9 stycznia 2024

NAWET W SZPITALU MOZE BYC ZABAWNIE

Z reguly szpital to ciche, powazne i czesto smutne miejsce jako taka jego natura - zwiazana z czyims cierpieniem, zagrozeniem zycia, niewiadoma przyszloscia.

 Jednak moze byc inaczej tez jesli okolicznosci sprzyjaja. Tak sie stalo przez ostatni weekend podczas konczacego sie pobytu ziecia w szpitalu.

 We wczesniejszych wpisach napomknelam iz zaraz po swiatecznym pobycie u nas wraca prosto na zaplanowana operacje colon a ta odbyla sie w srode, w dodatku okazujac bardziej skomplikowana jako ze dopiero wtargniecie w jego wnetrznosci ujawnilo ogromna ilosc polipow do usuniecia a takze koniecznosc wyciecia uszkodzonego przez nie kawalka jelita. Operacja skonczyla sie sukcesem chociaz zamiast przewidzianego czasu 2-2,5 godziny trwala 5.

 Ziec najgorsze ma za soba ale nie calkiem wyszedl z lasu jako ze czeka go kilka tygodni gojenia sie i zycia ze sztuczna kanalizacja. 

Zaraz na drugi dzien PO nakazano mu spacerowanie by uniemozliwic zbieranie sie gazow a to nie bylo latwe gdyz byl naladowany antybiotykami, kroplowkami, przeciwbolowcami lacznie z mala doza morfiny i ogolnie obolaly i ocepialy - ale stosowal sie ciagnac za soba pielegniarke i urzadzenia, trzy razy dziennie. Mnie bardzo sie spodobaly jego szpitalne skarpetki-pantofle, antyposlizgowe :



 Ma prywatny pokoj z telewizorem, laptopem, ksiazkami by sie nie nudzic ale pierwsze dni nawet w nie nie spozieral umeczony operacja, niedospany jako ze co chwile do niego ktos zagladal, macal, ogladal, mierzyl i sprawdzal, poza tym byl glodny od poniedzialku bedac na scislej diecie, karmiony jedynie lekami i plynami.

 Zona czyli moja corka na ten czas wziela dni wolne od pracy bardziej mieszkajac z nim w szpitalu niz w domu i tak jest do tej pory. Co sie zmienilo jako ze kazdy dzien jest dla Johna lepszy to po pierwsze szybko ogrzucil morfine nie chca byc letargicznym, drugie w piatek widzac ze nie ma infekcji i wszystkie inne testy sa dobre pozwolono mu jesc! Nic ciezkiego i smacznego ale przynajmniej prawdziwa zywnosc. Nastepne co pozwolono to wziac prysznic. Mowil ze nic go ta nie ozywilo jak wlasnie prysznic i uczucie swiezosci.

 Po tych pierwszych dwoch letargicznych dniach John probowal zajac sie czytaniem, telewizja, internetem ale doszedl do wniosku ze potrzeba mu cos innego dla rozrywki, cos zwiazanego z aktywnoscia a ze przeciez wiele nie moze wymyslil ze chce mu sie grac w karty.

 Wiele razy wpominalam na blogu ze nasza rodzina lubi ta rozrywke i ze wciagnelismy w nia Johna ktory tak pokochal gre w remika iz obecnie jest najwiekszym jej zagorzalcem.

 W piatek, czysty i swiezy John a takze nakarmiony mial wiec prawdziwa uczte bo mogl zasiasc do gry z zona w remika. Jako ze do jego pokoju wciaz ktos zaglada by sprawdzic jak sie miewa zaraz po personelu rozeszla sie wiesc iz u Johna kasyno! Jak wczesniej wpadali sluzbowo i na krotka rozmowe to wtedy okazalo sie ze jakims cudem maja wiecej czasu na spedzenie u Johna - bo zaczeli kibicowac, ci nie znajacy remika uczac sie zasad i ogolnie cieszac sie urozmaiceniem zycia szpitalnego ktore teraz wyglada tak ze pacjent albo patrzy w TV albo telefon, albo laptop.

 Jedni kibicowali zieciowi, inni corce bo gra byla dosc rowna czyli istnialo napiecie. Bardzo sie personelowi podobalo nie mowiac ze sami mieli taki rozrywkowy przerywnik w swych rutynowych wizytach u pacjentow.

 Na to, jeszcze w piatek, do Johna wpadl pan doktor - chirurg od operacji  - i tez oprocz obowiazkowych pytan siadl i obserwowal gre mowiac ze musi sie upewnic ze John wygrywa, ze nie traci pieniedzy bo gdyby to czym zaplaci mu za operacje? Mlodzi nie grali w pieniadze ale uwaga byla dosc stosowna do sytuacji i wywolala kupe smiechu.

 Nikt Johnowi nie zyczyl powrotu do szpitala ale orzekli iz bardzo by sobie zyczyli wiecej takich pacjentow - cierpliwych, nie grymaszacych, przestrzegajacych zalecen, pozytywnie nastawionych i wnoszacych cos nowego w rutynowe zycie szpitalne.

 Z ostatniej chwili : ziec w poniedzialek wieczor wrocil do domu.   

16 komentarzy:

  1. To prawda, nawet w szpitalach zdarzają się wesołe sytuacje, nawet hospicja to nie tylko umieralnie!
    Warunków leczenie można pozazdrościć, choć wiem, że to sporo kosztuje.
    Mimo luksusów leczenia, lepiej niech już do szpitala nie wraca!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. U nas leczenie czegos powaznego jest niezmiernie kosztowne pomimo iz ubezpieczenie doklada. O pobycie w szpitalu to juz nie mowie bo kazdy jeden dzien to kilka setek. Ludzie wiec unikaja szpitala jak ognia i przebywaja w nich ile mozna najkrocej. Z drugiej strony dziki tym kosztom opieka jest na wysokim poziomie.
      Ziec wie ze te polipy moga sie wracac ale bedzie pod ustawiczna kontrola wiec ona przynajmniej uchroni go przed dopuszczeniem do sytuacji w jakiej byl.
      Dziekuje za zyczenia.

      Usuń
  2. Szpitale i pobyty tamze to okropienstwo, a jak jeszcze czlowiek jest krojony, to dopust i plaga egipska razem wziete. Jesli czlowiek nie zachowa choc odrobiny optymizmu i humoru, to lepiej od razu szukac linki i sie wieszac. Zycie i bez tego jest dostatecznie trudne i smutne. Zreszta podobno lepiej sie goi, kiedy pacjent ma glupawke :))) Oj, pamietam swoja pierwsza kapiel po operacji i kilku dniach wycierania sie wilgotna sciereczka, to jakby mi ktos nieba przychylil.
    Mam nadzieje, ze Twoj ziec szybko wykaraska sie z tej malo wygodnej sytuacji zdrowotnej i w krotkim czasie bedzie jak nowy.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A przed operacja, gdy jeszcze byl w domu, musial dwa razy wziec prysznic myjac sie jakims specjalnym plynem majacym w szpitalu ochronic skore przed zlapaniem "czegos".
      Ja tylko raz w zyciu bylam w szpitalu z drobnym zabiegiem i lezalam doslownie jeden dzien ale gdy sie dowiedzialam ze nie pozwola mi sie wykapac to zazadalam wypiski do domu.
      Pomyslec ze sa ludzie, nie mam na mysli tych w szpitalu, ktorzy sie kapia raz na tydzien..........

      Usuń
  3. No to super, że tak szybko wraca zięć do zdrowia! bo osobiście znałam taką osobę, która omal nie pożegnała się z tym światem właśnie po takiej operacji, a w szpitalu spędziła zamiast 1 tygodnia to miesiąc. A miało być wszystko na zasadzie zabiegu rutynowego. Ja osobiście od czasu mojej operacji tarczycy nie wierzę w operacje rutynowe, bo wtedy już byłam 1 nogą w innym wymiarze- a miał być proste niczym , nieomal zabieg kosmetyczny. Nie dość, że im umierałam na stole to potem leżałam miesiąc w szpitalu, mam trwale uszkodzony lewy nerw struny głosowej a na rehabilitację foniatryczną biegałam codziennie przez trzy miesiące. No ale to był rok 1967. I wiem, że nawet najprostszy zabieg może się różnie skończyć. Życzę Twemu zięciowi, by mu się te polipy już nie tworzyły więcej!!!!
    anabell

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Odtworzono prawdopodobna historie tych polipow Johna : musialy rosnac od jakiegos czasu ale nie robily mu klopotow wiec nawet nie wiedzial o nich dopoki nie zaczal miec objawow infekcji ktora z poczatku leczono antybiotykami przeznaczonymi na infekcje drog moczowych. Gdy to nie pomoglo zrobiono kolonoskopie i wtedy zobaczyli polipy. Najgorsze ze jeden z nich przedziurawil jelito ktore zaczelo przeciekac i powodowac ta infekcje. Chirurg nazwal je kalafiorami bo byly tak wielkie i cale ich kolonie. Operowal "zdalnie", robotem, przez kilka otworow w brzuchu co zajalo duzo czasu jako ze musial usuwac multum polipow. Najgorszym bylo wyciecie dziurawego fragmentu jelita i polaczyc konce a za pierwszym razem sie nie udalo, puscilo, jako ze wycial zbyt malo utrafiajac na bardzo slaby koniec jednej czesci. Musial wyciac wiecej i wtedy polaczyc .
      Ziec wie ze moga sie wracac ale bedzie pod czesta kontrola by nie doszlo do podobnej sytuacji wiec to daje szanse unikniecia powtornej duzej operacji.
      Ziec i ja dziekujemy za zyczenia.

      Usuń
  4. Zgadzam się ze zdaniem Pantery i co do tego, że szpital to okropieństwo i co do dobrodziejstwa prysznica 😁 Zięciowi nie zazdroszczę przeżyć, ale fajnie, że tak z żoną zarazili cały szpital kibicowaniem przy remiku!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie mam doswiadczen szpitalnych ale wyobrazam sobie ze nic wesolego. Nawet bez chorob i szpitala uwazam wlasny dom ( z prysznicami) za najlepsze miejsce na swiecie :) Im jestem starsza tym ciezej mnie wywlec w podroz, wczasy itp.

      Usuń
  5. Byłem 2 razy w szpitalu w Polsce i te pobyty były bardzo urozmaicone i wspominam je miło.
    W Australii byłem znacznie więcej razy, ale miło wspominam tylko jeden i to w szpitalu państwowym, sala na 4 osoby. To oczywiście zasługa bardzo rozgadanego towarzystwa.
    Historia o zainteresowaniu personelu szpitalnego grą w remika - bardzo inspirująca chociaż trzymam palce żebym nie musiał z takich inspiracji korzystać.
    Skarpetki szpitalne - ja też dostałem bardzo podobne tylko nieco krótsze - bardzo dobry pomysł.
    Życzę zięciowi szybkiego powrotu do zdrowia.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Te antyposlizgowe skarpetki sa bardzo popularne, widuje w kazdym sklepie ale nie wiedzialam iz staly sie obowiazkowymi w szpitalach - co jest bardzo rozsadnym posunieciem.
      Nie mam doswiadczen szpitalnych poza rodzeniem blizniakow. Wiem ze to bardzo drogi interes zwlaszcza gdy polaczony z koniecznoscia operacji. Nasze ubezpieczenia oplacaja tylko czesc zabiegow a bywaja takie do ktorych sie wogole nie dokladaja wiec ludzie ida do szpitala kiedy doslownie nie ma innego wyjscia.
      Ale jakosc uslug i opieki jest dobra.
      Dziekuje za zyczenia Lechu.

      Usuń
  6. O nie szpitale nie są ciche, mówi to ta co spędziła dużo życia w szpitalach. Nawet jak się ma jednoosobowy pokój to i tak cały czas tak dużo wokół dzieje się, ze nie ma spokoju. Mało ze cały czas przychodzą do chorego lekarze, często całą bandą, dwa razy na dzień to w zasadzie jest obowiązkowo, pielęgniarki/pielęgniarze też a to zmierzyć temperaturę, ciśnienie, podłączyć kroplówkę, sprawdzić, itp. I tak i w dzień i w nocy. Od rana dzieje się dużo, podawanie leków, przywożą śniadanie, codziennie zmiana pościeli, codziennie sprzątanie pokoi, no latają cały dzień, nie ma ciszy, w nocy też jest ciągle hałas na korytarzu. Najbardziej nie lubiłam tych przewozów, od rana rozwozili dzbanki z woda dla każdego, 5 razy stukali przewożąc jedzenie, 5 razy przyjeżdżali zebrać naczynia po jedzeniu, ciągle rozwozili pościel, ręczniki, koszule, piżamy. No nie było spokoju. Różnie było, wesoło też, ja sama osobiście wypowiedziałam wojnę ze termometry mierzą zle temperature, wciągnęłam w to nie tylko pielęgniarki, ale duża grupę lekarzy, przyszli do mnie z powodu ciekawostek moich chorób, a ja jeszcze dodałam im termometry. Dzięki szpitalom bardzo cenie sobie bycie samej, mieć ciszę w domu i dzięki cichej zamkniętej uliczce ciszę na zewnątrz.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Znam to z opisow i opowiadan ludzi - ze szpital nie jest cichym miejscem i nie daje okazji na spokojna, wypoczynkowa noc.
      Czesto czytam kryminaly gdzie to nie brakuje opisow zycia wieziennego i widze wielkie podobienstwo pomiedzy tymi dwoma miejscami jako ze w wiezieniu tez podobno nie mozna sie spokojnie wysypiac :)
      Dobrze Tereso ze pomimo tych szpitalnych niewygod bylas w dobrych rekach i doszlas do zdrowia, dobrze ze te czasy sa za Toba.

      Usuń
  7. Jaki on biedny ( Twój zięć) w tym szpitalnym odzieniu :) Gdyby wiedział, że go z tyłu uchwyciłaś, to by Cię chyba zamordował, co? 🤣😇
    Przede wszystkim to zdrowia mu życzę. Jesteście i Wasze dzieci pokoleniem, które jeszcze spędtało czas na grach planszowych, czytaniu... teraz nosy w ekektronice tkwią.
    Twój zięć i córka pokazali w szpitalu jak można miło i wspólnie spędzać czas:)

    OdpowiedzUsuń
  8. My mieszkamy w roznych miejscowosciach i nawet stanach, Aniu, wiec ziec mial operacje u siebie i mnie tylko przysylali zdjecia - czyli nie ja robilam. Dodam ze corka uwieczniala caly proces i wyglad brzucha wiec to zdjecie jest bardzo "lagodne" i nie ukazuje twarzy.
    O tak, obecna technologia, glownie elektronika, umozliwia przeroznego typu rozrywki wykonywane solo. Jednak wszystkie zaraz ziecia usypialy wiec wybral taka w ktorej nalezy sie z kims drugim angazowac, byc czujnym i myslacym.

    OdpowiedzUsuń
  9. Wraca do domu - czyli wszystko jest OK - to najważniejsze!
    Też uwielbiam remika, ale jest tyle odmian tej gry, że pewnie nasz remik Waszemu remikowi nierówny. No i w naszego kiepsko się gra w dwie osoby.

    OdpowiedzUsuń
  10. Moja rodzina gra w remika nauczonego w Polsce i tu przywiezionego wiec powinien byc taki jak Twoj. Wiem ze amerykanie tez w niego graja ale nigdy nie gralam czy obserwowalam wiec nie wiem czy sa roznice.
    Mam ksiazke o grach w karty i w niej jest objasniony remik ale jako ze go znam to nawet nigdy nie sprawdzilam tych ksiazkowych regul.
    Bardzo lubie w niego grac z rodzina ale okazje do tej przyjemnosci staja sie coraz rzadsze .

    OdpowiedzUsuń