9 października 2025

DZISIAJ BRAKLO MI CHLOPA - CHOCBY KULAWEGO, GARBATEGO!

A bylo tak ze zaplanowalam dwa dni przesiedziec w domu, bez musu jezdzenia na lunch czy zakupy.

 Zrobilam wiec odpowiedni zapas wiktualow, samych polproduktow by tylko je odgrzac, zjesc, umyc talerz sztuk jedna + widelec a w dodatku kupilam porcje tego co chcialam "rodzinna" czyli rozmiaru na dwie osoby by moc odgrzewac oba razy w tym samym garnku, bron boze nie miec do mycia dwoch!

 Jednak by choc troszke to co jadlam wczoraj czyms sie roznilo od dzisiejszego postanowilam urozmaicic marynowanym ogorkiem zamiast swiezym. 

Juz do lodowki gdzie stoi sloik z tymi ogorkami podchodzilam niepewnie bo uprzytomnilo mi sie ze dopiero co kupilam nowy, nigdy jeszcze nie byl otwierany a gdy ostatnio byli u mnie corka i ziec zapomnialam poprosic by odkrecili - co nieraz robia ze swiezo kupionymi sloikami wiedzac ze ich odkrecanie sprawia mi duzy klopot. Czasem udaje sie latwo ale to tak pare razy na sto.......

Wyjelam wiec ten sloj, sprawdzam recznie czy sie uda ale nie, ani rusz. Biore gumowe uchwyty ktore sa swietnymi pomocnikami w odkrecaniu  - tez ani rusz a przy okazji napinania sie momentalnie poczulam bol w krzyzach, odretwienie w rekach.

 A moje danie lezy na talerzu i stygnie..... Co tu wiec zrobic? - lekkiego obstukiwania o blat nie moge zastosowac gdyz ksiezniczka Bella slodko spi a obudzilo by ja, nie moge tez wystukac szpikulcem dziury w pokrywce bo do tego musze uzyc mlotek co tez by ksiezniczke obudzilo - a juz miala o swicie wystarczajacy stres muszac zniesc moje odkurzanie dywanow bo na jest bardzo delikatna ksiezniczka.

Ksiazniczka cierpliwie czeka az 
skoncze odkurzanie. 


 Hej, mysle sobie - moze zejde na dol, moze spotkam jakiegos faceta ktory mi odkreci? Istnieja tacy uczynni: jednego dnia pewien mlody i przystojny widzac ze zabieram sie na gore wnosic kilka toreb zakupow ofiarowal pomoc ktorej  ja, glupia, odmowilam, udajac jaka to jestem jeszcze silna i samodzielna. Dzis, jako ze widze iz sloj juz dal mi dwa bole, nie bede odmawiac, wrecz bede szukac.

 Zeszlam wiec dwa pietra w dol, stanelam w wejsciu i rozgladam sie a tu ani zywego ducha, o chlopie nie mowiac.

 Ani mlodego, ani starego ani kulawego ani lysego :) Akurat gdy mi tak bardzo byl potrzebny!

 Stojac skojarzylo mi sie wiecie co - rog uliczki, brama, swiatlo wejsciowe sie swieci bo u nas sie swieci dzien i noc,  czyli pod stoje pod latarnia i wypatruje chlopa 😂 

 W koncu wrocilam do mieszkania i nie majac wyboru znowu moje danie musialam ozywic zielonym ogorkiem.

 Pozytek z tego taki ze wiem o co poprosic Mikolaja - otwieracz do sloikow. 


   

4 komentarze:

  1. No ale zebys musiala az mlotka uzywac do zrobienia dziurki w pokrywce? Ja robie jednym ciosem noza, co nie generuje halasu. Tyle Ci powiem, ze skoro juz wyszlas z domu, trzeba bylo wziac ze soba mlotek i stukac w pokrywke na zewnatrz, nie obudzilabys wtedy Belli :))))))

    OdpowiedzUsuń
  2. Mnie nie udaje sie bez mlotka, nie mam tyle sil w rece a o tym by to zrobic na korytarzu przyszlo mi do glowy gdy juz zjadlam. Poza tym gdy w pokrywce jest otwor to pozniej mi smierdzi ogorkami w calej lodowce.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To trzeba otwor zalepic tasma izolacyjna, nie bedzie smierdziec.

      Usuń
  3. Rozumiem Cię doskonale, bo otwieranie słoików mnie też sprawia trudność. Kiedyś miałam ochotę walnąć o ścianę słoiczkiem z chrzanem, który mąż tak skutecznie zakręcił, że w żaden sposób nie mogłam sobie poradzić.
    Nie radzę używać noża do podważania zakrętki ani wbijania go w nią, bo można sobie krzywdę zrobić.

    OdpowiedzUsuń