Wizyta syna, a konczy sie w sobote, mija bardzo spokojnie (oprocz dla Belli wciaz sie ukrywajacej przed nim) i leniwie . Jedyna rozrywka a nawet fascynacja sa mecze footbolowe jako iz rozpoczal sie nowy ich sezon a do nich dokladaja mecze pilki noznej.
Jednak nie brakuje chwil kiedy to moglibysmy zajac sie wspolna rozrywka, ulubiona przez cala rodzine - gra w karty.
Nasza gra to remik i chociaz bardzo prosta to przynosi nam zawsze duzo przyjemnosci a takze okazji do smiesznych rozmow. O - tu przypomnialo mi sie jak to jednego dnia bedac w restauracji dostalam napadu "glupawki". Nie moge opisac dlaczego bo tyczyloby zbyt osobisto-rodzinnych spraw ale powiem ze nie moglam zjesc posilku bo tak mnie meczyly napady glupiego smiechu, nawet powodujac iz oczy mi sie zalzawily, brzuch bolal a w jednym momencie o malo sie nie zadlawilam jedzeniem . Cala restauracja patrzyla na mnie jak na glupiego ale wcale a wcale mi to nie przeszkadzalo.
Wracajac do tematu - dwa razy , gdy chlopcy nie mieli co ogladac w TV, zaproponowali granie w karty - i wyszlo ze nie jest mozliwym bo zadne z nas nie moze TASOWAC kart !!!!!!! Akurat w tych dniach maz cierpi na podagre w dloni, syn przyjechal z jakims skreceniem nadgarstka ktorego sie nabawil u siebie w Bostonie i nosi opaske a takze musi unikac uzywania tej dloni, ja jedyna moglabym tasowac ale nikt nie lubi mojego tasowania bo bedac drobna osoba mam oczywiscie male dlonie, ledwie ogarniajace trzymanie i tasowanie talii zlozonej z 52 kart. Gdy tasuje to powoli i zawsze czesc kart mi sie rozleci. Znosza to gdy nadchodzi moja kolej na tasowanie ale zeby zniesli przez cala gre to byloby ponad ich cierpliwosc.
Mamy wyjscie - dawno temu sprawilismy sobie urzedzenie, tasowacz , dzialajacy na bateriach. Robi dobra robote ale rowniez niesamowity halas. Syn nie moze go zniesc wiec gdy jest u nas i gramy z nim, tasujemy recznie. Widzac ze kazde z nas ma jakis uraz zgodzil sie bysmy uzywali ten mechaniczny tasowacz.
Wtedy do mnie dotarlo ze sie nie da bo Bella slyszac go dostalaby ataku serca, tym bardziej ze okropny halas jaki robi powtarzalby sie co pare minut. Po krotkiej debacie postanowilismy zrezygnowac z gry by jej nie robic dodatkowej przykrosci. O ile pamietam to pierwsza i jedyna wizyta bez gry w karty - ale moze bedzie nastepna gdy na swieta przyjada corka z mezem i moze syn tez - chyba ze nagle wszystkim dlonie sie wylecza ( a moje urosna) i bedziemy mogli recznie tasowac.
Czy nie smieszne zeby przez kota nie mozna bylo grac w karty?
Alez to absolutnie nie jest smieszne! Kot rzadzi w domu i jak sie rodzina zdecyduje na kota, to zyje zgodnie z kocimi wymogami i przystosowuje mieszkanie dla kocich potrzeb oraz zachowuje sie tak, zeby kot czul sie wyluzowany. Juz i tak biedna Bella ma intruza w swoim wodopoju i musi go znosic, to nie ma co jeszcze dodatkowo stresowac panienki jakims diabelskim wynalazkiem do tasowania kart.
OdpowiedzUsuńNie jestes odosobniona w naglych glupawkach, mnie tez czesto sie zdarza i co sobie przypomne, to ni stad ni zowad wybucham glosnym rechotem, a ludzie patrza, dziwuja sie, ale niektorych to rozsmiesza na tyle, ze smieja sie razem ze mna. Smiech jest bowiem zarazliwy. I dobrze! Bo jest zdrowy.
Oj, Bella rzadzi naszym zyciem nawet pomijajac gre w karty. Nie przesadze jesli powiem ze niektore dzieci nie maja warunkow w jakich ona przebywa.
UsuńRzadko sie smieje bo nie ma z czego. Dobrze to widac np w kinie - wszyscy sie smieja w pewnych momentach a ja nie bo nie widze powodu jako ze te niby smieszne sytuacje sa dla mnie glupimi do zalosci. Co najwyzej usmiecham sie pozdrawiajac znajomych i to jest szczery usmiech ale nie ten spontaniczny i mocny.
Mamy to samo - uwielbiamy remika, ale już dawno nie mieliśmy okazji zagrać razem. Za to, na wypadek problemu z tasowaniem (choć jeszcze nikt z nas takowego nie ma), mamy zapasową grę - Chińczyka, w którym bicie jest obowiązkowe, jak w warcabach. I jeszcze okraszonego odpowiednimi efektami dźwiękowymi, wydawanymi paszczowo, a sugerującymi niebezpieczeństwo zbliżania się wrogiego pionka.
OdpowiedzUsuńTak przywiazalismy sie do remika ze nawet nie probujemy innych gier. Moze fakt ze spotykamy sie dosc rzadko powoduje iz nie znudzil sie nam. Nie mysle ze jakas glosna gra by nam odpowiadala - same dziwne i smieszne rozmowy przy nim wystarczaja nam.
UsuńMoze z nas "inna" rodzina bo zadnen czlonek oprocz wnukow nie uznaje np gier elektronicznych. Planszowych tez - jakos nikogo nie rajcuja.
Remika okraszam polmiskiem zagryzek w postaci np winogron, truskawek, kostek serowych orzechow - nabijanych na picks by nie zabrudzac kart - ile bym nie przygotowala wszystko zostaje zjedzone.
Nie lubie urzadzen, ktore halasuja. Tak jak Bella ucieklabym od glosnego tasownika kart. Ostatnio mam glosny elektryczny czajnik, jak gotuje wode na herbate to wychodze z kuchni, wracam jak sie wylaczy, podobnie jest mikrofalowka. Tylko naturalne halasy, nawet wczesnie budzace sie ptaki wytrzymuje.
OdpowiedzUsuńMam podobnie - nie lubie halasu, elektronicznych pingow., kochajac muzyke moge jej sluchac gdy mam nastroj a nie okragly dzien. Nawet TV ogladam zupelnie cicho, gdy film to wole wlaczyc napisy niz sluchac wszelkich odglosow umieszczonych we filmie. Maz robi podobnie ze wzgledu na Belle.
UsuńMamy teraz wizytujacego syna ktory wciaz mowi jak u nas w domu cicho i spokojnie, relaksyjnie - i dobrze, na starosc nie moglabym zniesc czegos innego.
Och, ile lat juz nie grałam w karty, a przecież kiedyś była to ulubiona rozrywka całej rodziny, zwłaszcza w ferie i święta. W remika tez grywaliśmy, jak i w tysiąca, wojnę itd.
OdpowiedzUsuńJa lubiłam tez układać pasjanse.
o widzisz, urządzenie do tasowania, tylko ten hałas, może głowa rozboleć...
jotka
Przypomnialas mi ze kiedys, kiedys i ja gralam w tysiaca (i w wojne), jeszcze w domu rodzinnym. Musze sobie przypomniec na czym polegal i zaproponowac moim gdy tu przybeda na Swieta.
UsuńTo urzadzenie do tasowania jest pomocne ale strasznie glosne. Kupilismy takie nie bardzo drogie wiec moze dlatego, gdybysmy wybrali najdrozsze moze byloby cichsze.
Moja corka, chcac uniknac halasu, kupila sobie na korbke ktora sie szybko odlamala wiec teraz ma podobna tasowarke do naszej, tez glosna.
Kiedyś grywaliśmy regularnie w brydża, potem był covid, w międzyczasie zmarło sporo naszych partnerów i chyba od ponad roku nie graliśmy w karty. Ja czasem gram z komputerem, ale nie bardzo potrafimy się porozumieć w licytacji.
OdpowiedzUsuńWedlug mnie brydz i szachy to "najszlachetniejsze" gry towarzyskie, wymagajace duzej inteligencji - nie tylko bezmyslnego przerzucania kart czy pionkow.
UsuńW mlodosci sluzylam czasem jako czwarty do gry gdy bratu brakowalo takowego ale zdarzylo sie jedynie kilka razy wiec nie dalo okazji do dojscia do przyzwoitego poziomu.
Oj, Lechu - z komputerem nie ma sie co licytowac jako ze on zna wszystkie kombinacje i strategie, potrafi myslec o wiele krokow naprzod , wiecej i szybciej niz czlowiek.
Gdy mialam wnuki jeszcze "mlode" czyli chetniejsze do zabawy z dziadkami, maz gral z nimi w szachy poprzez komputer co bylo o tyle wygodne ze przeciwnik mogl robic swoje ruchy gdy mial na to czas. Oczywiscie powodowalo iz czasem partia trwala miesiac ale byla dobrym cwiczeniem dla wnukow.
Ja czesto bywam inna od wszystkich, w grach tez a to znaczy ze nigdy, ani razu nie gralam w gre elektroniczna i nie ciagnie mnie do nich - czekam cierpliwie az ktos z rodziny nas odwiedzi i da okazje do gry na zywo co zarazem jest okazja do bardzo ciekawych rozmow w czasie gry, takich smiesznych i dziwacznych a pozniej niezapomnianych.
Nawet nie miałam pojęcia, że istnieje takie urządzenie :)
OdpowiedzUsuńIstnieje. Na przestrzeni lat przekonalam sie ze niemal nie ma nieistniejacego urzadzenia , jedynie my o nim nie wiemy. Czesto gdy przegladam Amazon czy inne wysylkowe miejsce szukajac czegos, podrzucaja mi inne tez, wlasnie takie o ktorych nie mialam pojecia ze sa.
UsuńTen nasz tasownik jest jednym z najprostszych, czyli dosc prymitywny - gdybysmy kupili inny, drozszy, to pewnie bylby cichszy - ale upraszcza tasowanie.