A scisle z Coral Springs, Florida bo tak sie nazywa moje nowe miejsce zamieszkania.
Wykorzystuje bezzajeciowa sobote jako ze moje meble zabrane do przewozu w srode jeszcze nie dojechaly wiec nie moge sie rozpakowywac i urzadzac . Samochod, tez zabrany w srode, mialam doreczony w piatek i musze powiedziec ze nie za bardzo chcialoby mi sie byc kierowca trucka-lory rozwozacym po USA czyjes samochody. Max ktory przyjechal po moj z Ohio mial juz dwa inne, jeden do podrzucenia ludziom w Atlancie, drugi w Savannah, moj pod domem corki i od Florydy zaczal trase. Dotarcia mebli spodziewam sie w poniedzialek albo wtorek.
Z firmami zabierajacymi moje meble i niechciane rzeczy bylo tak ze i firma przeprowadzkowa i ta bioraca dobytek z przeznaczeniem na aukcje co wlasciwie nazywa sie fachowo estate sale, jeszcze inna zabierajaca stare sofy i rzeczy garazowe pokazaly sie w tym samym dniu i godzinie, z tym ze przeprowadzkowa byla u mnie juz dzien wczesniej by zrobic pakowanie drobniejszych rzeczy co zawalilo moj dom pudlami tak ze ino kotu udawalo sie miedzy nimi przeslizgiwac. Przy okazji pochwalono mnie/nas ze same bardzo duzo spakowalysmy a to samo uslyszalysmy od aukcjonera - ze dobrze przygotowalysmy jego czesc - dodajac ze widzi jak nasze rzeczy: ubrania, buty, porcelana, obrazy, dywany , meble sa dobrej jakosci i czyste i ze wie iz wszystko uda mu sie sprzedac.
W srode, moj ostatni dzien w starym domu znowu zjechaly sie wszystkie grupy naraz, w dodatku byl to dzien ogrodnika ktory scinajac trawe robil halas nie pozwalajac Belli ktora uciekla z domu widzac co sie w nim dzieje i na dodatek widzac ogrodnika zdecydowala ze nie moze przebywac na nim wyskrobala sie na plot i poszla na sasiedni , gdzie to dwie razem mieszkajace kobiety wyjechaly do Dallas jako ze u nas w czwartek bylo swieto 4 July co ten weekend robilo dlugim wiec zadna nie krecila sie po ogrodzie by Belle sploszyc - i tak sobie tam siedziala. Wiec pomalu, pomalu dom zaczal pustoszec: najpierw ubylo auto, pozniej ubylo to co zabral aukcjoner, za niedlugo zniknely stare obszarpane przez Belle kanapy i garazowe rupiecie, a na koncu zaczelo sie wynoszenie tego co zabieralam i ladowanie na truck. Caly czas po domu krecilo sie wielu pakowaczy, byl ruch i halas wiec Bella ani nie zagladnela do domu i nie miala pojecia jak z minuty na minute pustoszeje, jak znika wszystko co znala i uzywala. Wreszcie okolo 2giej po poludniu nastapil koniec tego, wszyscy sie rozjechali zostawiajac corke i mnie w pusciutkim domu. A Belli nadal nie bylo.....
Mialo byc tak ze wlasnie po zakonczeniu wynoszenia pozamiatamy podlogi choc nowa wlascicielka nie kazala jako ze planuje duze remodelowanie czyli balagan ale nie wypadalo nie pozamiatac wiec to zrobilysmy i nadszedl czas bysmy wziely nasze walizki sztuk cztery, torbe z Bella i pojechaly do hotelu by tam spedzic przedodlotowa noc - a Belli nadal ani sladu. Widzac jak corka byla zmeczona i spocona doradzilam jej jechac samej (miala nas zawiesc do hotelu sasiadka) mowiac ze ja poczekam na Belle ktora sie z pewnoscia pokaze o swej rutynowej godzinie - 7mej wieczorem - i tak sie stalo. Bylo mi bardzo nudno przebywac w pusciutkim domu, nie majac w dodatku nic do roboty bo ani telewizora ani ksiazki dla rozrywki, poza tym wciaz wychodzilam na dwor wolajac Belle, wrecz blagajac ja o powrot do domu bo i ja tez pragnelam prysznica - a dzien byl z tych szczegolnie upalnych , w sloncu powyzej 40 C . Co wyszlam za Bella wracalam upocona i nawet robilo mnie to przegrzanie coraz bardziej zmeczona. Corka wciaz dzwonila pytajac co sie dzieje, niezadowolona ze wogole rano Belle wypuscilam na dwor, i nawet martwiac sie czy kiedykolwiek wroci skoro widziala co sie pod domem dzieje? Ja sie upieralam ze wroci ale nie na zawolanie tylko kiedy sama zechce bo znalam to z przeszlosci, ta jej upartosc.
Jednak corka nie wytrzymala w hotelu tylko przyjechala Uberem by wspolnie ze mna wolac i przywolac kota. Byla juz wtedy 7:30 wieczorem a tu dodam ze i takie nic nie robienie prez kilka godzin, polaczone z upalem i staniem na nogach, moze niezmiernie umeczyc.
Na to wszystko nadjechala Tonya, nowa wlascicielka by nas pozegnac a takze by otrzymac reszte kluczy i innych wskazowek czego nie dalo sie zrobic wczesniej bo pracowala. Akurat wtedy, gdy znowu byla w domu obca osoba ksiezniczka Bella umyslila sobie wreszcie wrocic do domu - zobaczylam ja w uchylonych drzwiach a stanela jak wryta widzac jej ulubiony sloneczny pokoj pusciusienki i to byla jej zguba, ta chwila zaskoczenia bo wykorzystalam by ja ZLAPAC! Tak sie wyrywala ze ledwie ja dalam rade utrzymac i zaniesc do glownej sypialni, tez przeciez pusciusienkiej i tam zamknac. Nastepnie nalezalo ja znowu zlapac i tym razem wlozyc do torby na dobre - i wiecie co? - chyba byla w szoku widzac ten pusty dom bo dosc latwo ja zlapalam i wsadzilam do torby zarabiajac tylko jedno zadrapanie. Oczywiscie w torbie plakala i cala droge do hotelu tez. Tam wreszcie sie moglam umyc ale nie zjesc bo hotelowa restauracja byla juz zamknieta. Poszlysmy wiec spac choc nie moglam usnac po tych wszystkich przezyciach a takze bardzo mi bylo zal Belli ktora po wyczyszczeniu obsikanej torby znowu ja w niej zamknelysmy i to na cala noc. Rano musialysmy jej ubrac szelki bo tak wymagaja linie lotnicze i zaaplikowac uspokajajacy lek z czym tez nie bylo latwo i wymagalo dwoch podejsc.
Na lotnisku zeszlo nam dlugo, mimo ze ja mam specjalne zwolnienie od sprawdzania mnie ale Bella musiala byc sprawdzona a raczej jej nosidlo. Wreszcie gdy siadlysmy z Bella pod nasza brama i widac bylo ze jest spokojniejsza i zasypia, corka dostala telefon od meza ze jego ojciec, juz od dlugiego czasu chorujacy, zmarl. Taki wiec mamy caly ten rok - choroby, zgony, sprzedaz domu, ech.....
Podroz przeszla dobrze choc sie wlekla bo zawsze sie wlecze to na co sie czeka - a Bella przespala ja cala, zmiane samolotu tez.
W domu corki wyszly nowe cyrki gdy sie kotka corki spotkala z Bella - od pierwszego spojrzenia sie znielubily, nie pamietaly ze kiedys, kiedys juz przebywaly pod jednym dachem. Zostalo na tym ze Pea przebywa w wiekszosci domu a Bella w tej czesci gdzie jest moja sypialnia, lazienka i biuro ktore jest Belli jadalnia i toaleta. Czasem kuka do kuchni albo innych pokoi chcac pozwiedzac ale tak bardzo sie boi Pea ze trwa to sekundy i zaraz wraca w swoja czesc. Ogolnie jest bardzo grzeczna, duzo spi, nie placze, naprawde zadziwia mnie swym pogodzeniem sie z losem.
A ja wreszcie w piatek moglam osobiscie zobaczyc moj apartament ktory jak pewnie pamietacie wybralam znajac jedynie ze zdjec. Spodobal mi sie - jesli mowa o apartamentach - zwlaszcza iz trafilam na moment ze jest tyle co odnowiony i dostal nowiutkie wyposazenie kuchni . Mysle ze sie w nim pomieszcze, mysle ze bedzie wygodnym i wystarczajacym. Narazie pusty, majac biale sciany wyglada sterylnie ale dywany, meble, firany ktore kiedys dodam wypelnia i ozywia, powinno byc ladnie.
Z kazdego okna mam widok na drzewa a sa to przwaznie ladnie kwitnece jacarandy, zielence, z balkonu widze duza czesc jeziora. Balkon ma okropna posadzke wiec musze kupic jakas wykladzine na nia.
Dzisiaj ziec polecial do Atlanty jako ze rozpoczynaja sie przed pogrzebowe zjazdy i spotkania i tak naprawde nie wiemy kiedy wroci wiec jutrzejsza niedziele bedziemy mialy bardzo spokojna i postanowilysmy wykorzystac na zmiane mego adresu na wszystkich komputerowych miejscach. W tygodniu bede musiala zmienic prawo jazdy i przerejestrowac samochod - a gdy nadjada meble to zacznie sie nastepny duzy projekt.
Niemniej wszystko idzie dobrze, zgodnie z planem i wkrotce bedzie po wszystkim.
Acha - jeszcze jedna bardzo wazna informacja - jest tu polski sklep i dobrze mi znany z poprzednich wizyt wiec dzisiaj bylam i zaopatrzylam sie w pewne produkty jak sernik, ptysie, kabanosy a takze golabki. Czyli skoro przezylam bardzo uciazliwe 4 miesiace to moze, wsparta tym sklepem, jakos przezyje urzadzanie sie :)
I znowu musze dodac - pomoc corki byla i jest ogromna, nie udalo by mi sie bez niej.
Ciag dalszy nastapi......
Bardzo czekałam na ten wpis, bo 4 lipca myślałam o Tobie, o tym czy poradzisz sobie z Bellą i jak minie Wam podróż. Cieszę się, że wszystko przebiegło sprawnie, choć Bella pewnie ciągle jest w szoku. Myślę, że będzie Ci się dobrze mieszkało w nowym miejscu. Życzę Ci tego z całego serca.❤️❤️❤️
OdpowiedzUsuńSzkoda ze nie moge zalaczyc towarzyszacych zdjec bo pomoglyby zobrazowac wydarzenia - a na dodatek teraz komputer nie pozwala mi sie zalogowac na wlasnym blogu. Oczywistym jest ze musze sprawic sobie nowy i to szybko.
UsuńDziekuje za zyczenia - jeszcze czeka mnie sporo roboty a takze nauczenia sie jezdzenia po okolicy - ale idzie dobrze wiec ktoregos dnia bede mogla w pelni mieszkac w nowym miejscu.
Serpentyna
Bardzo dziękuję za tę relację - jak się spodziewałem - wszystko świetnie zorganizowane i dobrze poszło. Teraz życzę żebyście dobrze zaaklimatyzowały się w nowym miejscu i żebyście były tu szczęśliwe.
OdpowiedzUsuńDziekuje Lechu - my obie a takze reszta rodziny tez myslimy ze calosc przewrotu zycia od smierci meza pozalatwialysmy szybko i sprawnie. Jeszcze nie koniec ale co zostalo to juz przyslowiowy pikus.
UsuńSerpentyna
Ja tez denerwowalam sie, kto wie, czy nie bardziej od Ciebie, szczegolnie o kotke, bo wielki z niej wrazliwiec, ale widze, ze niepotrzebnie. Ciebie i corke tylko ozlocic i w ramki oprawic, zrobilyscie w tak krotkim czasie kawal roboty, az sie wierzyc nie chce. Przeciez to bylo przestawianie Twojego calego zycia do gory nogami i przenicowanie na lewa strone. Innym zajeloby to miesiace, jesli nie lata.
OdpowiedzUsuńTeraz juz naprawde z gorki, kilka dni balaganu, wymyslania, co i gdzie pochowac, a potem juz mozesz lezec, pachniec i odpoczywac.
Teraz to wlasny blog nie pozwala mi sie zalogowac czyli jak najszybciej musze sobie sprawic nowy loptop.
UsuńNie chwalac sie pochwale sie ze rzeczywiscie poszlo nam szybko i sprawnie a pomoc corki jest przeogromna.
Bella znosi przewrot zyciowy bardzo spokojnie i grzecznie co dobrze i jak mowisz czeka ja jeszcze jedna przeprowadzka. W tej chwili widze w jakim jest napieciu ze wzgledu na kota corki ukradkiem zapedzajac sie w glab domu chcac zwiedzic a boi sie, lazi z przykucem i czujnie rozgladajac sie czy w poblizu nie ma wroga.
Gdy wspomne te pierwsze dni i tygodnie po smierci meza, te zalatwienia, to mnie ciarki przechodza chociaz szly sprawnie. Sortowanie dobytku tez. To jest doswiadczenie typu "nigdy wiecej". Nic, jest poza mna i teraz tylko dostosowac sie do nowego.
Cieszę się, że odzywasz się z nowego miejsca i że wszystko poszło dobrze, niebywale dobra organizacja.
OdpowiedzUsuńNie dziwi mnie, że po tym wszystkim nie mogłaś spać, zbyt wiele wrażeń i obaw.
Teraz to już z górki, wszystkiego dobrego!
Dziekuje jotko.
UsuńNadal czeka nas robota ale bedzie innego rodzaju, przyjemniejsza i bez pospiechu, jak mowisz z gorki. Plus musze sobie kupic nowy loptop bo teraz to stary nie pozwala mi sie nawet zalogowac na wlasnym blogu.
Serpentyna
Niesamowite to wszystko, że taki ogrom robót tak dobrze wykonałyście. A ta nowa właścicielka to tylko przeszkadzała. Cieszę się że dałyście radę z Bella, bo naprawdę martwiłam się o nią.
OdpowiedzUsuńNo i najwazniejsze że już jesteście na Florydzie i apartment podoba się Tobie.
Gdy, Tereso, spojrze w przeszlosc, przebieg ostatnich 4 miesiecy, to jestem dumna z corki i troche siebie jako ze wykonalam bardzo mala czesc zalatwien - bylo tego strasznie duzo!
UsuńUrzadzanie sie w nowym miejscu bedzie drobnym pikusiem.
Balam sie wejsc do apartamentu obawiajac sie co zastane i czy polubie ale i to okazalo sie milym zaskoczeniem. Corka osobiscie zwiedzila pewnie z 15 roznych i teraz mowi ze grymasilam, odrzucalam ale w ostatecznosci zrobilam dobry wybor mimo ze na odleglosc.
Serpentyna - podpisuje sie nie mogac sie zalogowac co znaczy ze na gwalt potrzebuje nowy laptop !
Wielkie dzięki za relację! Prawie jak bym z Wami była :)
OdpowiedzUsuńBiedna Bella, która przecież nic nie rozumie, co się dzieje: najpierw śpi w swoim domu, potem w hotelu, potem u Twojej córki - ciekawa jestem, jak się zaadaptuje w nowym mieszkaniu, gdy już przyjdą meble i się zagospodarujesz. Po jakim czasie zaakceptuje to miejsce jako już ostateczne :)
Pewnie pamietasz jak od dawna pisalam ze Bella bedzie najtrudniejsza czescia przeprowadzki a tymczasem nie bylo z nia zle. Wciaz ja glaszcze i dziekuje - a takze przepraszam za cale zamieszanie ktoremu nie jest winna.
OdpowiedzUsuńMam nadzieje ze jej tez apartament sie spodoba ale z pewnoscia bedzie jej brakowalo wypadow na ogrod, swobody jaka miala.
Serpentyna
Jacarandy prześlicznie kwitną, więc masz ładny widok. Życie mnie nauczyło, że w 99% nasz lęk przed tym "jak to będzie w nowym miejscu" jest zbyt wielki i rzeczywistość okazuje się znacznie lepsza niż się nam wydawało. Nie znam się na kotach, ale spróbuj wziąć do mieszkania jakieś rzeczy przesiąknięte zapachem kotki swej córki- zwierzaki to "zapachowce" i zawsze obcy zapach je denerwuje, więc jest to jakaś metoda, by zapach kotki Twej córki nie była dla Belli obcy i w drugą stronę też tak można zrobić. W każdym razie taka metoda sprawdza się przy psach, więc może i przy kotach zadziała?
OdpowiedzUsuńSerdeczności ślę i życzenia by wszystko ułożyło się na nowym miejscu jak najlepiej.
Corka bedzie u mnie codziennym gosciem, zwlaszcza w czasie fazy meblowania sie wiec zostawi w apartamencie wiele zapachow po sobie, John tez. Samo przebywanie w jej domu juz Belle oswaja z mlodymi a awersja do Pea chyba jej zostanie raz na zawsze jak u naszej znajomej Pantery. O to sie nie martwie skoro na codzien beda zyc w roznych domach.
OdpowiedzUsuńStala sie niezrozumiala rzecz Anabell - wlasciwie ani mysle o starym domu, nie gnebi mnie jego strata, wcale nie tesknie. Byloby dobrze zeby mi tak zostalo na zawsze.
Dziekuje za zyczenia - Tobie nieustannie zyczac zdrowia - Serpentyna
Gratuluje sprawnej przeprowadzki.
OdpowiedzUsuńPrzykro z powodu smierci w rodzinie I to drugiej w tak szybkim czasie.
Zycze szybkiego zadomowienia sie w nowym miejscu.
Mysle , ze dom bez meza stracil na “wartosci”
Czytelniczka z Kolorado
Dziekuje za gratulacje i zyczenia.
UsuńWyglada ze najgorsze za mna/za nami, teraz tylko rozpakowac (gdy truck nadjedzie a moze sie to stac dzisiaj) i urzadzac, rowniez zalatwic kilka spraw administracyjnych.
Nie koniec wiec moich tarapatow ale sa lzejszego gatunku.
Dla mnie tez stalo sie jasnym ze dawny dom przestal byc tym czym byl wczesniej i ze zdziwieniem widze ze nie tesknie za nim. Sluzyl w innej sytuacji, teraz nie robi sensu.
Gratulacje przeprowadzki, ale dobrze Pani poszło! I teraz będzie już bardzo dobrze i kotka też się przyzwyczai! Zobaczy Pani, że będzie dobrze. Pozdrawiam serdecznie.
OdpowiedzUsuńAnna
Dziekuje serdecznie.
UsuńCzeka nas troche roboty zwiazanej z urzadzaniem sie ale bedzie lzejsza i wymagala krotszego czasu.
Dla corki jest wielka ulga fakt ze jestem pod reka, ze moze trzymac oko na mnie w razie czego zamiast na odleglosc.
Serpentyna
Gratuluję szybkiej i sprawnej przeprowadzki. Będzie dobrze bo przecież córcia w pobliżu . Pozostanie w starym miejscu i domu wywoływałoby ciągłe wspomnienia i tęsknotę. Mąż jest i będzie w Twojej pamięci i myślach .Ks. Jan Twardowski napisał "Można odejść a zawsze, by stale być blisko". Pozdrawiam najserdeczniej 😘 i życzę zdrowia bo ono jest najważniejsze.
OdpowiedzUsuńDziekuje serdecznie.
OdpowiedzUsuńJuz we wczesniejszych komentarzach nadmienilam o dziwnym zjawisku - ani mysle ani tesknie za dawnym domem! Wyglada ze mial sens gdy zyl maz, odwiedzala nas rodzina, obecnie stal sie niepotrzebnym.
Jego prochy przywiozlysmy ze soba i tu pochowamy wiec bedzie w poblizu.
Jak mawiał Maksio Paradys w "Seksmisji" - człowiek, proszę pana, do wszystkiego potrafi się przyzwyczaić! Ja myślę, że jednak polubisz to miejsce, mimo niechętnego nastawienia.
OdpowiedzUsuńNie wiem czy polubie ale z pewnoscia zaadoptuje sie czego juz widac pierwszy krok bo wcale a wcale nie tesknie za dawnym domem! Trudno uwierzyc ale tak sie stalo - zamknelam za soba drzwi i klucz wrzucilam w gleboka wode.
OdpowiedzUsuńSerpentyna
Gratuluję zaangażowanej córki. Za moment będziesz wypoczęta opisywać nam nowe miejsce. I życzę Ci żeby to nowe miejsce okazało się dla Ciebie i Belli jak najbardziej przyjazne. Ciekawa już jestem tych opisów jak się klimatyzujecie.
OdpowiedzUsuńWyrazy współczucia dla Twojego zięcia z powodu śmierci ojca.
Bez pomocy corki to nawet nie chce myslec jak bym poradzila sobie!!!!! Zabilyby mnie te wszystkie zalatwiania......
UsuńNadal przebywam w domu corki, Bella zmiane znosi bardzo dobrze i grzecznie choc troche sie jej nudno bo nie wypuszczamy ja na dwor a w dodatku boi sie kota corki wiec przebywa w jednym skrzydle domu i najczesciej samotnie bo my co robimy to w innym skrzydle.
Dziekuje za wyrazy wspolczucia i pozdrowienia
Serpentyna
Organizacja i wykonanie całej akcji w Waszym wykonaniu na medal.Od razu poszukałam w internetach nowe miejsce ,wygląda zachęcająco.Mam nadzieję że będzie Tobie i koci dobrze.Oj za dużo tych śmierci i smutku ostatnio.Teraz czeka Cię przyjemność tworzenia nowego ,przytulnego i swojego gniazdka.Masz wspaniała i troskliwą Córkę.Pozdrawiam z zimnego i mokrego Norwich ,a podobno jest lato Marta uk
OdpowiedzUsuńBrakuje mi sow podziwu i wdziecznosci dla corki. Robi dla mnie i za mnie bardzo duzo.
OdpowiedzUsuńObecnie trwa faza urzadzanie sie w nowym mieszkaniu wiec jeszcze przebywam u niej.
Powinno byc milym i przytulnym gdy zapniemy calosc na ostatni guzik - a w tym wszystkim waznym jest ze ani troche nie tesknie (czy boleje) za starym.
Kicie zabiore do apatramentu gdy bedzie zagospodarowany a tymczasem jest bardzo grzeczna przebywajac u corki.
Jest wiec dobrze - a Tobie dziekuje za pozdrowienia i zycze poprawy pogody.
dobrze że się łatwo adaptujesz do nowego, a to że nie tęskinisz już za starym domem i miejscem napawa mnie jednak zdumieniem- ja strasznie bym tęskniła za tak pieknym i wygodnym domem, choć mieszkanie w nowym miejscu też urocze, to chyba wynika z amerykańskiego podejścia do życia, częstej zmiany adresu, w Polsce w pokoleniach starszych bo chyba już nie tych obecnie młodych jest duże przywiązanie do domu, szczegónie że większość domów to krwawica własnymi rekoma wybudowana, dom to już na całe zycie. Pozdrawiam i życzę dobrego życia na Florydzie
OdpowiedzUsuńMnie tez zdumialo a jednak tak sie stalo! Chyba czesciowo dlatego ze rozumiem iz musialam z domu zrezygnowac - nie byloby mi latwo samej sie nim zajmowac a takze niepraktycznym byloby mieszkac jednej osobie w 260 m kwadratowych i jeszcze pielegnowac grzadki. Oczywiscie ogolnie zal mi rzeczy ktorych musialam sie zupelnie pozbyc, dorobku zycia, jednak rozsadek przewaza.
OdpowiedzUsuńWczesniej przeprowadzalam sie kilka razy wiec poniekad mam wprawe choc wtedy bylo inaczej bo we dwoje i zawsze do wiekszego, wygodniejszego. Tutaj tak jest ze ludzie sie wciaz przeprowadzaja jako ze glownie praca to dyktuje - szukajac lepszej po prostu musi sie. Poza tym istnieje jeszcze inny zwyczaj - dzieci wychodza z domu idac na studia czyli majac 18 lat, mieszkaja sami, z dala od rodzicow, miejsca urodzenia wiec od mlodego sa przyzwyczajeni do zmian i samodzielnego zycia.
Dla mnie dobrze ze nie tesknie bo by mnie meczylo ( i meczy gdy pomysle ale staram sie nie myslec) wiec jest mi latwiej bez tej tesknoty.
Dziekuje za zyczenia - jestem w trakcie urzadzania sie i widze ze ledwie sie mieszcze z dobytkiem w tym nowym!
Witaj! Wpadłam sprawdzić jak sobie radzisz. Cieszę się, że wszystko idzie zgodnie z planem. Myślę, że poznawanie nowego miejsca będzie bardzo ciekawe. Dobrego tygodnia!🤗
OdpowiedzUsuńDziekuje za wpadniecie!
OdpowiedzUsuńJestem w trakcie urzadzania sie nadal przebywajac u corki. Rozpakowywujemy, ukladamy, czesto upychajac bo mimo dobrego rozmiaru apartamentu przeszlam z duzego do malego i widze ze przywiozlam za duzo :)
Niemniej jeszcze pare dni i bede na swoim.
Nadrabiam zaległości w czytaniu i zaspokajaniu ciekawości- jak przebiega przeprowadzka na nowe. Wszystkiego dobrego.
OdpowiedzUsuń