26 lipca 2025

C.D. UCIAZLIWEJ SASIADKI

Pamietacie moj wpis o sasiadce corki ktora to czesto wyjezdzajac zrzuca na corke dogladanie kotki Nyla ale nie tylko bo za kazdym razem organizujac swe wyjazdy zapomni czegos, prosi o zalatwienie dodajac corce klopotu?

 Przypomne - raz musiala wyszukac buty corki i poslac na oboz w ktorym przebywala, dwa razy musiala konczyc zaczete pranie i suszenie.

 Nie inaczej stalo sie tym razem tez. Sasiadki syn ozenil sie z angielka i tam , w Angli, mieszka wiec Crissy dwa razy w roku jezdzi go odwiedzac a robi sobie dlugie urlopy, zazwyczaj miesieczne gdyz czesc z nich poswieca zwiedzaniu krajow europejskich.

 Tydzien pracy corki wyglada tak ze trzy dni musi przepracowac w biurze, dwa dni, poniedzialek i piatek pracuje z domu. Biura mieszcza sie w Fort Lauderdale i choc to nie jest ogromna trasa do przejechania jednak jest bo zawsze w korkach samochodowych, czesto w deszczu, a gdy trafi na wypadki i zamkniecia lini to zamiast trase pokonac w 30 minut pokonuje ja o wiele dluzej. Nie lubi wiec tych dni pracy z biur choc przyjemnie jej widziec sie z kolezankami, poplotkowac przy wspolnych lunchach. Pracujac z domu odpada jazda, poza tym zawsze mimo sleczenia przy komputerze i telefonie wypracuje sobie czas by cos w domu zrobic, podlac donice, ugotowac kolacje na pozniej, czasem gdy moze miec przyzwoitej dlugosci przerwe lunchowa umawiamy sie na wspolny choc szybki lunch. Jesli ma wizyty jakichs naprawiaczy albo ogrodnika czy sprzataczek umawia ich na te dwa "domowe" dnie by przypilnowac - jednym slowem sa dla niej konieczne i przydatne.

 Na wczorajszy, piatkowy ktory zarazem byl dniem przyjscia sprzataczek, czekala wiec jak na manne z nieba, ufajac ze poza nakarmieniem kota sasiadki caly dzien bedzie spokojny i rutynowy. Jednak nie byl a dowiedzialam sie z porannego telefonu corki, bardzo sfrustrowanej i proszacej mnie bym przyjechala kolo poludnia pilnowac sprzataczek gdyz ona dostala od Crissy bedacej obecnie w Danii telefon i zlecenie do wykonania a bedzie sie wiazalo z z tym iz corka musi porzucic swa prace, dom, sprzataczki i jechac na miasto by zalatwic.

 Co sie stalo - przemieszczajacej sie Crissy z jednego panstwa do drugiego zagubiono walizke w ktorej miala lek na tarczyce a musi go zazywac codziennie. Myslala ze dobrze robi majac go w walizce a nie przy sobie by uniknac czepiania sie sluzb kontrolnych i celnych ale zginelo wiec prosila corke o przyslanie zapasowego jakie miala w domu. Niby przyslala corce instrukcje co i jak zalatwic, a gdy corka juz wydrukowala je, juz myslala ze ma skompletowane i tylko nalezy pojsc do punktu DHL i wyslac, doslala jeszcze nowe do wydruku bo okazalo sie ze to samo musi byc wydrukowane w dunskim jezyku a byly to opisy leku i pozwolenia. Bidna corka latala wiec pomiedzy swoim sluzbowym komputerem a drukarka, telefonami od Crissy i sluzbowymi, bardzo zla na ta nieprzewidziana sytuacje a mieszajaca jej caly uklad dnia.

 Pojechalam wiec pilnowac sprzataczek a troche wczesniej niz mialam powiedziane bo siedzac w domu nad ksiazka usypialo mi sie wiec zdecydowalam jechac juz bojac sie ze usne na dobrze i przegapie umowiona godzine. A bylam troche utyrana tez bo przez caly tydzien Bella miala takie godziny dziennej "drzemki" , od po sniadaniu do wieczora ! ze nie dala mi okazji poodkurzac dywanow ( bo gdy spi nie robie niczego halasliwego by krolewnie nie przeszkadzac) wiec robilam to zaraz po mym wczesnym wstaniu, o 4 tej rano wiedzac ze jesli nie zrobie tego wczesnym porankiem to nie zrobie nigdy, trzepalam mniejsze dywaniki, mylam podlogi.

 Okazalo sie ze moj przedwczesny przyjazd byl dobrym pomyslem bo i sprzataczki przyjechaly wczesniej. Obrocilo sie wiec o tyle dobrze ze juz bylam na miejscu a w dodatku corka zdecydowala ze jak nigdy zostawimy sprzataczki same - corka moze na odleglosc telefonem zamykac drzwi garazowe gdy sprzataczki odjada -  i ze do DHL pojedziemy razem by po zlatwieniu wysylki zjesc lunch.

 W tym DHL zeszlo nam moze 40 minut jesli nie wiecej bo nie obylo sie bez sprawdzania przepisow, dzwonienia do wyzszych  "wladz" by sie upewnic ze mamy potrzebne i odpowiednie dokumenty, robienie zdjec tak leku jak dokumentow, drukowanie wymaganych nalepek i oznaczen. Oczywiscie caly ten czas Crissy byla na telefonie bo musiala odpowiadac na pytania.

 Corka byla tym wszystkim wykonczona i tylko dziekowala bogu ze ma tak wygodna, elastyczna prace pozwalajaca na takie zamieszania natury osobistej.

 Gdy corka byla z panem obslugujacym zajeta wysylka z nudow poczytalam rozwieszone po scianach informacje o wysylkach, jak czego wogole nie mozna wysylac a takze cennik. Z cennika wynikalo ze DHL podzielil swiat na 4ry grupy/rejony, Dania i Polska choc tak blisko siebie naleza do innych, ze wysylka ktora robilysmy bedzie kosztowac 65 $ a bedzie doreczona w poniedzialek a ta sama wyslana do Polski kosztowalaby 126 $.

 Tak czy siak to corka naprawde ma juz dosc tej Crissy i jak dogladanie kota nie jest czyms ciezkim to te wieczne notoryczne zapomnienia i dodatkowe zajecia bardzo ja mecza, zajmuja czas, dezorganizuja jej dzien i nie pozwalaja miec takich do gory brzuchem momentow jak ma Bella a zdjecie az sie prosi zatytuowac "Cysarz-owna to ma klawe zycie". 



 Po lunchu wrocilam do siebie a z pozniejszego telefonu dowiedzialam sie ze przez reszte dnia corka musiala nadganiac swa prace by skonczyc do 5tej  - i byla wykonczona calym chaotycznym dniem. Mnie to niby nie dotknelo ale tak jestem zla na ta Crissy ze wnet bym jej nagadala a takze spytala czy nie ma rodziny na ktora by zwalala zalatwienia?


54 komentarze:

  1. Ale dlaczego córka daje się tej Crissy tak zaprzęgać? Przecież ma wystarczająco własnych zajęć. Crissy może wynająć sobie zawodowego homesitter.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Leki, insulina, części do ważnej aparatury TYLKO I WYŁĄCZNIE w bagażu podręcznym i przy sobie, bo walizka zawsze może się zawieruszyć. Na tyle latania po świecie, jest ta Crissy nieco niekumata, że tak to określę. Zaświadczenie od lekarza na temat eliminuje dyskusje typu, a co to i po co to.

      Usuń
    2. Zawsze bylo mowione o opiece nad kotem a ze wynikaja dodatkowe zajecia to chyba przez to co napisalas - niezaradnosci Crissy.
      Corka i ziec sa chetni do pomocy kazdemu a w wypadku tej sasiadki tym bardziej bo gdy sami gdzies wyjezdzaja ona sie zajmuje ich kotem - czyli jest w tym pomaganiu duza doza wzajemnosci.
      A jesli Crissy dzwoni i melduje ze "cos" wypadlo jak odmowic?
      Ja mysle ze wlasnie to iz duzo podrozuje po Europie nauczylo ja trzymac leki w walizce i tak powiedziala do corki. Podejrzewam ze inne sa EU przepisy o przewozie europejskich lekow a amerykanskich. Wiele naszych jest niedopuszczalne do uzytku w Europie, moze nawet nieznane i to stwarza komplikacje wiec uproscila sobie trzymaniem w walizce.

      Usuń
  2. Gdy podróżowałem to miałem lekarstwa zawsze przy sobie a do tego jeszcze świadectwo lekarskie, że muszę je regularnie zażywać.
    A swoją drogą - jeśli Crissy musi te lekarstwa zażywać codziennie to jak wytrzyma do poniedziałku?
    Powinna iść do miejscowego lekarza.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Na kazda uwage moge odpowiedzic na zasadzie przypuszczen :
      wiem ze masa amerykanskich lekow jest niedozwolona w Europie co znaczy ze w razie czego nie dostaniesz takiego samego. Tarczycowe sa czesto dobierane pod katem pacjenta, nie sa typowymi. Moze Crissy poszlaby do lekarza ale moze wie ze takiego samiutenkiego leku by nie dostala a takze czy dalby jej recepte od reki, bez badan, tylko na piekne oczy? Problem powstal przed samym weekendem co tez opoznia wizyte u lekarza ktora prawdopodobnie otrzymalaby na poniedzialek albo pozniej a po jej taka skoro swoj lek dostanie w poniedzialek?
      Mysle ze glownie ta roznica pomiedzy dozwolonymi w Europie a nie zdecydowala iz swe wozi w walizce bo do corki powiedziala wlasnie tak - to avoid harassment at every airport.
      Jak do poniedzialku wytrzyma tez nie wiem. Jestem skora dac jej dobra rade ale nie wypada sie wtracac - skoro wozi w walizce niech rozlozy na dwie walizki, swoja i meza, przeciez chyba obie naraz nie zgubia sie.

      Usuń
  3. Na miejscu Twojej córki, po prostu odmówiłbym. Raz można pomóc, drugi raz też, ale skoro sąsiadka zrobiła sobie z niej służącą, to jest mocno nie w porządku. Niech się wymówi pilną pracą - co wcale nie będzie niezgodne z prawdą. Nie może teraz wyrwać się z roboty - i już! Przykro mi, znajdź kogoś innego! Ja dopiero za trzy dni będę miała trochę luźniejszy dzień, jeśli mi znów nie wpadnie coś pilnego.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jak wczoraj corka pomstowala na sasiadke tak dzisiaj, po odespaniu sie, mowi inaczej - ze jest ok, ze moze i ja kiedys bede potrzebowala cudzej pomocy? Ladna cecha, taka pomoc innemu, poniekad dumna jestem z takiej corki.
      Nawiasem mowiac gdy corka z zieciem wyjezdza to wlasnie ta sasiadka doglada ich kota czyli jest w tym doza wzajemnosci. Ale odkad tu mieszkam robie to ja dla corki.

      Usuń
  4. Nie byloby problemu, gdyby np. był dostęp przez internet kanalami medycznymi-do zakodowanej w jakis sposob skroconej informacji o zazywanych lekach, przez osobe wyjezdzajaca poza dany kraj zamieszkania-czy np. w formie karty czy kodu QR w telefonie.
    Ale w tej sytuacji- ktos poszedl na łatwiznę, zamiast zaangazowac rodzine w ....Anglii lub zadzialac na miejscu .Być może sasiadka corki przewiduje dluzszy pobyt ...poza domem i ekstra leki sa jej potrzebne. Od córki zależy w jakim stopniu zaznaczy granice pomocy.
    Bella daje przyklad -jak należy sie przeciągać w pozycji bocznej bezpiecznej. Nie omieszkam spróbować: )

    OdpowiedzUsuń
  5. Ja mysle ze najwieksza a moze jedyna role odgrywa tu fakt ze Europa/UE nie dopuszcza pewnych amerykanskich lekow. A tarczycowe akurat czesto sa robione scisle wedlug potrzeb pacjenta i nie mozna zastapic pierwszym lepszym. Dlatego tez na lotniskach Crisssy ma klopot gdy widza nieznany lek w jej torbie wiec wozi w walizce.
    O, jak najbardziej wyprobuj metode Belli - nikt nie wie co najlepsze jak zwierzeta, w dodatku instynktownie. Popatrz na psy i koty - pierwsze po przebudzeniu to przeciaganie sie.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Serpentyno, zaden celnik nie doczepi sie do lekow, jezeli sa opatrzone zaswiadczeniem od lekarza. To jest jakas nastepna wymowka tej nieogarnietej osoby, ktora swoim niechlujstwem stworzyla caly katalog wymaganych dokumentow, tlumaczen i zaswiadczen , i nakrecila klopotliwa procedure , ktora zajela Twojej corce dzien pracy. A tak na marginesie to celnicy moga sprawdzac duza walizke rowniez - i wtedy dopiero byliby podejrzliwi , ze ona wiezie te leki na sprzedaz.. bo kto normalny , ktory potrzebuje leku stale nie wiezie go przy sobie?? A.

      Usuń
    2. W punkt z tymi lekami w walizce.

      Usuń
    3. Wcale nie jestem pewna czy jest tak jak piszesz - ze celnicy nie czepiaja sie lekarstw, zwlaszcza przewozonych z USA.
      Jak by nie bylo sasiadka zrobila tak a nie inaczej, zadna krytyka tego nie zmieni i potrzebowala pomocy wiec ja otrzymala.
      Mnie tez, choc imponuje mi corki chec pomocy, nie podoba sie nadmierne wykorzystywanie przez sasiadke ale powiedz sama - jak odmowic?

      Usuń
    4. Serpentyno, leki wlasne, ktore trzeba brac stale, wiezie sie wraz z zaswiadczeniem od lekarza i mozna to sobie sprawdzic PRZED podroza , czytajac zalecenia ambasady danego kraju. Wielokrotnie gorsze jest " przemycanie" lekow w walizce, bo gdy ta zostanie sprawdzona, to wtedy dopiero mozna miec powazne klopoty. Nie dosc, ze leki zabiora , to mozna zaplacic kare badz nawet nie zostac wpuszczonym do danego kraju. To co robi ta wasza sasiadka to czysta dziecinada i wcale nie jestem pewna, ze ona tego nie powtorzy przy nastepnej podrozy😂 A.

      Usuń
    5. Nie rozumiem czemu niby leki z " Ameryki" mialyby byc jakies specjalne? Koncerny farmaceutyczne, ktore je produkuja maja filie w calej Europie i sa one doskonale znane. Rok temu goscilam kuzyna z zona z Ameryki , ktorzy przyjechali z cala bateria lekow kazde , ale mieli oboje zaswiadczenia od lekarza i nikt sie absolutnie nie czepial. A.

      Usuń
    6. A jednak na naszym rynku istnieja leki ktore nie sa dopuszczane do uzytku w Europie. Nie mam na mysli tego ktory uzywa sasiadka bo nie znam nazwy ale inne. Ich "specjalnosc" polega na skladzie chemicznym. To ze kuzyn mial akurat dozwolone nie zmienia tego faktu.

      Usuń
    7. Serpentyno, tak na pewno sa takie, ale wiekszosc lekow jest identyczna . Co nie zmienia faktu, ze po pierwsze przed wylotem sprawdza sie przepisy danego kraju ( ona nie sprawdza) , a po drugie zalatwia sie list/zaswiadzenie o koniecznosci przyjmowania leku od lekarza.( ona tego nie robi) A jesli dany lek jest niedozwolony w kraju , do ktorego lecimy to tym bardziej nie pakuje sie go do walizy, bo to moze skonczyc sie wielka kara, wiezieniem, a nawet smiercia ( to ekstremalne przypadki, ale niektore leki to narkotyki, zakazane calkowicie , a w krajach arabskich czy azjatyckich karane smiercia). Miejmy nadzieje, ze sasiadka nie wybiera sie na wycieczke do Tajlandii, bo na Twoja corke spadnie wyciaganie jej z tajskiego wiezienia 😅 A.

      Usuń
    8. Lucy - podejrzewam ze Crissy, podrozujac do Europy dwa razy w roku zna te przepisy, poniekad musi przeciez a ze jest zapominalska, chaotyczna, postepujaca po swojemu to widzisz co z tego wyniklo.

      Usuń
  6. To jakaś mocno nieogarnięta osoba, chyba już czas postawić granice, ile można wysługiwać się sąsiadką, to nie jest osoba przykuta do łózka i potrzebująca pomocy!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. My tutaj tez uwazamy ze sasiadka jest jakas niepozbierana, ze jej brak organizacji kosztuje corke czas i klopot ale gdy juz sie stanie nie wypada odmowic zwlaszcza ze w tym wypadku chodzilo o wazny lek.

      Usuń
    2. Ale zauważ, że ona wiedząc, iż może na was liczyć jeszcze bardziej popada w roztargnienie, chyba was wykorzystuje po prosty, przecież nie ma 15 lat!

      Usuń
    3. Powstala niezreczna sytuacja z ktorej nielatwo wybrnac.

      Usuń
  7. Sama biorę lek który w Europie nie jest dostępny. I to w zastrzykach. Nigdy w życiu nie włożyłabym go do nadanego bagażu bo taki może zginąć. Mam list od lekarza, ale jeszcze nigdy nikt nie kazał mi go okazywać, łącznie z Danią. Leki na tarczycę są wszędzie te same, tu cudów nie ma. Babka popełniła błąd bo nie doinformowała się przed wyjazdem. Trochę żałosne te jej wymówki! A ile kłopotów dla Pani córki. Ja bym chyba tylu rzeczy dla sąsiadki nie dała rady robić. I jeszcze poważnie: czy sprzątaczek pilnują, żeby wykonały pracę???
    Pozdrawiam serdecznie.
    Anna

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie bede sasiadki tlumaczyc, wyjasniac jej decyzji bo nie znam.
      Prosila o pomoc i dostala. Co wiem to ze jezdzi do Europy dwa razy do roku czyli chyba jest obeznana z przepisami.
      Najgorsze ze nie ma jak dac do zrozumienia by nastepnym razem nie tworzyla dodatkowych zajec, by pomoc polegala na opiece nad kotem, nic wiecej.

      Usuń
  8. Nie rozumiem, dlaczego sąsiadka zawracała głowę Twojej córce, a nie poszła do lekarza w Danii.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ktoz wie czym sie kierowala choc moglabym wymyslec kilka powodow. Jednym z nich moze byc nieufnosc do obcych lekarzy.

      Usuń
    2. Nieufność? Raczej jakaś fobia.

      Usuń
    3. Jak napisalam maskokropko - nie znam sciezek rozumowania sasiadki, co wiem to ze zadzwonila i prosila.

      Usuń
  9. Wielce niedorobiona ta sąsiadka. Taka sąsiadka to gorsza niż potop. Tylko niedorobiona umysłowo osoba pakuje do walizki leki, które musi stale brać. Wiesz- uprzejmość też ma swoje granice i jestem zdania, że owa sąsiadka znacznie je przekroczyła. Strasznie "rozbestwiasz" Bellę - ja przyzwyczaiłam Flika od samego początku do odkurzacza, a poza tym na czas sprzątania jednego pomieszczenia był ewakuowany do innego. Po roku sam pojął, że jak pańcia sprząta to najzdrowiej jest wejść do swojej budki i tam przeczekać czas pracy odkurzacza. Nawet nie wiesz, jak się cieszę, że nie mam tu żadnych sąsiadek i że nikt mi w garnki nie zagląda. A tak w ogóle to bardzo często w całym, 5 piętrowym budynku i 2 oficynach ....... jestem sama. A dziś nie wyszłam głównie dlatego, że jestem obolała a winda
    jest nieczynna, więc pewnie i jutro będzie nieczynna. Ale na zakupy to muszę iść dopiero w środę. Ten nerw obwodowy mnie wykończy.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zebys wiedziala ze niedorobiona. Nieraz bywam w jej domu gdy corka tam idzie zajac sie kotem - D zajmuje sie odswiezaniem jego misek i kuwety a ja sie bawie z nim by kocina miala troche rozrywki - wiec , choc niby nie powinno sie ludzi osadzac po stanie domu od pierwszego spojrzenia nabralam wrazenia ze Crissy to chaotyczna, balaganiarska osoba - i sprawdzilo sie.
      Anabell - gdy odkurzam to wtedy gdy Bella jest na nogach i ona tez jak Twoj pies przemieszcza sie z pomieszczenia ktore odkurzam w inne, czesto na balkon, ale gdy widze ze sobie spi jakze mialabym sumienie brac sie za odkurzacz? Dlatego czycham na stosowny czas.
      Och, ale bym sobie zyczyla miec winde ale moj budynek jest dwupietrowy wiec nie ma. Slyszalam ze przymus zainstalowania windy jest wymagany dla budynkow od 4 pieter w zwyz. Gdy robie zakupy to kalkuluje kupujac co niezbedne, na tyle bym bez wiekszsego wysilku wniosla na gore a takie duze i ciezkie wnosza mi mlodzi.
      Przykro mi ze dokuczaja Ci bole, zycze by wreszcie przeszly a nawet nigdy nie wracaly.

      Usuń
    2. Tu jest przepis, że 3 piętrowe budynki już mają windy. I bardzo często są to windy "doczepione" po zewnętrznej stronie budynku a wejścia do niej na półpiętrach, czyli możesz albo pojechać pół piętra wyżej niż mieszkasz i zejść po schodach, albo pół piętra niżej i półpiętra wspiąć się wyżej. Jak wychodzę z mieszkania i jadę w dół, to schodzę pół piętra do windy, a gdy wjeżdżam na swoje piętro to też schodzę pół piętra.
      Wiesz- gdy jeszcze był pies w domu, to był to jedyny pies na osiedlu, który poranny spacer zaczynał dopiero o 9,30, no ale ostatni spacer to miał z reguły około północy. I chyba jedyny pies, który jeździł ze mną samochodem niemal wszędzie i na rękach u mnie lub u męża zwiedzał z nami Europę. I bywał też w restauracjach i zawsze pan kelner przynosił dla niego miseczkę z wodą. A w niektórych mniejszych, to zdarzało się, że był zapraszany przez właściciela, by wskoczył na krzesło, no ale ja wtedy podkładałam psu mały kocyk.

      Usuń
    3. Taka zewnetrzna winda jechalam dwa razy gdy zwiedzalam New York i oba razy z zamknietymi oczami, pocac sie i trzasc, zreszta podobnie bywalo na krzeselkowych wyciagach gorskich - czyli nigdy nie moglabym mieszkac w budynku z taka winda. Albo wyjsc na balkon mieszkania w wiezowcu. Dziwne bo za mlodu nie mialam tak, jakos przyplatalo mi sie z wiekiem.
      Moje podroze z psami byly roznego rodzaju , zaleznie od potrzeb i warunkow. Jeszcze w Polsce dwa razy wzielismy psa ze soba jadac na urlop ale zauwazylam ze wcale nie lubil nowych wlosci a glownie tego gdy zostawal sam w obcym pomieszczeniu gdy szlismy np zwiedzac muzea, palace, koscioly do ktorych przeciez psa nie moglismy brac. Zaczelismy wiec zostawiac z moimi rodzicami a pies dobrze ich i ich mieszkanie znal wiec byl zadowolony i bez stresow.
      W USA bralismy Jill ze soba gdy jechalismy na urlopy samochodem i raczej na krotsze pobyty, takie bez zwiedzania muzeow - gdy na dlugie to zostawala pod opieka sasiadow, w czasie dnia na ogrodzie, na noc zamykali ja w domu. Jako ze duza czesc naszych podrozy odbywala sie samolotem to wtedy nigdy jej nie zabieralismy jako ze samolotowa podroz dla zadnego zwierzaka nie jest zdrowym przezyciem. Wlasnie fakt ze mielismy domy i ogrody byl pomocny w tym ze Jill, choc samotna to jednak byla na swoim, byla wybiegana i rozumiala ze to chwilowe.
      W USA tez tak jest - choc nie kazda restauracja przyjmuje pieski oprocz tych serwisowych ze napoja pieska czy kota a dla papug lub malpek maja specjalne stojaki by siedzialy na nich. Poza tym czesto sklepy maja przy drzwiach wejsciowych miseczki z woda z ktorej moze korzystac kazdy pies, nie tylko ten ktory wchodzi do srodka.
      Mieszkajac tu 42gi rok juz nawet nie zwracam uwagi na takie szczegoly bedac z nimi zzyta, staly sie normalka.

      Usuń
    4. Ale kabina mojej windy nie jest przeszklona, z "wyposażenia" to ma tylko nieduże lustro, co akurat mnie nie jest do szczęścia potrzebne. Natomiast szyb windy jest przeszklony, żeby ładniej z zewnątrz wyglądać. No a poza tym ja nie mam lęku wysokości. Ja tylko źle znoszę karuzelę, więc przezornie nie bywam na takich rozrywkach.

      Usuń
  10. Lista zadan sasiadki rosnie z kazdym jej wyjazdem i za kazdym razem przesuwa ona te granice przyzwoitosci dalej i dalej. Praktycznie granicy juz nie ma , a Twoja zyczliwa corka niestety daje sie mocno wykorzystywac tej dosc bezczelnej osobie. Obie strony mialy pilnowac swoich kotow w razie wyjazdu , i taka pomoc sasiedzka rozumiem. Niestety sasiadka juz dawno przekroczyla granice " pomocy sasiedzkiej" , a Twoja corka nie potrafi ich postawic . Za kazdym nastepnym wyjazdem lista spraw, ktore sasiadka zwali jej na glowe bedzie wiec coraz wieksza. Chyba corce przydalby sie krotki kurs z asertywnosci, jak grzecznie i uprzejmie nauczyc sie mowic nie . Pierwsza rzecza, ktorej bym nie zrobila , to nie wywieszalabym cudzego prania ...Jakby jej to wtedy zatechlo , to nastepnym razem zrobilaby to sama przed wyjazdem. A tak, bedzie to nastepne zadanie dla Twojej corki ...Pozdrawiam Asia

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak, trudno odmowic gdy dzwoni i prosi o cos, rownie trudno znalezc spsob by dac do zrozumienia ze opieka nad kotem a ta reszta jej zapomnien, niedopatrzen to co innego.

      Usuń
    2. Serpentyno, poradz corce niech sobie obejrzy pare filmikow na youtube jak byc milym, ale stanowczym i asertywnym, czyli nie dac sie wykorzystywac przez ludzi, i nie wykonywac czegos czego sie nie chce badz nie moze robic ( a robi sie swoim wlasnym kosztem ! ) Obawiam sie, ze Twoja corka jest podobnie wykorzystywana w pracy ... cos o tym wiem, bo sama taka bylam. Jak ktos przyszedl i poprosil o pomoc, to zostawialam wlasna prace, zeby zrobic cos dla kogos. A ludzie im wiecej dajesz i pomagasz tym wiecej prosza, i coraz mniej cie szanuja. Tak to dziala. W koncu sie nauczylam mowic : teraz tego nie moge zrobic, jak bede miala czas to popatrze, no thank you ( bez usprawiedliwien i tlumaczen dlaczego nie) , itp itd. Odmienilo to moje zycie , na lepsze :)) Asia

      Usuń
    3. Zaczne odpowiedz od tego ze corka i ziec sa bardzo samowystarczalnymi ludzmi. Nawet nie moge sobie przypomniec sytuacji ktora by ich zmusila o prosbe pomocy, zawsze sami sobie radza a sa swietnymi strategistami i planowcami. Moze ludzie to widza i dlatego wykorzystuja bo wiedza ze beda miec solidna osobe do zgaszenia pozaru? Nie, w pracy nie jest wykorzystywana. Niemniej dyplomatyczny sposob przestawienia Crissy na logiczne i praktyczne myslenie, planowanie bylby dobry i moze corka znajdzie okazje by to zasygnalizowac. Jak wiesz do wszystkiego trzeba podejsc taktownie i w odpowiednim momencie.

      Usuń
    4. Tak oczywiscie, trzymam kciuki aby sie udalo 🤞Asia

      Usuń
    5. Dziekuje Asiu

      Usuń
  11. Oj tak bardzo uciążliwa ta sąsiadka, wybitnie nie podoba mi się, bo jeżeli nie jest głupia to wszystkie te jej żądania są delikatnie mówiąc bezczelne. A historia z lekami zupełnie pokręcona, bo leki trzeba mieć w podręcznym bagażu i jak jest ich tak dużo to na powinna mieć zaświadczenie od lekarza. Walizki też mogą być sprawdzane i wtedy miałaby kłopoty dużo poważniejsze.

    OdpowiedzUsuń
  12. Tej historii z lekiem to nie tlumacze , poza tym co powiedziala corce. Stalo sie, jest faktem i mimo ze corke kosztowalo czasu i trudu, jest zalatwione.
    Inna sprawa to ze pasowaloby jakos dac jej do zrozumienia ze owszem, kot dostanie opieke ale to wszystko, ze reszte spraw musi sie nauczyc dopilnowac.
    Tereso, latwo powiedziec ze nie powinna, ze to ze tamto ale sama powiedz - jesli dzwoni i prosi jak odmowic? Mnie ta sytuacja tez sie nie podoba ale jesli sie wczuje to widze ze troche ciezko sie corce z tego wyplatac. A takze gdybym byla za granica i cos by mi wypadlo pewnie tez bym dzwonila do kogos.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jak najbardziej rozumiem Twoja córkę, ja też kiedyś nie umiałam odmawiać, dopiero niedawno może od 10 lat nauczyłam się mówić ‘nie’ . Ja z tych co nie lubią nikogo prosić o pomoc, mam takich sąsiadów że sami dopominają się ( pytają) jak mogą mi pomoc i np sami nie proszeni wystawiają mi pojemniki na ulice, oczywiście doceniam, jestem im wdzięczna, i mam wielka potrzebę podziękować, na koniec roku muszę zrobić im porządny prezent i wtedy doznaje ulgi.

      Usuń
    2. No wlasnie Tereso - gdyby nie bylo takiej spontanicznej pomocy jakby swiadczylo o ludziach? Sami pisza i nawoluja do serdecznosci, wspomagania a w praktyce wyglada - powiedzmy roznie.
      Owszem, widzimy ze sasiadka troche przesadza ze swymi potrzebami wynikajacymi z braku organizacji ale jesli zajdzie potrzeba jak odmowic?

      Usuń
  13. Leki też wożę w walizce, wychodząc z założenia, że w torbie podręcznej należy mieć tylko to, co niezbędne w trakcie podróży 😁 Ale nie latam samolotem, więc walizki nie tracę z oczu - choć oczywiście zawsze mogą ją ukraść w chwili mojej nieuwagi.
    Ale angażowanie obcej osoby, która i tak robi wielką uprzejmość, że dogląda kota, w tego typu operacje - jest bezczelnością. Rodzina i tylko rodzina, a jeśli na miejscu takiej nie ma, to postarać się o lek w Europie, ewentualnie skontaktować się ze swoim lekarzem i spróbować jakoś rozwiązać ten problem. Sposób na pewno by się znalazł.

    OdpowiedzUsuń
  14. Jak Ty uwazam ze sasiadka zbyt duzo obciaza corke swymi zapomnieniami czy brakiem organizacji.
    Moze corka znajdzie szanse powiedziec ze podejmuje sie opieki nad kotem i na tym koniec, nic wiecej.
    Nie wiem w jaki sposob sasiadka moglaby rozwiazac problem tam na miejscu i czy wogole dowiadywala sie, co wiem to ze zadzwonila i zlecila corce.
    Stalo sie wiec poniekad nie dajac corce wyboru, jest zalatwione a ja tylko podaje fakty.
    Poniewaz te podroznicze wybryki Crissy staly sie notoryczne, klopotliwe dla corki, to znielubilam ja !

    OdpowiedzUsuń
  15. Wbrew temu co piszesz o swojej córce, jaka to ona obrotna, zorganizowana, pracowita, zaradna itd., to mnie jawi się jako albo totalnie naiwna, która w wieku ponad 50. lat nie potrafi jasno i wyraźnie stawiać granic w kontaktach interpersonalnych, albo jako osoba lubiąca robić z siebie cierpiętnicę, użalając się nad sobą że jest wykorzystywana, a w gruncie rzeczy czeka na pochwały, jaka to jest uczynna.
    Ręce opadają, zarówno w jednym jak i drugim przypadku. Najlepiej na tym wszystkim wychodzi Crissy i pewno śmieje się w kułak, że trafiła jej się sąsiadka, która leci na zawołanie. I nie będę zdziwiona jeśli jeszcze nie raz i nie dwa skorzysta z naiwności Twojej córki...
    J.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Oj - w tej charaktystyce zupelnie zaginal Ci ludzki czynnik, ten zwyklej, bezinteresownej pomocy sasiedzkiej. Owszem, sasiadka daje obraz osoby niezorganizowanej - ale jesli sie stalo co sie stalo nie mozna bylo odmowic. Mysl sobie o corce co chcesz bo i tak to robisz , mnie wystarczy i zadowala ze znam pobudki jej uczynnosci a nie sa takimi jak podajesz.

      Usuń
  16. Ja na miejscu córki przed następnym wyjazdem pani poprosiłabym ją, aby dopilnowała swoich wszystkich spraw, leków, prania, suszenia, ponieważ akurat wtedy będzie szalenie zajęta i nie będzie miała czasu na dodatkowe prace. Uprzejmie, z uśmiechem, ale twardo. I niech sąsiadka wypowie się czy zrozumiała. Dla mnie to okropne wykorzystywanie i tyle. Trzeba położyć temu koniec i już, naprawdę.
    Pozdrawiam.
    Anna

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie mam pojecia jak w przyszlosci sprawy podrozy sasiadki sie uloza a podrozuje czesto, zostawiam to corce.
      Jedynie zapytalam czy ta Crissy robi sobie liste spraw i rzeczy do zabrania, zabezpieczenia ale opisany przypadek mowi ze nawet lista nie bylaby pomocna.
      Robi jednak postepy bo tym razem nie zostawila prania w pralce :)

      Usuń
  17. Uważam, że w przypadku zaginionego lekarstwa pomoc i uczynność córki była konieczna. Nie wyobrażam sobie odmówić w takiej sytuacji.
    Nie wiedziałam do tej pory , że lekarstw nie można przewozić” bezkarnie „, przydatna informacja . Co do pozostałych przysług , fakt , że tak się zdarza i dobrze mieć sąsiada. Miałam podobne sytuacje i fakt , że czasami byłam wkurzona. Ale nigdy nie odmówiliśmy , bo mąż też był w to zaangażowany czasami bardziej niż ja. Czytelniczka Hanna z Kolorado

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No wlasnie - pomoc sasiedzka powinna istniec. Oni nieraz potrzebuja naszej ale my rowniez wiec dobrze miec zyczliwych sasiadow.
      Gdy jeszcze mieszkalam w Arkansas i jezdzilismy odwiedzac dzieci, jedno w Bostonie, drugie na Florydzie, tez mialam sasiadow dogladajacych Belle i odbierajacych poczte ze skrzynki. Nic wiecej tylko tyle ale jednego razu zobaczylam ze do Little Rock nadchodza mrozy, ze sa upomnienia by zostawic w kuchni kapiaca wode, wiec poprosilam sasiadow by to zrobili. To zadna robota, zaden wysilek a bylo takim waznym dla nas. Gdy juz zblizal sie czas moich przenosin na Floryde a firma zabrala moj samochod do przetransportowania i nie mialam zadnego bez czego przeciez nie mozna zyc chyba ze sie wynajmie, to inna sasiadka dala mi jeden ze swoich do uzytku w czasie tych ostatnich dni co bylo szalenie pomocne.
      Crissy jest troche innym rodzajem czlowieka bedac chaotyczna i zapominalska, przez to uciazliwa, jednak jak odmowic?

      Usuń
  18. Lekarstwa można przewozić w cywilizowanym świecie bez żadnego problemu. Ze względu na różne przepisy, trzeba mieć list od lekarza wyjaśniający co to jest. Ja nie mam cukrzycy, ale biorę lek w zastrzykach. Nikt mnie nigdy o nic nie pytał. Przecież cukrzycy podróżują z insuliną i ze strzykawkami. Ale to chyba jest nasza własna odpowiedzialność, żeby zabrać swoje własne leki. Ta pani dawno przekroczyła granicę sąsiedzkiej przysługi.
    Pozdrawiam.
    Anna

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Anno - mysle ze Crissy regularnie bywajac w Europie zna przepisy. Ze wsadzila je do walizki tym razem dala corce przytoczone wyjasnienie. Ja tylko podalam fakty a co Crissy robi i jak rozumuje ... kto wie?

      Usuń
  19. Proszę bardzo. Wszystko wyjaśnione:

    https://www.mojawalizka.pl/leki-w-samolocie.html?srsltid=AfmBOopUOZem_eIEUnCSJaNhjLo7HVsYSrHLKjug1su-vn2I3tm-5CBL

    Anna

    OdpowiedzUsuń