10 grudnia 2021

LOGOCLONIA

Czesto czytam co mi wpadnie w rece a nie co lubie jako ze zwyczajnie wyczytalam biblioteke wiec zostal mi niewielki wybor. Niemniej seria obecnie wypozyczonych jest bardzo udana, opowiada o zyciu i przygodach sluzb majacych w obowiazku dogladania przepisow obowiazujacych turystow, wedkarzy i polujacych na dzika zwierzyne w najbardziej polnocnej czesci stanu Michigan, gdzie to ani zwierzyny ani zupelnie dzikich terenow nie brakuje a czytajac oczy wychodza dowiadujac sie jak tam ludzie mieszkaja, zachowuja sie  - co robi te ksiazki interesujacymi, ukazuje troche nieznana ogolowi Ameryke i miejscowy folklor. Tak, angielszczyzna tych ludzi jest bardzo swojska i troche sie trzeba wysilac by niektorych bohaterow zrozumiec.



 Nauczylam sie bo przeciez brnac przez 6ta z serii wkoncu przylgnal do mnie ich slang - a przynajmniej tak mi sie zdawalo dopoki autor nie wprowadzil nowej postaci, bardzo wyksztalconej i cenionej biolozki - zoolozki Krelle, specjaliste od odczytywania z obrazen na ciele lub kosciach rodzaju zwierzecia ktore spowodowalo smierc. Gdy w okolicy "cos" zaczelo zabijac ludzi a slady dyktowaly ze to cos mialo niespotykanie ogromne kly i lapy, wezwano ja do pomocy w zdecydowaniu co za zwierze.

  Nawet mieszkancy okolicy otwierali geby slyszac ja i ogolnie nie rozumiejac co mowi dopoki z wypowiedzi nie nauczyli sie wylawiac co istotne. A stalo sie dlatego iz Krelle mowila rymami! W dodatku zaczynajac swa wypowiedz od ostatniego wyrazu przedmowcy ktory to nadawal jej punkt wyjsciowy, byl clonem od ktorego tworzyla swoje odpowiedzi. Tylko czytajac bylo denerwujace i czesto niezrozumiale a co dopiero dla tych majacych z nia do czynienia.

 Dla przykladu umieszczam rowniez jeden fragment wypowiedzi - a powinno sie zaczac czytac od : "I have a truck", skonczyc na "under way". Akurat ten fragment jest latwy do zrozumienia ale daje pojecie o co chodzi.



 Pozniej osoba towarzyszaca wyjasnila miejscowym iz pani Krelle cierpi na LOGOCLONIE a jest to obsessive-compulsive disorder  polegajacy wlasnie na tym iz osoba gada rymami, czesto troche przekrecajac slowa by sie rymowaly. Takiej osobie przychodzi to automatycznie i nieswiadomie, nie potrafi mowic i inaczej ukladac zdan, one sie jej same narzucaja i calosc moze brzmiec dziwnie, chaotycznie, blablaniczne ale gdy sie odrzuci te towarzyszace slowa, wyloni sie sens.

 Z pania Krelle probowano rozmawiac tak by nie dawac okazji do dlugich odpowiedzi, ukladano pytania by mogla powiedziec proste - tak albo nie, zimne lub cieple, duze lub male - ale nie pomoglo bo zawsze odpowiedz byla dlugim rymem.

  Nie wiedzialam ze istnieje taki disorder to raz, drugie zaraz mi sie narzucilo ze wsrod nas jest masa ludzi gadajacych besensownie co pewnie gorsze niz ta rymujaca dolegliwosc bo najczesciej polega na wrodzonej glupocie.

 A trzecie co mi sie narzucilo to - co by bylo gdyby pani Krelle spotkala sie z Mickiewiczem ktory gdy chcial tez potrafil gadac rymami ?    

11 komentarzy:

  1. A myślałam, ze to taka fanaberia, a tu masz, babo placek!
    Całe życie człowiek się uczy!
    całkiem ciekawa lektura!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Czy to znaczy ze spotkalas taka osobe?
      Przy okazji czytania o tym i jak wszystko ma swa nazwe przyszlo mi do glowy iz pewnie i ludzie (chociaz wlasciwie zawsze tyczylo kobiet) chichotki maja naukowa nazwe - znam taka ktora kazde zdanie konczy chichotem, obojetnie na jaki temat sie rozmawia. Dziala mi to na nerwy a takze robi wrazenie ze ta osoba to jakis plytki czlowiek.

      Usuń
    2. A ja znam taka, która każde zdanie kończy zwrotem - co, nie?

      Usuń
  2. Już na wstępie połamałam sobie język karolyferowo. Nie wiedziałam, że jest taka choroba, a raczej przypadłość.
    Nie dla mnie takie horrory z pożeraniem ludzi przez niewiedomojakie zwierzę

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Poniosla Cie wyobraznia Jaskolko. To nie horror w sensie zmyslonej historii i z fantazyjnym zwierzeciem : wiele czesci swiata i wszystkie kontynenty moze oprocz Europy maja dzikie zwierzeta czesto atakujace ludzi bo przeciez my jestesmy dla nich niczym innym jak miesem. Polnocna USA, Kanada, Alaska jest pelna niedziwiedzi i wilkow i niestety rocznie zabijaja wielu ludzi. W tej ksiazce wreszcie napotkano to cos ktore ludzi zabijalo i okazalo sie nadzwyczaj ogromnym wilkiem. Horrorow jakie masz na mysli ani lubie ani czytam ale to co w ksiazce to prawda i nawet ciekawe, zapoznajace z zyciem mieszkancow tamtych okolic.

      Usuń
    2. Poniosła, bo czytam o rzeczach niezwykłych dla nas tutaj. Spotkanie z dzikim wielkim zwierzem może być horrorem. W tym sensie napisałam.

      Czy Ty jesteś bezpieczna, bo czytam, że jakieś wielkie tornada przeszły przez niektóre stany.

      Usuń
    3. Tak myslalam - ze bedac zjawiskiem nieznanym w Polsce odebralas po swojemu. Nawet nie wyobrazasz sobie ilu ludzi ginie poprzez spotkania z niedzwiedziami czy wilkami, w Idiach z tygrysami, w Afryce tez, Ameryka Pludniowa ma weze boa i inne.....
      Tak, grasowaly tornada w okolicy ale u mnie byla tylko lekka burza a temperature mielismy 25 st czyli wiekszosc chodzila w krotkich rekawach - niemniej ona, w starciu z zimnymi pradami, powoduje dobre warunki na tornada.
      Dziekuje za troske, jestesmy bezpieczni.

      Usuń
  3. Odnoszę wrażenie, że wymyślanie nowych chorób/dolegliwości z roku na rok przyspiesza.
    Rozmowa z Mickiewiczem:
    Ja ry­mów nie do­bie­ram, ja zgło­sek nie skła­dam,
    Tak wszyst­ko na­pi­sa­łem, jak tu do was ga­dam.
    W pier­si tyl­ko ude­rzę, wnet zdrój słów wy­try­śnie,
    A je­śli na tym prą­dzie iskra boża bły­śnie,
    Nie wy­nik to ro­zu­mu ani płód ma­rze­nia...
    Zajrzałem do sieci i na pierwszy rzut oka znajduję, że często kojarzą to z chorobą Alzheimera i nie brzmi tak ładnie jak u pani Krelle - spazmatyczne powtarzanie sylab lub częsci słów.
    Pozdrawiam i zyczę żeby książka miała dobre zakończenie.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. O tej pani Krelle bylo podane ze poza logoclonia byla swego rodzaju geniuszem o wysokim IQ.
      W ksiazce w koncu napotkano to co ludzi zabijalo a okazalo sie nadzwyczaj ogromnym wilkiem o kilku nieznanych charakterystykach co z poczatku utrudnialo zidentyfikowanie .
      Ludzie tamtej okolicy, najbardziej polnocnej czesci Michigan, zreszta Kanady i Alaski, na codzien maja do czynienia nie tylko z dzika przyroda, klimatem ale wlasnie dzikimi zwierzetami tez i chociaz bohaterowie serii ksiazek to wyobraznia ale cala reszta nie, tak tam zyja i pracuja i nie maja latwo. Czytalam niejedna tematycznie podobna ksiazke, sa bardzo ciekawe zwlaszcza gdy sie pomysli ze warunki w jakich zyja i z czym sie zmagaja to wspolczesnosc.
      Wzajemnie pozdrawiam i dziekuje za rozmowe z Mickiewiczem.

      Usuń
  4. Ze jest choroba psychiczna - obsessive compulsive disorder to wiem i chory moze miec rozne natrectwa, wiec i jest takie ze ktos czuje przymus mowienia rymami, ale w prawdziwej chorobie to jest okropne dla chorej osoby, ona wcale nie chce ale musi (natrectwo) tak jak ktos kto ciagle myje rece i nie ma konca. Nie wiem jak autor przedstawil jej potrzebe mowienia rymem, jezeli jako przyjemnosc to nie ma to nic wspolnego z choroba obsessive - compulsive.

    OdpowiedzUsuń
  5. Autor przedstawil wlasnie jako niekontrolowany przymus bo na tym ta choroba polega. W dalszym ciagu ksiazki jest duzo wiecej wypowiedzi pani Krelle i mowie Ci Tereso ze samo czytanie meczy a przeciez musi sie z tego wylowic sens. Ogolnie ludzie jej unikali bo zameczala swymi wypowiedziami ale byla nadzwyczajnym naukowcem i wydala duzo ksiazek traktujacych o dzikich zwierzetach i metodach identyfikacji ich co znaczy ze piszac nie zdarzalo sie jej rymowac. Czytajac skojarzylo mi sie z inna przywara a ma ja moja znajoma - niekontrolowany chichot na koncu kazdego zdania, chocby sie rozmawialo o smierci . Strasznie to dziala na moje nerwy, unikam tej osoby a jednego razu wyczytalam w innej ksiazce ze facet rozwiodl sie z zona bo miala tak samo - nie dziwie sie bo przeciez mial tak 24/7 a nie jak ja tylko od czasu do czasu a juz unikajaca tej osoby.

    OdpowiedzUsuń