30 kwietnia 2021

NAJAZD RUSKOW NA SERPENTYNE

Wyglada ze wbrew moim dobrym zamiarom - pisac zwiezle i krotko a takze nie zamieszczac ogromu zdjec by Was nie zameczac - nie uda mi sie jako ze wczorajszego wydarzenie nie da sie opisac w kilku zdaniach. A nawet jesli przekaze dlugim marudzeniem i tak nie odda tego co w rzeczywistosci wczoraj przeszlismy.......

 Bylo tak : nadszedl czwartek, dzien ktory mial byc spokojny, rutynowy, okraszony piekna pogoda oprocz szybkiego porannego deszczu. Co prawda mialam umowiona wizyte firmy czyszczacej dywany ale chodzilo tylko o glowna sypialnie a wiem z doswiadczenia ze robia to szybko, zwlaszcza ze nie musielismy do tego usuwac mebli - jedynie pozniej nie lazic po mokrym az do wieczora. Po ich wizycie mialam skoczyc do biblioteki, sklepu spozywczego, gdzies na lunch ale poza tym mialo byc wedlug tego spokojnego planu. Siedze wiec przed telewizorem, ja, tak spokojna i ulozona osobka, nikomu nie szkodzaca, pomocna, mila, nie lamiaca prawa (jedynie czesto niezgodliwa z poprawna polityka ale tylko z przekonan, bez robienia nikomu szkody, nikomu nie dokuczajaca), przegladajac Prime by sobie wyszukac nowa porcje filmow do ogladania w przyszlosci, a tu dzwonek do drzwi. Pomyslalam iz firma nadjechala przedwczesnie ale nie, to byla jedna z sasiadek. Tu musze nadmienic ze z jej strony bylo troche wysilkiem przyjsc do mnie jako ze oboje z mezem sa bardzo leciwymi ludzmi, dobrze po 80tce, oboje majacy problem z poruszaniem sie a jesli to pomagaja sobie laskami.  Ich dom jest prawie naprzeciw mojego, ze swych okien widza co sie u mnie czy innych sasiadow dzieje. A moj dom i trawnik polozony jest na czubku cypla moze raczej wysepki i zakrecie. Przyszla mi powiedziec ze z okna widziala jak przejezdzal ogromny przeprowadzkowy truck i tak zawadzil o moj trawnik ze zostawil ta nadbrzezna czesc na sporej dlugosci kompletnie zryty.

 Wtedy jeszcze troche kropilo ale pelna wscieklosci wyskoczylam na zewnatrz lapiac ze soba telefon jako ze juz wiem jak przebiega proces zareagowania na taka sytuacje - bo pare lat temu mielismy podobna, tez spowodowana truckiem przeprowadzkowym. Oni maja klopot wykrecic sie na moim zakrecie jako ze te trucki sa naprawde duze i dlugie. Lece wiec, patrze i az mnie zatkalo widzac ogrom zniszczenia, duzo gorszy niz tym wczesniejszym razem. Lece dalej, w dol ulicy by ten truck odnalezc a w tym biegu dzwonie do meza, do pracy, by wszystko rzucil i przyjechal pomoc mi w awanturze i uzyskania danych od kierowcy jako ze przeciez musza nam zwrocic koszty zwiazane z naprawa zniszczen. Ten wczesniejszy raz, lagodniejszy, kosztowal 500 $, czyli ten bedzie drozszy i nie mamy zamiaru oplacac z wlasnej kieszeni. A wyglada tak:








 Po drugiej stronie cypla napotkalam ten truck, rzeczywiscie ogromny, i pierwsze to zaczelam fotografowac - tablice rejestracyjna, nazwe firmy - a kierowca ktory wylazl spoza jakiegos mebla ktory ustawial, zaczal mnie ochrzaniac za fotografowanie. Ja na to, pelna wscieklosci, jak nigdy agresywna i pyskujaca, mowie mu co zrobil i ze beda konsekwencje - a on na to iz nie wie o czym mowie. To wkurzylo mnie jeszcze bardziej bo nienawidze gdy wszelkie uslugowe miejsca bezczelnie traktuja kobiety lekcewazaco i niepowaznie, z mezczyznami rozmawiajac zupelnie inaczej. Ale zdjecia porobilam, chcial czy nie.



 Nastepnie, nadal w biegu bo przeciez dom zostawilam nie zamkniety na klucz a takze mimo wszystko pamietalam iz lada chwila nadjada czysciciele, dzwonie na policje - tak, drugi raz na przestrzeni moze 10ciu dni bo pamietacie pewnie ze tyle co dzwonilam donoszac na pszczole :) - i zglaszam co sie stalo proszac o policjanta do zrobienia raportu. To taki krok by miec podstawy w zadaniu odszkodowania za straty. Tam policjantka przelaczyla mnie do innej dywizji mowiac ze ona zajmuje sie takimi drobniejszymi problemami. To wszystko w biegu a zwlaszcza okropnych nerwach nie tylko przez zniszczenie ale zachowanie sie kierowcy tez. Przy okazji trzymalam oko na wlot ulicy czy maz nie nadjezdza bo po prostu czulam sie wykonczona nerwowo, bez sil do walki z kierowca-gburem, a to byl dopiero poczatek.......

Nadjechal i gdy spojrzal na zryty trawnik to malo nie dostal ataku serca - pozniej mowiac ze jesli bedzie mial zle wyniki badan to przez durnego kierowce  bo o 2giej mial pojsc na kontrolne badania. Podczas tego wszystkiego mialam na telefonie caly czas ta policjantke zbierajaca informacje, mowiaca mi co potrzebuje pobrac od kierowcy itd ale glownie uspokajajaca mnie radzac wziac gleboki oddech, zrelaksowac sie, nie denerwowac......Troche mi zelzylo widzac ze maz dogaduje sie z kierowca ktory z nim zupelnie inaczej rozmawial, lacznie z przyznaniem sie do winy. Niby mnie przynajmniej to uspokoilo ale nadal bylam wkurzona ze z poczatku mnie zlekcewazyl. Tego to mu nigdy nie wybacze - kobiety to tez ludzie !!!!!!!!!

 Nadal otrzymywalam telefony od policjantki pytajacej czy lepiej sie czuje i czy zebralam wszystkie informacje co zmuszalo mnie do rozdzielczej uwagi - wygladania na czyscicieli dywanow, kierowcy, telefonow a nawet troski o wlosy bo nadal kropilo a ja biegalam dookola cypla/wysepki bez parasola i bez patrzenia w lustro wiedzialam ze wygladam jak topielica i to wcale nie poprawilo mego wscieknietego nastroju.

 W miedzyczasie maz i kierowca poogladali zniszczenia, przyszli do domu by usiasc i pozbierac wszelkie dane. Wtedy okazalo sie iz jest to firma przeprowadzkowa z Denver, Colorado co wiedzialam z rejestracji ale poza tym dowiedzielismy sie iz wlascicielem jest Rosjanin a kierowca tez - na imie mu Wienczyslaw. Maz rozmawial z tym wlascicielem i bez problemu doszli do nalezytej ugody - ze my musimy zatrudnic ogrodnika do naprawy a oni zwroca koszta.

 Nasz ogrodnik przyjdzie dzisiaj rano poogladac i oszacowac, nastepnie ponaprawiac. Samo naprawienie zrytego trawnika bedzie spora robota a przeciez akurat w tym miejscu mamy rowniez co najmniej dwie glowice spryskiwaczy, rury doprowadzajace wode i jest prawie pewnym ze one sa tez uszkodzone - tak bylo za wczesniejszym razem. Ale ogrodnik, choc widzial zdjecia, wcale nie byl przerazony bo to dla niego dobry zarobek.

 Przyznaje ze duzo mi pomogla obecnosc meza bo pamietam ten wczesniejszy raz gdy sama musialam wszystko zalatwiac jako ze wtedy pracowal w innym miescie i nie mogl pomoc.

 Gdy wreszcie skonczylismy z tym ruskim kierowca, to mialam nastepne telefony z policji ktora nadal czekala na me informacje ale skonczylo sie na tym iz skoro doszlismy do porozumienia z firma i ze zaplaca, postanowilismy zrezygnowac z oficjalnego raportu i zalatwic polubownie. Niemniej, jesli cos nie wyjdzie (bo maz ruskom nie ufa) to mamy otwarta droge do odnowienia.

 Na to przyjechali ci od czyszczenia dywanu a poniewaz jechali od tej strony zniszczen to sie dopytywali co sie stalo. Dywan mi wyczyscili  i poszli a my zostali w tym szamponowym zapachu i zakazem chodzenia po tej czesci domu przez 6 godzin - na szczescie mamy druga lazienke bo inaczej musielibysmy sie wysikiwac na tylnym ogrodzie :)

 Chociaz sie troche wyjasnilo, poukladalo to jednak mialam caly dzien zepsuty i chodzilam podminowana calym niepotrzebnym wydarzeniem a takze potraktowaniem mnie jak kogos nizszej kategorii.

Pozniej, w ciagu dnia mialam kilka niespodziewanych wizyt od innych sasiadow, glownie takich z dalszych domow, tylko przejezdzajacych kolo mojego, z zapytaniem co sie stalo?, takze gdy bylam przy frontowych grzadkach rozsypujac odstraszacz na zajace zrace me petunie, przyszly dwie nastepne by sie dowiedziec co i kto i jak? jedna sie zainteresowala tym srodkiem przeciw zajacom bo ma podobny problem wiec sie ucieszyla  a ja tez jako ze pomozenie komus w klopocie zawsze daje mi dobre poczucie. 

A sasiadce ktora przyszla mi o wydarzeniu powiedziec, kupilam kwiotek  i kartke "dziekuje" - bo sama nie lubie cietych bukietow jako ze z nimi robota : zmieniac wode, czyscic flakon, przycinac, zbierac odpady ze stolu a zyja moze trzy dni szybko umierajac - te doniczkowe przynajmniej zyja dlugo jesli nie na zawsze i nie wymagaja duzo pielegnacji. Zanioslam, wystalam sie pod drzwiami dosc dlugo ale wiedzialam ze sasiedzi maja problem z poruszaniem sie wiec nie da sie inaczej - oboje przyszli do drzwi a kwiatek podobal sie im ale przede wszystkim faktem iz udalo mi sie zlapac kierowce i wziac go za kieszen.


 

 Strasznie mnie ten dzien umeczyl choc nie bylo w nim wysilku fizycznego, tylko same nerwy - dobrze ze juz poza mna. Moze szczepionka Pfizer mi tez dopomogla bo juz pisalam ze od czasu jej otrzymania czuje sie bardzo energiczna, do punktu ochrzanienia kierowcy :) Jednak pod wieczor troche nam przeszlo bo tak naprawde nikomu sie krzywda nie stala, trawnik i podlewacze naprawi sie i cos mi sie zdaje ze wkrotce bedziemy o tym wspominac z zupelnie innym nastawieniem. 

UPDATE :

Gdy ogrodnik przyszedl rano i poogladal powiedzial ze naprawi szkody dopiero w czwartek, bedac zajety przez reszte dni. Nagle, kukajac przez okno zobaczylam go pracujacego nad ruina wiec polecialam spytac co sie dzieje a on, poczciwina, mowi ze go strasznie uwierala mysl zostawic nas z tym balaganem na caly tydzien, wiec kupil zimie, darnie i naprawia, co tym latwiejsze ze wczesniej sprawdzajac spryskiwacze stwierdzil ze jakims cudem nie uszkodzone. Popatrzcie - chociaz jest w trakcie to juz calosc lepiej wyglada, nawet ulice troche uprzatnal:





 

20 komentarzy:

  1. Wygląda, że tam jest trochę zbyt wąsko na tym zakręcie, może po prostu projektant nie przewidział, że te duże samochody to niemal co rok są większe.A może dla bezpieczeństwa spryskiwaczy na samym brzegu posadzić jakieś krzaczki, ich widok może wzmóc uwagę kierowców.A może zwrócić się do władz miasta by ustawili jakiś znak ostrzegawczy by taki duży track jechał wolniej i tym samym uważniej.W Monachium moja córka kiedyś zwymyślała majstra,który nie chciał o tym co ma wykonać rozmawiać z nią ale "z gospodarzem"- no to od niej usłyszał (co ona o nim myśli) i w końcu musiał z nią sprawę załatwić.Prawdziwy Bawarczyk nie załatwia interesów z kobietami.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Te duze glazy ktore sa troche widoczne na zdjeciach a odziedziczylismy kupujac dom mialy sluzyc jako ostrzezenie, jednak te dlugie trucki nie wyrabiaja na zakrecie. Byloby ok bo moze sie zdarzyc ale obowiazkiem kierowcy jest wtedy zawiadomic wlascicieli a nie udawac glupka.
      bylam bardzo zaskoczona lekcewazacym potraktowaniem ale pozniej, gdy sie okazalo ze sprawca jest rosjaninem stalo sie bardziej jasne - bo amerykanin , nawet gdyby tak myslal to nigdy by nie okazal - to przeciez czesc poprawnej polityki.

      Usuń
  2. To jest straszne jak czasem mężczyźni traktują kobiety, jesli trzeba załatwić jakąs sprawę, a najgorsze jest to, że nie widzą w tym nic złego!!!
    Ciesze się, że da sie to naprawić i że w zasadzie juz jest lepiej. :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie moge powiedziec ze spotykam sie z takim traktowaniem czesto - wlasciwie jedynie widze to w..... warsztatach samochodowych a polega nie na otwartym lekcewazeniu tylko bardzo specjalnym stylu informowania kobiety o co chodzi, jakby mieli do czynienia z kompletnymi idiotkami. Moze to i prawda bo faktycznie ile kobiet zna mechanike samochpdowa? przeciez i o komputerach mowimy podobnie, zawsze zaznaczajac ze w razie klopotu musimy pytac, szukac porady jakiegos chlopa......Moze same sobie wyrobilysmy taka opinie ale w tym wypadku dotarlo do mnie ze raczej wynikalo z nawykow narodowosciowych, bo jednak amerykanin nigdy tak otwarcie by baby nie potraktowal.
      Ogrodnik naprawil wszystko wczoraj, wyglada pieknie chociaz sztukowanie trawy jest widoczne. Poszlo mu szybko bo okazalo sie ze spryskiwacze nieuszkodzone, dzialaja.

      Usuń
  3. No może takie cos podnieść ciśnienie, bo Wy dbacie itd, a wystarczy jedna ciężarówka i klops.
    U nas podobne szkody robią śmieciarki, bo panom nie chce się targać pojemników na śmieci do auta, więc jeżdżą po wszystkim...
    Musisz znaleźć sposób na relaks, by odreagować.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jak czesto bywa nie tyle wypadek przy pracy wzbudza wscieklosc tylko reakcja sprawcy - taki winny kierowca powinien zaraz wlascicieli powiadomic i podac swe dane, nie zebym musiala biegac za nim po osiedlu a on sie odwraca do mnie plecami.
      Wczoraj ogrodnik ponaprawial szkody wiec calosc wrocila do dobrego wygladu. Zajelo mu niecale dwie godziny co nas zdumialo bo wygladalo okropnie i myslelismy ze bedzie przy tym wiecej pracy. A ile czasu mu zabraly baby! - bo co chwile albo spacerujace, albo sasiedzi ktorzy tez regularnie korzystaja z jego uslug, przychodzili pogadac. Pogoda byla cudna wiec sprzyjala takim ulicznym pogawedkom.
      My oboje jeszcze tego czwartkowego wieczoru duzo otrzasnelismy sie ze szoku a dzis, po naprawie, calkiem doszlismy do siebie. Jednak wtedy, zaraz PO, to az sie trzeslam jak galareta.
      Ciekawam co po pszczole i trawniku stanie sie nastepnego?
      Z kolei gdyby nie to nie mialabym tematu do opisywania :)

      Usuń
  4. Bardzo ciężki dzień miałaś- współczuję! Ale i sąsiadów masz życzliwych dookoła a to dużo! Oby tylko nie było dalszej walki z kierowcą o zwrot kosztów naprawy.
    A trawnik znowu się zazieleni i szybko zapomnicie o tej niemiłej przygodzie.

    OdpowiedzUsuń
  5. Wyglada ze juz sie otrzasnelismy - trawnik naprawiony a ogrodnik i wlasciciel firmy sa w kontakcie, nawet otrzymalismy informacje ze dostal szczegolowy rachunek i zwroci koszt.
    Ogrodnik zupelnie zadowolony z tego bo mial extra zarobek.
    Czyli skonczylo sie dobrze a nawet latwo.
    O tak, mam dobrych sasiadow, sa nie tylko spokojnymi ludzmi ale uczynnymi w razie czego.
    Niemniej kosztowalo mnie nerwow, nie chce juz przezywac takich wydarzen. Z drugiej strony dalo mi temat do opisania :)

    OdpowiedzUsuń
  6. Oj, to się najadłaś nerwów (i mąż też)!
    Jednak zastanawiam się, czy reakcja kierowcy, ta pierwsza, nie była po prostu chęcią pozbycia się problemu, głupią, bo wiadomo, że się mu tego nie odpuści, ale tak sobie może durnowato pomyślał, że uda mu się wmówić Ci, że to nie on... i nie dlatego, że miał do czynienia z kobietą - być może tak samo by gadał z mężczyzną?
    No, ale to tylko gdybanie.
    Dobrze, że się skończyło, jak skończyło. Ogrodnik zarobił, właściciel filmy pewnie będzie miał pokryte z ubezpieczenia.

    Natomiast jeszcze o jedno zapytam. Ci starsi sąsiedzi. Nie mają do Was telefonu? Że sobie ta pani musiała zadać trud wędrówki?
    I przy tej okazji: macie jeszcze stacjonarne telefony? I książki telefoniczne?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Kierowca wyraznie nie chcial gadac ze mna a z mezem postapil zupelnie inaczej i od zaraz byl grzeczny i wspolpracujacy. Nie mam watpliwosci ze chcial mnie zbyc i wmowic swa niewinnosc.Mialam probke jak potraktowal kobiete a jak mezczyzne.
      Ci bardzo starzy sasiedzi nie maja naszego telefonu. Maja inni bo dajemy gdy wyjezdzamy - w razie czego.
      Ta wedrowka to przejscie na druga strone ulicy, dla wszystkich innych nie warta wspomnienia, ale ci ludzie chodza pomalu i z trudem, wspomagajac sie laskami. Przyszla bo wiedziala iz w tym wypadku liczy sie moja szybka reakcja by zlapac kierowce zanim odjedzie.
      Kto chce to nadal trzyma telefon stacjonarny. On moze byc potrzebny w razie np groznych burz, takich powalajacych wieze. Nasz rejon nalezy do lubiacych tornada wiec sporo ludzi nadal je ma jako ze ich linie ida pod ziemia wiec maja wieksze szanse byc nieuszkodzonymi . My mamy. Poza tym jesli dzwonia ci z ofertami albo innymi spamami to wole by dzwonili na domowy zamiast komorkowy.
      ksiazki telefoniczne z prywatnymi numerami zniknely bardzo dawno temu, obecnie co roku dostajemy jedynie taka z numerami przeroznych firm.

      Usuń
    2. No widzisz, ja się zatrzymałam w rozwoju na starych kryminałach czy film noir, gdzie zawsze w budce telefonicznej jest grubaśna książka :)
      U nas chyba już tylko starsi ludzie trzymają stacjonarny, a i to nie wszyscy, bo jednak komórkę ma teraz każdy, więc po co płacić za dwa telefony.

      Ja też mam, bo kontestuję komórki :) Ale życie robi się coraz trudniejsze bez...

      Usuń
    3. U nas tez kazdy ma, te stacjonarne to dla zabezpieczenia sie.
      ja nikomu nie daje numeru mojejgo komorkowego - zna tylko rodzina, lekarze, ogrodnik, 3 sasiadki - wszyscy inni musza dzwonic na domowy bo nie chce miec w komorkowym smieci i spamu.
      Ciezko znalesc obecnie publiczny telefon, a budek telefonicznych to od dawna nie ma. Moje wnuki nigdy na oczy nie widzialy, znaja jedynie z filmow czy opowiadan.
      Gdy czytam ksiazke ktorej akcja dzieje sie w czasach przedkomorkowych i o klopotach zwiazanych z brakiem telefonu pod reka, konsekwencji wynikajacych z tego powodu to sie dziwie a przeciez nie powinnam bo czyz sama nie zylam w takich czasach? Zylam i jakos bylo choc z pewnoscia sa one swietnym wynalazkiem i wygoda.

      Usuń
  7. Bardzo nie lubie takich wydarzen wypadkowych, ktos ci zniszczy cos uszkodzi popsuje a ty musisz walczyc o to, upominac sie, tlumaczyc, dzwonic po urzedach, ta cala gonitwa wykancza, tez bym to mocno nerwowo przezyla, dlatego dobrze ze masz to juz za soba. A wogole to fajnie opisalas, z poczuciem humoru.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Minelo dwa dni od wydarzenia a juz myslimy i mowimy o nim inaczej, bez wczesniejszej zlosci, zwlaszcza ze szkody naprawione a to ze juz nie widzimy ruiny pomaga myslec o nim lagodniej.
      Powiem przy okazji ze ciezej zalatwiac cos z ludzmi prywatnie, ze wszelkimi urzedami, administracjami, nie ma problemow. Dobrze ze zdarzaja sie rzadko, jak ta nasza przygoda.
      Dziekuje Tereso - rodzaj zdarzenia byl taki ze wyszedl dluuuugi post, nie dalo sie inaczej ale ciesze sie iz mimo dlugosci spodobalo Ci sie.

      Usuń
  8. Anonimowymaja 01, 2021

    Cos Ciebie kochaja problemy i przygody.Dobrze ze wszystko wróciło do normy ,szkoda tylko nerwów i zdrowia.Co by było ,gdyby to uszkodzenie nastąpiło wczesniej podczas waszego wyjazdu?Winowajcą by odjechał w sina dal,skoro złapany prawie na gorącym uczynku przez sąsiadkę udawał idiote.Często tak jest ze samochodami ,uszkodza i uciekają bo może nikt nie widział i się upiecze.Odpoczywaj,bo chyba dość juz tych atrakcji.A o traktowaniu kobiet to nawet szkoda mówić bo to jest wszedzie ,we wszystkich nacjach.Marta uk

    OdpowiedzUsuń
  9. Czy ja wiem? Na ogol spokoj u mnie i tylko tak sie zlozylo ze w ciagu paru dni mielismy dwa niecodzienne wydarzenia.
    Masz racje ze faktycznie gdyby sie stalo podczas naszej nieobecnosci to nie mielibysmy szans odzyskac kosztu naprawy.
    Przy okazji zapoznalam sie blizej z sasiadkami z dalszych domow, takimi co sie zna jedynie z widzenia i pomachiwania - cala ich masa przejezdzajac i widzac mnie na zewnatrz zatrzymywala sie by wyrazic wspolczucie i przede wszystkim dowiedziec czy znalezlismy sprawce i otrzymamy rekompensate.Jedna mi opowiedziala jak to ktos wjechal na ich pocztowa skrzynke i tez tylko dzieki innym sasiadom mogli sie dowiedziec kto i zadac odszkodowania.
    Mam bardzo milych sasiadow choc nasze kontakty sa raczej typu zewnetrznego, tzn bez odwiedzania sie, bo tak tu jest ze nie ma wzajemnego przesiadywania po domach.
    Zasylam pozdrowienia.

    OdpowiedzUsuń
  10. Też bym się wściekła, gdyby mi ktoś zniszczył to, o co bardzo dbam i co lubię. Ale umiałaś załatwić sprawę. Nie wiem, jak ja bym sobie poradziła w takiej sytuacji. Pozdrawiam Cię serdecznie. Maria.

    OdpowiedzUsuń
  11. Kluczem bylo odnalezc kierowce, reszta nie byla trudna ale faktem jest ze bylam w szoku widzac co zrobil trawnikowi a pozniej jeszcze bardziej mnie rozsierdzil swa postawa zaprzeczania i niecheci rozmowy.
    Skonczylo sie niezle ale trawnik bedzie potrzebowal czasu by sie darnia zazielenila i wyrownala z caloscia.
    Zasylam duzo serdecznosci.

    OdpowiedzUsuń
  12. Zajście z trakiem rzeczywiście mocno stresujące, ale ponieważ to drugie takiezniszczenie, to może warto byłoby z myślą o przeszłości, na odcinku graniczącym z ulicą postawić metalowy płot, który by osłaniał trawnik(jeżeli wyraziliby na to zgodę:władze miasta, osiedla i policja). Życzę udanego spotkania z Bethovenem i wielu wzruszen dzięki różom i innym kwiatom(ja tez wolę kwiaty doniczkowe od ciętych, choć róże lubie najmniej).

    OdpowiedzUsuń
  13. Zostawimy trawnik jak jest, iwono - z roznych wzgledow ogrodzenie nie byloby dobrym rozwiazaniem. Wytrzymamy - owszem, zdarzylo sie drugi raz ale skoro w ciagu 10 lat to mozna przezyc.
    Beethoven bedzie jutro - bardzo niecierpliwie oczekuje. Jak wczesniej azalie uchwyciilam roze w najobfitszym rozkwicie - obecnie juz oblecialy, juz stracily ten najlepszy wyglad. Beda kwitly az do B. Narodzenia jednak juz nie tak nadzwyczajnie.
    Nie wiem jakie kwiaty lubie najbardziej poza tym ze doniczkowe - podobaja mi sie cyklameny ale sa troche zbyt niskimi kwaiatami a czesto wystroj pokoju wymaga cos wysokiego. Tu by byly dobre orchidee ale zaraz umieraja w moim domu i nie mozna ich postawic tam gdzie wymaga wystroj pokoju tylko gdzie IM pasuje. A sztucznych nie lubie choc mozna kupic tak pieknie zrobione ze moga zmylic czlowieka.

    OdpowiedzUsuń