6 marca 2021

TEMAT OKLEPANY ALE . . . . .

..... opisze moje w nim doswiadczenie jako ze lepszy ten niz wirusowy.

 Jest przedluzeniem tematu "Slub" ktory o ile pamietacie odbyl sie w listopadzie. Z tej uroczystosci zamiescilam opis i troche zdjec ale to byly fotografie telefoniczne czyli nieprofesjonalnej jakosci. Te oficjalne przeslano nam tuz przed B. Narodzeniem w formie strony internetowej - do przegladniecia i ewentualnego zakupu. Bylo ich 1200 jako ze niektore niemal blizniaczo podobne a takze utrwalono na nich wszystko, nawet oba bary ze swymi napojami i kielichami.

 Trwalo zanim zabralam sie za pierwsze, szybkie ogladniecie a jeszcze dluzej by sie do nich przysiasc, dokladnie przyjrzec i zdecydowac ktore chce zakupic, plus ile i w jakim rozmiarze. Ciezko bylo bo kazde bylo piekne, nie to co telefoniczne, kazde bym chciala miec - i te z panstwem mlodych, i rodzinne, i ze znajomymi, tancami, baletem Sary, sala bankietowa itd. Kiedy mialam czas doskakiwalam do nich ale inne zajecia i "projekty" nie pozwalaly na zdecydowanie.

 W miedzyczasie zapytalam synowa i syna jak im idzie wybieranie zdjec na co odpowiedzieli ze spojrzeli jeden raz, ilosc ich powalila, powaga decyzji tez i na tym skonczyli nie wiedzac kiedy i czy wroca do tego, zadowalajac sie tymi ktore maja w telefonach. Na co Serpentyna, dobra mama i tesciowa, zapytala czy bedzie ok jesli sama wybierze, kupi i przesle na ich adres? Oczywiscie bardzo chetnie sie zgodzili. Z mej strony uznalam to za jedyny sposob by mieli pamiatkowe zdjecia z tej uroczystosci a takze probe dla mnie - bo da mi okazje naprawde dobrze sie zdjeciom przyjrzec i bodaj z grubsza wyselekcjonowac komplet dla nas.

 Tak wiec zrobilam - poswiecilam dwa wczesne poranki by zrobic selekcje a w trzeci zamawialam - w dwoch rozmiarach. Wyszlo ze wykupilam dla nich 200 zdjec. Pozniej, gdy otrzymali ladnie podziekowali dodajac ze zrobilam dobry wybor.

 Jak na dzisiaj ich zdjecia nadal mieszkaja w pudelku bo jeszcze nie kupili sobie albumu a pozniej sami zobacza ile roboty wymaga ulozenie ich w odpowiedniej kolejnosci wydarzen i tematycznie tez. Tak bardzo mnie umeczylo patrzenie w zdjecia i w komputer ze przez pare dni znow zostawilam projekt "zdjecia dla nas" odlogiem. Poniekad musialam bo mielismy pilniejsze projekty do zrobienia, te o zupelnie innym charakterze bo zwiazane z odnawianiem garazu i patio.

 Ledwie to sie skonczylo, nadeszly sniezyce i wielkie mrozy i wcale nie przesadzam bo jak nigdy nasypalo nam prawie pol metrowa warstwe sniegu a mrozy dochodzily - 18 st, jednej nocy nawet -20. Miasto bylo najpierw sparalizowane a pozniej odkopujace sie - ale minelo i wiosna zdecydowala powrocic, co sklonilo Serpentyne do mycia i odkurzania samochodu :




 Co smieszne to to iz dokladnie tydzien po ostatniej sniezycy i -18st mrozow  mielismy tez 18 tyle ze plusowe, co wygladalo tak iz niektorzy chodzili w krotkich rekawach a w zakamarkach jeszcze lezaly resztki sniegu. Z drugiej strony, choc to zwariowana sytuacja, to pasuje do covidovego, nienormalnego okresu w historii.

 Wlasnie te bardzo sniezycowe dni uwiezienia w domu postanowilam nie zmarnowac tylko wykorzystac na nuzacy projekt zdjeciowy. Moze i specjalnie klimat tak zrobil by mnie do tego zmusic? Niczemu juz sie nie zdziwie :) Wiec te 4ry dni sniezycy gapilam sie w zdjecia i ktore mi pasowalo wrzucalam do koszyka. Pozniej zeszlo mi by meza przymusic do zweryfikowania lub zmian a to tez byla przeprawa bo wcale nie chcial tego robic wolac ogladac sport w tv. Wybralam 250 zdjec, czesc wiekszej wielkosci, piec portretowych. Nadeszly w zeszlym tygodniu i to dalo mi nastepny etap do wykonania - dla tych niealbumowych, tych ktore umieszcze po domu i kilka na scianach, kupic odpowiednie ramki.

 Ani nie pamietam ile sklepow zwiedzilam i ile internetowych miejsc tez, wiem tylko ze naprawde juz mialam dosc tematu i projektu. A skonczylo sie tak iz wszystkie kupilam w naszych sklepach co dobrze bo moglam dokladniej poogladac, ocenic kolory..... Nastepnym krokiem bylo usiasc z tymi zdjeciami i poukladac - najpierw z grubsza, tematycznie, a pozniej kazda grupe w odpowiedniej kolejnosci. Oj, dopiero przy tym myslalam ze zwariuje, zwlaszcza ze niektore pasowaly do dwoch a nawet trzech tematow.

 Musialam rowniez oprawiac te niealbumowe - wyszlo ze wiszacych bedzie 6 a stojacych tu i owdzie 7. Ogolnie - za duzo (13), wcale mi sie nie podoba galeria fotograficzna w domu, zreszta nie na darmo istnieje swietne powiedzenie - mniej jest wiecej (oprocz zdrowia i pieniedzy oczywiscie), ale juz za pozno, nie wyrzuce przeciez ladnych zdjec i ramek. Nic, pomieszkam z nimi a jesli uznam ze za wiele to czesc schowam do lamusa.

 Jak na dzisiaj te stojace poustawialam tu i owdzie ale wiszace, oprawione, leza i czekaja by maz znalazl czas na powieszenie. Mysle ze z tymi wiszacymi bede mogla zyc ale jesli chodzi o mala galerie na pomocniku w jadalni - nie jestem pewna, nie jestem zachwycona wygladem myslac ze za duzo, tym bardziej ze zupelnie podobne mamy w biurze, maz na swym biurku, ja na swoim.

Galeria z ktorej nie
jestem zadowolona




Do zawieszenia


Ulubione - ujecie i ramka tez


 Przy okazji kompletowania albumow, a tu sie pochwale ze nie musialam ich kupowac bo mialam w domu trzy, kompletnie puste, kupione wieki temu tak od wypadku i wreszcie sie przydaly - przejrzalam album zawierajecy stare zdjecia, jeszcze z okresu gdy mieszkalismy w Polsce a nasze bliznieta byly noworodkami, pozniej malymi dziecmi, itd. Uderzyla mnie roznica jaka stworzyl czas i technologia. Po pierwsze, przynajmniej w naszej rodzinie, nie bylo tak ze robilsmy zdjecia nagminnie, na kazdym kroku. Moje pokolenie pewnie pamieta ze technologia byla inna - kupowac odpowiedni film, pstrykac, pozniej nosic do wywolania. Z tego wzgledu  wcale duzo zdjec nie mielismy a w dodatku gdy opuszczalismy Polske to tym co mialam podzielilam sie z rodzicami/dziadkami, by oni mieli ich czesc do ogladania. Te zdjecia maja wiec pomiedzy 48 - 40 lat, sa czarno biale i sfatygowane, jako ze moja czesc musialam wydzierac z albumu ktory trzymal zdjecia naroznikami. By ich narozniki nie byly wystrzepione wyrownalam nozyczkami co dalo ogolny okropny wyglad ale nie mialam innego wyjscia. A tutaj, w USA, gdy moje wnuki mieszkajace w Bostonie wyrazily chec zobaczenia jak ojciec wygladal bedac noworodkiem i malym chlopcem, duza czesc musialam powyciagac i przeslac do nich. Trzymali je bardzo dlugo, doprosic sie nie moglam by zwrocili a gdy wreszcie otrzymalam to troche przygiete, pelne rys i zalaman. Ale sa jedynymi ktore mam z tego okresu wiec trzymam i jak widzicie nawet sie nimi chwale.

 Poza tym, gdy patrze na siebie a mialam wtedy tyle co ponad 24 lata, to jakos nie odczuwam ze to ja, wydaje mi sie ze to obca, inna osoba. Zwroccie, prosze, uwage, jaka mini-sukienke wowczas Serpentyna nosila nie baczac ze byla matka i moze nie wypadalo - to byly wczesne 70te lata ubieglego wieku.  Ona nie tylko byla krociutka ale gorna czesc z dolna byla polaczona kratka zrobina z waskich paseczkow co pokazywalo gole cialo w talii - widzialam taka suknie na filmie i zmusilam krawcowa by mi dokladnie taka uszyla. To stalo sie jeszcze "za panny" ale jako ze zawsze zwracala uwage, moze i szokowala, nosilam ja bardzo dlugo. Nawiasem mowiac moj maz ktorego wtedy jeszcze nie znalam, mowil mi ze wlasnie styl sukni przyciagnal jego oko no i widzicie co z tego wyszlo :) 



Dolaczam rowniez zdjecia mojej mamy - bardzo mlodej a pozniej bedaca babcia - i mojego juz nie zyjacego brata.





Tak bylo dawniej ze zdjeciami - a obecnie jest tak, przynajmniej u mnie ze prawdziwych, biezacych, to prawie nie mam bo wszystkie od dawna sa pstrykane telefonem i siedza w nim albo komputerze - czyli niby mam setki ale tak naprawde nie mam. Aparat fotograficzny uzywamy tak rzadko ze z okazji slubu gdy maz chcial go uzyc to musial sobie najpierw "przypominac" jak obslugiwac. Na zakonczenie tego bardzo dlugiego opowiadania zalaczam zdjecie pieska, Toby, ktorego tyle co syn i synowa sobie sprawili - obecnie to szczeniaczek ale wyrosnie na duzego labradora.


    

16 komentarzy:

  1. Bardzo piękne są Twoje zdjęcia! Piękna rodzina, piękne kobiety w tej rodzinie!
    Masz rację, że kiedyś robienie zdjęć było bardzo utrudnione. Może dlatego też- poza wartością sentymentalną- traktuję swoje zbiory z ogromnym pietyzmem. Wszystkie zdjęcia są w albumach.
    Ale już od dłuższego czasu zdjęcia są tylko w komórce albo w komputerze i żal mi tego, bo to i mieć je i nie mieć- w pełni się z Tobą zgadzam.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziekuje, BBM !
      Moja mama byla faktycznie bardzo urodna a poza tym zawsze elegancka. Pamietam okres gdy nosila kapelusiki i rekawiczki w odpowiednich okolicznosciach, pozniej ten styl zaginal a szkoda.
      Z tymi zdjeciami, przynajmniej w mojej rodzinie, istnieje jeszcze inny problem - gdy my starzy umrzemy a kiedys nasze dzieci tez to one chyba wyladuja na smietniku bo nie ma takich ktorzy by je trzymali. Mamy tylko dwoch wnukow a dla nich nie maja zadnego sentymentalnego znaczenia. I w ten sposob zaginie slad po przodkach.
      Smutne to, nieprawdaz?

      Usuń
    2. To nie jest takie pewne. Czasem zainteresowania genealogią budzą się zupełnie nieoczekiwanie a wtedy stare zdjęcia są na wagę złota.

      Usuń
    3. To prawda - nigdy nic nie wiadomo.

      Usuń
  2. Stare fotografie to prawdziwa kronika rodzinna, lubię oglądać:-)
    U nas ze zdjęciami było inaczej.
    Fotki robiła zamówiona fotgrafka, bardzo sympatyczna i zdolna dziewczyna. To ona wybrała najlepsze i zrobiła profesjonalny album w formie książki w 3 egzemplarzach, a kilka zdjęć do ramek wywołaliśmy sami, zdjęcia dla gości po weselu młodzi przekazali za naszym pośrednictwem:-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Fotografka corki nie byla kims znajomym wiec nie zrobila nam takich wygod. A gdyby to album z 1200ma zdjeciami bylby troche przesadny. W tych zdjeciach jest duzo takich pokazujacych sale, caly budynek, kazdy stol, dekoracje, kazdy swiecznik, nakrycia stolu, torty, ludzi ktorych nie znam itd - z tych wybralam po jednym bo nie potrzeba mi wiecej - za kazde jedno sie placi.
      Ta fotografka pobrala adresy emailowe ludzi ktorzy planowali kupno wiec kazdy dostal dostep do stworzonej przez niej strony internetowej i zamawial ktore chcial - podobnie jak my.
      Corka kupila osobny zestaw dla rodzicow Johna bo oni ze wzgledu na wiek nie uczestniczyli w slubie wiec dostali spory album.
      Tak czy siak niezmiernie mi ulzylo ze ten projekt juz mam za soba bo slepienie w zdjecia bardzo mnie znuzylo :(

      Usuń
  3. Mnie ostatnio przyjaciele zrobili kolaż moich zdjęc z ukochanych Karkonoszy, w ramce. Zawsze im posyłam od razu jak tam jestem, pozbierali, wybrali najładniejsze ich zdaniem, wygrukowali, oprawili.
    Ja sama wszystkie zdjęcie pokazuje na blogu. :)
    U nas znów snieg, ale juz nie tak duzo. I jest lekki mróz.
    Śliczny psiak.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Piekny gest ze strony Twych znajomych.
      Wiem ze moj, zakup zdjec dla syna/synowej, bardzo ich ucieszyl, nie mowiac ze byl darmowy :), czyli takie prezenty sa mile odbierane.
      U nas wiosna cala geba - moge grzebac na grzadkach, czytac ksiazke w ogrodzie - same radosci. Spacerujemy okragly rok ale z pewnoscia wiosna przyjemniej, nie mowiac ze przy okazji mozna obserwowac odradzajaca sie przyrode.
      Milych wedrowek zycze.

      Usuń
  4. U nas dużą uwagę przywiązywało się do fotografii tradycyjnej. Mamy kilka ładnych albumów z naszej młodości, ślubu, narodzin syna itp.
    Jednak teraz wygoda, którą jest telefon, dzięki któremu przekazujemy na bieżąco nasze fotografie rodzinie i znajomym, nie zmusza nas aby pójść do fotografa i wywołać zdjęcia. Jest to też niebezpieczne, awaria dysku w komputerze pozbawiła nas kilku folderów rodzinnych pamiątek.
    Serpentynko, Twoje rodzinne zdjęcia są niezwykle ważną pamiątką rodzinną.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak, dawniej klopotliwe bylo z tymi zdjeciami, teraz latwiutko tylko nie ma co wlozyc do albumu.
      Nam przepadly zdjecia jeden raz, na poczatku wejscia komputerow w zycie gdy nie zdawalismy sobie sprawy z waznosci robienia backup. Nauczylo nas i juz sie nie zdarza.
      Jak napisalam we wczesniejszym komentarzu - gdy my umrzemy a kiedys nasze dzieci tez to nie zostanie nikt kto by sie tymi starymi zdjeciami/albumami zajmowal , czyli kiedys pojda na smietnik. Juz teraz gdy chce dziecim dac np porcelane ktora mi przekazali rodzice, bardzo piekna, to zadne nie chce, wiec ona tez przepadnie albo pojdzie w obce rece.
      Wczoraj, korzystajac z cudnej pogody, pograbilam pod iglakami - bardzo przyjemnie bylo pracowac na powietrzu, miec okazje do takiego pozytecznego i przyjemnego zarazem.

      Usuń
    2. Mam znajomych, starsze małżeństwo, potwierdzili Twoje słowa, że cenniejsze rzeczy, pamiątki rodzinne przepadną ponieważ nikt nie będzie ich chciał. Przywiozą kontener i posprzątają.
      Nasze albumy i nie tylko też tak skończą.
      Niestety u nas wróciła zima, jest zimno, wietrznie i zapowiadają opady śniegu.
      Jest czas na czytanie, oglądnie (np. starych albumów ze zdjęciami )i robienie porządków w szafach.

      Usuń
    3. Dobrym przykladem na takie znikniecie ze swiata rodziny jest moja wlasna - rodzice, i brat ktorych zostawilam w Polsce. Poumierali, dobytek i inne slady po nich usunieto i obecnie nikt ani pamieta ze kiedys istnieli.
      U mnie wiosna - wczoraj znowu sprzatalam na grzadkach i cieszylo mnie bycie na powietrzu, w temperaturze 20 st. Co narazie moge wykonywac tylko te porzadkowe zajecia, reszta pozniej.
      W styczniu mialam taki zryw do przegladu garderob i innych miejsc - wywiozlam mase ciuchow do sklepu z uzywanymi rzeczami. Kosztowalo mase czasu bo duza czesc musialam przymierzac ale zimowy sezon to dobry czas na takie zajecie.

      Usuń
  5. 1200 zdjęć!
    Podziwiam wytrwałość i cierpliwość.
    Dziękuję też za pokazanie kilku zdjęć z dawniejszych lat, to jakoś przybliża.
    My dostosowujemy się do technologii. Od 2003 mamy cyfrowy aparat fotograficzny więc skończyły się albumy.
    Te zdjęcia mam zorganizowane według lat i jest pewien kłopot - gdy chcę znaleźć specyficzne zdjęcie okazuje się ze nie pamiętam w którym roku zostało zrobione. Wiem, wiem - to można otagować itp, ale na to nie starcza cierpliwości.
    Jedyne o czy pamiętałem, to mam kopię wszystkich zdjęć na twardym dysku "hard drive".
    Na półce mamy po dwa zdjęcia ślubne naszych dzieci i oczywiście aktualne (sprzed roku) zdjęcia wnucząt.
    Na półkach kilkanaście ciężkich albumów, które zaczynają trzeszczeć ze starości.
    W osobnym pudełku trochę naprawdę starych zdjęć rodzinnych, sprzed II Wojny, a kilka jeszcze wcześniejszych.
    Wyznam, że nie widzę miejsca na takie pamiątki w domach naszych dzieci, ale to już ich sprawa.
    Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
  6. Zupelnie podobnie u nas - dawniej bardziej sie nam chcialo robic zdjecia aparatem, czesc z nich drukowac ale z czasem zanikalo, stawalo sie takim w specjalnych okazjach, az doszlo do tego iz przewaznie robimy telefonem i pozniej wrzucamy w komputerowe tematyczne teczki.
    Bardzo rzadko zagladamy do starych albumow, starych zdjec. Mamy rowniez duzo filmow - i nigdy nie ogladalismy zbyt czesto, najczesciej nie wiecej niz ze dwa razy, a obecnie to nawet nie ma na czym je odtwarzac, musielibysmy oddac do punktu ktory zajmuje sie przetwarzaniem na CD.
    Z naszymi dziecmi podobnie - zbyt gleboko nie siedza w tych starych zdjeciach a gdy wszyscy pomrzemy, my starzy i oni, to nie bedzie nikogo kto by sie nimi zajal. Czyli wychodzi ze razem z nami skonczy sie historia tej czesci rodziny.
    Pozostan w zdrowiu.

    OdpowiedzUsuń
  7. A ja sobie czasem noszę zdjęcia cyfrowe do wydrukowania i umieszczam w albumach, bo to całkiem fajnie sięgnąć potem na półkę i sobie powspominać. Takie albumy mają zupełnie inny klimat niż zdjęcia w komputerze.

    OdpowiedzUsuń
  8. Z pewnoscia tu masz racje - albumy i prawdziwe zdjecia zawsze beda gorowac nad elektronicznymi, podobnie jak papierowe ksiazki.
    Byl czas ze chcialo sie nam drukowac ale szybko zrezygnowalismy z tego bo zbyt duzy klopot i zlodziej czasu.

    OdpowiedzUsuń