29 listopada 2024

SKRAWEK ATLANTYKU

Bo tylko tyle udalo mi sie wczoraj zobaczyc, na dodatek z odleglosci.

 Mieszkam na Florydzie 5 miesiecy i dopiero wczoraj byla okazja jechac nad ocean na indykowa kolacje w restauracji mieszczacej sie w jego poblizu. Mimo iz ocean jet blisko naszego miejsca zamieszkania, pol godziny jazdy, to jak wiekszosc tubylcow, w tym corka i ziec, wcale nie czesto jedzi na plaze bo po pierwsze ludzie pracuja wiec nie maja czasu weekendy wykorzystujac na sprawy rodzinno-domowe a takze, co jest moze wieksza przyczyna, jesli sie cos ma pod reka to powszechnieje.

 Tlumy jakie czesto sie na plazach widzi to turysci, miejscowych ludzi w nich jest niewielu.




Plaze i okolice bardzo bogate w sklepy, restauracje dobrze znam z wczesniejszych wizyt wiec nic nie bylo dla mnie niespodzianka , jedynie ze wzgladu na pore roku, pelne choinek, swiatelek. Corka bywa nad oceanem czesciej bo jej bogata firma dla ktorej pracuje czesto urzadza celebrowanie roznych okazji organizujac party na wynajetej lodzi i przejazdzce po oceanie. 




Nasza indykowa kolacja przeszla plan A, pozniej B, az w koncu zostalo na planie C ktory mi sie najbardziej podobal bo oznaczal ze bedzie nas tylko czworo, ta dodatkowa osoba bedac Mark, bardzo dawny przyjaciel corki i ziecia, w dodatku lubie go. Dodam ze bardzo sie cieszyl iz go zaprosilismy - on jest single, stary kawaler - mowiac ze w naszym towarzystwie czuje sie jak z najblizsza rodzina.

 Nad ocean przyjechalismy wczesnie by za dnia moc go zobaczyc ale zaraz po zaparkowaniu zakotwiczylismy sie w pewnej restauracji bo mnie sie zachcialo ich pierogow. Porcja to 6 pierogow, fajnie podsmazonych, a moi musieli mnie powstrzymywac bym nie zamawiala drugiej mowiac ze mam trzymac miejsce w zoladku na glowna kolacje.

 W restauracji byl muzykant robiacy mechaniczna muzyke, ludzie tanczyli i ogolnie wyglupiali sie  a takze chodzil Mikolaj ktory z chetnymi pozowal do zdjecia z oceanem w tle - ceniac 10 $ za sztuke.

  Z tej restauracji mozna bylo widziec ocean przez okna albo z tarasu wiec by mu zrobic lepsze zdjecie wyszlam na zewnatrz - i okazalo sie ze zbyt daleko nie zaszlam bo zaraz zaczynal sie piasek. Piasek to cos czego nie znosze - by mi wszedl do butow, nie lubie plazowania bo laczy sie z tym ze czlowieka oblepia o goracu nie mowiac, a wczoraj mialam przeciez wyjsciowe buty na stopach, nie klapki ktore mozna sciagnac i wytrzepac. Zarzymalam sie wiec w sporej odleglosci od plazy i stamtad robilam zdjecia.



 A potem okazalo sie ze  madrze zrobilam bo za niedlugo musielismy stamtad wyjsc i przeniesc sie do miejsca kolacji, po kolacji prosto do domu - wiec niechcacy wykorzystalam jedyna szanse na zrobienie zdjec. Czyli skrawek oceanu widzialam z daleka, nie moczylam sie w nim, nie plywalam, piasku ani tknelam - ale i tak wczorajszy dzien, kolacje, rozmowy jakie mielismy, kupe smiechu, takze pierogi - uwazam za bardzo udany. 

Deser Serpentyny - maliny w rumie,
 lody waniliowe, bita smietana



 Dzis moj gospodarczy dzien - sprzatanie - jutro ubieranie choinki u corki, niedziela bedzie znowu leniwym dniem a w poniedzialek operacja Belli. 

3 komentarze:

  1. Przypomniałaś mi nasze wakacje na Florydzie w 1982 r - to była pierwsza okazja zobaczenia i dotknięcia oceanu - Daytona Beach i St Augustine,
    Bardzo miłe wspomnienie.

    OdpowiedzUsuń
  2. Z kolei Ty mi przypomniales St. Augustine - co za czarujaca miejscowosc! Moja najbardziej ulubiona z calej Florydy, moglabym w niej mieszkac.
    Bardzo rozny Thanksgiving byl dla roznych rejonow USA - polnoc (a syn mieszka w Bostonie) miala sniezyce, oblodzenia, problemy z podrozami tak obfitymi w ten dzien, my - jak na zdjeciach.
    Nic, jest jak jest a zle nie jest za co wczoraj podziekowalismy losowi.

    OdpowiedzUsuń
  3. Mnie tam zadna wody nigdy by nie spowszedniala, to moj zywiol, moglabym z niej nie wychodzic, moczyc nogi i tylek, spacerowac nawet w upal, bo oceaniczna bryza sprawia, ze upal nie daje sie tak we znaki. No ale ja to ja, mam swojego hyzia.
    Cale szczescie, ze udalo Wam sie spedzic ten dzien jak zaplanowaliscie, bez dodatkowego towarzystwa, z ktorym trzeba sie liczyc i dostosowywac. W kazdym razie okolicznosci spozywania pierogow bardzo mi sie podobaly i szkoda, ze ocean nie byl troche blizej.

    OdpowiedzUsuń