26 lutego 2024

BARDZO MOCNO DZIEKUJE

Za zyczenia i poparcie jakie od Was, blogowiczow, otrzymalam - serdecznie dziekuje a robie grupowo jako ze nie mam ani czasu ani glowy zrobic tego indywidualnie.

 Obecnie zaczyna sie dzien 6 pobytu meza w szpitalu i jego stan jest nadal krytyczny. W ciagu tych dni dostawalismy wiecej zlych wiadomosci niz dobrych a najwieksza przeszkoda w leczeniu meza jest to ze mimo zaprzestania podawania srodkow usypiajacych nie obudzil sie a numery pokazujace prace organizmu doslownie wariowaly. Zdecydowano wiec nadal podawac by nastapila stabilizacja.

 Otrzymuje bardzo duzo lekow, niektore niszcza mu watrobe i nerki w zwiazku z czym musiano mu dodac nastepna maszyne - filtrujaca nerki.

 Piatek byl najgorszym dniem i nawet kazano nam zaczac myslec o decyzji odlaczenia od urzadzen podtrzymujacych jego zycie gdyz na dodatek, o czym powiedziano nam pierwszego dnia, istnialo podejrzenie iz ma uszkodzony mozg, gdyz w drodze do szpitala, w ambulansie mial cardiac arrest serca i zajelo 15 minut reanimacji podczas ktorych mozg nie otrzymywal tlenu. Mowiono rowniez ze nie moga zrobic wlasciwego MRI mozgu uspionego czlowieka bo nie da rzeczywistego obrazu. Na inne bodzce jak szczypanie, laskotanie nie reagowal. Jednak zrobiono - a naurolog stwierdzil ze mozg jest nieuszkodzony, jedynie u nasady znajduje sie fluid ktory mozna usunac. Wolalby uzyskac obraz przytomnego pacjenta, takiego z ktorym mozna sie porozumiec ale narazie nie ma takiej mozliwosci.

 Tymczasem po tym zlym piatku a dobrej wiadomosci o stanie mozgu, nastapila zmiana na lepsze - pluca zaczely pracowac na tyle iz moc pracy wentylatora mogli obnizyc ze 100% mocy najpierw na 70%, pozniej na 50%, stan nerek sie poprawil, nawet pierwszy raz samodzielnie sie wysikal. Zbalansowano leki odpowiednio do obecnego stanu i maz wyglada duzo lepiej, latwiej oddycha, ma lepsze kolory skory, wszystkie inne numery tez sie ustabilizowaly co znaczy ze organizm nie tylko reaguje na leki ale nawet sam zaczyna czesciowo pracowac.

 Niemniej nadal istnieje problem z jego uspieniem jako ze nie budzi sie. Lekarze mowia ze to poniekad normalne gdyz kazda osoba reaguje inaczej - jeden sie budzi w pol godziny, inny po paru dniach.Oj, zapomnialabym nadmienic ze tam, w szpitalu mial atak arytmi z czego musiano go ratowac nastepnym CPR podczas ktorego zlamano mu zebra co jest z pewnoscia bolesne.

 Przebudzenie byloby mile widziene bo wtedy mogliby dokladnie przejrzec mozg, osuszyc z fluid, porozumiec sie by sprawdzic pamiec a glownie zaczac pracowac nad jego sercem - bo w tej chwili nadal trwa walka by go utrzymac przy zyciu i w stabilnosci  co nie jest jeszcze wlasciwym leczeniem.

 Jak wspomnialam wczesniej, przyjechaly do mnie oba dzieci porzucajac swoje prywatne zycie i sa duza pomoca. Wszyscy troje z rana jedziemy do szpitala i tam przebywamy do poludnia, glaskajac meza/ojca, przemawiajac do niego, proszac by sie obudzil. Od pielegniarzy dostajemy updejty, rozmawiamy z lekarzami, zywimy sie w szpitalnej cafeterii, pozniej na miescie jemy lunch i do domu wracamy by sobie odsapnac, przebrac, cos pozalatwiac na komputerach, ja robie pranie jesli trzeba, ogarniam dom ale powierzchownie, i po poludniu jedziemy drugi raz do szpitala, ja nie w kazdy wieczor bo jestem zbyt zmeczona calym dniem i nie przespanymi nocami. Zreszta dzieci maja to samo - sa umeczone emocjonalnie i tez nie moga spac dlugim, spokojnym snem.

 Wczorajsza niedziela byla bardzo rozna i radosna od piatku - dostalismy sporo dobrych informacji wlasnie o tych drobnych zmanach na lepsze, o tym nieuszkodzonym mozgu, o czesciowym samodzielnym oddychaniu, o lepszym stanie nerek. Tak lekarze jak i my czekamy na przebudzenie sie meza co pozwoli im na lepsza ocene jego stanu i rozpoczecie leczenia serca. Niemniej uprzedzaja ze nadal stan jest ciezki, ze moze byc roznie wiec bysmy przypadkiem nie mysleli ze jest calkiem dobrze.

 Spedzajac duzo czasu przy mezu obserwujemy ekipe pielegniarzy i technikow opiekujacych sie nim  - i jestesmy nimi zachwyceni. Wykonuja swa prace super solidnie i z poswieceniem traktujac pacjentow jak ludzi a nie przedmioty. Widzimy nie tylko czynnosci zwiazane z uzupelniamiem lekow i dawkowaniem ale takze jak meza myja, zmieniaja mu koszule, przescieradla, obracaja na ile sie da by nie powstaly odlezyny, widzac ze mial chlodne cialo dano mu podgrzewana narzute, czyszcza gardlo a nawet zeby i duzo innych wygod. Kazdy z nich jest bardzo mily i oddany swej pracy. Przy tym skoro tam niemal mieszkamy to kazdy z nich , bo oczywiscie zmieniaja sie, stal sie naszym przyjacielem a takze udzielaja nam duzo informacji zwiazanych ze stanem meza, takich ktorych lekarz nie podaje.

 Nie jest wiec lekko, nie jest dobrze ale widzimy ze jest robione wszystko co mozliwe by meza uratowac.

 Mamy tez inne problemy - nie mozemy sie dostac do meza komputera bo ma zabezpieczony haslem a przeciez musimy sprawdzic stan rachunkow. Corka mowi ze mysli iz da rade sie jakos wlamac ale jeszcze nie znalazla na to czasu. Juz sie szykujemy ze gdy maz wyzdrowieje i wroci do domu to go zrugamy - nie moze tak byc ze w razie czego nie mamy dostepu do jego komputera. Nie robcie tak ze swoimi komputerami - jednym ze sposobow na trzymanie go pod haslem ale z mozliwoscia dotarcia jest zapisac i dac adwokatowi na przetrzymanie i udostepnienie rodzinie w razie koniecznosci.

Dziekuje Wam wszystkim - i zycze Wam zdrowia. 

  

10 komentarzy:

  1. Ta poprawa oczywiscie o niczym nie przesadza, ale tyle nadziei leje do serca. Trzymam kciuki najmocniej jak umiem, wspieram dobrymi myslami, zarowno dla Pacjenta, jak i dla Was, bo ten stres i niewiadoma, co bedzie dalej, z pewnoscia i Was mocno obciaza.

    OdpowiedzUsuń
  2. Oj, to masz huśtawkę emocjonalną, to bardzo wyczerpuje.
    Z tego co wiem z filmów i literatury, to śpiączka może trwać długo i działa raczej na korzyść pacjenta.
    My nie mamy haseł na laptopach, bo nigdy nie wiadomo...a wszystkie wspólne sprawy omawiamy na bieżąco, tez w razie czego!
    Trzymaj się i dbaj o swoje zdrowie także:-)

    OdpowiedzUsuń
  3. Wiem, niestety z własnego doświadczenia, co przeżywasz -przeszłam przez to gdy mój mąż miał operację na otwartym sercu - godziny wyczekiwania na wynik operacji, potem chwila radości, że przeżył i zaraz potem znowu problemy i znów ratowanie życia. Do końca życia pozostał pod czuła opieką nefrologów i kardiologów, no ale po operacji żył jeszcze 11 lat. Wszystkie medykamenty niestety uszkadzają nerki, bardziej niż wątrobę. Przez wiele miesięcy po tej operacji Instytut Kardiologii był przez nas najczęściej odwiedzanym miejscem. I do końca swego życia był pod stałą opieką kardiologów i nefrologa. Hasła do mego kompa podałam córce, bowiem jak się przekonałam, to nie znamy dnia ani godziny swego odejścia - mego męża pożegnałam o północy, czuł się jak najbardziej dobrze, nie chorował, a rano o 9,00 zastałam go w jego sypialni martwego - nie żył już od kilku godzin,
    po prostu zasnął niestety snem wiecznym. Serpetynko - stres niszczy nasz organizm, zadbaj koniecznie o siebie. Przytulam ;)
    anabell

    OdpowiedzUsuń
  4. Bardzo się martwię o Twojego Męża i o Ciebie. Dbaj o siebie, bo w tym trudnym czasie musisz mieć dużo siły. Serdecznie Cię przytulam, Kochana, i wysyłam dobre myśli! Trzymajcie się!🍀❤️

    OdpowiedzUsuń
  5. Dobrze, że jakieś szanse się pojawiły... Trzymaj się, Serpentyno!

    OdpowiedzUsuń
  6. Dziękuję za aktualizację.
    Cieszę się, że pojawiły się dobre oznaki i życzę dalszej poprawy.

    OdpowiedzUsuń
  7. Duzo myślę i w myślach bardzo bym chciala żeby było dobrze dla Twojego męża, dla Ciebie, córki i syna. Tak nagle mąż Twój jest w tak tragicznym stanie, ale jest poprawa i to dobrze, może dzisiaj, jutro wyjdzie z tej śpiączki. Dobrze że jest tak bardzo zadbany w szpitalu, na pewno robią wszystko żeby ratować. Niech będzie dobrze.

    OdpowiedzUsuń
  8. Życzę Wam dużo wytrwałości. Twojemu mężowi powrotu do zdrowia, a Wam jak najwięcej pokoju w sercach. I bądźcie dobrej myśli.

    OdpowiedzUsuń
  9. Cale życie na cos czekamy, teraz czekamy na wybudzenie, trzeba wierzyć ze bedzie lepiej. Duzo sil dla Was . Pozdrawiam.
    Grazyna1

    OdpowiedzUsuń
  10. Trzymam mocno kciuki, oby udał się powrót do zdrowia. Nie chce mi się wierzyć, że człowiek tak ciągle aktywny i pracujący miałby być skazany na wegetację. Jest nadzieja i to teraz najważniejsze.

    OdpowiedzUsuń