Bardzo dlugo trzymalam to zdjecie w szufladce "schowane" jako ze super dziwaczne az doczekalo sie uzytku i za moment sie nim podziele. Tyczy diety i wreszcie bardzo skutecznego sposobu na jej utrzymanie.
Pamietacie jak to niedawno chwalilam sie faktem ze udaje mi sie utrzymac jako taka przyzwoita wage bez zagladzania sie, bez wegeterianizmu, bez korzystania z dietetycznych posilkow czy napojow, jedynie odrzucajac ciasta i inne slodycze poza moze raz na miesiac kuszac sie na lody czy sernik? Jak to czesto bywa - wszystko do czasu.
Tym razem zawinil moj wlasny maz. Od czasu do czasu zamawiamy z polskich sklepow produkty wyrobu czysto polskiego z czego 75 % to wedliny, a z okazji swiat kiedy zawsze mamy gosci te paczki sa jeszcze wieksze i dobrane pod gust odwiedzajacych. Czesc jemy na biezaco, czesc jest zamrozona i czeka kolejki i starcza nam na kilka tygodni. Od dawna maz ma zapowiedziane nie zamawiac sernikow czy innych ciast jako ze sa bardzo szkodliwe na biodra. Wspolnie ulozylismy liste zamowien a tym razem z dwoch roznych sklepow - takiego co dobrze znamy korzystajac z niego od lat, i nowego miejsca bo chcial wyprobowac ich wyroby. Paczki nadeszly i w dodatku w tym samym dniu.
Oczywiscie rozpakowanie i ulozenie w lodowce/zamrazalniku padlo na mnie wiec kazdy produkt mialam w rece i co widze? - chrust i paczki! A mialo nie byc! Nie mowiac ze paczki mnie kompletnie zdziwily. A byly ladne z wygladu, duze, puchate, delikatne i z malinowym nadzieniem - tyle ze z lukrem czego nienawidze bo lukier jest niezmiernie slodki i mdlacy. I lepki. Pozniej dowiedzialam sie ze paczki od dawna za nim "chodzily" wiec kupil ale zeby mi nie bylo zazdrosc to chrust jest dla mnie i nie moge miec pretensji bo sernikow nie chcialam wiec nie ma a o chruscie nic nie mowilam wiec sa. Dobrze sie z tego wykrecil, co nie?
Tak czy siak musialam sie za ten chrust zabrac zanim sie zestarzeje:) Nie moglam sie doliczyc ile bylo sztuk w pudelku bo czesc byla pokruszona ale moglo byc 15. Zajelo mi trzy posiedzenia i tylko dlatego az trzy bo rozsadek zwyciezyl nad lakomstwem choc w rezultacie kalorii tyle samo. I tak konsumujac ten chrust przypomnialo mi sie to od dawna trzymane zdjecie - i ze faktycznie nic tylko niektorzy po prostu powinni skorzystac z tego gadzetu, moze nawet ja gdybym sklep z chrustem miala pod reka.
To jest misterna metalowa "klodka" ktora na zeby zaklada dentysta a ona trzyma szczeki zesrubowane, nie mozna ich otwierac. Zostawione jest tylko tyle swobody by pic dietetyczne i odzywcze napoje, jednym slowem byc na diecie plynnej. Istnieje tez kluczyk ktory rozkreca klodke a kto ma ten kluczyk pod swa piecza - dentysta czy ofiara - to nie napisano. Podobno po jakims czasie i czlowiek i zoladek i organizm przyzwyczaja sie do zubozonej diety, nie odczuwa glodu czy pokus i moze ta klodke odrzucic. Nie mysle ze jest w uzytku, ze ma chetnych ale istnieje i ci zdesperowani maja wyjscie wreszcie gwarantujace schudniecie.
Dobrego weekendu zycze - nasz bedzie normalny ale nastepny znowu dluzszy i swiateczny bo Labor Day co zarazem jest zakonczeniem lata, basenow, wakacji .
No fajnie, ale jak z mową? Cedzenie przez zęby? Nie potrafię się ustosunkować do tego wynalazku, może tylko to, że to jednak misterna robota.
OdpowiedzUsuńPączków nie lubię, chrust jadam okazyjnie w Sylwestra i w tłusty czwartek.
Chyba Ci ta "odrobina" chrustu nie zmieniła wagi, ani przyzwyczajeń- chrust jest mniej kaloryczny niż sernik. Z drugiej strony, zależy na czym chrust się smaży:) Tak czy siak, mąż powiódł Cię na pokuszenie:)czyli skusił:)
Miłego dnia.
Hehe, podstepnie skusil, i to po raz drugi....jesli sie domyslasz co mam na mysli. Jednym slowem jesli mi przybylo na wadze to jego wina.
UsuńNie traktuje tego wynalazku powaznie, nie mysle ze otrzymal patent i jest w uzytku ale sama mysl jest chora. Poza tym przypuszczam ze zaden szanujacy sie dentysta nie umaczalby w tym palcow. Niemniej nawet tylko projekt i pomysl zmusza pomyslec to co w tytule.
Dziekuje za zyczenie milego dnia - faktycznie jest ok i gdyby tylko byl chlodniejszy....
Uwierzyc nie moge ze to jest na serio, moze to jakis zart z ta klodka, przeciez to jest jak tortura nie tylko fizyczna ale i psychiczna a tego kogos za ten pomysl ukaralabym niezle.
OdpowiedzUsuńJa tez nie biore tego na serio - ale pomyslalam ze warte publikacji a takze pasowalo do tematu wpisu.
UsuńMysle ze gdyby bylo w uzytku narobiloby wiecej szkody niz pozytku.
Zdrowego weekendu :)
Odmawiać sobie wszystkiego, co dobre? życia nie starczy, by wszystkich smaków świata spróbować.
OdpowiedzUsuńJa staram się trzymać prostej zasady, by jeść wszystko, tyle by pamiętać, ze trzeci kawałek sernika smakuje tak samo jak pierwszy.
Okropna ta kłódka, uniemożliwia mycie zębów i gryzienie, co nie jest dobre dla dziąseł...
Nigdy nie widzialam zeby ktos zjadal wiecej niz jedna porcje sernika. Zazwyczaj sa tak przygotowane, taki rozsadny i wystarczajacy kawalek. Niektorzy nawet i taki dziela na pol, tak jak my gdy zamawiamy w takiej jednej restauracji bo podaja tak duze porcje ze swobodnie jedna obdzieli dwoje, poza tym dodaja bita smietane, truskawki w syropie - ale sam sernik najpyszniejszy w miescie. Najgorsze ze dobrze mnie/nas tam znaja wiec gdy czasem przyjde kupic tylko sernik na wynos, bysmy mieli na po obiedzie, to mi sprzedaja po kryjomu bo one sa przeznaczone do towarzyszenia calemu zamowieniu.
OdpowiedzUsuńNatomiast chrusty zdjeciowe sa dosc duze. Gdy mi sie chcialo i robilam w domu a bylo to 100 lat temu, wycinalam krotsze i wezsze - wygladaly delikatniej a nawet "eleganciej".
Jotko - ja nie mysle ze ta klodka jest rzeczywiscie w uzytku, mysle ze to jakis zart - i zgadzam sie: wyglada okropnie i nie moze byc dobrym pomyslem.
Znam smakoszy, co potrafią zjeść pół tortu i w dodatku nie tyją, niesprawiedliwe to jest.
UsuńNo pewnie, że żart :-)
Przypomnialas mi ze i ja kiedys moglam zjesc pol tortu, orzechowego, wyrobu mojej mamy. Nikt takiego pysznego nie robil jak mama. Nie zjadalam pol ale duze kawalki owszem. Na szczescie byly to czasy ze moglam sobie pozwolic i nie przytyc.
UsuńPozniej tutaj, w USA, mialam znajoma ktora umiala upiec bardzo zblizony ale skoro bylismy goscmi w jej domu to nie wypadalo sie zazerac tylko skonsumowac tyle ile sie dostalo.
Ale mi narobiłaś teraz smaka na chruściki. Też staram się ograniczać słodycze, bo to zupełnie wystarczy, by trzymać formę, ale jak tu się oprzeć teraz :) Pączkiem też bym nie pogardziła :)
OdpowiedzUsuńWybacz mi! Sadze ze w Polsce latwo mozna kupic w cukierni chrusciki a jesli sie na nie skusisz tylko okazyjnie to nie zaszkodza.
UsuńTe przyslane paczki byly tak ogromne ze smialo mozna bylo przecinac na pol i czestowac polowkami.
Ja chruściki robię sama, zazwyczaj wtedy, gdy zostaną mi przy gotowaniu żółtka. Robią się szybko, smażę na patelni. Mój junior je uwielbia.
UsuńNie spotkalam osoby ktora nie lubi chrustow - smaczne, lekkie, delikatne.
UsuńJa smazylam w rondelku bo mi sie zdawalo ze z rondelka sa mniejsze odpryskiwania - ale faktycznie gleboka patelnia moze byc praktyczniejsza.
Zycze dalszych smacznych chrustow.
Mam w Berlinie kilka sklepów z polską żywnością, ale - wcale jej nie kupuję, moja córka też nie. A tak w ogóle jedynie co mi zostało z chęci do polskiego jedzenia to ogórki kwaszone, no ale te ostatnie to ja sama sobie robię. Lubię faworki, pączków nie lubię, a faworków to nie chce mi się robić.
OdpowiedzUsuńOdzywianie sie, ulubione potrawy, to bardzo indywidualna sprawa. Poza tym kazda rodzina ma swoje ulubione i wpojone od dziecka.
UsuńPodobnie jak Ty ma moja corka - ma u siebie bardzo fajny polski sklep a nie korzysta z niego oprocz naszych wizyt. Ona gotuje po amerykansku, poza tym lubia kuchnie meksykanska i owoce morza a takze ryby. Ani oni ani my nie lubimy wloskiej czy greckiej kuchni co z kolei kocha masa innych ludzi. Na szczescie istnieje wybor w tych kuchniach i produktach.
Mimo ze moja rodzina, obecnie trzygaleziowa, ma zroznicowane smaki, to istnieje wspolny mianownik w postaci polskich zup a specyficznie mojego wyrobu - wszyscy kochaja polskie zupy. Nawet pierwsza synowa je kochala choc wychowana byla na jeszcze innej kuchni. Lubila rowniez pierogi i bigos.
Mozna smialo powiedziec ze ile ludzi tyle upodoban.
Kiedys, kiedys, gdy dzieci mialam w domu, robilam chrust, kremowki, puffs z kremem, serniki, placek ze sliwkami, a teraz gdy mialabym na to wiecej czasu ani mi to w glowie, wole kupic gotowe.
Zasylam duzo pozdrowien.
Mnie by się przydała taka kłódkę na zęby. 😉Pączków nie lubię, bez chrustów też mogę się obejść, ale serniki, pierniki i wszystkie inne ciasta to jest to! Może dlatego z przyzwoitą wagą pożegnałam się jakis czas temu?
OdpowiedzUsuńPozdrawiam.🌹
Moim ulubionym ciastem tez sa serniki. Dodalabym do tego tort orzechowy mojej mamy, zreszta kazde jej ciasto. Lubie rowniez placek ze sliwkami albo rabarbarem.
UsuńNajgorsze ze moglabym sobie upiec w domu ale mi sie nie chce a rabarbar tutaj nie jest taki soczysty jak polski - gdy pieklam dawniej to wczesniej musialam go moczyc w oslodzonej wodzie.
Mnie udaje sie zapanowac nad plackowym lakomstwem ale owszem, mam momenty zalamania :)
Przecież mówi się - zamknij buzię na kłódkę.
OdpowiedzUsuńDopiero teraz dowiedziałem się jak to można zrobić - dziękuję.
Słodycze-ciasta... wyznam, że ciasta lubię tylko takie , w których dużo kremu i czekolady.
Takie ciasta mozna jeść tylko świeże więc nie jem żadnych.
Nadrabiam gorzką czekoladą - 90% cocoa.
Racja - dobrze miec buzie zaklodkowana a tyczy to rowniez zbytecznego gadania, wywnetrzania sie.
UsuńMam troche na odwrot - krem YES, czekolada NO.
Z jakiegos powodu mam tak ze zjem kawalek czekolady (rzadko) a nie znosze wlasnie jako dodatku do ciast czy lodow. Gdy zdarzy sie ze chce ciasto a jest polane czekolada to ja obskrobuje - np z ptysi.
Kazdy ma swoje dziwactwa, Lechu, a nawet male chysie :)
Czysty horror, ale- czego to ludzie nie wymyślą, choćby dla żartu...
OdpowiedzUsuńA słodycze lubię.;)
Hehe - ta klodka przypomniala mi sie gdy sie rzucilam na chrust.
OdpowiedzUsuńJa tez lubie choc teraz, na starosc, nie moge ich jesc bezkarnie. Staram sie nadrobic owocami.
Klódka na zęby. Tego jeszcze nie grali. ;)
OdpowiedzUsuńWiemy ze swiat zwariowal wiec poniekad nie nalezy sie dziwic.
UsuńDobrze ze zwolennicy konspiracji jeszcze nie zapoznali sie z tym gadzetem bo zaraz by mowili ze to nastepny sposob na zamykanie nam geby.
Jezus Maria!!!!
OdpowiedzUsuńNo dobra, kłódka na zęby to żart, ale jakżeż okrutny 😁
Chrust - u nas zawsze zwany faworkami (nawet pamiętam jakiś opis Polki będącej chwilowo w Hiszpanii, a chcącej uraczyć znajomych Hiszpanów tym specjałem, że nazwali go "los favores" 😂 - więc faworki uwielbiam. Całe szczęście, że nie chce mi się ich samej robić 😉
Nawet sam wyglad na modelu jest przerazajacy.
OdpowiedzUsuńWiesz co? Podobne uczucie mam gdy widze takich z koluchem w jezyku albo nosie - przeraza i odrzuca.
U nas mozna kupic francuskie ciasto w "arkuszach" i robic z niego przerozne wypieki - ciekawam czy nie nadaloby sie na chrusty. Byloby troche inne ale dosc podobne a oszczedziloby roboty.
Z chrustami ten klopot ze pracochlonne i ich usmazenie wielki balagan - a znikaja w oka mgnieniu.
Gdy jeszcze mi sie chcialo choc co gotowac czy piec to nieraz polskimi smakolykami czestowalam znajomych amerykanow - wszystko lubieli ale proces gotowania ich zniechecal bo dlugi i mozolny, po amerykansku idzie szybko bo prawie zawsze uzywaja polproduktow i tylko polaczyc, podgrzac, upiec i gotowe.