bardziej kulturalne niz one.
Świnek nie miałam, ale miałam kiedyś chomika, ptaszki o nazwie ryżowce no i jamnika i... dziecko. Najmniej jednak brudziło dziecko, nawet gdy było bardzo małe. Najbardziej śmieciły ryżowce i codziennie musiałam sprzątać ich klatkę oraz "teren" koło klatki. Chomik na ogół mało śmiecił przy samym jedzeniu, ale i tak miał codziennie sprzątaną klatkę. Jamnik, jeżeli tylko nie dostał w swej porcji marchewki jadł bez bałaganienia- niestety nie lubił marchewki, którą z jakimś dziwnym uporem wybierał z ryżu zmieszanego z mięsem i.....umieszczał na ścianie przy której stała jego miska. Poza tym często mu kapała z bródki woda gdy pił, więc miska stała na podkładce.
OdpowiedzUsuńOd lat jest już niemodne uczenie dzieci dobrych manier- najbardziej jest to widoczne na wszystkich wyjazdach- zachowują się przy stole z reguły fatalnie. Moi wnukowie są jednak "wytresowani", choć obaj byli hodowani w żłobku i przedszkolu. Może dlatego, że były to żłobki i przedszkola prywatne, a więc z niewielką ilością dzieci.
Serdeczności;)
Dluga odpowiedz weszla mi ponizej za co przepraszam.
UsuńSłyszałam, ze są już restauracje i hotele, gdzie klientów wita napis - bez dzieci i powiem szczerze, że pasuje mi to , dość mam w pracy głośnych dzieci...
OdpowiedzUsuńByl okres gdy nie moglam znalesc pracy w swym zawodzie technika-laboratoryjnego wiec wzielam co bylo dostepne - przedszkolanki, dostajac grupe dzieci pomiedzy 3-4 rokiem zycia, niektore w pieluszce. Nie musze chyba pisac ze latwo nie bylo i z wielka radoscia wrocilam do tej wlasciwej pracy.
UsuńObecnie nie jest latwo przebierac w stolikach jako ze istnieje dystansowanie ale gdy mozna bylo to odrzucalismy posadzenie nas w sasiedztwie dzieci. Dodam ze czesto dorosli sa bardzo glosni, wcale nie lepsi od dzieci.
Obecnie juz nie jezdzimy na wczasy urlopy spedzajac u dzieci ale gdyby to oczywiscie wolalabym sie zatrzymac w bezdzietnym hotelu. Urlop sluzy do relaksu a nie rozstroju nerwowego i checi ukrecenia komus glowy :)
Urocze zdjęcie. :)
OdpowiedzUsuńA dzieci faktycznie teraz nie sa uczone jedzenia sztućcami. Rodzice sie za bardzo spieszą wszędzie moim zdaniem i szybciej im nakarmić, albo pozwolić jeść palcami.
Hihi, dziekuje.
UsuńWydaje mi sie ze odkad nastala Epoka komputerowa i komorkowa to obyczaje poszly w dol - mamusie maja mniej czasu na dzieci i domy tez, od kazdej slysze ze nie ma czasu sprzatac, nie ma czasu na cos tam ale zawsze maja czas plotkowac przez telefon.
Podobnie jak Ty tez mialam male dzieci a nawet bliznieta, rownoczesnie z psem i ani z jednymi ani z drugim zadnych klopotow wychowawczych - bo mi sie chcialo dbac o ta strone wychowania.
OdpowiedzUsuńNie wspomnialam o tym w poscie ale napewno jednym z czynnikow zaniedban jest to iz mlode mamusie po prostu sa zaabsorbowane swymi sprawami - jak gadaniem przez telefon, siedzeniem przy komputerze - niz wychowaniem dzieci, osobistym przylozeniem sie do tego. Dzieci nie sa glupie skoro 3 latki umieja poslugiwac sie iPadami - pojelyby zasady wychowania gdyby ktos im wytlumaczyl i egzekwowal.
Zwierzetom bardziej by sie wybaczylo rozchlapanie i inny balagan posadzajac je o mniej rozumu a wychodzi na odwrot.
Moja synowa, nie baczac na swe alergie i ogolny brak czasu, takze ogrodzenia wokol domu, bierze sobie psa. Juz otrzymala telefon ze schroniska ze maja takiego jakiego zamowila - labradora, ktore sa bardzo duzego rozmiaru. Dowiedzialam sie o tym w sekrecie bo ukrywaja przede mna dobrze znajac moja opinie na ten temat - czyli brak pewnych warunkow u nich oprocz wielkiej milosci do zwierzat. Udaje ze nie wiem nie chcac sie wtracac jako ze nie moj dom i czas i problem o ktory sie prosi.
Trudno uwierzyć, że takie słowa jak: proszę, przepraszam, dziękuję są tak trudne dla niektórych dzieci.
OdpowiedzUsuńPrzy stole też trudno wyegzekwować podstawowe maniery, skoro nie ma wspólnych posiłków.
Brakuje " starej " szkoły : przy stole siedź prosto, nie trzymaj łokci na stole itp.
Żal, przecież dzieci to nasza przyszłość.
Wlasnie to jest czyms co powinno byc odruchem, reszta , jak pewne zasady zachowania bylyby dobre juz od mlodego a jeszcze bardziej gdy takie dziecko stanie sie mlodzieniaszkiem i zaraz pozniej dorosla osoba majaca do czynienia z szerszym zyciem towarzyskim.
UsuńKochana! Wszystkiego najlepszego z okazji Twojego święta! Niech zawsze dopisuje Ci dobry humor i zdrowie, niech spełniają się Twoje marzenia, a ludzie niech będą dla Ciebie dobrzy i zawsze życzliwi!🌹🎂🎉🥂❤
OdpowiedzUsuńBardzo dziekuje, maskokropko.
OdpowiedzUsuńStaram sie postepowac wedlug tej listy ale Twe zyczenia napewno mi pomoga :)
Pozostan w zdrowiu.
Zwierzę na stole przy posiłku nie kojarzy mi się dobrze. Sama nie chciałabym takiego współbiesiadnika, ale każdy lubi co innego... Widocznie wszyscy domownicy to akceptują, więc wszystko jest w porządku. ;)
OdpowiedzUsuńPodzielam Twe wrazenie - tez bym nie chciala na stole szczura :)
OdpowiedzUsuńJednak pamietam ze kazdy pies ktorego mielismy spal gdzie chcial czyli z nami co tez niewlasciwe i niehigieniczne.
Ja jestem pod wrażeniem, jak irlandzkie matki rozmawiają z dziećmi, jak uczą je na swoim przykładzie. Oczywiście nie wszystkie, ale jest to spora liczba widzianych przeze mnie interakcji, która mocno kłóci się z obrazem tego, co znam z Polski, wyszczekiwania komend: nie rusz, zostaw, siedź prosto. Edukacja przez imitację jest po prostu bardziej efektywna, dziecko i tak zauważy, że matka sama sztućców nie umie używać i na co dzień garbi się przy stole. W zasadzie obecne pokolenie młodych matek to wytwór wychowania "szczekanego" poprzedniego pokolenia, z imitacją pośpiechu jako wytłumaczenia, dlaczego nie ma się czasu (w pokoleniu mojej mamy mówienie, że nie ma się czasu to powód do dumy, znaczy, że się jest robotnym). A świnka morska jest śliczna, mam nadzieję, że wyrosną w tym domu szczęśliwe dzieci, które potrafią rozmawiać i współodczuwać.
OdpowiedzUsuńZgadzam sie z Twymi obserwacjami - tym bardziej iz przekonalam sie doswiadczeniem iz taka metoda pracuje - moje dzieci tak dorastaly - nie musielismy zmuszac, krzyczec, karac, samoczynnie postepowealy podobnie do nas lub dziadkow. W publicznych miejscach rowniez - nie musialam ich korygowac i nigdy mi sie dziecko "nie zgubilo". Mimo iz oboje pracowalismy to jednak czasy byly takie iz istnialo bardziej scisle zycie rodzinne, interakcja - obecnie tego nie ma, kazdy sobie uklada swoj czas a na ogol polega on na tym iz kazdy czlonek rodzinny siedzi przy swoim gadzecie wogole ze soba nie rozmawiajac.
OdpowiedzUsuń