7 czerwca 2023

OPIEPRZAJACY PORANEK

Wyglada ze odkad ON "naprawil" pieprzniczke to dziala tak sprawnie ze az za dobrze nadmiar przelewajac na ludzi. Zbieralo sie, zbieralo i dzisiejszym porankiem opieprzalo - a kogo? oczywiscie mnie!

Wczesnym rankiem, o 3ciej , wychodze z Bella na zewnatrz, rozgladam sie majac swiatlo od ulicznych lamp a tu mi sie trawa blyszczy jak po zraszaniu. Nie powinna bo program podlewania jest ustawiony tak by we wtorek bylo nieczynne jako ze w srody raniutko przychodzi do scinania ogrodnik i potrzebuje miec trawe sucha. Zeszlam z balkonu na dol, macam dla pewnosci - mokra i nie zdazy obeschnac zanim sie ogrodnik pojawi.

 Lece wiec do sypialni meza, budze go wywolujac wielkie niezadowolenie i pytam co sie stalo, zwlaszcza ze tydzien wczesniej i w inne tygodnie tak bylo. Na to maz mowi ze przeciez ustalilismy iz skoro takie goraco i susza musimy przedluzyc czas podlewania trawy bo sa miejsca gdzie zaczyna zolknac, wiec przestawil czas podlewania na dluzszy, widocznie zapominajac by na wtorki zostawic nieczynne. Nie opieprzylam go ale moj ton wypytywania byl pieprzny.

 Z kolei on o to wczesne budzenie oczywiscie mnie opieprzyl - to bylo opieprzenie nr 1.

 Pozniej, gdy zrobilo sie jasno, poszlam poza plot by sprawdzic tamta czesc trawnika, osadzic czy wyschnie przed ogrodnikiem ale nie zanosilo sie na to. Rozgladam sie a tu pod murem domu, w takim jednym kaciku siedzi sobie mlody zolw. Widzielismy go pare dni wczesniej i nawet mowili ze musimy go zlapac i wywiezc do pobliskiego jeziora ale wtedy siedzial pod ....prysznicem wiec zostawilismy go w spokoju z mysla ze zrobimy to pozniej. Ten prysznic to zraszanie z malej mechanicznej podlewaczki ktora uzywamy do podlewanie miejsc ktorych automatyczne podlewanie nie dosiega. Nic, skoro wtedy ten zolw zniknal to troche zapomnielismy o nim a tymczasem okazalo sie ze mieszka przy naszym domu, pewnie dlatego iz korzysta z tych prysznicow.

 Wzielam go ze soba by tym razem nam nie umknal i znowu biegne budzic meza by sie pochwalic zdobycza, liczac ze zrobie mu radosc bo wczesniej martwil sie o tego zolwia.  Potrzasnelam mu ramieniem, przebudzajac po raz wtory i w dodatku trzymalam zolwia w dloni zupelnie blisko jego twarzy. On otworzyl oczy prosto na takiego potwora bo ten zolw wcale nie byl wystraszony sytuacja, nie schowal sie w skorupe, mial glowe i wszystkie nogi rozciagniete - co pokazuje zdjecie - meza niezmiernie wystraszajac. Zamiast mnie pochwalic za znalezienie go opieprzyl mnie po raz drugi i nawet trzeci - ze go znowu budze, i ze go strasze podsuwajac potwory pod nos !




 Zamiast sie tym zmartwic powiedzialam ze wloze zolwia do pudelka a gdy on bedzie gotowy do jazdy do pracy ma wziac i wywiezc nad jezioro. To jezioro ma po drodze, moze pol kilometra od domu i naprawde po drodze, przy tej samej ulicy, tylko zatrzymac sie, zejsc sciezka 20 krokow w dol i juz jest jezioro. Nie podobalo mu sie to  - odparl ze to ja powinnam wywiezc a dlaczego tak skoro przeciez przejezdza kolo jeziora to nie mam pojecia. Zlekcewazylam wiec pomyslawszy ze wstanie, wykapie sie, zje sniadanie to i wroci mu lepszy nastroj.

 A zolwia wlozylam do pudelka i postawilam na podlodze by Bella mogla go obserwowac. Bardzo byla nim zainteresowana - przygladala sie, wachala, nasluchiwala jego drapania po pudle bo probowal sie z niego wydostac, pozniej nawet probowala go dotknac lapa przy czym tak sie do niego zblizyla ze wnet by ja ugryzl - bo klapnal na nia szczekami. To ja wystraszylo i zniechecilo, poszla na zewnatrz i juz nie interesowala sie nim.





 Na to przyszedl do kuchni maz, wykapany i ubrany  i wcale nie w lepszym humorze. Nadal probowal sie wykrecac od wywiezienia zolwia a gdy zobaczyl ze zolw sie posikal, ze tak strasznie skrobie po pudelku probujac sie wydostac - to zgadnijcie co zrobil? OPIEPRZYL MNIE po raz trzeci! Ze zamiast juz dawno temu zolwia wywiezc to czakam na niego i przedluzam zolwiowi tortury. Ale i nawet wtedy wcale sie nie przejelam tym opieprzaniem mowiac - wiec zamiast mnie ochrzaniac to zjedz szybko sniadanie i zabierz go.



O malo co nie ugryzl Belli w nosek




 Po tym wszystkim, znaczy sie tych kilku opieprzeniach, wcale nie byl ich koniec bo gdy sie pojawil William, ogrodnik, to przyszedl do drzwi a nie robi tego gdy nie ma powodu. Od razu pomyslalam o tej mokrej trawie - i faktycznie okazalo sie ze przyszedl OPIEPRZYC mnie ze pomoczona i ze jesli kolkami maszyn narobi sladow albo nie przytnie rowniutko to zeby go nie winic.

 Taki wiec byl moj poranek a najgorsze ze te opieprzania splynely po mnie bez sladu :)

 Niemniej teraz gdy to opisuje jest dopiero 11ta wiec do wieczora moze mi sie jeszcze niejedno opieprzenie zdarzyc. Jesli tak to wiem co zrobie - zatkam otwor pieprzniczki na dobre i bede miec swiety spokoj.  

17 komentarzy:

  1. Serpentyno, Ty lepiej zorganizuj sobie druga pieprzniczke i kiedy nastapi pieprzny atak, to bron sie i opieprzaj ze zdwojona sila z wlasnej pieprzniczki. A swoja droga, gdyby mnie ktos obudzil w srodku nocy, a potem znowu i znowu, a nadto osikal trawnik, ktory mial byc suchy, to do pieprzu dodalabym soli i poprawila cukrem ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja, bardzo poranny ptaszek, mysle inaczej niz wszyscy, bedac rano aktywna.
      Z tego faktu najbardziej zadowolony jest syn gdyz czesto jedzie do pracy o takich wczesnoporannych godzinach i wiedzac ze jestem na nogach dzwoni by rozmowa urozmaicic sobie dluga trase. Czyli nie zawsze moje wczesne wstawanie powoduje szkody i psoty robiac rowniez pozytek.
      A wieczorem maz mi opowiadal jak to zolwia polozyl na trawie na brzegu jeziora, jak zolw sie najpierw porozgladal a pozniej wskoczyl do wody i plywal brzegiem, wyraznie z wielkim zadowoleniem co dalo mezowi wielka radosc i polepszylo zepsuty poranek.

      Usuń
    2. Czyli wszystko dobre, co sie dobrze konczy. Najbardziej wygrany byl zolw.

      Usuń
  2. Moze to zabrzmi troche nie wspolczujaco, ale rozbawilo mnie to opieprzenie, kiedy podstawilas spiacemu mezowi zolwia pod nos:))
    I w zwiazku z tym cos mi sie przypomnialo... dzieciakami bylysmy . Spedzalysmy jak co roku lato u babci na wsi. Wujek, syn babci, wtedy jeszcze niezonaty mlody mezczyzna, mieszkal z babcia i dziadkiem i pracowal w pobliskiej weterynarii. Do tej weterynarii mial niedaleko , na skroty polami szedl do domu jakies 7 minut. Przychodzil wiec na obiad do domu, a potem wracal znowu na zmiane do pracy. Dostal razu ktoregos od jednego z rolnikow przepieknego bialego pieska- szczeniaka. Mial z niego wyrosnac duzy pies pilnujacy gospodarstwa dziadkow. My dzieciaki, bylysmy tym pieskiem niesamowicie zaabsorbowane. Nosilysmy go. Robilysmy mu wianki z kwiatow, kapalysmy... przytulalysmy... nadawalysmy piekne imiona- teraz sobie mysle, ze biedny ten psiak byl... miec taka meczaca grupe fanow... Razu ktoregos zauwazylysmy , ze pieskowi przy tylku cos sie zrobilo ( jakas ranka), wiec szybko pieska na rece i pognalysmy do wujka, ktory akurat mial pore obiadowa i siedzial u babci w kuchni. I mu pod nos tego pieska z tym tylkiem .... a on nas opieprzyl, ze przy obiedzie nie bedzie dooop psich ogladal:)) Tego zdarzenia i opierniczu do tej pory nie zapomnialam:))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Fajna historia, tez bym ja pamietala do konca zycia.
      Jak z rana maz byl skwaszony tak wieczorem zupelnie inny bo na wlasne oczy widzial jaki zolw byl zadowolony nowym miejscem, jak wskoczyl do jeziora i plywal sobie. Z pewnoscia teraz ma lepsze warunki zycia dzieki nam wiec poniekad mezowi wynagrodzilo poranne budzenie sie .

      Usuń
  3. Co za dzień, a w zasadzie jego połowa!
    Ale nie dziw się mężowi, nikt nie lubi być budzony tak nagle!
    Mimo pieprznego poranka, rozbawiłaś mnie opowieścią, ale mam nadzieję, że potem miałaś miły dzień:-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mam inaczej ze spaniem niz wszyscy - budze sie wczesnie i od razu jestem przytomna i gotowa na nowy dzien.
      Bywalo ze maz mnie budzil z pierwszego snu gdy nie mogl sie Belli dowolac do przyjscia do domu na noc - no ale to troche inny przypadek niz moja spontaniczna chec pochwalenia sie znaleziskiem.
      Tak, reszta dnia minela mi spokojnie, juz nikt mnie nie opieprzal :)

      Usuń
  4. Fajnie opisalas i zdjecia zolwika i Belli cudne.
    Takie opieprzania sa w porzadku, bo kto to widzial budzic o takich godzinach. Sama wiesz ze Ci sie nalezaly te opieprzania. Ale ranek byl bardzo urozmaicony, a Bella zadowolona.

    OdpowiedzUsuń
  5. Kierowala mna spontanicznosc Tereso i troche uczucie ze skoro jestem na nogach to wszyscy powinni byc.
    Gdy maz wrocil z pracy opowiadal mi o zolwiku - jak go polozyl na trawie na brzegu, jak on sie przez chwile rozgladal, pozniej wlazl do wody i zaczal plywac - i jakims sposobem widac bylo po nim niezmierne zadowolenie ktore przeszlo na meza - byl ogromnie zadowolony ze go znalezlismy i zawiezli nad wode gdzie to bedzie mial dobre i naturalne warunki do zycia. Juz ani slowem nie wspominal ze byl budzony wczesnym rankiem.
    Taka mala historia a dajaca dobre samopoczucie........

    OdpowiedzUsuń
  6. W pełni rozumiem Twojego męża - gdyby mnie ktoś tak bladym świtem obudził to chyba bym go udusiła, nie tylko opieprzyła. A zamiast budzić go do wywiezienia żółwia to bym mu tego żółwia w kartonie wstawiła do samochodu a na kierownicy zawiesiła kartkę z napisem co ma z tym zwierzakiem zrobić. Ładny nawet ten żółw. Kiedyś miałam w domu stepowego żółwia, gdy moje dziecię miało nieco mniej niż 3 lata, a bardzo chciało mieć domowe zwierzątko.
    U mnie dziś było 30 stopni, w tej chwili(19,30) jest 27, więc zakupy zrobiłam niemal o świcie bo tak jakoś o 9,00 rano. Serdeczności posyłam,
    anabell

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Pogderal i to mu wystarczylo, do duszenia nie doszlo.
      Co wiecej pozniej byl zadowolony tym wywiezieniem bo widzial jak zolw po rozgladnieciu sie wlazl do jeziora i plywal - czyli jakby cala zasluge za wywiezienie wzial na siebie.
      Popatrz jak to wszystko czasem dobrze pracuje - gdybym sie nie zainteresowala mokra trawa nigdy bym go nie znalazla i tak by sie meczyl pod domem.
      U mnie codziennie dobija blisko 40 st , w dodatku jest susza.

      Usuń
  7. No co za spieprzony dzień (dla mnie noc) 😂😂😂

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To cale opieprzanie mnie splynelo po mnie jak woda po kaczce - wcale sie tym nie przejmowalam.
      Wstaje wczesnie ale do lozka ide ( z ksiazka oczywiscie ) o 8mej wieczorem a wtedy jeszcze u nas nie jest calkiem ciemno.

      Usuń
  8. Ile to zamieszania może narobić przywrócona do akcji pieprzniczka :)

    OdpowiedzUsuń
  9. Taki lancuch wydarzen, w sumie smiesznych.

    OdpowiedzUsuń
  10. Masz szczęście, Serpentyno, że zwierzęta tylko w noc wigilijną mówią ludzkim głosem. Zapewne, gdyby mógł, żółw też użyłby pieprzniczki w stosunku do Ciebie! A i kicia miałaby słuszne powody, bo nabroiłaś trochę.

    OdpowiedzUsuń
  11. Niech sie wszyscy ciesza ze takie poranki pelne figli nie zdarzaja mi sie czesto :)
    Zolw nie powinien mnie opieprzyc bo mimo krotkiego zapudlowania go zyskal swietne miejsce do zamieszkania.

    OdpowiedzUsuń