1 sierpnia 2021

IGRASZKI Z DELFINAMI I REKORDOWA RYBA

 Z tym wpisem czekalam do konca pobytu moich trzech chlopcow - syna i wnukow - u corki na Florydzie, jako ze codziennie otrzymywalam nowe zdjecia z ich aktywnosci wiec rozsadnym bylo sie powstrzymac do ostatniego dnia by powstal komplet. Bylo ich duzo a oprocz zdjec wiele videos i tu zaluje ze nie udalo mi sie umiescic ich na blogu gdyz pewna czesc rozrywek uchwycona na filmikach wyglada o bardziej atrakcyjnie niz na nieruchomych zdjeciach. Dzisiaj, przegladajac calosc odrzucilam bardzo duzo nie chcac Was zanudzac takimi pospolitymi i postanowilam skupic sie na dwoch aktywnosciach, nie wiedzac ze w ostatniej chwili dojdzie trzecia.

 Dodam ze chociaz bral w nich udzial starszy wnuk tez to tylko jako widz - on za miesiac bedzie mial 16 lat wiec uwaza sie za zbyt doroslego na pewne rozrywki. Obaj chlopcy sa bardzo zadowoleni z wizyty, ciotke uprzedzili ze kiedy tylko beda mogli beda przylatywac tym bardziej ze sa juz w wieku takim iz moga sami, bez asysty ojca tymbardziej ze samolot z Bostonu do Fort Lauderdale jest bezposredni i trwa tylko 3 godz. Oni wiedza ze mlodziez, zwlaszcza studenci, dali by sobie wydlubac oko by miec ciotke na Florydzie bo to oznacza darmowy dach nad glowa i wyzywienie, darmowego kierowce, nawet osobistego bankiera - a wszyscy inni mlodzi musza caly rok pracowac by sobie zarobic na 2-3 tyg nad oceanem.

 Starszy juz mysli o odwiedzeniu jej w czasie wiosennych ferii i przywiezieniu kolegi. Ciotka przytaknela ale troche ja przerazilo bo to jest odpowiedzialnosc tez, nie tylko dawanie dachu nad glowe, gdy mlodzi nie maja rodzica pod reka.

 Wszystko sie udalo i poszlo zgodnie z planem, nawet to co niechcacy uleglo zwloce, o czym za chwile. Zgodnie z tym co zapowiedzialam skupie sie na dwoch aktywnosciach a ze wyjdzie mi z tego nastepna ksiazka to nie watpie - i przepraszam.

 Wszyscy spedzili trzy dni na Key Largo nie tylko by tam pobyc ale glownie dlatego iz corka wykupila dla mlodszego sesje igraszkowania z delfinami. Taka sesja trwa 20 min a zaczyna sie instruktarzem jako ze uczestnik musi wspolpracowac z delfinami mimo ze instruktorka caly czas czuwa i wydaje komendy. Jak wspomnialam - mam z tej sesji fajne videa ale nie udalo mi sie ich wkleic na blog a wlasciwie tak by sie otwieraly.

 Z przeroznosci ktore wnuk i delfiny wyprawialy m. in. wspolnie grali w wodna siatkowke - a jedna delfinka miala na imie Nica czyli tak jak zdrobniale imie ciotki, najatrakcyjniejszy wydal mi wnuka rajd z nimi - nawet sam moment gdy sie ustawil i czekal w pogotowiu a one od tylu i z wielka predkoscia podplynely, kazdy z jednej strony, rownolegle, odpowiednio blisko do niego jakby mialy miarke w oczach a on musial oba naraz uchwycic za pletwy i dac sie ciagnac. Nawet i wtedy umialy plynac w parze i z jednakowa szybkoscia by osoba sie ich utrzymywala a takze na tyle zanurzone we wodzie by miala glowe i szyje nad woda. Calosc wygladala niesamowicie a to doskonale wytresowanie delfinow zdumiewalo.





 Innym pieknym pokazem byly ich skoki wzwyz, niektore z korkociagami w powietrzu - co bylo uchwycone na tych nieszczesnych videach. Wnuk tylko asystowal trzymajac poprzeczke ktorej moim zdaniem wcale nie potrzebowaly bo skakaly duzo wyzej niz poprzeczka. Mysle ze niejeden olimpijczyk moze im zazdroscic tej zdolnosci i gracji. Napewno nielatwo zrobic kilka skokow pod rzad majac tak masywne cialo.






 Na koncu podplynely do wnuka by podziekowac i dostaly od niego przysmak w postaci rybek. Nawet i to wyszlo ladnie bo one maja usmiechniety wyraz twarzy.


Byly tam trzy odgrodzone od oceanu baseny do takich sesji i kazda miala spora kolejke chetnych a delfinom dawano 10 min przerwy na odpoczynek pomiedzy wystepami.

   W srode mieli miec rejs oceaniczny lodzia motorowa - zaloga liczyla dwoch czlonkow - kierowca i wedkowy pomagacz. Oni, zaloga, poza tym jesli chcesz oprawiaja zlowione ryby, kroja na porcje a jesli nie to biora dla siebie i sprzedaja restauracjom, male wypuszczaja do oceanu. Taka lodz ma odpowiedni sprzet jako ze oceaniczne ryby czesto sa bardzo duze i silne, bronia sie przed  wylowieniem wiec caly sprzet jest mocniejszy i inny niz amatorski i rzeczny. Dla wiekszosci nas wedkarstwo to zabawa lub hobby a jednak tak naprawde to caly wielki bizness tez - istnieja kluby, konkursy, turnieje, nagrody pieniezne wysokosci wielu tysiecy, medale, strony internetowe i magazyny  a dla turystow tysiace miejsc oferujacych rejsy. Moj mlodszy wnuk,  (starszy tez uprawial ale juz porzucil to zajecie), kocha wedkarstwo i na szczescie mieszkajac w Bostonie ma okazje na takie rejsy, ale tego wyczekiwal z wielka niecierpliwoscia jako ze wody florydzkiego Atlantyku bedac cieplymi posiadaja inne ryby wiec ta wyprawa byla dla niego wazna bo pierwsza  w tej czesci Atlantyku.

 Tymczasem dzien wczesniej otrzymali wiadomosc ze rejs odlozony bo nadchodzi sztorm. Odlozony na czwartek a moze i piatek, ich dzien odlotu wieczorem. Czwartek okazal sie znowu burzliwy wiec zostal im tylko piatek co bylo niewygodne ze wzgledu na wieczorny odlot, przylot do Bostonu rowno z polnoca, pozniej prawie godzinna jazda samochodem do domu. Chlopcy zdecydowali ze dadza rade, mimo iz juz wczesniejsze ciagle przebywanie w upale ich wymeczylo - bostonskie lata sa lagodniejsze, maja nawet duzo dni o ledwie 20 st . W dodatku dano im najwczesniejsza godzine czyli musieli wstac bardzo wczesnie, jeszcze po ciemku. Poplyneli i zaraz w pierwszej polgodzinie lowienia kiedy to trafialy im sie same male ryby, takie do wyrzucenia, mlodszemu trafila sie taaaaka ryba. By ja wyciagnac jeden z czlonkow zalogi musial sie z nia dosc mocowac i modlic by sie nie zerwala bo zanosilo sie na jakis wielki okaz. I byla - gdy ja wreszcie wciagnal do lodzi to mu oczy wyszly na wierzch bo od razu wiedzial ze to nietypowa zdobycz. Zwazyl - wyszlo prawie rowne 50 funtow czyli 22,7 kg. Ryba nazywala sie wahoo i ma opinie jednej z najsmaczniejszych i drozszych a on, kapitan, nigdy wczesniej tak duzej ani zlowil ani widzial i tylko slyszal o takich okazach dodajac ze to mogla byc ryba jedna w zyciu - nigdy wiecej.  Chociaz wnuk od poczatku byl dumny z tej ryby to po uslyszeniu podziwow i tych szczegolow jeszcze bardziej sie ucieszyl. A pozniej juz nic wielkiego nie zlowili i wrocili do przystani. Tam oczywiscie byla masa wedkarzy, czesc bedac po swoich rejsach chwalaca sie polowami dopoki ten kapitan z lodzi moich chlopakow nie przywolal ich i mowi - chcecie widziec naprawde wielka i piekna rybe to popatrzcie. W dodatku zlowil ja 13to latek.



Zwazono ja drugi raz i wyszlo ze nadal wazy te swoje 50 funtow chociaz na zdjeciu wyglada dosc szczuplo.  Wiec wszyscy mu gratulowali, klepali i chwalili a takze mowiono ze gdyby byl zarejestrowany w ich jakichs  klubach to pewnie zdobylby w grupie mlodzikow tytul i nagrode. W dodatku byla piekna bo bez ran, uszkodzen, zadrapan i innych wad ktore ryby czasem maja. Zrobiono masa zdjec wnuka z ta ryba - jedno uzyje kapitan do reklamy swej firmy, inne pojdzie na strone internetowa restauracji ktora tez nalezy do niego a jeszcze inne bedzie umieszczone w lokalnej wedkarskiej gazecie.

  Wtedy to kapitan spytal syna czy nie chce by ja oskorowac, wypchac i przygotowac do zawieszenia na scianie na pamiatke. Wnuk i syn oczywiscie chcieli wiec zrobili to co zawsze robia w takich niespodziewanych momentach - zadzwonili do dziadkow z pytaniem czy pokryja koszta? Na szczescie maja bardzo dobrych dziadkow, zwlaszcza rozumiejacych co taka ryba i jej mumia moze znaczyc dla wnuka, jaka moze byc pamiatka skoro okazala sie wydarzeniem jedynym w zyciu - i zaraz wyslalismy firmie odpowiednia sume - posla do Bostonu gdy bedzie gotowa.  Co jego mama powie na taka scienna rybe nie wiemy.

 Chlopcy wrocili do domu niezmiernie podekscytowani wydarzeniem, zmeczeni sloncem i niedospani, z perspektywa pakowania sie i podrozy - i na to wszystko poszli spac co trwalo 2 godz. Obudzila ich corka wolajac do obiadu a na obiad bylo zgadnijcie co? oczywiscie ta zlota ryba - zlota skoro tyle kosztowala - i wszyscy ale to wszyscy jako ze kicia tez dostala kawalek, stwierdzili ze najlepsza ryba jaka w zyciu jedli. Corka ma zamrazarke zawalona resztkami ryby  i minie troche czasu zanim ja we dwoje zuzyja - z przyjemnoscia. 

  Caly dzien walkujac przez telefon temat ryby stwierdzilismy ze srodowe odwolanie rejsu mialo swoj cel - gdyby poplyneli wtedy to tej ryby tam i o tej godzinie nie byloby, bylaby gdzie indziej a tak to w piatek dotarla tam gdzie byl wnuk i czekala na niego. No - czyz czasem rzeczy same sie nie ukladaja tak ze wychodzi na dobre?                

16 komentarzy:

  1. Tak, wszystko w życiu dzieje się po coś. :)
    Cieszę się, że wszyscy zadowoleni z wyjazdu. :)
    Trochę martwią mnie takie miejsca jak to delfinarium. Jestem przeciwna wykorzystywaniu zwierząt w cyrku, ale tu może trochę to inaczej wygląda, przynajmniej nie muszą podróżować w klatkach po całym kraju.... Nie wiem, jakoś to mi nie bardzo pasuje.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie dziwi mnie Twe odczucie bo mam podobnie - cyrki, nawet ZOO, potepiam podobnie nie uznaja trzymania w domu ptakow w klatce. Juz jako dziecko cyrki odbieralam ze stresem i w sumie bylam w nich moze dwa razy. Popatrz - nam przyszlo nosic maski i juz ludzie uznaja to jako odebranie wolnosci a co powiedziec o tych zwierzetach w niewoli i jeszcze tresowanych do robienia sztuczek niezgodnych z ich natura? Podobaja mi sie futra ale wiedzac ze zwierze musialo zginac by je oferowac, uwazam ze powinny istniec jedynie sztuczne. Mlodemu nie chcialam psuc przyjemnosci ale powiem Ci ze nie smakowalaby mi ta ryba ktora tyle co widzialam zywa i aktywna, pewnie cieszaca sie zyciem. Jem krowy, swinie i kurczaki ale przynajmniej nie widze ich na zywo.
      Jednak istnieja i zarabiaja wielkie pieniadze.
      Chlopcy juz w domu, dobrze wspominajac wizyte, tym bardziej ze dzieki covodowi nie widzieli sie z ciotka ze dwa lata.

      Usuń
    2. Dolaczam sie do bolu trzymania dzikich zwierzat w jakiejkolwiek niewoli tylko po to zeby ludziom zrobic ‘dobrze’ w cyrku duzo smiechu z roznych sztuczek, jak ja bardzo nie lubilam tych wypraw do cyrku ale matka lubila a ja dzieciak nic nie mialam do gadania i musialam isc, autentycznie cierpialam, do dzisiaj nie rozumiem ze matka tak lubila ten cyrk, bo ona bardzo kochala zwierzeta, zawsze stawala ich obronie.
      Co do Sea World i ogladaniu delfinow czy plywaniu z nimi tez jestem przeciw, bo nie sa wystarczajace glebokie i duze, wiem ze sa delfiny uratowane bo byly ranne a wiekszosc jest z hodowli, poza tym co stanie sie z nimi jak beda starsze i nie zdolne do tych roznych wyczynow ?

      Usuń
    3. O tak - wbrew powszechnemu przekonaniu czesc z nas nie lubi cyrkow czy ZOO.
      Mialam podobnie jak Ty za dziecinstwa, nie chcialam chodzic do cyrkow ale na szczescie moi rodzice mnie nie zmuszali.
      Rozumiem ze musza dla zwierzat starych czy niezdrowych istniec sanktuaria ale trzymanie zdrowych osobnikow w niewoli powinno byc zabronione.

      Usuń
  2. Co za ryba!
    Gratuluję wnukowi, piękne osiągnięcie.
    W wikipedii wyczytałem, że wahoo to jedna z najszybszych ryb, wnuk musi mieć świetny refleks.
    Osobne gratulacje dla kapitana łodzi i jego współpracowników, wygląda że zrobili doskonały interes. Rzeczywiście złota ryba :)
    Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
  3. Dziekuje Lechu a wnukowi przekaze gratulacje - on wie ze bedzie opublikowany na blogu i juz mnie pytal o opinie, Twoja bedzie pierwsza.
    Te wahoo sa cenione wsrod restauratorow, nastepnie wsrod stolownikow i widac to rowniez w cennikach menu.
    Na blogu nie podalam cen tych przyjemnosci nie chcac wyjsc za materialistke czy snobke ale podam Ci bo mysle ze u Ciebie, tropikalnym kraju, istnieja podobne biznesy wiec moze zainteresuje Cie porownanie cen :
    - sesja z delfinami, 20 min 480$
    - polowy oceaniczne roznie bo zaleznie od ilosci osob i czasu jaki chca spedzic - moich bylo trzech i 3 godziny, 500$
    - napiwki: kazdemu po 100, plus syn dolozyl 50 jako ze przy oprawianiu tak duzej ryby mieli wiecej roboty a takze bardzo ostroznej by nie uszkodzic skory skoro ma pojsc na sciane
    - miejsce ktore ja bedzie obsprawialo 900 $ .
    - wiec masz racje, taki biznes jest poplatny i jeszcze sobie plywasz po oceanie
    - a dziadek, moj maz, niech lepiej dalej pracuje skoro nam wnuki rosna :)
    Widzisz wiec dlaczego Floryda niechetnie sie chciala zamknac w czasie pandemii a to rybolowstwo to tylko jedna z wielu rozrywek jakie oferuje turystom.
    Tak, wedkarstwo zawsze dobrze sie udaje wnukowi ale ja mysle ze oprocz umiejetnosci szczescie ma duze znaczenie.
    Badz zdrowy, rodzina tez.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję za obszerną odpowiedź.
      Wahoo... według wikipedii żyją również w Pacyfiku, u wybrzeży Australii jednak nie mogłem ich znaleźć w menu żadnej okolicznej restauracji. To znaczy znalazłem w restauracji w Melbourne, tyle ze to Melbourne było na Florydzie.
      Wikipedia pisze, ze jest to bardzo smaczna ryba, jest też bardzo szybka, potrafi płynąć 100 km/h - Twój wnuk musiał mieć świetny refleks.
      Jesli chodzi o ceny usług dla miłośników zabaw w wodzie, to oczywiście podobne usługi są również dostępne w Australii, ale moje wnuki nie mają dziadka, który by im takie rozrywki zafundował.
      Na dodatek, teraz, dziadek ma dobrą wymówkę - lockdown.
      Pozdrawiam.

      Usuń
    2. Lockdowns bardzo komplikuja codzienne zycie a ile biznesow zabily! Widze to u nas chociaz trwaly tylko w poprzednim roku.

      Usuń
  4. Świetne wakacje i kapitalna wakacyjna pamiątka! Pogratuluj wnukowi- zuch chłopak! :))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wnuk ucieszy sie Twoimi gratulacjami - wspolnie dziekujemy.

      Usuń
  5. Wyprawa na polow ryb cos fantastycznego, to takie jedno niespelnione marzenie, nigdy nie byl to odpowiedni czas.
    Wielkie gratulacje dla chlopaka, co za ryba wielka !!! mieli cudowne przezycie, przygode !
    Ja tam bym zjadla z wielkim smakiem ta pyszna rybe, a ze byla wczesniej zywa i aktywna (jak piszesz) to dobrze byla szczesliwa, jestem pewna ze taka ryba plywajaca w naturze smakuje duzo bardziej niz te hodowlane.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mieli bardzo przyjemna wizyte tym bardziej ze pandemia pomieszala im wczesniejsze spotkania i to opisane nastapilo po 2 latach nie widzenia sie osobiscie.
      Jedynie kicia nie byla zadowolona jako ze przyzwyczajona do ciszy i tylko dwojga ludzi.
      Czesto bywam u corki a nigdy tej ryby nie skosztowalam bedac miesozerna.

      Usuń
  6. Lubię bywać w Oceanariach i oglądać różne pływające ryby. Za to jestem przeciwna wędkarstwu sportowemu- co z tego, że ktoś rybę po zważeniu wypuszcza potem do wody - skoro wpierw zadał jej cierpienie- i to dwukrotnie- wpierw kalecząc haczykiem w trakcie łowienia, potem trzyma jakiś czas bez wody bo trzeba to na zdjęciu utrwalić a potem zadaje ból wyciągając haczyk. Usuwanie go nie jest bezbolesne, bo każdy wędkarz chce zachować haczyk a nie pozbyć się go ucinając jego "oczko". A spreparowana i wypchana ryba jako trofeum na ścianie też mnie nie zachwyca- tak samo jak spreparowane łby upolowanych zwierząt czy też ich skóry wiszące na ścianie.No ale to moje prywatne zdanie w tym temacie, bo wiem z autopsji jak boli taki kontakt z haczykiem -mój ojciec był zapalonym wędkarzem i raz na jakiś czas zabierał mnie na łowienie ryb gdy spędzałam u niego wakacje. Ale pływanie z delfinami to musi być fajne.Podobno nawet nie wytresowane delfiny są przyjaźnie ustosunkowane do ludzi pływających w morzu. Co do zapewnienia dzieciom ciekawych wakacji - znam ten ból, 5 wakacyjnych tygodni spędziłam teraz z moimi wnukami i wiem jakie mają niespożyte siły i jak trzeba się nagłowić by mieli dostatecznie dużo atrakcji.
    Serdeczności;)

    OdpowiedzUsuń
  7. Ja tez nie jestem zwolenniczka wieszania trofeow na scianie ale tak niestety jest swiat ulozony ze ludzie maja wlasne upodobania a ja czy Ty wlasne.
    Cieszylam sie ze wnuki wreszcie mogly odwiedzic ciotke a tak sie im podobalo ze juz planuja nastepne.
    O tak, mlodziez jest niezmiernie aktywna i chetna probowac wciaz nowych atrakcji - w obecnych czasach bardzo cenne jako ze to duzo zdrowsze niz powszechna alternatywa - gapienie sie caly dzien w komputer.
    Ciesze sie ze wrocilas, Anabell.

    OdpowiedzUsuń
  8. Sama chętnie pobaraszkowałabym z delfinami, to podobno bardzo sympatyczne i mądre zwierzęta:-)
    Czasami zbieg okoliczności rządzi naszym życiem!

    OdpowiedzUsuń
  9. Ooooo - wrocilas? pewnie bylo cudownie i jestes wypoczeta a takze odnowiona psychicznie.
    Tak, podobno delfiny sa figlarne i madre a takze przyjazne. Osobiscie widzialam jedynie gdy plynely za lodzia na ktorej bylam ale i to swiadczy ze lubia ludzka obecnosc i maja do nas zaufanie.
    Ide do Ciebie poczytac i poogladac zdjecia.

    OdpowiedzUsuń