5 listopada 2024

W TYM TYGODNIU.......

.......kolej na zupe szczawiowa. Niczego nie gotuje dla siebie oprocz jajecznicy na sniadanie ale co pare dni gotuje zupy dla corki i ziecia. Choc w sklepowych garmazerniach mozna zupe kupic albo zjesc jakas w restauracji, oni wola te mojego wyrobu i bardzo cenia fakt ze im wciaz jakas podrzucam. Drugich dan nie chca sami sobie cos kombinujac z polproduktow jako ze polskie drugie dania uwazaja za zbyt tlusto-ciezkie.

Ugotowana na sporym biuscie kurczaka



 Najczesciej by sie trudzic gotowaniem tylko w jeden dzien gotuje dwie albo trzy rozne na raz a mlodzi pozniej decyduja ktora jesc w dany dzien.

 Do przewozenia tych zup z mojego mieszkania do ich domu nakupilam kilka roznych szczelnie zamykajacych sie pojemnikow gdyz wczesniej corce przewozacej gar ogorkowej rozlala sie po samochodzie gdy gwaltownie zahamowala. O tyle bylo latwo czyscic ze zamiast dywanikowych wykladzin ma w aucie gumowe wiec pod domem splukala wezem co bylo latwe ale jej zapach siedzial pozniej bardzo dlugo. A ziec malo nie plakal bo ogorkowa bardzo lubi, wiec musialam gotowac nastepna. 

 W zasadzie to z trzema zupami zapoznal sie odkad wszedl w polska rodzine - z ogorkowa, szczawiowa, czerwonym barszczem a takze zurkiem i fasolka po bretonsku. Inna ktora lubi to kalafiorowa a takze kocha gdy jako jarzyne do drugiego zrobie kalafior polany przysmazona bulka tarta. O szczawiowej nigdy wczesniej nie slyszal a z rozmow z innymi amerykaninami wiem ze tez nie znaja a nawet wielu ich nie wie co to jest szczaw. 

Pare dni temu zrobilam im bardzo udana fasolke po bretonsku i tak bylam z niej dumna ze mimo iz kazali mi trzymac u siebie mowiac ze gdy beda w okolicy to przyjada zabrac, zawiozlam im wkladajac do dodatkowej lodowki w garazu. Okazalo sie ze ten dzien byl innym dla nich bo corce w pracy wypadla jakas uroczystosc czyli z calym biurem musiala ja przesiedziec w wynajetej na ta okazje sali bankietowej i wrocila do domu po 10tej wieczorem a zieciowi wypadlo pracowac do 7mej wieczor czyli wrocil do domu bardzo zmeczony i glodny a takze bez checi do przygotowania sobie cieplej kolacji. Wiedzial jednak o tej podrzuconej fasolce wiec odgrzal sobie i zjadl podwojna porcje bo tak mu smakowala. Czyli jakbym miala przeczucie by podrzucic.... Bardzo sobie chwalil ta fasolke nie mowiac ze uratowala go od glodowej smierci.

 Gdy slysze pochwaly moich zup to oczywiscie tylko mnie zachecaja do dalszych gotowan - nie tylko dogadzam ich podniebieniom ale cieszy mnie ze ta drobna usluga moge sie odwdzieczyc za nieustanna pomoc i troske o mnie.

Tej wczorajszej szczawiowej zostawilam sobie porcje na dzisiaj , ugotuje tylko do niej ryz bo wole z ryzem nie z jajkami jak mlodzi, przeciez jem jajka na sniadanie to przyda mi sie odmiana.



 W poniedzialek jada na krotki urlop, glownie z okazji rocznicy slubu ale rowniez by sie na pare dni oderwac od pracy i codziennosci - szczegolnie corka jest przemeczona ostatnimi miesiacami bedac glownym administratorem moich spraw a po smierci meza i sprzedazy domu, przeprowadzce bylo ich miliony. Podczas ich nieobecnosci nie bede musiala gotowac ale bede sie zajmowac przez te dni ich kotem i domem, czyli jezdzic do kota dwa razy dziennie - i tez mnie cieszy ze moge im zrobic przysluge tym dogladaniem, zrobic im urlop bardziej beztroski.

Pozniej planuje odwiedzic nas moj syn a wtedy to bede gotowac na przemian zupe pomidorowa i rosol, akurat dwie za ktorymi mlodzi nie przepadaja  a z kolei syn i ja najbardziej lubimy. Te zupy to moje cale gotowanie - ale w swieta bedzie inaczej i dobrze ze tylko przez dwa -trzy dni. Nie lubie gotowac choc gdy musze to wychodzi mi zupelnie smaczne - ale czego sie nie robi dla dzieci? 

26 komentarzy:

  1. Lubie zupy, ale u nas sa traktowane jak jedyne danie obiadowe, wiec moje sa geste, zeby sie najesc. Szczawiowa lubie, ale nie powinnam jesc ze wzgledu na moje nerki i tendencje do tworzenia sie kamieni. A szczawiowa ma cos w sobie, co podobno szkodzi w takich przypadkach.
    Nadalabym sie z Toba i synem, bo tez uwielbiam rosol i pomodorowa.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Slyszalam o tym jakims szkodliwym kwasie w zupie szczawiowej, wiec tak, powinnas unikac. Nam nie szkodzi a przynajmniej nie odczuwamy zlych skutkow a zreszta jak czesto sie ja je?
      Rosol i pomidorowa moge jesc codziennie. W Polsce lubilam wolowy z ziemniakami, tutaj musze robic jedynie na kurczaku bo tutejsza wolowina nie nadaje sie na rosol, wychodzi ciemnobrazowy i pelen drobnych farfocli/szumowin. Przywyklam wiec do kurczakowego.
      Moj syn uwielbia moje pomidorowe - nigdy nie robie z przecieru , zawsze ze swiezych pomidorow i kupuje/przecieram ich bardzo duzo. Wychodzi ladna o mocnym kolorze, kwasnawa i on taka lubi.

      Usuń
  2. Uwazam ze mlodzi sa szczeszciarzami ze gotujesz dla nich takie pyszne zupy. A ze im tak te zupy smakuja, to masz i Ty przyjemnosc, bo to tak milo wiedziec ze ciesza sie ze moga zjesc dobra, domowa zupe. Ogladam rozne programy kucharskie i czasami wspominaja o gotowaniu z miloscia, wiec wlasnie Ty tak gotujesz dla nich.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Najgorsze ze gdy gotuje kiedy corka jest przy mnie czyli okazja by podpatrzyla, nauczyla sie, to nie chce a przeciez przydalaby sie jej ta umiejetnosc po mej smierci.
      Bardzo sie staram ugotowac jak najsmaczniej i udaje mi sie, jedynie co mnie myli to brak osolenia co nie daje potrawom nalezytego smaku. Oni oboje unikaja soli jak ognia wiec dosalanie zostawiam dla nich a najczesciej wogole nie sola mowiac ze naturalna kwasnosc im wystarcza. Gdy jemy razem, np w restauracji i widza jak sobie dosalam to malo nie mdleja z przerazenia.

      Usuń
  3. Kiedyś czytalam Twojego bloga, później przestałaś pisać i wvzoraj przypadkowo, po komentarzu u kogoś zajrzałam i widzę, że juz kilka lat temu wróciłaś i będę miała kilka lat nadrabiania. Dużo u Ciebie zmian, przenosiny do nnego stanu (i klimatu). Chyba też w międzyczasie powrót do męża, bo się rozstaliście. Jego śmierć...

    Muszę na spokojnie doczytać, tymczasem pozdrawiam w tym gorącym u was, bo wyborczym czasie
    Renia

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Oj, co za mila wiadomosc o Twym powrocie na moj blog. Dziekuje!
      Tak, zaszly u mnie duze zmiany rodzinne i przeprowadzka spowodowana smiercia meza.
      Nie bede pisac szczegolow skoro zamierzasz czytac blog.
      Mamy bardzo wazny wtorek ale gdy teraz to pisze jest rano, nic sie nie dzieje, pomalu no bo mamy tu 4 strefy czasowe, punkty wyborcze sie otwieraja i pewnie do wieczora a moze jutra nie bedzie ostatecznych wynikow.
      Serdecznie pozdrawiam.

      Usuń
    2. Właśnie wczoraj się dokształciłam, dlaczego wybory w USA są akurat we wtorek, bo mnie zafrapowalo, czemu akurat ten dzień.

      Zupy ostatnio najczęściej gotuję dyniowe, najbardziej mi smakuje z dyni Hokkaido ( u was też zwana Red Kuri)
      Renia

      Usuń
    3. Wyobraz sobie ze nie wiem dlaczego we wtorek, nigdy mnie nie ciekawilo. Dlaczego?

      Usuń
    4. W niedzielę nie, bo kościół, w środę nie, bo dzień targowy. Poniedziałek był czasem na ewentualny dojazd do punktu głosowania, więc krakowskim targiem wtorek. A listopad, bo już nie ma pracy w gospodarstwie.
      :)
      Renia

      Usuń
    5. Dziekuje!
      Wyglada ze stworzono ten termin bardzo dzawno temu i tak zostalo. W obecnych czasach nie byloby takich utrudnien o czy zreszta swiadcza wczesne wybory ktore trwaja 2 tygodnie w kazdy dzien.

      Usuń
  4. Czego się nie robi dla dzieci i dla... wnuków! Mój syn uwielbia kurczaka z owocami, synowa pierogi, dzieci schabowego, a wszyscy rosół i zupę paprykową. Kiedy przychodzą na obiad, staram się, żeby każdy miał to, co lubi. 😀
    Mam trzy słoiczki szczawiu i w końcu muszę ugotować szczawiówkę.
    Ściskam Cię.🥰

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Swieta racja, wnukom tez dogadzamy. Moi byli wychowani przez matke (rozwiedziona rodzina) na "smieciach" wiec gdy mnie odwiedzali ich wyzywienie bylo problem bo niczego polskiego nie lubili. W koncu ulozylo sie tak ze dla nich kupowalam co mi syn podpowiadal , kompletnie nie podobne do naszego, i tym ich zywilam czasem uczac sie jak sie te smieci przyrzadza.
      Jak Ty nieraz ta sama potrawe musialam troszke inaczej przyrzadzac czy podprawiac by dogodzic domownikom.
      Najsmieszniejsze bylo ze pierwsza synowa nie mogla miec w salatce jarzynowej jajek, druga zielonego groszku - odkladalam wiec porcje dla nich zanim te skladniki dosypalam. Nieraz mialam ochote druga spytac czy wie ze jest w tym podobna do pierwszej ale nie wypadalo :)
      Hmm, nigdy sie nie spotkalam z zupa paprykowa. Brzmi bardzo pociagajaco bo wszyscy lubimy papryke i sosy paprykowe. Mozesz podac przepis?
      Zasylam duzo serdecznosci.

      Usuń
    2. Zupa paprykowa to danie jednogarnkowe. Potrzebna jest słodka papryka - może być tylko czerwona, ale zwykle robię z żółtej, czerwonej i zielonej - cebula, marchewka, ziemniaki, ciemna fasola i mielone mięso.
      Mięso przyprawiam tak, jak na mielone kotlety i robię z niego pulpeciki wielkości włoskiego orzecha. Wrzucam je do wrzącego bulionu (może być nawet taki z kostki) i chwilę gotuję. W tym czasie na patelni rozgrzewam olej i wrzucam pokrojoną cebulę. Kiedy się zeszkli, dodaję marchewkę, a po chwili paprykę pokrojoną w kostkę. Wszystko mieszam i doprawiam wędzoną i ostrą papryką w proszku. Duszę aż będzie lekko miękka.
      Ugotowane pulpety wyjmuję z bulionu, a wrzucam do niego pokrojone w kostkę ziemniaki. Po 10-15 minutach dodaję paprykę z patelni. Na koniec wrzucam puszkę fasoli odsączonej z zalewy. Wszystko razem gotuję kilka minut. Do gorącej zupy wkładam pulpety. I to wszystko. Na talerzu można dodać łyżeczkę gęstej śmietany.
      Taka zupa najlepiej smakuje na drugi dzień.
      Smacznego🥰

      Usuń
    3. Dziekuje za przepis. Brzmi bardzo zachecajaco i pachnaco.
      Czytajac uprzytomnilam sobie ze zupelnie podobna maja w pewnej tutejszej meksykanskiej restauracji choc jest roznica bo mieso w niej to nie pulpeciki tylko rozdrobnione a takze jest dosc gesta i bez smietany - ale ogolnie paprykowa.
      Twoj przepis brzmi bardziej elegancko i zupowo. Wyprobuje - najpierw eksperymentujac na malej ilosci zanim zrobie wiecej dla mlodych.

      Usuń
  5. Ja dziś zrobiłam ziemniaczaną z dodatkiem grzybów suszonych, mąż lubi.
    Szczawiowej dawno nie robiłam , lubię z jajkiem, ale to z kolei tylko dla siebie.
    Gotowanie zup dla rodziny, gdy lubią i doceniają, to przyjemność i konkretne zajęcie.
    Wnuk koleżanki wyjechał do Kanady w ramach wymiany i tam raczy miejscowych bigosem i pierogami ruskimi:-)

    OdpowiedzUsuń
  6. Ja tez lubie ziemniaczana ale nigdy mlodym nie gotowalam bo nie chcieli. Jak Ty dodawalam grzybka albo dwa.
    Tutaj na Florydzie pomiedzy dwoma polskimi sklepami i jednym amerykanskim ktory ma swietne pierogi ruskie, mam dosc dobry dostep do polskich wyrobow. Jednak z ich zup nie korzystam bo wstretne, tak samo ich bigos czy fasolka - ja robie smaczniejsze. Ich golabki sa do przyjecia ale gdy poleje sosem Marinara.
    Ziec pracuje blisko innego polskiego sklepu i juz wie w ktory dzien robia placki ziemniaczane i wtedy wstepuje tam by kupic dla mnie. Ja nauczylam sie trzymac w domu zamrozona doskonala pieczen wolowa we wlasnym sosie i gdy dzwoni ze kupil placki, ze mi podrzuci to juz rozmrazam i odgrzewam otrzymujac swietne drugie danie. Albo gdy ktores z nich przejezdza kolo IHOP gdzie to robia swietne nalesniki to mi przywoza wiedzac ze lubie. Troche sie wiec uzupelniamy - ja dogadzam zupami, oni czym innym.
    Dobre te moje dzieci - teraz gdy maja wyjechac na tydzien sami postanowili zaopatrzyc mnie w wode do picia bo ta ktora lubie jest w duzych butlach , zuzywam ok dwoch tygodniowo a ciezko mi je wnosic na drugie pietro , wiec upominaja bym przypadkiem sama nie kupowala, ze zaopatrza mnie przed wyjazdem.
    Nie dziwie sie ze wnuka wyroby smakuja tamtejszym polakom bo chyba o nich mowa - u mnie tez niby mam dostep ale nic nie smakuje tak jak domowe., Gdzie tam sklepowemu bigosowi do mojego !
    Jotko - jednego razu, dawno temu, przyszedl do nas hydraulik, pan w dojrzalym wieku a bylo to w srodku gotowania bigosu kiedy to caly dom byl pelen jego zapachu. Facet robil spokojnie swoja robote az w koncu nie wytrzymal i mowi : czuje ze gotujesz bigos. Po polsku choc kaleczac. Co sie okazalo - zostal do USA przywieziony jako mlody chlopiec a u nich w domu po polsku gotowala babcia i na tym wyrosl. Pozniej babcia umarla a matka nie umiala gotowac po polsku wiec skonczyla sie jego stycznosc z polskimi potrawami. Jednak kochal je i pamietal przez cale zycie i nawet tesknil za nimi. Wzruszyla mnie ta historia a nawet fakt ze pamietal odrobine polskiego jezyka. Poczestowalam go tym bigosem choc wymagal jeszcze troche gotoania, a takze polskim chlebem. Mowie Ci jotko, facet o malo nie plakal, mowiac ze nigdy sie nie spodziewal ze jeszcze kiedys w zyciu zazna tej rozkoszy. Dalam mu druga porcje do zabrania.
    Nic dziwnego ze kanadyjczycy polubili bo fajna potrawa tak samo jak ruskie pierogi.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ale historia, to miał ucztę chłopina!
      Mistrzem bigosu jest mój mąż, receptura od teściów!
      Gotowany 3 dni i przemrożony!
      jotka

      Usuń
    2. Juz nieraz pisalas o tych kucharskich zdolnosciach meza - pozazdroscic.
      Gotuje bigos dlugo ale nie trzy dni.

      Usuń
  7. Z polskich dań to raz do roku robię bigos i czasami kwaszę ogórki. Moi nie jadają zup- a ja też jakoś przestałam je jadać. M. gdy wyjechała do Niemiec stwierdziła, że ponieważ to co jedzą miejscowi jest jadalne a wybór naprawdę duży to będzie się żywić "miejscową" kuchnią, a teraz czasami eksperymentuje z przepisami z różnych stron świata. Ja z kolei często wracam do kuchni ajurwedyjskiej. Jedyne czego mi czasem brak to - suchej myśliwskiej kiełbasy. Serdeczności;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. U nas to syn i ja jestesmy jeszcze przywiazani do polskiej kuchni, corka duzo mniej.
      Mam teraz frajde z tym polskim sklepem a on ma wspaniale wedliny, mysliwska tez. Zawsze wychodza stamtad nie tylko z potrzebnymi wedlinami ale koniecznie z kabanosami bo lubie je zuc gdy ogladam telewizje.
      Bardzo malo gotuje, jeszcze mniej niz w starym domu i tylko te zupy dla nich. Oni zywia sie po restauracjach tak jak ja albo na polproduktach, zupy traktujac jako dodatek nadzwyczajny :)
      Mocno pozdrawiam.

      Usuń
  8. Z tych wszystkich, wymienionych przez Ciebie, zrezygnuję tylko z barszczu. Chętnie zamienię go na np. grochówkę.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Oooo, grochowke tez robie bardzo dobra, tak samo grzybowa. Wiesz co ? barszcz to chyba najrzadziej gotuje, jest u nas w domu najmniej popularny.

      Usuń
  9. Zupy to bardzo polski temat.
    Moja żona też regularnie je gotuje i nasze wnuki a nawet ich australijscy koledzy, bardzo lubią. Szczególnie czerwony barszcz i żurek.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja tez nieraz czestowalam amerykanow polskimi potrawami i smakowaly im.
      Nigdy nie probowali flakow ktore lubil maz, na sam opis sie wykrzywiajac.
      O tak, zurek kazdy lubi, nawet moje wybredne wnuki.

      Usuń
  10. To ja jeszcze podrzucę biały barszcz z torebki podrasowany boczkiem i kiełbasą plus ziemniaki i chrzan ze słoiczka Colorado

    OdpowiedzUsuń
  11. Oczywiscie - dziekuje za przypomnienie.
    Ja uzywam tez taki z torebki pod nazwa ADAMBA, gotujac na polskiej kielbasie - pychota.
    Przeprowadzka dala mi dostep do polskiego sklepu co wzbogaca moje menu bo oprocz wielu wyrobow maja golabki, zupelnie przyzwoite. I swietne serniki ktorych musze sie wystrzegac bo mi sie tu tyje z nierobstwa.
    Serdecznie pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń