Zgodnie z tym o czym pisalam na poczatku roku - ze obecny przytkal mnie - okazalo sie ze rowniez zagrzebal lawina niespodziewanych wydarzen. Na szczescie zadne z nich nie jest tragiczne ale dziejac sie niemal rownoczesnie chwilowo pogrzebal mnie dodatkowymi zajeciami.
Z najwspanialszym mamy malo do czynienia, tylko obserwowac i cieszyc sie i tak robimy - mam na mysli przeprowadzke corki do nowego domu. Proces sprzedazy starego skonczony, kupna nowego nastapi w piatek, nastepnie wylatuja na dluga podroz do Europy i gdy wroca to juz do nowych progow. Oczywiscie wtedy bede zaangazowana w meblowanie, dekorowanie itd ale tylko telefonicznie i zdjeciowo, za to w nagrode jesli nie w czerwcu to lipcu maz i ja polecimy poogladac i pobyc. Czyli to wydarzenie to sama radosc i przyjemnosc.
Nastepne, rowniez nieplanowane, to wizyta u syna w Bostonie. On nie wie ze przylatujemy gdyz synowa trzyma nasze przybycie w tajemnicy chcac mu zrobic niespodzianke - bo beda jego 50te urodziny. To znaczy ze corki tez bo sa bliznietami, ale ona spedzi je w Europie. Troche szkoda ze tak okraglych urodzin nie spedzimy wszyscy razem :(
Bedziemy u syna bardzo krotko, 4 dni z czego pierwszy i ostatni beda polowkowymi - przylot i odlot. Pewnie znajomi blogowicze domyslaja sie dlaczego - bo Belle zostawimy sama wiec chcemy wrocic jak najszybciej. Bedzie ja odwiedzac dwa razy dziennie sasiadka ktora tez ma kota co bedzie bardzo pomocne w opiece nad Bella. Robimy tak za porada kazdego kociarza - iz lepiej kotu bedzie we wlasnym domu niz obcym, co nie znaczy ze nie stresujace. Mysle ze Bella to przezyje ale wiem ze bede sie martwic i tesknic. Ona jest bardzo do mnie przywiazana, wrecz przyklejona i gniewa sie gdy jade na 2-3 godz do miasta - co sobie bedzie myslec i wyobrazac bedac sama 4 dni i noce? Gdy bedziemy pozniej odwiedzac corke a pojedziemy do niej z pewnoscia na tydzien albo 10 dni, mamy ja przywiesc ze soba.
Pozniej, wkrotce po powrocie od syna, bede miec usuwane zacmy co jeszcze raz odwloklam z powodu tego wyjazdu do Bostonu i zupelnie dobrze sie samo terminowo ulozylo bo oczy mi sie wygoja na dlugo przed wyjazdem do corki.
To wszystko nic bo jak widzicie raczej mile wydarzenia, ale co mi sie stalo tydzien temu to istny skandal!!!!! Moj laptop firmy Dell wkroczyl w 13ty rok zycia i chociaz wyglada archaicznie potrafi wszystko co inne i cale te lata dzialal bez zajakniecia technicznego, najwyzej dostajac jakiejs malej czkawki spowodowanej przez Microsoft albo updates, zawsze latwe do poprawki i duza czesc umialam sobie sama naprawiac a jesli nie to robil to maz. Ogolnie zawsze uwazalam ze chyba go bede miec do konca zycia skoro tak dobrze sie sprawuje.
Tymczasem ni stad ni zowad zniknelo w nim miejsce Windows Updates - i nijak maz nie mogl go przywrocic, a co ciekawe wszystko inne bylo dzialajace. Coz wiec zrobic - oddalismy go do Best Buy, do geekow, by naprawili. Wyobrazcie sobie ze pierwsze co powiedzieli to iz jeszcze nigdy ale to nigdy nie widzieli tak czystego laptopa, tym bardziej ze nie jest takim prosto ze sklepu, ma swoj wiek i przebieg. Nic dziwnego - czesto go przedmuchuje sprezonym powietrzem a calego wciaz przecieram z kurzu. Gdy ktos obcy go uzywa to zabraniam na niego pluc, kaszlec, kichac, miec tluste palce czy popijac przy nim. Popatrzcie - taka cenzurke dali laptopowi po dokladnym przegladzie technicznym i ogolna ocene dobra, lacznie z kurzem (DUST) a nie wiem dlaczego ta pozycja mnie najbardziej cieszy.
Natomiast sam problem z tym Updates takiego im cwieka zadal iz trzymali mi laptop od poniedzialku do soboty, w miedzyczasie informujac co robia, co odkryli , a konkluzja byla taka ze chcacy przywrocic mi te Windows Updates musza pousuwac wiele aplikacji, programow - np cale Microsoft Office - zostawiajac mi tylko backup pewnych rzeczy.
Nie bylo wyjscia, zgodzilismy sie choc to znaczylo iz maz bedzie mial kupe roboty na nowo odbudowywujac zawartosc laptopa co oznaczalo wiele downloads a one zajmuja sporo czasu. Martwil sie iz chcac zaladowac od nowa Microsoft Office bedzie mial problem poniewaz moj laptop byl kupiony z owczesnym jadacym na Windows 7. Tymczasem Serpentyna slyszac to wygrzebala z szafki ten pierwotny dysk z programem ktory na szczescie trzymala mimo dwoch przeprowadzek kiedy to latwo zagubic taki drobiazg. Bardzo mu to ulatwilo cala prace a przeciez to stare Office potrafi robic wszystko co wspolczesne. Wiec znow dostalam pochwale.
Niemniej nadal ma duzo pracy bo wciaz jeszcze mi cos laduje, sprzata, przestawia, uzupelnia - i konca nie ma bo okazalo sie ze stracilam mase hasel do roznych miejsc, te co mial pamietac komputer. Pomalu kazde przeglada, gdzie sie da odzyskuje, w innych tworzymy nowe hasla. Co narazie zrobilismy te wazne, te mniej wazne jeszcze czekaja swej kolejki.
Niestety przy okazji stracilam mase linkow blogowych - na blogu mam tylko krotka ich liste, wiecej mialam w osobnej zakladce a bylo ich moze 50 - zostalo mi okolo 20 - reszta przy czyszczeniu geekow zostala odrzucona. Powiedzieli ze widocznie byly jakis "podejrzane" chociaz moj Norton nigdy ich nie odrzucal. Mam zamiar pomalu je odzyskac choc maz jest temu przeciwny mowiac ze skoro program czyszczacy geekow odrzucil lepiej bym tego nie robila.
Jestesmy wiec zawaleni tym remodelowaniem zawartosci laptopa - i powiem ze bez pomocy meza sama bym w zyciu ani nie potrafila ani nie miala do tego cierpliwosci. A ile to czasu zajmuje??!! Nie wiem co ze mna nie tak ale gdy przy czytaniu przeleci mi 2-3 godziny to nie zaluje, przy komputerze tak - chyba ze tyczy blogow. Ogolnie wyglada ze komputerowa nie jestem a napewno nie przyklejona do niego.
Dodam ze u mnie wiosna na calego, pogrzebalam juz troche na grzadkach i tylko czekam na pore sadzenia letnich kwiatow. Zle nie jest, jedynie historia z laptopem narobila galimatiasu ale i temu damy rade - kiedys. . . . . .
Och, u Ciebie, jak zastój, to potem lawina wydarzeń, ale tak naładowana emocjami, to setki lekko dożyjesz:-)
OdpowiedzUsuńSame radosne dni przed Toba, a awaria laptopa to przy nich wszystkich Pikuś.
Takie rzeczy się zdarzają i ja tez bez męża poległabym na tym polu.
Wszystkiego dobrego dla całej rodzinki!
U nas tez już cieplutko i pąki na drzewach coraz większe.
Racja - wciez cos nowego sie dzieje i dopoki raczej dobre nie ma zmartwienia jedynie manewry czasem. Duzo nam zzera ustawienie laptopa ale zblizamy sie do konca.
UsuńBella w kwiatach cudo! I kwiaty tez cudo!
OdpowiedzUsuńMatko ty moja, jak ja dawno nie sprzatalam komputera tzn plikow itd. Maz to nawet nie ingeruje z mysla, ze pora na wymiane i kiedys ten komputer sam padnie. Komputer ma jakies 8 lat i mi wystarcza. Chyba bede musiala go troche przeczyscic:)
Przy tych niespodziewanych tarapatach mam okazje wyczyscic go z niepotrzebnych albo nieaktualnych linkow do roznych miejsc - np jesli chodzi o zakupy online mam dwa miejsca - jedno z linkami do sklepow drugie do konkretnych rzeczy ktore okresowo kupuje - a oba sa dlugasne i niektore pozycje trzymane jako te ktore moga byc kiedys potrzebne.
UsuńOgolnie z komputerami jak z kazdym sprzetem - jesli sie dba o niego to przedluza mu sie zycie.
Rzeczywiście, dużo się dzieje i spore wyprawy przed Wami.
OdpowiedzUsuńNatomiast historia z komputerem ma dla mnie jakiś surrealistyczny wymiar. Wyznam, że nie bardzo rozumiem co się wydarzyło.
Ja używam czasem 15-letniej Toshiby. Na szczęście tam jest bardzo stary system Windows-Vista, który nie podlega już aktualizacji, tak ze nie bardzo ma się co zepsuć.
Nikt nie rozumie co sie stalo, nawet geeki. Jedynym objawem bylo znikniecie w ustawieniach pozycji Windows Update. Ono mi mowilo ze sa nowe updates i zrobi sie samo o okreslonym czasie albo sama moge kliknac i rozpoczac. Zniknelo i tyle i nie mogli odzyskac bez usuniecia wielu pozycji. Ogolnie nie bylo wina laptopa tylko Microsoftu.
UsuńWyszla z tego dobra nauczka - dopoki sie ma dany sprzet nalezy trzymac instrukcje i dyski do niego przynalezne i bardzo pomoglo ze mialam.
Czy ja dobrze pamietam ze Twoja corka byla nie tak dawno w podrozy statkiem ? Tez chyba w Europie.
OdpowiedzUsuńI znowu wyruszaja do Europy. Lubia podrozowac ale tez odwazni przy obecnej sytuacji. Bardzo duzo dzieje sie w ich zyciu, sprzedaz domu, kupno domu i podroze. Nie ma nudy.
Oj bedziesz plakala za Bella jak wyruszysz na te cztery dni.
Niezle pamietsz tyle ze chodzi o ta sama podroz. Oni kupili ja jeszcze w roku 2020 wybierajac odlegly termin bo wtedy pandemia byla w pelnym rozkwicie a szczepionki mialy dopiero wejsc w zycie. Liczyli wiec ze zanim do niej dojdzie sytuacja sie zmieni na lepsze i tak sie stalo wiec wreszcie jada.
OdpowiedzUsuńMusieli przedstawic dowod trzech szczepien a tuz przed odlotem musza zrobic test covidowy.
O tak - wciaz sie cos dzieje u mnie i czesto sie zastanawiam czy jestem na emeryturze czy nie?
No to emocji miałaś- i masz nadal- pod dostatkiem! Ale radzisz sobie świetnie ze wszystkim, więc oby tak dalej. O Bellę się nie martw. Jeżeli sąsiadka kociara, to krzywdy jej nie da zrobić.
OdpowiedzUsuńZadne z tych wydarzen nie jest koncem swiata ale odbija sie na mnie bo jestem czlowiekiem rutyny - nie lubie zmian, nie lubie podrozy, porzadki w laptopie mnie dobijaja choc na szczescie najgorsze za mna.
UsuńGdy mowie ze bede sie martwic o Belle pozostawiajac ja sama na 4dni to corka mi zaraz odpala - a co ja mam myslec zostawiajac Pea na ponad 2 tygodnie?
Czekam by to wszystko bylo juz poza mna, by mi wrocil codzienny spokoj.
Nie wiadomo, co gorsze - padły laptop czy wyprawy 😂 Nie, już tak serio, to reaguję oczywiście ze swojego punktu widzenia, a on jest taki, że nie lubię wyjazdów (oczywiście kocham być w Pradze, ale sama podróż mnie zawsze przeraża i swoje w toalecie muszę odsiadywać).
OdpowiedzUsuńOczywiście od razu pomyślałam, że powinnam na taką okoliczność zebrać do kupy swoje linki... ale to się tak tylko mówi, a nigdy nie ma czasu zrobić.
Cztery dni dla Belli bez Pańci będą ciężkie psychicznie chyba. Nie znam się na kotach czy psach, ale nieraz się zastanawiałam, co sobie te zwierzęta myślą, jak ich właściciel znika choćby na parę dni...
Nie lubie podrozowania i pobytu poza domem. Dawniej lepiej znosilam, teraz duzo gorzej a fakt zostawienia kotki samej sobie tylko pogarsza ta niechec.
OdpowiedzUsuńJa tez tak mam z tymi porzadkami w komputerze - jeszcze przed katastrofa powinnam zrobic porzadki usuwajac nieaktualne ale nigdy sie za to nie wzielam. Z kolei gdy widze porzadeczek w meza laptopie to mi zazdrosc. Mowie Ci on to ma wszystko posegregowane od reki, aktualne. To wymaga czasu wiec czesto siedzi przy swoim laptopie do pozna w nocy bo na dodatek wczytuje sie w polskie sprawy. Ja wole czytac ksiazki.
Oj, nasza nieobecnosc bedzie duza trauma dla Belli ale moze fakt ze zostaje w swoim domu, swoim otoczeniu, da jej do zrozumienia ze kiedys wrocimy.