Nie mam niczego waznego czy niezwyklego do opisania - moze oprocz tego co przydarzylo sie synowi. Syn z rodzina mieszka w Bostonie a jego okolice oferuja bardzo piekne miejsca na wycieczki, pobyt w osrodkach turystycznych, niekoniecznie nad oceanem ktory widza na codzien. Wystarczy im odjechac godzine czy dwie od miasta i juz sa w przepieknych wzgorzach i jeziorach. Tak zrobili w ostatni tydzien, w dodatku sprzedajac dzieci i psa dziadkom by miec naprawde odpoczynek bez zadnych obciazen i chaosu. Pojechali na polnoc, pod granice stanu Vermont, gdzie znajduja sie jedne z piekniejszych terenow USA - gesto zalesione gory, jeziora i rzeki. Plus, co nietypowe, u nich byla "moja" pogoda czyli goraca i sloneczna a ich deszcze byly u mnie.
I wszystko byloby dobrze gdyby w srode, w srodku ich wakacji, gdy to siedzieli nad jeziorem jako ze syn, zapalony wedkarz, lowil (i wypuszczal ) ryby, nie zostal napadniety przez gnaty. Gnaty to owady bardzo podobne do komarow, wystepujace w wielu gatunkach, kolorach i wielkosci i rownie kasliwe i zlosliwe, a ich ukaszenia zostawiaja bardzo swedzace babelki. Ich cecha jest ze czesto wedruja i poluja wielkimi rojami zlozonymi z setek owadow, tworzac gesta chmure.
Syn mial dlugi rekaw i dlugie spodnie wiedzac za nad woda moga byc komary, byl rowniez spryskany srodkiem przeciwowadowym wiec czul sie zabezpieczony przed komarami. Jednak nie przewidzial gnatow. Nagle, w srodku dobrego polowu i dobrej zabawy, napadla go cala chmura gnatow kasajac gdzie popadlo, nawet przez rekawy, pchajac sie rowniez do oczu, nosa, uszow i w paru minutach byl pokaszony niemal miejsce w miejsce. Oczywiscie postanowili stamtad uciec ale chwile trwalo zanim pozbierali sprzet i manatki i spakowali do samochodu. Co dziwne synowej ani jeden nie ukasil ale my, a najlepiej syn juz wiemy ze wszelkie owady go bardzo kochaja, podobne ukaszenia czesto mu sie zdarzaja, tyle ze przez komary lub mrowki. Prawda jest ze to polega na "slodkiej krwi", ze ludzie z wysokim cukrem w krwi tak maja.
Syn bardzo cierpial przez te ukaszenia a bylo ich setki, jedno kolo drugiego, glownie na calych rekach i ramionach a widzielismy to na zdjeciach jakie przyslal. Posmarowal sie tradycyjnymi srodkami jak cortizone, benadryl, ale nie pomogly. W nocy nie mogl spac przez okropne swedzenie skory i nawet dostal temperature. Czwartek minal im nieprzyjemnie jako ze syn czul sie chory i bez ochoty na zadne aktywnosci a swad wogole nie mijal. Nie chcial ani nic robic ani nigdzie chodzic, jesc, i cale miejsce mu zbrzydlo a takze juz sie bal wyjsc i narazic na dalsze ataki. W piatek rano zdecydowali wrocic do domu mimo iz wiazalo sie ze strata dwoch dni pobytu w osrodku. Tak jest ze chory czlowiek woli chorowac u siebie, w swoim domu.
Nie wybral sie do lekarza bo liczyl ze to tylko ukaszenia i ze przejda, nie ma co zawracac sobie glowy lekarzem. Wiec z drogi powrotnej dzwonil po raz drugi skladajac niewesoly meldunek i zalac sie ze ani cortizone ani banadryl wogole nie pomaga. Slyszac to pytam czy ma jeszcze w domu Sarne, a to jest lotion przeznaczony na ukaszenia i swad. Znamy ja bo ja a glownie syn stosowalismy w przeszlosci wiec wiemy ze chociaz nie leczy to niezmiernie pomaga kojac i lagodzac. Okazalo sie ze ma w domu. Poradzilam by umyl czesc ramienia z cortizonu i zastosowal na probe Sarne, sprawdzajac czy moze ona zrobi lepsza robote.
Z tej Sarny zawsze sobie robimy zarty no bo jasne z czym sie nam nazwa kojarzy - najczesciej mowimy "zlap sarne jesli potrafisz i posmaruj sie nia". Mimo ze ja wysmiewamy zupelnie dobrze koi ukaszenia, redukuje swad. Syn obiecal ze zaraz po powrocie tak zrobi i faktycznie po jakims czasie dostalam wiadomosc ze tak, ze Sarna pomaga bardziej niz inne srodki, ze bardzo zlagodzila swad, ze calosc jest mniej rozogniona i ze dziekuje za przypomnienie o niej.
Byl tym wszystkim umeczony, niewyspany po wczesniejszej nocy i mial isc do lozka wczesnie. Przy okazji czul sie zle jako ze popsul zonie pobyt na co mowie ze rownie dobrze moglo byc na odwrot i wcale nie czul bys sie poszkodowany, raczej staral sie jej pomoc na ile bys mogl. Przyslal zdjecie ale tak niewyrazne ze malo mozna z niego wypatrzec wiec nie zalaczam.
To bylo w piatek a wczoraj slyszalam ze sie czuje odrobine lepiej jako ze Sarna pomaga, ze ukaszenia bledsze i ze troszke lepiej spal. Dzisiejsza niedziela byla znow ociupinke lepsza a jutro, czy mu sie podoba czy nie musi wracac do pracy. Bardzo biadolil na te swe cierpienia a jeszcze bardziej na to ze jedyny w roku urlop we dwoje, jedyna okazja na czas spedzony po swojemu i w ciszy, zostala zrujnowana przez glupie gnaty i nawet wcale jeszcze nie jest calkiem poza nim.
Czy nie zanudzam Was zbytnio moimi historyjkami, ktore w dodatku ostatnio o niczym tylko zwierzetach?
Przede wszystkim bardzo współczuję synowi i życzę żeby dolegliwości szybko ustały.
OdpowiedzUsuńSwoją drogą rozmiary tego pogryzienia były takie, że może warto było owiedzić lekarza?
Mam jednak nadzieję, ze ten rozdział jest zamkniety i zachowa się tylko w rodzinnych opowieściach.
Osobna sprawa to dwa polskie słowa, które doczekały się tak dziwnych interpretacji.
Gnat - etymologia prowadzi gdzieś do języków germańskich a stamtad do angielskiego słowa "gnaw" - znaczy gryźć.
Jesli chodzi o gnaty, to wikipedia wyraźnie rozróżnia gryzące biting-gnats i niegryzace, które podobno są w większości.
To dobry przykład większości, która sie nie liczy.
Dowiedziałe się ze biting gnats są rozmieszczone równomiernie po całym świecie, ale jednak w Australii ich nie spotkałem.
Sarna - tu polski źródłosłów wydawał sie tak oczywisty, ale podejrzewam, że słowo ukradła jego końcówka RNA = ribonucleic acid. Tu już dostałem zawrotu głowy od informacji o molekułach i porzuciłem temat nucąc starą piosenkę:
Tobie zając i sarna, a mnie soból i panna. Towarzyszu mój.
Pozdrowienia dla syna.
Ja nie dociekalam pochodzenia tych nazw ale bardzo dziekuje ze Ty to zrobiles rozjasniajac mi w glowie.
UsuńO Sarnie dowiedzialam sie zupelnie niedawno, od dermatologa, a podobno jest w uzytku od hohoho.
Dziekuje rowniez za pozdrowienia - ukaszenia lagodnieja z dnia na dzien ale nadal sa widoczne i troche swedzace.
Ja tez polecalam pojscie do lekarza ale syn kategorycznie odmowil mowiac ze gdy poszedl we wczesniejszych przypadkach to tylko dostal rade smarowac dostepnymi masciami i przeczekac, ze dopoki nie powstaje infekcja to czas wyleczy.
nie byl w stanie policzyc ukaszen ale na ile potrafil to wyszlo ze ma jakies pomiedzy 120-150.
Twoja piosenka niezmiernie pasuje do mojego przydomowego ZOO - mam zajaca i Sarne w postaci lotion.
Pozdrawiam.
Nie mialam pojęcia o istnieniu tych owadów. Najgorsze chyba, że latają stadami i stadami kąsają.
OdpowiedzUsuńDobrze, że już synowi lepiej.
Absolutnie nie zanudzasz, przeczytałam z ogromną ciekawością.
A tytuł udał Ci się niesamowicie. 😃 Gnaty? Czyli kości? Ale jak posmarować kości? I to sarną! Tran z wieloryba to słyszałam, ale maść z sarny? (takie były moje myśli po przeczytaniu tytułu)
Dziekuje!!!!!
UsuńOmyslalam sie nad tytulem bo lubie wpisom dawac takie z doza humoru i tajemniczosci. Zmienialam dwa razy zanim doszlam do obecnego i nawet mnie zadowolil wlasnie przez swa dwuznacznosc i dziwacznosc. Dobrze wiec odebralas bo takie mialam intencje - kosci i sarne czworonozna.
Wczesniej slyszalam o konskich gnatach a gdy szukalam odpowiednich zdjec do zamieszczenia bylam zaskoczona iloscia gatunkow i kolorow.
Trochę dziwne, że syn jednak nie odwiedził lekarza, ale dobrze że dolegliwości przechodzą. Niezwykła historia! O gnatach nigdy dotąd nie słyszałam- chyba u nas nie ma, ale żeby nie było tak cacy, to u nas nieźle potrafią dokuczyć tzw. meszki- maleńkie a mocno kąśliwe owady.
OdpowiedzUsuńPisz często i dużo- dobrze się Ciebie czyta!👍🏻
Syn jest troche zniechecony lekarzami bo w przeszlosci mial podobne sytuacje tyle ze spowodowane komarami albo poison ivy (roslina) i nic nie pomogli mowiac ze ma smarowac dostepnymi masciami i przeczekac - a tyle to sam wiedzial i robil.
UsuńKomary i gnaty troche przypominaja covidowego wirusa - male to a tyle szkody potrafi narobic.
Dziekuje BBM - ciesze sie ze nie zanudzam, ze chetnie mnie odwiedzasz.
Czytając tytuł, myślałam, ze smarowałaś bolące kości tłuszczem z sarny :-)
OdpowiedzUsuńTo, co Tobie wydaje się nieciekawe i zwyczajne, dla czytelnika bywa atrakcyjne!
Taka ilość ukąszeń mogła się źle skończyć, lekarz czasami potrzebny!
Opracowalam sie myslac nad tytulem wpisu jotko bo lubie dawac takie niebanalne a nawet troche tajemnicze czy smieszne.
UsuńSyn juz nieraz mial podobne ukaszenia choc pierwszy raz gnatowe, wiec wie ze lekarze by nic nie pomogli poza zaleceniem stosowania tych popularnych masci ktore malo pomagaja. Zadzialaliby gdy powstala infekcja albo inne reakcje, np dusznosci.
Syn czuje sie duzo lepiej ale jeszcze calkowicie nie minelo.
Zasylam duzo serdecznosci.
O jak wspolczuje Twojemu synowi, tego bolu, swedzenia, to musialo byc okropne, ja tez z tych ktorych rozne male potwory gryza, wystarczy kilka ukaszen i czlowiek czuje sie paskudnie, naprawde nie wiem jak dal rade wytrzymac, ale widze ze jest dzielny i jaki kochany ze sie martwil ze popsul zonie pobyt.
OdpowiedzUsuńSerpentyna, bardzo dobrze sie czyta to co piszesz, nie ma mowy o nudzie bo jest ciekawie.
Poprawilas mi niezmiernie samopoczucie bo martwilam sie ze zanudzam opowiastkami o zwierzetach - a przypadek zarzadzil ze sie ich ostatnio nazbieralo.
OdpowiedzUsuńMnie raz pokasily czerwone mrowki, fire ants, bo usiadlam na trawie prosto na ich mrowisku. Czyli caly tylek i przodek. Przez jakies 4 albo 5 dni myslalam ze sie wsciekne! I wtedy nie znalam Sarny. Bylam doslownie chora przez te ukaszenia. Synowi zdarzylo sie kilka razy jako ze jest wedkarzem i zeby nie wiem jak uwazal to czesto wraca z wedkowania pokasany a przechodzi bardzo ciezko.
Serdecznie pozdrawiam Tereso.
No to pewnie bym umarła po tylu ukąszeniach. Gdy mnie ugryzie zwykły, polski komar to przez miesiąc mam świąd i olbrzymi bąbel. Ale opracowałam metodę- wyciskam (uprzednio dezynfekując) ten bąbel, potem robię okład z lodu. Ja mam po prostu uczulenie na ten komarzy jad. Tak na wszelki wypadek jeżeli w lecie idę w okolice,w których mogą dopaść mnie komary to smaruję się Autanem lub olejkiem goździkowym lub z geranium. Skutkuje też łykanie w okresie letnim wit. B1 i B2. Autan- środek z apteki, w sztyfcie. Zapobiega też inwazji kleszczy. Współczuję B.- wyszło mu bokiem to wędkowanie.
OdpowiedzUsuńA tu jeszcze nie widziałam komarów, nawet w lesie.
Serdeczności;)
Ja rowniez nie wiem jak bym zniosla taka mase ukaszen. Jednego razu usiadlam na mrowisku wiec caly tylek i przodek mialam pokasany i przez chyba 4-5 dni czulam sie strasznie.
OdpowiedzUsuńZ kolei babelki wyciskalam gdy 11 lat temu mialam polpasiec - pomoglo duzo skuteczniej niz wszelkie lekarstwa.
Moze gdybys byla nad woda zamiast w lesie, zobaczylabys komara albo dwa.
Ogolnie widze ze moja rodzina ma pewne uczulenia i sklonnosci.
Mocno przytulam.
Fatalna historia!
OdpowiedzUsuńRaz, że syn miał zepsuty urlop /wypoczynek, dwa z powodu problemów zdrowotnych i koszmarnego samopoczucia.
Ale to, że dzielisz się z nami takimi przeżyciami, czy to własnymi czy z rodziny, to bardzo fajnie. Najciekawsze są właśnie historie z życia innych 😍 Ja przynajmniej tak myślę!
Chyba nic nie uknuje takich autentycznych i niecodziennych historyjek jak zycie.
OdpowiedzUsuńPoza tym staram sie unikac pisania o np. wirusie chociaz zdarza mi sie - jako ze juz tyle napisano.....
Nie da sie jednak ukryc ze ogolnie malo sie u mnie dzieje wiec pisze o codziennosci - a Twa opinia jest tym bardziej cenna skoro mowisz ze fajne.
Bardzo dziekuje i pozdrawiam.
Opowiedziałam tę historię mojej córce, a ona na to, że powinien był wskoczyć do wody i zanurzyć się z głową na chwilę, a one by odleciały... ale to się łatwo tylko mówi 😉 To są jej wspomnienia z Toma i Jerry'ego, że tam tak zawsze robili 😂
UsuńRacja - w momentach niespodziewanych i panicznych nie za bardzo wiadomo co robic, poza tym co by bylo gdyby mimo zanurzenia sie w wodzie gnaty nadal nad nim krazyly i czekaly?
OdpowiedzUsuńJuz minal tydzien od tych ukaszen a nadal sa na syna skorze i swedza.