3 kwietnia 2025

NOWY PROJEKT SERPENTYNY

Nie zeby mi sie nudzilo ale troche z koniecznosci wymyslilam sobie nowy projekt do wykonania - pozbycie sie serii bardzo starych a bardzo wartosciowych ksiazek.

 Napisane i wydane sa w roku 1867 przez pania Louise Muhlbach traktujace czasy wojny napoleonskiej. Glowna seria liczy 18 tomow a do tego dochodzi kilka innych o odmiennej tematyce - wszystkich jest 25 ksiazek.

 Sa niezmiernie ciekawe, pelne nieznanych szczegolow jako ze autorka byla niemal swiadkiem opisanych wydarzen a zrobila to bardzo dojrzale, ciekawie, dokladnie podajac fakty ktorych lekcja historii nie nauczy.

 Czesc tych ksiazek kupilam na Amazon, blisko 30 lat temu, kilka znalazlam na wyprzedazy garazowej  - tu wrzuce zazalenie ze te wyprzedaze zniknely glownie dzieki pandemii a tak lubilam po nich szperac.

 Oczywiscie cala kolekcja byla moim wielkim skarbem, niektore tomy czytalam kilka razy i cale te lata byly takimi ktorymi sie szczycilam chocby ze wzgledu na ich wiek. Kazdy tom ma pieczatke biblioteki z miejscowosci w Kaliforni, rowniez taka mowiaca o odrzuceniu jej z inwentarza, posiada przyklejona kieszonke na trzymanie kwitka bibliotecznego. Mimo swego wieku, wkrotce 200 lat istnienia, zaden tom nie rozlatuje sie, kartki sa w nieskazitelnym stanie. Niestety ten swietny stan ksiezak nie tyczy okladek ktore bedac plociennymi maja okropne slady zawilgotnienia.

Przykleilam im numerki by mi ulatwily
trzymanie tomow w porzadku chronologicznym 
ale sa latwe do usuniecia przed wysylka



Calosc oceniam na stan dobry do czytania ale wiem ze antykwariusze patrza na ksiazki inaczej wiec zaplamienia okladek, pieczatki i kieszonka jest czynnikiem obnizajacym ich wartosc kolekcjonerska.






 Oczywiscie przeprowadzajac sie na Floryde do duzo mniejszego mieszkania musialam rowniez zdecydowac ktore ksiazki przywoze ze soba i one byly tymi do zatrzymania. Tymczasem wyszlo tak ze juz druga tutejsza biblioteke "wyczytalam", ze nawet przeniesienie sie do jeszcze innej wiele nie pomoze jako ze we wszystkich zbior ksiazek jest bardzo podobny, doszlam do wniosku ze musze wrocic do wynajdywania i kupowania swiezych na Amazon. A do ich trzymania zanim przeczytam i oddam do uzywanego sklepu lub biblioteki potrzebuje miejsce w biblioteczce ktora jest zapchana.

 Dochodzi jeszcze cos innego : corka ma powiedziane ze po mojej smierci ma moj ksiegozbior oddac do biblioteki ale ta wspomniana kolekcje chce przekazac antykwariatowi a w moim miejscu zamieszkania nie ma. Wyszukalam wiec online kilka antykwariatow z ktorych wytypowalam 3 i z bolem serca postanowilam ktoremus wyslac by pozniej corka miala mniej roboty z pozbywaniem sie mego dobytku. Nie zalezy mi czy i ile antykwariat mi za nie zaplaci, jesli tylko tyle by mi zwrocil sie koszt wysylki to juz dobrze, chodzi mi o to ze w antykwariacie te ksiazki maja wieksze szanse przejscia w rece kolekcjonera, posluzyc komus, nadal byc docenianymi.

 Majac adresy do tych 3ch antykwariatow postanowilam skontaktowac sie z nimi pytajac czy wezma te ksiazki dolaczajac opis i zdjecia, by nie wysylac na darmo. Postanowilam rowniez skontaktowac sie z kazdym po kolei, zobaczyc co powie pierwszy by uniknac sytuacji ze obiecuje tym innym a nie przysylam. Juz ten pierwszy wyrazil zgode wiec wysle jemu.

 Zlozylo sie tak ze nadchodza urodziny moich blizniakow co oznacza ze przyjedzie do nas moj syn. Postanowilam wykorzystac jego obecnosc by mi pomogl w "projekcie" spakowania tych ksiazek w pudlo i zawiezienia na poczte - sama nie dalabym rady znosic pudla po schodach, pozniej przenosic ze samochodu na poczte.

 Moze to brzmi banalnie dla Was, blogowiczow ale bedzie mnie kosztowalo nastepny wielki bol serca, podobny jak przy likwidacji dawnego domu - dalsze pozbywanie sie czegos z czym zylam wiele lat, bylam przywiazana a takze czesto wracalam do ich kolejnego przeczytania. Jednak swiadomosc ze pojda do antykwariatu, ze moze dostana sie w dobre rece czego im zycze, bardzo mnie uspokaja.

 Jest mozliwym ze 3ch tygodniowa wizyta syna bedzie mnie trzymac bardzo zajeta wiec przez ten czas raczej nie bedzie nowych wpisow.  

23 komentarze:

  1. Ach... rozumiem twój ból i nie- ból, w zeszłym roku też pozbyłam się, też z powodu przeprowadzki, wielu rzeczy, przy których do tamtej pory wydawało mi się, że nigdy się ich nie pizbede, bo za dużo emocjonalnej wartości mają. I się pozbyłam. Aktualnie moje książki i inne osobiste i wartościowe inaczej rzeczy, mieszczą się w moim małym biurze, wielkości dawnego dziecinnego pokoju Tobiasa.
    Ściskam serdecznie.

    OdpowiedzUsuń
  2. Wiec dobrze znasz to uczucie, niezmiernie przykre.
    Jako ze smierc meza spowodowala przeprowadzke w poblize corki musialam sie pozbyc pewnie z 90% dorobku lacznie z domem. To byl 7mio pokojowy dom zawierajacy mase wszystkiego, od mebli do szkla, dywanow , obrazow, kilku garderob pelnych ubran - moglam w nowe miejsce zabrac tylko tyle co nowe mieszkanie moglo pomiescic, albumy, czesc moich ubran. Nie da sie opisac co i ile poszlo na straty. Dzieci mam urzadzone wiec nie mogly zabrac zbyt wielu rzeczy. Sortowanie, decydowanie co zatrzymac a glownie pozbywanie sie ubran i innych osobistych rzeczy meza bylo niezmiernie przykrym zajeciem.
    W porownaniu do tych strat ksiazki sa pikusiem ale tez niczym milym.
    Wpis blogowy z 5 czerwiec 2024 podaje link do video mojego domu zrobione przez agentke zajmujaca sie sprzedaza domu.
    Dziekuje i serdecznie Cie pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Obejrzę chętnie potem, jak Mirkę zadowolę. Mój dom też sprzedałam, 14 kwietnia przekazuję klucze. Cieszy mnie, że to młoda rodzina o zakochali się w mojej chatce. O właśnie, tyle rzeczy trzeba wydać, dać im pójść do ludzi czy do utylizacji, bo nam by posłużyły co prawda jeszcze x lat, ale dla innych to odpady. Boli nie tylko trochę, ale życie czasami pisze takie scenariusze. Dobrze, że masz córkę praktycznie obok.
      Ja jestem w Niemczech dokładnie ⅔ życia teraz, a to była druga redukcja rzeczy.

      Usuń
    2. Byłam, widziałam, oha, to jest ogromny dom, wiele miejsca na wszystko. Metraż powaliłby mnie na łopatki. Z ciekawości zapytam, sama go utrzymywałam w porządku?

      Usuń
    3. Moge powiedziec ze sama dbalam o dom ktory jak widzialas byl ogromny. Maz byl ogrodnikiem od trawy, przycinania krzewow tyle ze gdy zaczal miec klopty ze sercem zaczelismy uzywac ogrodnika. Z kolei ja z czasem zaczelam odczuwac coraz mniej sil do mycia okien ktorych mialam 22 a przeciez ich mycie to nie tylko szyby. Zaczelam wiec do tego zatrudniac kobiete, reszte nadal robiac sama, plus zajmowalam sie grzadkami. Moge powiedziec ze tak, sama zajmowalam sie utrzymaniem domu do ostatniego dnia. A co mialam ze sortowaniem calego dobytku gdy przyszlo do sprzedazy domu i rzeczy..... nie da sie opisac, tym bardziej ze bylo polaczone z bolem serca widzac ze wiekszosci musze sie pozbyc raz na zawsze.
      To byl wspanialy dom, piekny i pojemny, wygodny .

      Usuń
  3. Ja tez mieszkam w USA dluzej niz w Polsce. Z polskim dobytkiem rozstalam sie bardzo lekko gdyz wtedy zyli jeszcze moi rodzice i brat wiec duza czesc zostawilam im. Troche tego to "oddalam" rodzicom bo przeciez oni pomogli mi urzadzic moje mieszkanie, podzielili sie ze mna piekna porcelana i krysztalami.
    Tutaj mialam o wiele wiecej i nie z bardzo komu do przekazania.

    OdpowiedzUsuń
  4. Wiem, znam ten bol. Wyprowadzajac sie z Polski, stracilam meble, ktore kochalam, bo wtedy nie bylo mozliwosci przeprowadzek miedzynarodowych, wtedy tez pozbylam sie czesci ksiazek. Pozniej znow musialam redukowac moje pamiatki i ksiazki, kiedy z blisko 100 m2 przeprowadzilismy sie na 55m2. Od czasu do czasu robie czystki w piwnicy, niedawno sporo ksiazek poszlo na makulature, mam jeszcze do wyczyszczenia jeden regal biblioteczny, ale biore sie za to jak pies do jeza. Jakos nie mam czasu ani ochoty na porzadkowanie szuflad, moze kiedy przestane pracowac to sie za to zabiore. Zreszta po mojej smierci i tak bedzie mi wszystko jedno, co sie stanie z rzeczami, ktore sa dla mnie drogie.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dobrze wiesz ile musialam utracic pozbywajac sie domu, rzeczy wartosciowych i sentymentalnych. Kazda jedna mialam w rece, nieraz takie zapomniane, i musialam decydowac co z nia zrobic? W tym ogromie pozbycie sie ksiazek byla strata na ostatnim miejscu, najmniej wazna tym bardziej ze w razie potrzeby ksiazke mozna kupic jeszcze raz, tych innych rzeczy by sie nie dalo.

      Usuń
  5. I tego się trzymaj, jeśli pójdą w dobre ręce i ktoś je doceni, to i ból może będzie mniejszy.
    Jak to było w tej sentencji?
    Książki ożywaja tyle razy, ile razy czytelnik bierze je do ręki!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ucieszy mnie mysl ze ktos kupi, doceni, ze nie pojda na makulature.

      Usuń
  6. Kochanie- rozumiem Twój ból.A do przemieszczania tych książek ( w sensie noszenia ich do samochodu i z samochodu do miejsca przeznaczenia) byłoby dobrze wynająć kogoś, bo ani Twój syn ani zięć nie powinni jednak niczego dźwigać jak i schylać się w niekontrolowany sposób. Przed przeprowadzką wytypowałam książki, z którymi się za nic nie rozstanę, a po resztę przyjechał człowiek i przez pół dnia pakował je w składane kontenerki i przysięgał na wszystkie świętości, że wszystkie te książki trafia na 100% na....Litwę, do polskiej biblioteki.Byłam wściekła, bo chciałam je sprezentować którejś z bibliotek w Warszawie, ale panie mnie uświadomiły, że polskie przepisy robią takie cyrki z takimi darowiznami, że żadna biblioteka nie ucieszy się z takiego prezentu. No nie da się ukryć, że Polska to jednak dziwny kraj. U mnie aktualnie.....+19 stopni ciepła. Serdeczności Ci posyłam;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zastanawiajace - nieraz czytalam na blogach o oddawaniu ksiazek bibliotekom czyli mozna.
      Anabell - w swietle tego co utracilam likwidujac dom i jego zawartosc ksiazki byly malenka strata tym bardziej ze sa tym co mozna jeszcze raz kupic - tych innych utraconych rzeczy sie nie da. Dodam ze stracilam takze cala moja kolekcje muzyczna, glownie z muzyka klasyczna wiedzac ze na Florydzie nie bede miec na nia miejsca. Moge wiec tylko sluchac czego akurat chce tylko na komputerze albo telefonie. Ale to mala strata, nie tyczca rzeczy unikalnych czy sentymentalnych.

      Usuń
    2. Osobiście byłam baaardzo zdziwiona faktem, że biblioteki w Warszawie nie chciały wcale takich darowizn. Ale byłam już tak udręczona tą przeprowadzką, która była niestety w całości na mojej głowie, bo mąż był wciąż pod ochroną i fizyczną i psychiczną, że machnęłam na wszystko ręką.

      Usuń
  7. Z każdą cząstką Starego Domu znika część nas. Mnie po Starym Domu zostało już tylko małe pudełko z kilkoma drobiazgami. I gitara. (Nie "i gitara" w sensie "no i bardzo dobrze" - tylko prawdziwa, normalna, elektryczna jazzówka, którą przywiozłem ze Starego Domu do Nowego Miejsca).

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Rozstania z miejscami czy domami ktore byly tymi ukochanymi sa bardzo bolesne. Zawsze duza czesc serca zostawiamy przy nich, nowe traktujac mniej uczuciowo.
      Moj ziec jest gitarowcem, w mlodosci byl gitara rytmiczna w jakims zespole.
      Ma w domu 3 gitary ale prawie nigdy ich nie tyka nie majac czasu na to.
      W nowym miejscu mam troche dawnych rzeczy, dzieci po ojcu zatrzymaly troche osobistych drobiazgow a takze jego obrazy bo umial i lubil malowac.
      I taka jest rzeczywistosc Nitagerze - z czasem wszystko mija, ubywa, zanika........

      Usuń
  8. Rozumiem Twój ból związany z pozbywaniem się książek. Mam podobnie.
    Może warto było by porozumieć się z kolekcjonerami? I poznać prawdziwą cenę rynkową tych egzemplarzy?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Porozumialam sie i wysylam antykwariuszowi. O cenie nie rozmawialismy bo on musi je otrzymac, ogladnac i wtedy wyceni. Mnie nie chodzi o zarobek, zalezy mi by przeszly w dobre rece zamiast smietnik.

      Usuń
  9. Rzeczywiście jesteś bardzo zajęta żeby przygotować te książki do wysyłki. Trudne jest rozstawanie się z tym co było drogie dla nas, ale czasu coraz mniej żeby wracać do ponownego czytania, wiec Twoja decyzja jest bardzo dobra. Też mam podobnie że pozbywam się wielu rzeczy, łatwo mi przychodzi rozstawanie się z ciuchami, ale ciągle są przedmioty z którymi jeszcze nie mogę się rozstać.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No wlasnie - bardzo ciezko jest sie rozstawac z pewnymi rzeczami. Przeszlam przez to likwidujac dawny dom, oceniajac co zostawic, odkladaj rzeczy ktore dzieci chcialy po ojcu zatrzymac, takie najbardziej osobiste bo przeciez i one nie maja w swych domach miejsca. Corka m. in. wziela obrazy malowane przez ojca, jego zegarki i pare innych drobiazgow. Ja u siebie mam krysztaly otrzymane od rodzicow wiec cos o wielkiej sentymentalnej wartosci a co z nimi zrobi corka po mej smierci to nawet nie pytam bo nie chce wiedziec. W tym wszystkim ksiazki sa najmniej wazne tym bardziej ze mozna odkupic, tych innych rzeczy sie nie da.

      Usuń
  10. Znam ten ból... troszeczkę, bo wiem że czeka mnie pozbycie się wielu przedmiotów żeby nie pozostawiać tego kłopotu dzieciom i trudno mi się za to zabrać.
    Książki - tu sytuacja jest najgorsza (a może najlepsza).
    Mamy kilkaset polskich książek, to pójdzie na przemiał :(
    Książki w języku angielskim - kilkadziesiąt, z tego może 30 to stare wydania, początek XX wieku. Pokazałem w antykwariacie może wezmą... za A$4 za sztukę.

    OdpowiedzUsuń
  11. U mnie bylo odwrotnie - tylko pare polskich, reszta w jezyku angielskim co ulatwia pozbycie sie bo pojda do biblioteki.
    Ja tez nie mysle ze wspomniana kolekcja da mi zarobek ale nie o to mi chodzi tylko by nie poszly na smietnik a biblioteka raczej by ich nie chciala. Na Amazon widzialam pojedyncze tomy ksiazek tej autorki, rownie stare i cena ich byla ok 15 $. Ja mam cala serie wiec moze cena bedzie lepsza? Pytalam biblioteke - wezmie reszte moich ksiazek.
    Czy masz w Melbourne miejsce do oddania polskich ksiazek?
    Lechu - nie przyjmuj tego zle a jedynie jako praktyczna rade kogos kto przeszedl przez mlyn likwidowania jednego zycia i przejscie na inne - jak sprawy administracyjne i finansowe : dzieki temu ze mielismy je uregulowane prawnie lacznie z Power of Attorney dla dzieci, latwiej i szybciej poszlo mi np. usuwanie meza z pewnych instytucji, otrzymanie ubezpieczen, przelozenia naleznej mi emerytury i pension po nim na moje imie i wiele innych - jego samochod, dom - jednym slowem wszystko mielismy prawnie uzgodnione i zadysponowane co pozniej okazalo sie swietnym ulatwieniem dla mnie i dzieci, bedzie tez ulatwieniem po mej smierci. Adwokat powiedzial nam co nalezy zrobic wiec zrobilismy i jak mowie bylo bezcennym krokiem. 4 miesiace po smierci meza juz bylam w nowym miejscu majac te procedury za soba a bylo tego co niemiara. Musze pochwalic te wszystkie miejsca - kazde jedno zadzialalo od reki i sprawnie, nawet ZUS.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Oddać polskie książki do biblioteki w Melbourne - nie wchodzi w rachubę.
      Praktycznie jest tu jedna polska biblioteka (przy polskiej szkole) i nie przyjmuje żadnych książek.
      Dziękuję za życzliwe wskazówki na stare lata.
      Wydaje mi się, że sprawy formalne mamy uporządkowane i przedyskutowane z córką. Nie powinno być zbyt wiele kłopotu.

      Usuń
  12. Ja mam masę książek i po angielsku i polsku. Żadna biblioteka nie chce książek. Mam piękne stare słowniki, twarde oprawy, złocone litery. To stare encyklopedie i słowniki, z początku XX wieku. Nikt ich nie chce. Czyli te piękne przedmioty pójdą na przemiał raczej na pewno. Biblioteki absolutnie tego nie potrzebują. Dzieci też nie. Trudno. Mam też polskie kryształy, ale nikogo nie obchodzą bo ładniejsze są z Waterford, z Irlandii. Mam srebrne sztućce stołowe, ale młodych to nie interesuje bo je trzeba czyścić i polerować. Są paryskiej firmy Christofle, ale dzieciom nie są potrzebne. No cóż… na razie my korzystamy. 😁
    Pozdrawiam.
    Anna

    OdpowiedzUsuń