26 lipca 2025

C.D. UCIAZLIWEJ SASIADKI

Pamietacie moj wpis o sasiadce corki ktora to czesto wyjezdzajac zrzuca na corke dogladanie kotki Nyla ale nie tylko bo za kazdym razem organizujac swe wyjazdy zapomni czegos, prosi o zalatwienie dodajac corce klopotu?

 Przypomne - raz musiala wyszukac buty corki i poslac na oboz w ktorym przebywala, dwa razy musiala konczyc zaczete pranie i suszenie.

 Nie inaczej stalo sie tym razem tez. Sasiadki syn ozenil sie z angielka i tam , w Angli, mieszka wiec Crissy dwa razy w roku jezdzi go odwiedzac a robi sobie dlugie urlopy, zazwyczaj miesieczne gdyz czesc z nich poswieca zwiedzaniu krajow europejskich.

 Tydzien pracy corki wyglada tak ze trzy dni musi przepracowac w biurze, dwa dni, poniedzialek i piatek pracuje z domu. Biura mieszcza sie w Fort Lauderdale i choc to nie jest ogromna trasa do przejechania jednak jest bo zawsze w korkach samochodowych, czesto w deszczu, a gdy trafi na wypadki i zamkniecia lini to zamiast trase pokonac w 30 minut pokonuje ja o wiele dluzej. Nie lubi wiec tych dni pracy z biur choc przyjemnie jej widziec sie z kolezankami, poplotkowac przy wspolnych lunchach. Pracujac z domu odpada jazda, poza tym zawsze mimo sleczenia przy komputerze i telefonie wypracuje sobie czas by cos w domu zrobic, podlac donice, ugotowac kolacje na pozniej, czasem gdy moze miec przyzwoitej dlugosci przerwe lunchowa umawiamy sie na wspolny choc szybki lunch. Jesli ma wizyty jakichs naprawiaczy albo ogrodnika czy sprzataczek umawia ich na te dwa "domowe" dnie by przypilnowac - jednym slowem sa dla niej konieczne i przydatne.

 Na wczorajszy, piatkowy ktory zarazem byl dniem przyjscia sprzataczek, czekala wiec jak na manne z nieba, ufajac ze poza nakarmieniem kota sasiadki caly dzien bedzie spokojny i rutynowy. Jednak nie byl a dowiedzialam sie z porannego telefonu corki, bardzo sfrustrowanej i proszacej mnie bym przyjechala kolo poludnia pilnowac sprzataczek gdyz ona dostala od Crissy bedacej obecnie w Danii telefon i zlecenie do wykonania a bedzie sie wiazalo z z tym iz corka musi porzucic swa prace, dom, sprzataczki i jechac na miasto by zalatwic.

 Co sie stalo - przemieszczajacej sie Crissy z jednego panstwa do drugiego zagubiono walizke w ktorej miala lek na tarczyce a musi go zazywac codziennie. Myslala ze dobrze robi majac go w walizce a nie przy sobie by uniknac czepiania sie sluzb kontrolnych i celnych ale zginelo wiec prosila corke o przyslanie zapasowego jakie miala w domu. Niby przyslala corce instrukcje co i jak zalatwic, a gdy corka juz wydrukowala je, juz myslala ze ma skompletowane i tylko nalezy pojsc do punktu DHL i wyslac, doslala jeszcze nowe do wydruku bo okazalo sie ze to samo musi byc wydrukowane w dunskim jezyku a byly to opisy leku i pozwolenia. Bidna corka latala wiec pomiedzy swoim sluzbowym komputerem a drukarka, telefonami od Crissy i sluzbowymi, bardzo zla na ta nieprzewidziana sytuacje a mieszajaca jej caly uklad dnia.

 Pojechalam wiec pilnowac sprzataczek a troche wczesniej niz mialam powiedziane bo siedzac w domu nad ksiazka usypialo mi sie wiec zdecydowalam jechac juz bojac sie ze usne na dobrze i przegapie umowiona godzine. A bylam troche utyrana tez bo przez caly tydzien Bella miala takie godziny dziennej "drzemki" , od po sniadaniu do wieczora ! ze nie dala mi okazji poodkurzac dywanow ( bo gdy spi nie robie niczego halasliwego by krolewnie nie przeszkadzac) wiec robilam to zaraz po mym wczesnym wstaniu, o 4 tej rano wiedzac ze jesli nie zrobie tego wczesnym porankiem to nie zrobie nigdy, trzepalam mniejsze dywaniki, mylam podlogi.

 Okazalo sie ze moj przedwczesny przyjazd byl dobrym pomyslem bo i sprzataczki przyjechaly wczesniej. Obrocilo sie wiec o tyle dobrze ze juz bylam na miejscu a w dodatku corka zdecydowala ze jak nigdy zostawimy sprzataczki same - corka moze na odleglosc telefonem zamykac drzwi garazowe gdy sprzataczki odjada -  i ze do DHL pojedziemy razem by po zlatwieniu wysylki zjesc lunch.

 W tym DHL zeszlo nam moze 40 minut jesli nie wiecej bo nie obylo sie bez sprawdzania przepisow, dzwonienia do wyzszych  "wladz" by sie upewnic ze mamy potrzebne i odpowiednie dokumenty, robienie zdjec tak leku jak dokumentow, drukowanie wymaganych nalepek i oznaczen. Oczywiscie caly ten czas Crissy byla na telefonie bo musiala odpowiadac na pytania.

 Corka byla tym wszystkim wykonczona i tylko dziekowala bogu ze ma tak wygodna, elastyczna prace pozwalajaca na takie zamieszania natury osobistej.

 Gdy corka byla z panem obslugujacym zajeta wysylka z nudow poczytalam rozwieszone po scianach informacje o wysylkach, jak czego wogole nie mozna wysylac a takze cennik. Z cennika wynikalo ze DHL podzielil swiat na 4ry grupy/rejony, Dania i Polska choc tak blisko siebie naleza do innych, ze wysylka ktora robilysmy bedzie kosztowac 65 $ a bedzie doreczona w poniedzialek a ta sama wyslana do Polski kosztowalaby 126 $.

 Tak czy siak to corka naprawde ma juz dosc tej Crissy i jak dogladanie kota nie jest czyms ciezkim to te wieczne notoryczne zapomnienia i dodatkowe zajecia bardzo ja mecza, zajmuja czas, dezorganizuja jej dzien i nie pozwalaja miec takich do gory brzuchem momentow jak ma Bella a zdjecie az sie prosi zatytuowac "Cysarz-owna to ma klawe zycie". 



 Po lunchu wrocilam do siebie a z pozniejszego telefonu dowiedzialam sie ze przez reszte dnia corka musiala nadganiac swa prace by skonczyc do 5tej  - i byla wykonczona calym chaotycznym dniem. Mnie to niby nie dotknelo ale tak jestem zla na ta Crissy ze wnet bym jej nagadala a takze spytala czy nie ma rodziny na ktora by zwalala zalatwienia?


16 komentarzy:

  1. Ale dlaczego córka daje się tej Crissy tak zaprzęgać? Przecież ma wystarczająco własnych zajęć. Crissy może wynająć sobie zawodowego homesitter.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Leki, insulina, części do ważnej aparatury TYLKO I WYŁĄCZNIE w bagażu podręcznym i przy sobie, bo walizka zawsze może się zawieruszyć. Na tyle latania po świecie, jest ta Crissy nieco niekumata, że tak to określę. Zaświadczenie od lekarza na temat eliminuje dyskusje typu, a co to i po co to.

      Usuń
    2. Zawsze bylo mowione o opiece nad kotem a ze wynikaja dodatkowe zajecia to chyba przez to co napisalas - niezaradnosci Crissy.
      Corka i ziec sa chetni do pomocy kazdemu a w wypadku tej sasiadki tym bardziej bo gdy sami gdzies wyjezdzaja ona sie zajmuje ich kotem - czyli jest w tym pomaganiu duza doza wzajemnosci.
      A jesli Crissy dzwoni i melduje ze "cos" wypadlo jak odmowic?
      Ja mysle ze wlasnie to iz duzo podrozuje po Europie nauczylo ja trzymac leki w walizce i tak powiedziala do corki. Podejrzewam ze inne sa EU przepisy o przewozie europejskich lekow a amerykanskich. Wiele naszych jest niedopuszczalne do uzytku w Europie, moze nawet nieznane i to stwarza komplikacje wiec uproscila sobie trzymaniem w walizce.

      Usuń
  2. Gdy podróżowałem to miałem lekarstwa zawsze przy sobie a do tego jeszcze świadectwo lekarskie, że muszę je regularnie zażywać.
    A swoją drogą - jeśli Crissy musi te lekarstwa zażywać codziennie to jak wytrzyma do poniedziałku?
    Powinna iść do miejscowego lekarza.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Na kazda uwage moge odpowiedzic na zasadzie przypuszczen :
      wiem ze masa amerykanskich lekow jest niedozwolona w Europie co znaczy ze w razie czego nie dostaniesz takiego samego. Tarczycowe sa czesto dobierane pod katem pacjenta, nie sa typowymi. Moze Crissy poszlaby do lekarza ale moze wie ze takiego samiutenkiego leku by nie dostala a takze czy dalby jej recepte od reki, bez badan, tylko na piekne oczy? Problem powstal przed samym weekendem co tez opoznia wizyte u lekarza ktora prawdopodobnie otrzymalaby na poniedzialek albo pozniej a po jej taka skoro swoj lek dostanie w poniedzialek?
      Mysle ze glownie ta roznica pomiedzy dozwolonymi w Europie a nie zdecydowala iz swe wozi w walizce bo do corki powiedziala wlasnie tak - to avoid harassment at every airport.
      Jak do poniedzialku wytrzyma tez nie wiem. Jestem skora dac jej dobra rade ale nie wypada sie wtracac - skoro wozi w walizce niech rozlozy na dwie walizki, swoja i meza, przeciez chyba obie naraz nie zgubia sie.

      Usuń
  3. Na miejscu Twojej córki, po prostu odmówiłbym. Raz można pomóc, drugi raz też, ale skoro sąsiadka zrobiła sobie z niej służącą, to jest mocno nie w porządku. Niech się wymówi pilną pracą - co wcale nie będzie niezgodne z prawdą. Nie może teraz wyrwać się z roboty - i już! Przykro mi, znajdź kogoś innego! Ja dopiero za trzy dni będę miała trochę luźniejszy dzień, jeśli mi znów nie wpadnie coś pilnego.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jak wczoraj corka pomstowala na sasiadke tak dzisiaj, po odespaniu sie, mowi inaczej - ze jest ok, ze moze i ja kiedys bede potrzebowala cudzej pomocy? Ladna cecha, taka pomoc innemu, poniekad dumna jestem z takiej corki.
      Nawiasem mowiac gdy corka z zieciem wyjezdza to wlasnie ta sasiadka doglada ich kota czyli jest w tym doza wzajemnosci. Ale odkad tu mieszkam robie to ja dla corki.

      Usuń
  4. Nie byloby problemu, gdyby np. był dostęp przez internet kanalami medycznymi-do zakodowanej w jakis sposob skroconej informacji o zazywanych lekach, przez osobe wyjezdzajaca poza dany kraj zamieszkania-czy np. w formie karty czy kodu QR w telefonie.
    Ale w tej sytuacji- ktos poszedl na łatwiznę, zamiast zaangazowac rodzine w ....Anglii lub zadzialac na miejscu .Być może sasiadka corki przewiduje dluzszy pobyt ...poza domem i ekstra leki sa jej potrzebne. Od córki zależy w jakim stopniu zaznaczy granice pomocy.
    Bella daje przyklad -jak należy sie przeciągać w pozycji bocznej bezpiecznej. Nie omieszkam spróbować: )

    OdpowiedzUsuń
  5. Ja mysle ze najwieksza a moze jedyna role odgrywa tu fakt ze Europa/UE nie dopuszcza pewnych amerykanskich lekow. A tarczycowe akurat czesto sa robione scisle wedlug potrzeb pacjenta i nie mozna zastapic pierwszym lepszym. Dlatego tez na lotniskach Crisssy ma klopot gdy widza nieznany lek w jej torbie wiec wozi w walizce.
    O, jak najbardziej wyprobuj metode Belli - nikt nie wie co najlepsze jak zwierzeta, w dodatku instynktownie. Popatrz na psy i koty - pierwsze po przebudzeniu to przeciaganie sie.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Serpentyno, zaden celnik nie doczepi sie do lekow, jezeli sa opatrzone zaswiadczeniem od lekarza. To jest jakas nastepna wymowka tej nieogarnietej osoby, ktora swoim niechlujstwem stworzyla caly katalog wymaganych dokumentow, tlumaczen i zaswiadczen , i nakrecila klopotliwa procedure , ktora zajela Twojej corce dzien pracy. A tak na marginesie to celnicy moga sprawdzac duza walizke rowniez - i wtedy dopiero byliby podejrzliwi , ze ona wiezie te leki na sprzedaz.. bo kto normalny , ktory potrzebuje leku stale nie wiezie go przy sobie?? A.

      Usuń
  6. To jakaś mocno nieogarnięta osoba, chyba już czas postawić granice, ile można wysługiwać się sąsiadką, to nie jest osoba przykuta do łózka i potrzebująca pomocy!

    OdpowiedzUsuń
  7. Sama biorę lek który w Europie nie jest dostępny. I to w zastrzykach. Nigdy w życiu nie włożyłabym go do nadanego bagażu bo taki może zginąć. Mam list od lekarza, ale jeszcze nigdy nikt nie kazał mi go okazywać, łącznie z Danią. Leki na tarczycę są wszędzie te same, tu cudów nie ma. Babka popełniła błąd bo nie doinformowała się przed wyjazdem. Trochę żałosne te jej wymówki! A ile kłopotów dla Pani córki. Ja bym chyba tylu rzeczy dla sąsiadki nie dała rady robić. I jeszcze poważnie: czy sprzątaczek pilnują, żeby wykonały pracę???
    Pozdrawiam serdecznie.
    Anna

    OdpowiedzUsuń
  8. Nie rozumiem, dlaczego sąsiadka zawracała głowę Twojej córce, a nie poszła do lekarza w Danii.

    OdpowiedzUsuń
  9. Wielce niedorobiona ta sąsiadka. Taka sąsiadka to gorsza niż potop. Tylko niedorobiona umysłowo osoba pakuje do walizki leki, które musi stale brać. Wiesz- uprzejmość też ma swoje granice i jestem zdania, że owa sąsiadka znacznie je przekroczyła. Strasznie "rozbestwiasz" Bellę - ja przyzwyczaiłam Flika od samego początku do odkurzacza, a poza tym na czas sprzątania jednego pomieszczenia był ewakuowany do innego. Po roku sam pojął, że jak pańcia sprząta to najzdrowiej jest wejść do swojej budki i tam przeczekać czas pracy odkurzacza. Nawet nie wiesz, jak się cieszę, że nie mam tu żadnych sąsiadek i że nikt mi w garnki nie zagląda. A tak w ogóle to bardzo często w całym, 5 piętrowym budynku i 2 oficynach ....... jestem sama. A dziś nie wyszłam głównie dlatego, że jestem obolała a winda
    jest nieczynna, więc pewnie i jutro będzie nieczynna. Ale na zakupy to muszę iść dopiero w środę. Ten nerw obwodowy mnie wykończy.

    OdpowiedzUsuń
  10. Lista zadan sasiadki rosnie z kazdym jej wyjazdem i za kazdym razem przesuwa ona te granice przyzwoitosci dalej i dalej. Praktycznie granicy juz nie ma , a Twoja zyczliwa corka niestety daje sie mocno wykorzystywac tej dosc bezczelnej osobie. Obie strony mialy pilnowac swoich kotow w razie wyjazdu , i taka pomoc sasiedzka rozumiem. Niestety sasiadka juz dawno przekroczyla granice " pomocy sasiedzkiej" , a Twoja corka nie potrafi ich postawic . Za kazdym nastepnym wyjazdem lista spraw, ktore sasiadka zwali jej na glowe bedzie wiec coraz wieksza. Chyba corce przydalby sie krotki kurs z asertywnosci, jak grzecznie i uprzejmie nauczyc sie mowic nie . Pierwsza rzecza, ktorej bym nie zrobila , to nie wywieszalabym cudzego prania ...Jakby jej to wtedy zatechlo , to nastepnym razem zrobilaby to sama przed wyjazdem. A tak, bedzie to nastepne zadanie dla Twojej corki ...Pozdrawiam Asia

    OdpowiedzUsuń
  11. Oj tak bardzo uciążliwa ta sąsiadka, wybitnie nie podoba mi się, bo jeżeli nie jest głupia to wszystkie te jej żądania są delikatnie mówiąc bezczelne. A historia z lekami zupełnie pokręcona, bo leki trzeba mieć w podręcznym bagażu i jak jest ich tak dużo to na powinna mieć zaświadczenie od lekarza. Walizki też mogą być sprawdzane i wtedy miałaby kłopoty dużo poważniejsze.

    OdpowiedzUsuń