Stali bywalcy mojego bloga moze pamietaja zamieszanie w moich dniach i spokoju spowodowane -
1 - naszym wybyciem z domu na cztery dni
2 - rejsem corki po M. Srodziemnym i jej powrotem prosto na ostateczna przeprowadzke do nowego domu.
3 - nadchodzacymi a kilka razy przekladanymi operacjami moich zacm.
Pierwszy punkt za nami a byl o tyle ciezki ze musielismy Belle zostawic pod dochodzaca opieka sasiadow. Fizycznie przezyla dobrze bo jedzenie znikalo, kuwete nalezalo czyscic, zabawki byly przestawiane - ale sasiedzi ANI RAZU nie widzieli jej na oczy! Domyslamy sie ze gdy tylko slyszala klucz w dzwiach chowala sie pod najwieksze lozko co robi za kazdym razem gdy przychodzi ktos obcy nawet gdy my jestesmy w domu.
Gdy wrocilismy znalazlam ja pod lozkiem i zajelo duzo czasu i perswazji by wyszla, by uwierzyla ze to my a nikt obcy. Nawet w nastepny dzien byla troche wystraszona i wyciszona jakby otrzasajac sie ze stresu jaki przeszla. Nadejdzie nowa wizyta gdy corka urzadzi dom i pojedziemy do niej z wizyta a pewnie potrwa tydzien albo 10 dni. Mozemy Belle zabrac ze soba ale to nie znaczy ze obeszlo by sie bez stresu ze wzgladu na podroz samolotami a takze bycie w nowym miejscu i z obecnoscia innego kota. Zadna opcja wiec nie jest ta najlepsza i bezstresowa dla kici.
A ona tak sobie upodobala pewien rodzaj karmy, tej w sosie mlecznym a wyrabiaja ja w roznych smakach - kurczak, indyk, rozny rodzaj ryb, ze zadnego innego sie nie tknie a akurat to, moze iz wszystkie koty je lubia, wcale nie lezy na polkach sklepowych - trzeba albo polowac na ten rodzaj albo kupowac online. Uwierzycie ze ten rodzaj jedzenia jest produkowany w Chinach i dlatego powstaly takie nieregularnosci w dostawach? Tak wiec robie, zamawiam, bo absolutnie nie chce mi sie byc w sklepach kazdego dnia.
Sasiedzi zrobili super robote z ta opieka, lepiej bym sama nie zrobila ale oczywistym jest ze Bella tesknila za nami, za nasza obecnoscia.
Zrobilo mi sie rowniez zamieszanie ogrodowe - dzieki temu iz nadszedl sezon deszczow i tornad. Mialam wrocic i usunac bratki chociaz kwitna cudnie, kazdy jeden to bukiet o 15 kwiatach, i zasadzic letnie kwiaty, pewnie petunie bo wytrzymale na upaly, a tu nie da sie bo codziennie jak nie burza to przynajmniej deszcz. Cieplo jest, codziennie 25st C , uzywamy klimatyzacje.
Jednak denerwuje mnie ze nie moge zrobic grzadek bo zbliza sie (25 kwiecien) dzien operacji, pozniej drugiej - i byloby o wiele lepiej gdybym miala z grzadkami spokoj i tylko myslala o kataraktach. Nic, co bedzie to bedzie......
W Bostonie u syna bylismy z okazji 50tej rocznicy urodzin ( a dzien wczesniej byla 38 rocznica naszego przybycia do USA za co jestesmy losowi niezmiernie wdzieczni) i , moze pamietacie ze to miala byc wizyta - niepodzianka. Jakims cudem, choc niejeden o tym wiedzial, udalo sie tajemnice przed nim utrzymac. W ten dzien wiec o malo nie zemdlal widzac ojca a za chwile, zanim jeszcze ochlonal, mnie - bo zanim mu sie pokazalam moment stalam za drzwiami a chlopak myslal ze tylko ojciec przylecial. Cieszyl sie mowiac ze nasza obecnosc jest najlepszym prezentem.
W niedziele pojechalismy do restauracji na oficjalna celebracje a tam drugi raz omal nie dostal ataku serca widzac cala sale bankietowa pelna znanych mu ludzi. Tutaj dodam ze synowa zrobila super robote organizujac to przyjecie a skladalo sie z kilku roznych grup znajomosciowych co z menadzerami ustalila proszac by odpowiednio poustawiali stoliki. Najciezej bylo jej skontaktowac sie z ludzmi z pracy syna ale potrafila - i nie zawiedli poswiecajac na to doslownie pol niedzieli bo niektozi musieli jechac do tej restauracji dwie godziny w jedna strone!!!! Bylo 46 osob oprocz najblizszej rodziny: byl wiec stol dla wspolpracownikow, byl stol dla Polakow, byl jeszcze inny dla znajomych z ktorymi jezdza na biwaki, inny dla "mieszanych", jeszcze inny dla mlodziezy i dzieci, a my, rodzina, mielismy jeszcze inny i na samym srodku. Pozniej sie wszyscy wymieszali i zapoznali ale ten podzial jednak ulatwial rozmowy. To bylo bardzo mile i udane przyjecie i wielka, wielka niespodzianka dla syna.
U nich, zeby mi nie bylo zbyt teskno za Bella, towarzyszyl mi Toby :
Corka, blizniaczka, obchodzila swoje w Dubrowniku. Tam caly wycieczkowy statek celebrowal razem z nia - ostatecznie co turysci maja tam do roboty jak nie zabawy i figle? Jednak wbrew mej opini mowila ze sa bardzo zajeci od rana do nocy - bo przy kazdym cumowaniu chodza na lad i zwiedzaja na ile czas pozwoli, a bedac na statku jedza ze cztery razy dziennie, plywaja, saunuja sie, z balkoniku ogladaja mijane wybrzeza, biora udzial w koncertach, grach i innych rozrywkach. Mowila ze rzadko kiedy ma czas usiasc przy laptopie albo uzupelnic pamiatkowa kronike rejsu, wyslac do nas zdjecia.
Ogolna opinie o rejsie firmy Viking maja wspaniala - super opieka, super wygody, jedzenie, warunki bycia, wszysciutko jak obiecywali. Turystow na staku tylko 60 % pojemnosci a dzieci ZERO co dobrze. Kazde miejsce (i kraj) podobal sie im ale jednak najbardziej czesc nad Adriatykiem. Ogolnie marzli wszedzie a nad Adriatykiem maja najlepsza pogode, najcieplejsza tez. Jedynym czym byli uderzeni w negatywny sposob to LYSOSC Europy - w porownaniu z USA gdzie to jestesmy zasypani zielenia, drzewami i kwiatami. Ziec bardzo polubil Corfu - mowi ze chetnie bedzie ta wyspe odwiedzal gdy przejdzie na emeryture. Odpowiadal mu tamtejszy starszy, tradycyjny swiat i spokoj, dobre warunki na plywanie lodzia i obzeranie sie owocami morza.
Dzisiaj sa w Split, jutro dotra do Wenecji a musza byc spakowani bo tam beda tylko jeden dzien i juz wyruszac w droge powrotna - najpierw samolotem z Wenecji do Madrytu ( najbardziej lyse miasto jakie widzieli) i do swego Fort Lauderdale. To jest kosztowna wycieczka ale uwazaja ze wartalo, zwlaszcza ze tej czesci Europy ani jedno ani drugie nie znalo.
Wroca i zakasza rekawy biorac sie za urzadzanie nowego domu.
Ja tez mam fure roboty - np choc kurtki, swetry pralam cala zime to obecnie musze wyprac ostatni raz i schowac do zimowych garderob. Niby pierze pralka ale w ich wypadku nie - niektore musza byc prane na delikatnym cyklu, suszone na powietrzu a wiele recznie, zwlaszcza swetry. Tym razem bede prac wszystko na raz wiec pieknie kazdy pokoj ozdobie rozlozonym praniem.
Musze skoczyc do UPS odeslac synowej izolowana walizeczke ktora nam wypozyczyla do przywozu polskich wedlin - dobrze sie stalo bo nawet nie wiedzialam ze sa takie w sprzedazy, roznych wielkosci i ksztaltow - i zamowilam sobie podobna na Amazon. Musze jechac do biblioteki, musze podzwonic po ....kominiarzach bo wiatr nam uszkodzil obudowe komina i musi byc zreperowane. To my tylko tak mowimy ze potrzebujemy kominiarza bo tak naprawde kazdy majsterkowicz moze to naprawic jako ze jedyna trudna czesc to lazenie po dachu.
Obecnie mamy rowniez okres strasznego zapylenia pylem kwitnacych drzew - gdy minie musze zamowic firme do mycia okien. A gdy to porobie to pewnie bede musiala leciec do corki - i tak sie kreci rok po roku w kolko Macieju.
Czy zauwazyliscie ze w tym poscie nie ma ani slowka o polityce czy wirusie? Bo obojga mam powyzej uszow! Dla ciekawych - nikt nie nosi maseczek w stanie Massachusetts - wymagali jedynie na lotniskach i samolotach a szczepien nawet tam nie sprawdzano.
Zalaczam zdjecie przyrodnicze - fragment mojego czerwonego japonskiego klonu, jednego z tych zloczyncow ktorzy mi pyla.
Kochana, czyta się Twój post jak scenariusz filmu, tyle ciekawych rzeczy naraz:-)
OdpowiedzUsuńUdana niespodzianka dla syna i rejs córki to najlepsze uświetnienie urodzin.
Nie martw się o kwiaty, zdrowie najważniejsze, ale rozumiem, że chciałabyś mieć wszystko pod kontrolą.
Trzymam kciuki za udane operacje!
Dziekuje - za zyczenia i polubienie wpisu.
UsuńWciaz mowie ze jak na emerytke to nie brakuje mi zajec i wydarzen ktore na szczescie sa dobre.
Ten rok jakis rozlazly bo normalnie o tej porze zawsze mam juz letnie kwiety posadzone.
Śliczny ten klon - jak drzewko bonsai!
OdpowiedzUsuńRzeczywiscie klon jest sliczny a najpiekniejszy teraz gdy kwitnie. Niestety jak wszystko co mlode i swieze jego kwitniecie mija w ciagu paru dni.
UsuńMysle, zreszta nie ja jedna, ze u nas wiosna jest najladniejsza pora roku i o najwiekszej roznorodnosci kwiatow.
Tak duzo sie dzieje ze az prawie pogubilam sie w tym. Corka zyje na wysokich obrotach i luksusowo, Wspanialy rejs i wroca do nowego domu, ktory wyglada bogato i przepieknie. Gratuluje! Zyciem trzeba sie cieszyc. Twoj syn wzruszyl mnie, bo widac jak bardzo Was kocha, fajnie ze polecieliscie do niego na urodziny. Bella jest u mnie lekko podpadnieta, ze wlasnie chinskie jedzenie jej smakuje, bo ja od wielu, wielu lat nie kupuje chinskiego jedzenia, troche mam utrudnienia przy zakupach ze sprawdzanie skad produkt, a jak kupie przez pomylke to wyrzucam, teraz doszlo rosyjskie, ale praktycznie to nie ma tego za duzo w sprzedazy.
OdpowiedzUsuńTereso - ze wyprodukowane w Chinach nie znaczy ze produkty sa czysto chinskie. One sa tylko tam produkowane ale na licencjach i materialach amerykanskich. Moim zdaniem mozesz smialo uzywac takich produktow.
OdpowiedzUsuńTak, troche sie u mnie dzieje i na szczescie samo dobre.
Corka bedzie spowrotem w sobote. Sa zachwyceni rejsem, luksusowymi warunkami jakie oferowal a takze oczarowani tym co widzieli. Chociaz ich ciagnie urzadzac sie w nowym domu to z zalem beda opuszczac rejsowanie i wciaz powtarzaja iz mieli cudowne 18 dni. Zaczynaja myslec o nastepnym, tym razem na Alaske.
Tak masz racje moga byc wyprodukowane w Chinach ale skladniki z innych czesci swiata. Ulatwiam sobie i nie wnikam w szczegoly, bo jest inny istotny powod, ze sa z komunistycznych Chin. A poza tym ostatnimi laty bardzo zadarli z nami, wiec nie bede dawac im suportu w zadnej postaci. Czuje tez zeby wspierac nasza gospodarke, wiec co moge kupuje wyprodukowane tutaj.
UsuńCzysto chinskich produktow ja tez unikalam ale bez zbytniej zacieklosci - dopiero pandemia, jako ze wyszla od nich, ze ukrywali itd, bardzo mnie oburzyla i odsunela od nich. Jednak produkty kupuje wiedzac ze oprocz wykonawstwa sa amerykanskie. Zreszta na co nie spojrze to albo chinskie, albo wietnamskie, tajlandzkie, meksykanskie, panamskie ...... Od lat wiekszosc jest wyrabiana za granica choc na naszych licenjach wiec nie ma wyjscia.
UsuńJest duzo produktow takich ze wiem, ze na pewno sa wrecz lokalne, bo i mleko, jogurt, kefir, maslo, sery, wszystkie warzywa, owoce, mieso, dla mnie bardzo wazne, glownie ‘lamb’ zapominam jak po polsku, no i ryby, nawet ryz jest tutaj uprawiany. A z polskiego sklepu mam ogorki kiszone, kasze i jeszcze pare innych produktow. Nie, nie mam nic z Chin czy np. z Wietnamu.
UsuńLamb to owieczka ale tym ogolnym slowem okresla sie baranine.
UsuńProdukty ktore wymienilas tez sa u nas domowego wyrobu, ryz swego czasu eksportowano bo mielismy na tyle - czy obecnie to nie wiem.
Jednak wszystko inne - buty, odziez, sprzet kuchenno-gospodarczy, czesc elektronicznego , wszelkie gadzety, jest produkowana gdzies czyli bedac naszymi wyrabiane sa za granica.
W USA, ze wzgledu na roznorodnosc etniczna mozna kupic zywnosc kazdej narodowosci - np koszerna dla Izraelczykow - ale nie wiem gdzie ja produkuja.
Rzeczywiście czas szczelnie wypełniony.
OdpowiedzUsuńPomysł z urodzinami syna absolutnie fantastyczny.
Gratuluję takiej energii i pomysłowości.
Dziekuje, Lechu.
OdpowiedzUsuńCoraz slabiej z ta energia :(, chociaz checi mi nie brakuje - jedynie kosci sie odzywaja i powoduja ogolne zwolnienie.
Moi dzisiaj opuszczaja Europe - bardzo zadowoleni z rejsu, z opieki, organizacji, warunkow i cudnych widokow.
Ale się działo!!! Fajnie się o tym wszystkim czytało.
OdpowiedzUsuńA klon przepiękny!! :)
Dziekuje BBM.
OdpowiedzUsuńJuz po tym klonie bo przekwitl :) Mial kwiaty moze 4-5 dni i ciesze sie ze utrwalilam gdy jeszcze byly bo sa piekne.
Hehe - wyszlo ze na moim blogu to albo susza albo ulewa, niemniej jestem zadowolona iz donosy z mych wydarzen podobaja sie i nie nudza.
Dzisiaj nad ranem corka i ziec wrocili z Europy, wielce zadowoleni, i beda sie zajmowac kompletowaniem przeprowadzki i urzadzaniem sie. Spodziewam sie wiec mnostwa wiadomosci na ten temat, pytan, wiec bede miec nowy temat do ekscytowania sie.
Jak widzisz wciaz sie cos dzieje i fajno ze samo dobre.
Zycze milych Swiat - u nas jak zawsze tylko symbolicznie.
Spokojnych, dobrych Świąt, Serpentyno! Tobie i Rodzinie! :)
OdpowiedzUsuńZaczelismy wczesnie bo wczoraj, w sobote - moze nadrabiajac poniedzialek ktory tu jest zwyklym dniem pracy.
OdpowiedzUsuńDziekuje BBM, tobie rowniez najlepszego.
Bella dostala nowa wieze, bardzo wysoka, ale nie korzysta narazie preferujac stara.
Zdrówka życzę i samych przyjemnych chwil. Zdjęcia -super, o wpisie nie zapominając. Lekko mi się czyta mimo ,czasem, smutnych tematów.
OdpowiedzUsuńA one, smutne tematy, ostatnio nas osaczaja, niestety, co sie odbija na blogach......
OdpowiedzUsuńDziekuje za polubienie wpisu.
Mam nadzieje ze swieta mijaja Ci pogodnie i zdrowo. U nas juz po swietach jako ze trwaja jeden dzien i dzisiaj ludzie wracaja do pracy.