17 lipca 2021

WBREW. . . . .

. . . . .wszelkim zasadom i rozsadkowi moimi pracami ktore najbardziej lubialam, do ktorych szlam z wielka radoscia i checia, czasami nawet nie moglam sie doczekac godziny pojscia, byly te bezplatne. Tak, to nie pomylka, ta bezplatnosc, chociaz za jedna placono mi jakies centy.

 Mieszkajac w Polsce do 36tego roku zycia, pracowalam w dwoch miejscach jako technik laboratoryjny, nastepnie na poczatku pobytu w USA i wtedy slabo znajac angielski pracowalam jako przedszkolanka a placono mi wtedy najnizsza stawke. Nie lubilam tej pracy ale nie bylam w pozycji by moc grymasic. Pozniej otrzymalam prace docelowa i w swym zawodzie czyli znowu technika laboratoryjnego w tym samym zakladzie gdzie juz od dawna pracowal moj maz, co pozniej okazalo sie przyczyna ze ta swietnie platna prace stracilam - gdy po 9/11 nastapil kryzys finansowy, firmy zaczely obcinac personel, a w naszym miejscu pracy zdecydowano by jesli jest zatrudnione malzenstwo, jednego odrzucic. Padlo wiec na mnie. Zalowalam zarobku ale miejsca nie, nie lubilam go, nie lubilam moich wspolpracownikow chociaz moj zakres pracy dawal mi jedno z laboratoriow dla samej siebie wiec kontakty z nimi mialam minimalne i tylko utrzymywalam tyle by nie uwazano mnie za sobka i zarozumialca.

  Wtedy przez jakis czas ofiarowalam swe uslugi przedszkolu w ktorym wczesniej pracowalam ale jako zastepczyni, na dni gdy wlasciwa opiekunka byla chora czy na urlopie - nie chcialam juz tej pracy na stale a dorywczy system mi odpowiadal - traktowalam jako "dla rozrywki". 

Nastepnie zmiany rodzinne rzucily mnie z tego malego miasteczka do stolicy stanu gdzie przez dwa lata mieszkalam sama, w trzypokojowym apartamencie z widokiem na jezioro. Moje finanse byly w dobrym stanie plus jako ze akurat doszlam wieku emerytalnego zaczelam otrzymywac emeryture, nie bylam finansowo zmuszona do pracy ale czulam potrzebe robienia czegos bo inaczej co robic calymi dniami? Ilez mozna czytac czy sprzatac czy jezdzic po miescie, spacerowac po okolicy?

 Pasja czytania gnala mnie do biblioteki dzielnicowej a byla bardzo blisko mego apartamentu co bylo wygodne. Tu dodam ze obecny dom znajduje sie tuz przy mym dawnym apartamencie i jeziorze - jestem tylko po drugiej stronie wzgorza ale w tym sam osiedlu, codziennie przejezdzam kolo jeziora i apartamentu wspominajac je bardzo mile, czasami mocno teskniac.

 W bibliotece zaczeto mnie dobrze znac a z dwoma paniami troche sie zaprzyjaznilam i to one podrzucily mi mysl bym pomagala jako wolontariuszka, pozniej moze staly pracownik jesli polubie? Tak zrobilam i bylam zadowolona Moglam przychodzic kiedy chcialam, pracowac jak dlugo mi sie podobalo, niekoniecznie w kazdy dzien. Moja pomoc polegala na odrejestrowaniu oddawanych ksiazek i pozniejszym ukladaniu ich na polkach. Takze porzadkowaniu ich jako ze ludzie, zwlaszcza mlodziez w swoim dziale, robili balagan przegladajac je a powinny stac rowno i alfabetycznie. Bardzo szybko narzucono mi wiecej pracy proponujac pomaganie w zajeciach z mlodymi dziecmi jako ze biblioteka prowadzila dla takich popoludniowe aktywnosci. Bylo to kolorowanie obrazkow, wycinanki a takze teatrzyk cieni zwiazany z aktualnie czytana dla nich ksiazka. Poza tym okazje jak Halloween, Thanksgiving kiedy to nalezalo przygotawac odpowiednie do okazji materialy i dekoracje sali. Po skonczeniu pochowac, posprzatac. Ta czesc bardzo szybko mnie unudzila bo chociaz okazyjna ale przypominala mi moj okres pracy w przedszkolu, poza tym byly oznaczone dni i godziny zajec i uczestnictwa, a to juz nie za bardzo bylo ochotnictwem, juz bylo obowiazkiem, juz musialam sie dostosowac i moje zycie ukladac tak by godzic jedno z drugim a nawet trzecim, tym zajmowaniem sie ksiazkami.

 Z drugiej strony pochlebialo mi bo bylam niezmiernie chwalona za poswiecenie i dobra prace, kierowniczce pasowalo iz bylam dostepna na kazde zawolanie - i nieraz mowila jak to beze mnie byloby im ciezko. Lubilam ta prace, ta przy ksiazkach, a w dodatku byla bardzo pomocna w wypelnianiu moich dni. Gdy pracowalam dla nich niemal caly rok co zbieglo sie z koncem roku kalendarzowego, zaczela mi mowic i troche zmuszac bym wziela udzial w corocznej uroczystosci nagradzania personelu bibliotecznego z calego miasta. To odbywalo sie w hali bankietowej urzedu miasta z udzialem gubernatora, wreczaniu dyplomow i podziekowan, pamiatkowych plakietek z nazwiskiem wyrozniajacego sie pracownika a takze udzialem TV i moznoscia zdobycia swoich kilku minut w telewizji. Od poczatku odmawialam nie czujac sie tak zupelnie pracownikiem biblioteki, jedynie pomocnikiem i nie widzac zbytnio ze ta uroczystosc jest dla mnie. Jej naleganie nic nie pomoglo - jak odmowilam na poczatku tak zostalo i na ta uroczystosc nie pojechalam. Nazajutrz wyszlo dlaczego nalegala bo dala mi dyplom i plakietke nazywajace mnie wolontariuszka roku 2010, ktore przyjela w moim zastepstwie.  Do dzisiaj ta plakietka wisi na pamiatkowej scianie biblioteki. Bylo mi przykro ze tak wyszlo troche winiac ja bo uwazam ze widzac moj upor powinna w koncu zlamac zamiar zrobienia mi niespodzianki i powiedziec co mnie czeka co spowodowaloby iz poszlabym. I wystapila w telewizji :)

 Bardzo krotko po tym, gdy biblioteka nadal cieszyla sie moim pracowaniem za darmo, jedna ze znajomych Polek zapytala czy nie podjelabym sie stalej pracy jako companion i kierowca dwoch dziewczat, corek pewnej rodziny? Gdy rozpytalam o szczegoly a takze spotkalam sie z rodzicami by poznac na czym zajecie polega a takze dac im mozliwosc poznania mej osoby, zdecydowalam sie przyjac ta prace. Polegala na odbieraniu dziewczat ze szkoly, przywozeniu ich do domu i siedzenie z nimi do czasu powrotu ktoregos z rodzicow. Wtedy dziewczyny mialy starsza prawie 11 lat, mlodsza prawie 9, obie niezmiernie samodzielne i inteligentne, dobrze ulozone, znajace swe obowiazki domowe i lekcyjne. Ja nie musialam tam nic robic tylko przywiezc i byc - same sie karmily i sprzataly po sobie.

 Do czasu - bo powoli wzrastal program ich zajec poza szkolnych, okazje gdy musialy wrocic do szkoly bo to albo tamto - czyli nieraz musialam jezdzic tam i spowrotem dwa albo trzy razy, niemal na drugi koniec miasta. Uczeszczaly do szkoy prywatnej jako iz ich rodzina byla zamozna - matka byla lekarzem, ojciec kims wysoko postawionym w firmie Morgan Stanley w zwiazku z czym latal raz na miesiac gdzies na konferencje, najczesciej do New York. Mimo to samych godzin "pracy" nie bylo wiele - wybywalam z domu o trzeciej po poludniu, wracalam okolo siodmej wieczorem. Placono mi 10 $ na godzine, z czego moj syn sie glosno smial jako ze mieszkajac w Bostonie i czasem korzystajac z podobnych uslug, wiedzial ze u niego stawka placy wynosi 30 $ a nawet wyzej.

 Moze po miesiacu pracy z dziewczetami, co pewnie matce dalo okazje do obserwacji mej osoby i stosunkow z corkami, moje obowiazki wzrosly - starsza po szkole wozilam dwa razy w tygodniu na treningi jazdy na koniu biorac ze soba mlodsza tez, a tam mialam okazje podpatrywac i podsluchiwac inne mamusie, bardzo bogate panie nie robiac tego ukradkiem jako ze wsrod nich siedzialam na poczekalni. Powiem tylko ze ich "problemy" byly kompletnie innymi niz nasze, zwyklych zjadaczy chleba.




  Czasem musialam starsza, zawsze mlodsza biorac z nami, wozic do fryzjera i manikurzystki, zawozic do kolezanek, czesto do szkoly na mecz. Mlodsza na szczescie miala kolezanki w tym samym osiedlu wiec mi bylo blisko zawozic a do niektorych szlysmy piechota. Czasem przychodzily do nas na wizyte i to byl jedyny czas gdy slyszalam jakies smiechy i tupotanie nog nad glowa. Mialam duzo czasu na czytanie ksiazek jako ze dziewczyny zajmowaly sie swoimi sprawami nie wymagajac mej opieki jak to bywa z calkiem malymi dziecmi.

 Gdy ojciec wyjezdzal na pare dni a matce  w tym okresie wypadal nocny dyzur szpitalny czyli jesli by ja potrzebowali i musialaby w srodku nocy jechac do szpitala, moim zadaniem bylo nocowac u nich by w takiej sytuacji dziewczyny nie zostaly same a takze rano zawiesc je do szkoly. Gdy tak sie stalo pierwszy raz to nie moglam spac z przejecia, mimo iz skonczylo sie spokojnie, bez wzywania matki. Drugim razem budze sie rano a tu cisza i spokoj i tylko kartka w kuchni ze pojechala do szpitala, nie wie kiedy wroci  a ja mam dziewczyny wziac do szkoly. Wogole nie slyszalam kiedy i jak wstala no ale dom byl ogromny, 3 pietra, lacznie z nieuzywana gora 11 pokoi, 5 lazienek, moja sypialnia na parterze, jej na pietrze.

  Dzieki mnie rodzice zaczeli miec jakis zycie towarzyskie zamawiajac mnie na soboty, ze dwa-trzy razy miesiecznie - gdy chcieli isc do kina lub spedzic wieczor z przyjaciolmi. Wtedy przesiadywalam u nich gdzies od 6tej wieczor dopoki nie wrocili a czasem byla to 1sza w nocy. Jednego razu wyjechali na weekend zostawiajac nas same - i dobrze sie gospodarzylysmy wiec innym razem polecieli na tydzien do San Francisco, mnie zostawiajac ze wszystkim na glowie. Tyle ze u nich nie bylo gotowania - sniadania i kolacje robili ale to co my nazywamy obiadem zawsze zamawiali lub chodzili do restauracji. Wtedy gdy to bylysmy same zabralam dziewczyny do miejsc jakich nie znaly a moje ulubione. Zwlaszcza jedno polubily i pozniej, po powrocie rodzicow ojciec je tam musial zabierac - i tez polubil.

 Tego ojca bardziej lubilam niz matke - byl na luzie, wesoly, serdeczny, corki go uwielbialy i wolaly bardziej niz matke ktora byla tym co nazywa "cala bizness", bardzo powazna, despotyczna, zimna, nigdy usmiechnieta, trzymajaca corki na krotkim sznurku. Sam ojciec, gdy widzial przez okno ze nadjezdza mowil : o,o - pani doctor jest w domu.

 We wakacje mialam wakacje ja tez gdyz wtedy corkami zajmowala sie siostrzenica matki - studentka ktora w ten sposob sobie zarabiala kieszonkowe - i przypuszczam ze dostawala lepsza stawke niz ja, miala tez wiecej godzin tygodniowo. Ale nie obrazalam sie na to bo przeciez pracowalam dla zabicia czasu a nie zbicia majatku. Bylam z nimi, z ta rodzina i dziewczetami 4 lata czyli dorastaly na mych oczach - starsza przy mnie dostala pierwsza miesiaczke, wtedy gdy rodzice pojechali do S. Francisco odbyla sie jej studniowka a nie majac przy sobie mamusi ja wozilam do fryzjera, stroilam, doradzalam i uczestniczylam w studniowce.

 Nadszedl rowniez czas ze pozwolono jej zrobic sobie prawo jazdy a to i bardziej dojrzaly wiek obu oznaczal ze mogly juz przebywac w domu same a do szkoly wozic starsza - czyli juz Serpentyny nie potrzebowali. Byli mi wdzieczni za te lata opieki bo bylam zawsze na zawolanie, kazde godziny mi odpowiadaly, nigdy nie chorowalam - idealna opiekunka i tania tez. A przede wszystkim rodzice mogli spokojnie pracowac, nie spieszyc sie do domu wiedzac ze ktos dziewczyny odbierze, przywiezie, siedzi z nimi - to dawalo im niesamowite poczucie spokoju o ta czesc zycia. Do dzis syn mi wypomina ze bylam wykorzystywana ale co mi tam. Bardzo mile wspominam te lata, podobnie jak zupelnie darmowa prace w bibliotece - ale pomogla w tym moja wygodna sytuacja, to ze nie musialam pracowac na utrzymanie tylko dla rozrywki, inaczej bym tych prac nie mogla podjac i co bym porabiala calymi dniami? Spedzala je jak niektorzy do gory brzuchem? : 





P.S. Bardzo niepokojacy -
 w moim stanie liczba nowych zachorowan dobija 10 000, w calym kraju podobnie, wzrastajaco - i prawie wszyscy z nich to niezaszczepieni. 



18 komentarzy:

  1. https://www.youtube.com/watch?v=Da2Bc1AXaBc...
    Czasem tu też zaglądam. Polecam stronkę, dzięki której zwiedzam Stany ( czasem Polskę).Też subiektywnie. Warto wiedzieć coś więcej... :)
    katasta227 (coś w temacie)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziekuje pieknie, sprawdze. Milo ze zwiedzasz USA i chcesz je poznac.

      Usuń
  2. Bardzo ciekawie opisalas te wszystkie dodatkowe prace, platne i nieplatne. Tez uwazam ze powinnas byc powiadomiona ze bedziesz nagradzana na uroczystosci, wtedy przeciez mialabys powod zeby pojsc.
    Przypomnialas mi moja ‘prace’ ochotnicza w szkolnej bibliotece, kiedy bylam jeszcze uczennica, po lekcjach bardzo chetnie ukladalam ksiazki, porzadkowalam, pamietam ze dogrzebalam sie do ciekawych ksiazek z zakresu fizyki, ale napisanych tak na wesolo, zdobyta wiedza z tych ksiazek zrobila mnie duzo madrzejsza i nawet wykorzystalam jeden opis zdawajac na studia.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Musi cos byc w tych ochotniczych pracach skoro daja tyle przyjemnosci i odczuc nie odbieranych z tych platnych i przymusowych. Moze wlasnie to iz wykonujemy bo chcemy. U mnie duzym atutem w pomocy bibliotecznej bylo to iz moglam rzadzic dniami i godzinami.
      Skoro spotkalas sie z podobna sytuacja to dpbrze wiesz o czym mowie.
      Nawet teraz, po tak dlugiej przerwie, biblioteka nagabuje mnie namawiajac na pomaganie tym bardziej ze szkoly po wakacjach wroca do normalnej dzialalnosci a biblioteka do swych aktywnosci urzadzanych dla mlodziezy - ale juz nie chce, dom i ogrod, i wiek daja mi wystarczajaco do roboty.

      Usuń
  3. Ja dziś nie na temat. Zastanawiam się, jak to jest możliwe, że po tylu latach pobytu poza krajem tak dobrze piszesz po polsku i masz tak bogatą wiedzę językową i tak rozległe słownictwo... Ogromny podziw i ogromny szacunek!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bardzo dziekuje za taka mila ocene, BBM.
      Troche inaczej widze swoj polski jezyk bo wydaje mi sie archaiczny w porownaniu z obecnym, wzbogaconym o nowe slowa i pojecia ktorych dawniej nie bylo. Jednym na co zwracam uwage to by nie uzywac zlepkow, takich ni to polskich , ni angielskich co zdarza sie niektorym blogowiczom.
      Oboje z mezem jestesmy niezmiernie zadziwieni jezykiem polskim naszych dzieci ktore przybyly do USA w wieku 12 lat a maja obecnie prawie po 50 - do dzisiaj mowia po polsku niemal bezblednie i z polskim akcentem. To jest zadziwiajace skoro uzywaja go jedynie w rozmowach z nami a jednak zachowali.
      Dodam ze tutejsza polonia, ludzie o podobnym stazu pobytu w USA, tez nadal zachowali polski jezyk wiec chyba przekonanie ze sie zapomina jest mitem.

      Usuń
    2. To bardzo piękne i bardzo budujące.

      Usuń
    3. Czasem znajomosc drugiego jezyka jest bardzo pozyteczna, poza oczywistymi korzysciami - gdy wsrod innych chcemy miedzy soba wymienic jakas uwage, czasem niepochlebna. Unikamy tego bo to nietakt ale zdarza sie.

      Usuń
  4. Nie znam stawek i zasad zatrudniania , o których piszesz. Według mnie, jeśli była to praca dodatkowa i byłaś zadowolona, to jest O.K.
    Można powiedzieć, że ta rodzina wiele Ci zawdzięcza.
    Wysokość wynagrodzenia nie zawsze rekompensuje wady jakiejś pracy, często ważniejsze są inne sprawy:-)
    Bardzo ciekawie to opisałaś:-)

    OdpowiedzUsuń
  5. Wlasnie to ze zwyczajnie chcialam nie muszac spowodowal ze stawka nie grala roli. A bedac nizsza niz w Bostonie wynikla z tego ze u w moim stanie byla przyjeta. Wszystko w moim stanie jest tansze niz u syna czy corki, np domy tez. Moj, gdyby stal w Bostonie, kosztowalby trzy razy wiecej.
    Okres pracowania dla biblioteki i tej rodziny do dzisiaj cieplo wspominam - i tak, niezmiernie im pomoglam, ulzylam w codziennym zyciu.
    Pomyslec ze dzisiaj te dziewczyny to panny, starsza moze miec pewnie 22 lata o ile dobrze kalkuluje. Spotkalam je jednego razu pod kinem i nie poznalam dopoki mnie nie zaczepily. A dzieci ktorymi sie zajmowalam w przedszkolu moga byc babciami i dziadkami.........
    Pewnie masz podobnie w swej pracy w szkole.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To prawda, byli uczniowie przyprowadzają dziś swoje dzieci, a to przypomina o upływie czasu...

      Usuń
    2. Moi dwaj wnukowie przerosli mnie a przeciez nie tak dawno zmienialam im pieluszki.
      Z tym czasem cos nie tak, leci jakos szybciej niz za mlodosci.

      Usuń
  6. Ale fajny wspomnieniowy wpis, taki cieply. Chciałabym już być na emeryturze i trz moc sobie coś wybrać na pracę za darmo lub prawie. :)
    Nie cieszy mnie, że tak dużo zachorowań, bo to obciąża służbę zdrowia, ale cieszy mnie, że to sami niezaszczepieni. Znaczy szczepionka działa.
    A ludzie są durni. Siedzę właśnie w pociągu i w zasięgu wzroku ani jedna osoba nie jest w masce oprócz mnie. :(

    OdpowiedzUsuń
  7. Dziekuje serdecznie.
    O tak, dobrze te czasy i prace wspominam, lepiej niz platne. Daly mi wiele przyjemnosci nie mowiac ze tak inne od mego zawodu. Nawet i o koniach sie czegos nauczylam, a nawet pomagalam go czyscic i szczotkowac.
    Oczywiscie ze ludzie slyszac iz tylko niezaszczepieni choruja powinni zrozumiec ich przydatnosc i ogolne dobro ale nie, robia co im pasuje bez zadnej troski o reszte.
    Za tydzien syn i jego chlopcy leca do corki na Floryde a tam rowniez nieciekawie bo turysci z calej USA przywlekaja wirusy . Wszyscy trzej zaszczepieni wiec moze bedzie dobrze.
    Nam dwojgu tez sie zdarza ze jestesmy jedynymi zamaskowanymi.
    Pozostan w zdrowiu.

    OdpowiedzUsuń
  8. Bardzo pracowity "czas wolny".
    Potwierdza powiedzenie, że pracowitego praca zawsze znajdzie.
    Najważniejsze, że te prace były interesujące i dawały duzo satysfakcji.
    Gratuluję i pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wielka prawda, to o pracowitosci. Uwazam a takze znam przyklady z zycia wziete, gdy to ludzie przechodzac na emeryture i robiac NIC szybko kapcanieja. Niekoniecznie musi sie fizycznie pracowac ale dobrze jest miec hobby, pasje czy zajecie spoleczne tak jak Ty. Dla wielu najlepsza rozrywka jest siedziec przy kompie albo TV a to przeciez bardzo nieruchawe zajecia.
      Moj maz przeszedl na emeryture i wytrzymal bez zajecia 6 miesiecy, to wszystko. Znalazl sobie prace i pracuje na pelny etat. Co prawda nie mial na mysli az tyle ale skoro jest to trzyma.
      Zasylam pozdrowienia.

      Usuń
  9. Bardzo dobrze się czyta te Twoje opowieści. Jest w nich realizm ale podszyty humorem. Pozdrawiam serdecznie.

    OdpowiedzUsuń
  10. Pewnie zauwazylas ze zycie czesto samo podrzuca smieszne sytuacje ? Pouczajace tez.
    Dziekuje za zagladanie i podobanie sie moich wpisow, serdecznie pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń