.......kolej na zupe szczawiowa. Niczego nie gotuje dla siebie oprocz jajecznicy na sniadanie ale co pare dni gotuje zupy dla corki i ziecia. Choc w sklepowych garmazerniach mozna zupe kupic albo zjesc jakas w restauracji, oni wola te mojego wyrobu i bardzo cenia fakt ze im wciaz jakas podrzucam. Drugich dan nie chca sami sobie cos kombinujac z polproduktow jako ze polskie drugie dania uwazaja za zbyt tlusto-ciezkie.
Ugotowana na sporym biuscie kurczaka
Najczesciej by sie trudzic gotowaniem tylko w jeden dzien gotuje dwie albo trzy rozne na raz a mlodzi pozniej decyduja ktora jesc w dany dzien.
Do przewozenia tych zup z mojego mieszkania do ich domu nakupilam kilka roznych szczelnie zamykajacych sie pojemnikow gdyz wczesniej corce przewozacej gar ogorkowej rozlala sie po samochodzie gdy gwaltownie zahamowala. O tyle bylo latwo czyscic ze zamiast dywanikowych wykladzin ma w aucie gumowe wiec pod domem splukala wezem co bylo latwe ale jej zapach siedzial pozniej bardzo dlugo. A ziec malo nie plakal bo ogorkowa bardzo lubi, wiec musialam gotowac nastepna.
W zasadzie to z trzema zupami zapoznal sie odkad wszedl w polska rodzine - z ogorkowa, szczawiowa, czerwonym barszczem a takze zurkiem i fasolka po bretonsku. Inna ktora lubi to kalafiorowa a takze kocha gdy jako jarzyne do drugiego zrobie kalafior polany przysmazona bulka tarta. O szczawiowej nigdy wczesniej nie slyszal a z rozmow z innymi amerykaninami wiem ze tez nie znaja a nawet wielu ich nie wie co to jest szczaw.
Pare dni temu zrobilam im bardzo udana fasolke po bretonsku i tak bylam z niej dumna ze mimo iz kazali mi trzymac u siebie mowiac ze gdy beda w okolicy to przyjada zabrac, zawiozlam im wkladajac do dodatkowej lodowki w garazu. Okazalo sie ze ten dzien byl innym dla nich bo corce w pracy wypadla jakas uroczystosc czyli z calym biurem musiala ja przesiedziec w wynajetej na ta okazje sali bankietowej i wrocila do domu po 10tej wieczorem a zieciowi wypadlo pracowac do 7mej wieczor czyli wrocil do domu bardzo zmeczony i glodny a takze bez checi do przygotowania sobie cieplej kolacji. Wiedzial jednak o tej podrzuconej fasolce wiec odgrzal sobie i zjadl podwojna porcje bo tak mu smakowala. Czyli jakbym miala przeczucie by podrzucic.... Bardzo sobie chwalil ta fasolke nie mowiac ze uratowala go od glodowej smierci.
Gdy slysze pochwaly moich zup to oczywiscie tylko mnie zachecaja do dalszych gotowan - nie tylko dogadzam ich podniebieniom ale cieszy mnie ze ta drobna usluga moge sie odwdzieczyc za nieustanna pomoc i troske o mnie.
Tej wczorajszej szczawiowej zostawilam sobie porcje na dzisiaj , ugotuje tylko do niej ryz bo wole z ryzem nie z jajkami jak mlodzi, przeciez jem jajka na sniadanie to przyda mi sie odmiana.
W poniedzialek jada na krotki urlop, glownie z okazji rocznicy slubu ale rowniez by sie na pare dni oderwac od pracy i codziennosci - szczegolnie corka jest przemeczona ostatnimi miesiacami bedac glownym administratorem moich spraw a po smierci meza i sprzedazy domu, przeprowadzce bylo ich miliony. Podczas ich nieobecnosci nie bede musiala gotowac ale bede sie zajmowac przez te dni ich kotem i domem, czyli jezdzic do kota dwa razy dziennie - i tez mnie cieszy ze moge im zrobic przysluge tym dogladaniem, zrobic im urlop bardziej beztroski.
Pozniej planuje odwiedzic nas moj syn a wtedy to bede gotowac na przemian zupe pomidorowa i rosol, akurat dwie za ktorymi mlodzi nie przepadaja a z kolei syn i ja najbardziej lubimy. Te zupy to moje cale gotowanie - ale w swieta bedzie inaczej i dobrze ze tylko przez dwa -trzy dni. Nie lubie gotowac choc gdy musze to wychodzi mi zupelnie smaczne - ale czego sie nie robi dla dzieci?
Lubie zupy, ale u nas sa traktowane jak jedyne danie obiadowe, wiec moje sa geste, zeby sie najesc. Szczawiowa lubie, ale nie powinnam jesc ze wzgledu na moje nerki i tendencje do tworzenia sie kamieni. A szczawiowa ma cos w sobie, co podobno szkodzi w takich przypadkach.
OdpowiedzUsuńNadalabym sie z Toba i synem, bo tez uwielbiam rosol i pomodorowa.
Uwazam ze mlodzi sa szczeszciarzami ze gotujesz dla nich takie pyszne zupy. A ze im tak te zupy smakuja, to masz i Ty przyjemnosc, bo to tak milo wiedziec ze ciesza sie ze moga zjesc dobra, domowa zupe. Ogladam rozne programy kucharskie i czasami wspominaja o gotowaniu z miloscia, wiec wlasnie Ty tak gotujesz dla nich.
OdpowiedzUsuńKiedyś czytalam Twojego bloga, później przestałaś pisać i wvzoraj przypadkowo, po komentarzu u kogoś zajrzałam i widzę, że juz kilka lat temu wróciłaś i będę miała kilka lat nadrabiania. Dużo u Ciebie zmian, przenosiny do nnego stanu (i klimatu). Chyba też w międzyczasie powrót do męża, bo się rozstaliście. Jego śmierć...
OdpowiedzUsuńMuszę na spokojnie doczytać, tymczasem pozdrawiam w tym gorącym u was, bo wyborczym czasie
Renia
Czego się nie robi dla dzieci i dla... wnuków! Mój syn uwielbia kurczaka z owocami, synowa pierogi, dzieci schabowego, a wszyscy rosół i zupę paprykową. Kiedy przychodzą na obiad, staram się, żeby każdy miał to, co lubi. 😀
OdpowiedzUsuńMam trzy słoiczki szczawiu i w końcu muszę ugotować szczawiówkę.
Ściskam Cię.🥰
Ja dziś zrobiłam ziemniaczaną z dodatkiem grzybów suszonych, mąż lubi.
OdpowiedzUsuńSzczawiowej dawno nie robiłam , lubię z jajkiem, ale to z kolei tylko dla siebie.
Gotowanie zup dla rodziny, gdy lubią i doceniają, to przyjemność i konkretne zajęcie.
Wnuk koleżanki wyjechał do Kanady w ramach wymiany i tam raczy miejscowych bigosem i pierogami ruskimi:-)