13 marca 2023

DROBNOSTKA A TAK MILA I SMACZNA

Moj mlodszy, 15letni wnuk, zadzwonil w piatek by sie pozegnac i zapowiedziec pare dni milczenia jako ze z bratem i Mama leca do Costa Rica by tam spedzic ferie - a to zamiast przybyc do nas . Nie mam pretensji bo oba chlopaki sa juz tak doroslymi mlodziencami iz zrozumiale ze z dziadkami im nudno, wola cos nowego, cos zapewniajacego aktywnosci mozliwych w tropikach.

 Mlodszy mial jednak wyrzuty sumienia wiec by oslodzic mi przykra wiadomosc zapowiedzial ze bedzie tesknil za nami i upominal abym nie zaniedbala swego starego zwyczaju zjadania jablka dziennie. Wedlug niego to robi babcie "wiecznie mloda i piekna". Zawsze slyszac to upewniam sie iz pomimo mlodego wieku dobrze wie jak i czym ujac kobiete :)

 Faktycznie codziennie zjadam jablko albo przynajmniej pol jesli rownoczesnie jem jeszcze inne owoce a mam tak chyba od ponad 30tu lat. Tutaj, w USA, polubilam gatunek Fuji bo sa idealem jablka wedlug mnie - kruche ale nie twarde, nie ubite, slodkie ale bez przesady i tak soczyste ze z wiekszosci sok splywa po palcach.

 Wyglada ze wszyscy bliscy znaja ten moj zwyczaj chociaz wiele o nim nie mowia.  Wnuk oznajmil ze oprocz pozegnania przysle mi cos by mi przypominalo ten obowiazek i za pare minut otrzymalam droga textu/zdjecia :



 To rysunkowe jablko wydaje mi sie bardzo artystycznie wykonane - piekne, ponetne a przedewszystkim dokladnie tak wygladajace jak Fuji.

 Akurat zabieralam sie za sniadanie a ze rysunek wnuka narobil mi wczesnoporannego smaku na jablko wiec postanowilam zjesc polowke. Obierajac ze skorki uderzylo mnie absolutne podobienstwo pomiedzy jednym a drugim - sami powiedzcie czy nie wiernie je namalowal i to z pamieci? 



 Mlodszy od dziecka wykazywal sie nadzwyczajnymi zdolnosciami do rysowania i czesto rysuje/maluje bo lubi.

 Od poczatku ich okresu arystycznego kolekcjonowalam otrzymane dziela - niektore w postaci rysunkow, innymi byly wyroby z gliny, szyszek, galazeczek, kory lub innych materialow. Obecnie otrzymuje coraz rzadziej ale zdarza sie a trzymam je w kuferku nazwanym Skrzynia Skarbow. Sfotografowalam do pokazania ale proba zdjecia z szafki by pokazac "skarby" nie powiodla sie - musialabym wlezc na drabinke i sciagnac a lekka nie jest. Zrezygnowalam wiec - nie bede szukac guza na glowie.



  Oczywiscie ze przekazuje cos niezbyt interesujacego i waznego - ale wszystkie babcie wiedza jak waznymi i przyjemnymi sa te drobne prezenciki od wnukow, wlasnorecznie wykonane i przeznaczone tylko dla babci. Zaniose rysunek jablka do miejsca w ktorym robia "cuda" ze zdjeciami - powieksza mi na ile sie da, nastepnie oprawie i  powiesze w pokoju slonecznym.

  A tutaj prosze co wykrylam - nie inflacja, nie drozyzna czysci mnie z pieniedzy tylko maly zlodziejaszek :)



 Ciekawe na co wydaje?

15 komentarzy:

  1. Doskonale Cię rozumiem, mam drobne prace syna w biblioteczce, nawet kiedyś pokazywałam na blogu.
    Kuferek skarbów bardzo ładny i tajemniczo wygląda.
    Wnuk doskonale oddał owoc, jak żywy i można wyobrazić sobie jego soczystość.
    Jabłka uwielbiam, ale surowe mi nie służą, więc jadam głównie w wersji przetworzonej.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Czasem, zwlaszcza gdy byli mlodsi i u mnie z wizyta, przegladalismy te skarby przez nich zrobione - wiekszosci wogole nie pamietali a ogolnie sami byli zdziwieni swa tworczoscia i pomyslowoscia.
      Jotko - mam podobnie z jablkami - gdy zjem samo jablko to mi jakos sie odzywa w zoladku ale podpowiedziano mi bym czyms przegryzala, np krakersem, kawalkiem chleba i tak robie i dziala niwelujac to jablkowe uczucie.
      Sprobuj, moze u Ciebie tez tak sie stanie.

      Usuń
  2. “An apple a day keeps the doctor away”
    Bardzo ladny obrazek z jablkiem.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Znam to powiedzenie chociaz trudno powiedziec czy prawdziwe. Niemniej spozywanie owocow na pewno przynosi pozytek.
      Ten rysunek jakos sie bardzo skliknal ze mna wiec postanowilam go przeistoczyc w maly obrazek na sciane.

      Usuń
  3. Za jabłkami nie przepadam bo jem raz w roku ale mam w sobie coś z małpy bo bardzo lubię banany.

    OdpowiedzUsuń
  4. Ja tez lubie i jadam banany, zreszta duzo innych owocow poza jablkami. Lubie rowniez warzywa chociaz nie kazde jedno.
    Z kolei cytrusy mnie nie zachwycaja, podobnie brzoskwinie.
    Ilez w sklepie owocow ktorych nigdy nie sprobowalam trzymajac sie tylko mi znanych od dawna.
    Smacznego dnia Jarku.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A ja musze sprobowac kazdy owoc, zawsze wypatruje czy jest jakis ktorego nie jadlam. Dopiero niedawno probowalam swieza guawe, srednio mi smakowala, ale od kiedy jestem w Au jadlam juz dziesiatki owocow, ktorych w Polsce nie mialam.

      Usuń
  5. Oczywiscie chcac osadzic czy lubie musialam sprobowac kazdy i wyszlo ze wiele mi nie smakowalo i na tym jednym razie sie skonczylo.
    Mamy duzo jakichs "hybryd", krzyzowek dwoch owocow - tych to nawet nie kosztuje.
    Ciekawostka - na tyle gatunkow owocow jakie mamy to, przynajmniej w moim rejonie, jestesmy ubodzy w sliwki. Sa moze trzy rodzaje i zadne mi nie smakuja a tych w Polsce nazywanych wegierkami nigdy nie widzialam na oczy. Te istniejace sa niesoczyste, twarde, bez smaku sliwkowego, istny papier toaletowy. Gdy uzywalam do placka ze sliwkami musialam wczesniej ocukrzyc by wydzielily odrobine soku - podobnie z rabarbarem a uwielbiam placek rabarbarowy.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja nie pieke ciast ostatnio, owoce jem swieze, glownie jagodowe, ze sliwkami mam roznie, czasami udaje mi sie kupic smaczne, ale najczesciej sa takie twarde, jakby niedojrzala i wtedy gotuje kompot. Ostatnio kupilam pyszne morele, wygladaly tak inaczej, naturalniej, byly z Tasmanii i 4 razy drozsze niz inne, dawno nie jadlam tak dobrych morels, po dwoch dniach polecialam znowu po nie, byly tylko w jednym sklepie , i tak kilka razy, one sa bardzo sezonowe, udalo mi sie trafic na nie.

      Usuń
    2. Ja tez juz nie pieke, konczac z chwila rozjechania sie dzieci na uczelnie a bylo to w roku 1991. Pozniej troche pieklam gdy sie zjezdzali na wizyty. Probowalam nawet robic ptysie i kremowki, chrust - nie byly niczym artystycznym ale smakowaly jak z cukierni.
      Pomalu i tego zaniechalam bo corka to wcale nie tesknila za polskim jedzeniem oprocz zup - te kocha do dzisiaj i sa jedynymi o ktore sie prosi - a syn odkad mieszka w Bostonie ma polskie potrawy w sklepach, restauracjach i glownie dzieki polskiej tesciowej. Gdy wiec przyjezdzaja do mnie nie musze sie zbyt wysilac z gotowaniem a o pieczeniu ani mysle. Maz teskni za drozdzowkami przeze mnie robionymi a polegaly na tym ze kupowalam drozdzowe ciasto w tubce przeznaczone na rogaliki, napelnialam powidlem i bylo smaczne a takze szybkie do zrobienia. Obecnie ani tyle nie chce mi sie piec wiec udaje ze nie slysze gdy maz je wspomina.
      Morele - bardzo lubie, natomiast brzoskwin wogole. U mnie morele sa dostepne krotko, jedynie w lecie, czyli sezonowe jak u Ciebie.
      Kupujemy polski chleb i wedliny online , z polskich sklepow, i wtedy przy okazji zamawiam sernik i chrust. Te sa najsmaczniejsze ze sklepu ktory ma u siebie corka, zreszta wedliny tez a tymczasem ona z niego wogole nie korzysta bo jak mowie zywi sie po amerykansku. Z kolei gdy my tam jestesmy to w tym sklepie zawsze dwa razy kupujac duuuuzo - bysmy mieli na czas pobytu a drugi raz zeby ze soba zabrac do domu. Ja prawie wcale nie tesknie za polskimi potrawami a za czym tesknie to umiem przeciez ugotowac, natomiast maz wiecznie ma cos na mysli, wiecznie wspomina polska kuchnie, gotowanie jego mamy i mojej tez bo obie byly wysmienitymi kucharkami.
      Najbardziej podobalo mi sie gdy przez dwa lata mieszkalam sama w apartamencie i moglam sie rzadzic gotowaniem wedlug samej siebie - czyli obchodzilam sie BEZ. Nie lubie gotowac, Tereso, choc wychodzi mi smacznie.

      Usuń
  6. Jabłko jest owocem doskonałym - żaden inny się do niego nie umywa. Moją ulubioną odmianą jest Starting - jeszcze niedawno prawie zapomniany, dziś znów powraca do łask. Nie moich - z moich nigdy nie wypadł.

    OdpowiedzUsuń
  7. Wierze na slowo, Nitagerze. Nie spotkalam takiego gatunku u nas. Odkad odkrylam moj ulubiony Fuji to juz nawet nie probuje innych.
    Czasem przypominaja mi sie polskie papierowki - bardzo lubilam choc uwazane byly za mniej szlachetny rodzaj. Najbardziej smakowaly mi nie kupione tylko te znalezione pod czyims drzewem - wiesz taki zakazany owoc. Ach, grzechy i przyjemnosci dziecinstwa.....
    Musi cos byc w jablkach skoro nawet Ewa sie pokusila i zmienila losy swiata :)

    OdpowiedzUsuń
  8. Kotek pewnie podbiera grosz na smaczki :)
    A rysunek naprawdę piękny i realistyczny - ma chłopak talent!

    OdpowiedzUsuń
  9. Chyba masz racje bo smaczki moglaby jesc dzien i noc gdyby mogla.
    krolowo - jesli masz czas zajrzyj na nowszy wpis - bedzie pokazane jak mi wyszlo z rysunkiem.

    OdpowiedzUsuń
  10. A propos wspomnieniowego kuferka, to ja swojej wnuczce pokazalam obrazki jej mamy, czyli mojej córki, która rysowała dla moich rodziców, czyli jej dziadkow:)) Prawie 20 lat po śmierci swoich rodziców nadal nie wyrzuciłam różnych rzeczy, które są w piwnicy ich mieszkania. A sama tam czasami pomieszkuję.
    A jabłka znakomite na trawienie, gdy byłam u amerykanskiej tesciowej w jej luksusowym domu seniora, to zawsze dawali duże pieczone jabłka na deser. Moja mama robiła suszone i zawsze też jadła. A moj mąż smieje sie ze mnie , gdy jem te suszone jabłka lub śliwki. A gdy jem swieze jabłka, to mówi, ze robię za dużo hałasu.

    OdpowiedzUsuń