29 listopada 2024

SKRAWEK ATLANTYKU

Bo tylko tyle udalo mi sie wczoraj zobaczyc, na dodatek z odleglosci.

 Mieszkam na Florydzie 5 miesiecy i dopiero wczoraj byla okazja jechac nad ocean na indykowa kolacje w restauracji mieszczacej sie w jego poblizu. Mimo iz ocean jet blisko naszego miejsca zamieszkania, pol godziny jazdy, to jak wiekszosc tubylcow, w tym corka i ziec, wcale nie czesto jedzi na plaze bo po pierwsze ludzie pracuja wiec nie maja czasu weekendy wykorzystujac na sprawy rodzinno-domowe a takze, co jest moze wieksza przyczyna, jesli sie cos ma pod reka to powszechnieje.

 Tlumy jakie czesto sie na plazach widzi to turysci, miejscowych ludzi w nich jest niewielu.




Plaze i okolice bardzo bogate w sklepy, restauracje dobrze znam z wczesniejszych wizyt wiec nic nie bylo dla mnie niespodzianka , jedynie ze wzgladu na pore roku, pelne choinek, swiatelek. Corka bywa nad oceanem czesciej bo jej bogata firma dla ktorej pracuje czesto urzadza celebrowanie roznych okazji organizujac party na wynajetej lodzi i przejazdzce po oceanie. 




Nasza indykowa kolacja przeszla plan A, pozniej B, az w koncu zostalo na planie C ktory mi sie najbardziej podobal bo oznaczal ze bedzie nas tylko czworo, ta dodatkowa osoba bedac Mark, bardzo dawny przyjaciel corki i ziecia, w dodatku lubie go. Dodam ze bardzo sie cieszyl iz go zaprosilismy - on jest single, stary kawaler - mowiac ze w naszym towarzystwie czuje sie jak z najblizsza rodzina.

 Nad ocean przyjechalismy wczesnie by za dnia moc go zobaczyc ale zaraz po zaparkowaniu zakotwiczylismy sie w pewnej restauracji bo mnie sie zachcialo ich pierogow. Porcja to 6 pierogow, fajnie podsmazonych, a moi musieli mnie powstrzymywac bym nie zamawiala drugiej mowiac ze mam trzymac miejsce w zoladku na glowna kolacje.

 W restauracji byl muzykant robiacy mechaniczna muzyke, ludzie tanczyli i ogolnie wyglupiali sie  a takze chodzil Mikolaj ktory z chetnymi pozowal do zdjecia z oceanem w tle - ceniac 10 $ za sztuke.

  Z tej restauracji mozna bylo widziec ocean przez okna albo z tarasu wiec by mu zrobic lepsze zdjecie wyszlam na zewnatrz - i okazalo sie ze zbyt daleko nie zaszlam bo zaraz zaczynal sie piasek. Piasek to cos czego nie znosze - by mi wszedl do butow, nie lubie plazowania bo laczy sie z tym ze czlowieka oblepia o goracu nie mowiac, a wczoraj mialam przeciez wyjsciowe buty na stopach, nie klapki ktore mozna sciagnac i wytrzepac. Zarzymalam sie wiec w sporej odleglosci od plazy i stamtad robilam zdjecia.



 A potem okazalo sie ze  madrze zrobilam bo za niedlugo musielismy stamtad wyjsc i przeniesc sie do miejsca kolacji, po kolacji prosto do domu - wiec niechcacy wykorzystalam jedyna szanse na zrobienie zdjec. Czyli skrawek oceanu widzialam z daleka, nie moczylam sie w nim, nie plywalam, piasku ani tknelam - ale i tak wczorajszy dzien, kolacje, rozmowy jakie mielismy, kupe smiechu, takze pierogi - uwazam za bardzo udany. 

Deser Serpentyny - maliny w rumie,
 lody waniliowe, bita smietana



 Dzis moj gospodarczy dzien - sprzatanie - jutro ubieranie choinki u corki, niedziela bedzie znowu leniwym dniem a w poniedzialek operacja Belli. 

27 listopada 2024

SWIETA TUZ, TUZ......

.... o czym mowia sklepy napchane okolicznosciowym towarem, przedmiotami odpowiednimi na gwiazdkowy prezent a takze nikomu niepotrzebnym badziewem. Juz pisalam ze moje miasto, tak jak inne, jest oswietlone odpowiednio, ze na kazdym kroku gwiazdy, Mikolaje, renifery  i jako iz jestesmy stanem oceanicznym delfiny, rekiny.

 Obie z corka , nie chcac byc gorsze, w nadchodzaca sobote bedziemy ubierac jej choinke a tu dobre miejsce dodac ze moje mieszkanie nie bedzie miec w tym roku zadnej i zupelnie mnie to cieszy.

 Przyjedzie do nas syn/brat, bedzie przebywal w jej domu, u niej rowniez odbedzie sie skromna Wigilia i swiateczny obiad.

 Rozbierzemy nazajutrz po dniu Nowego Roku bo taki jest w USA zwyczaj - celebracje swiateczne zaczynaja sie po indyczym dniu, koncza 26 grudnia i tylko choinkom-swiatelkom daje sie czas przezyc Nowy Rok. Dla mnie to jest logiczne - koniec swiat to koniec celebracji.

 Pokaze Wam kilka zdjec obecnego wygladu mych okolic. Czesc z nich pochodzi z zeszlego roku jako ze niektore imprezy, jak tradycyjna parada udekorowanych lodzi, jeszcze sie nie odbyla ale slysze ze co roku jest bardzo podobna. Nie mysle ze wybiore sie ja ogladac. Jedno z nich pokazuje choinke ulepiona z piasku a dostala odpowiednie imie SANDI.

Jutro indyczy obiad u Niemca majacego restauracje tuz przy plazy a pojedziemy na tyle wczesnie aby sie przejsc za dnia po promenadzie, sprawdzic czy ocean na swym miejscu i czy pikny jak zawsze. Z dawnych wizyt wiem ze nasze Mikolaje chodza i plazuja sie w slipkach wiec pewnie i tym razem zobacze niejednego tak ubranego.

 Nie bedzie latwo spacerowac po deptaku bo wiecie ile dzisiaj mamy stopni? 35 C a jutro bedzie podobnie.




SANDI, piaskowa choinka


Zauwazcie ze naszego Mikolaja ciagna 
delfiny




















25 listopada 2024

MUSICIE TO ZOBACZYC !!!!

Nie lubie podrzucac video do ogladania jako ze kazdy ma swoj gust i dostep do YouTube, ale to MUSICIE zobaczyc! Mnie nie tylko zachwycilo ale rozczulilo do lez i nie wiem dlaczego? Pewnie swym pieknem......

https://youtu.be/ee92Npm-8rc?si=WelycrrI2-G3A-KC

 Na liscie kliknijcie na Roni Sagi & Rhythm.

Poza tym musze zglosic Nitagerowi ze ktos skradl jego patent na rzezbienie w masle i oto rezultat - mamy na Thanksgiving maslo w postaci indyka :


 

Taki 3 D kubek na kawe jest podobno bardzo wzietym gwiazdkowym prezentem dla milosnikow ksiazek ale gdy w pamieci szukalam odpowiedniego kandydata do ofiarowania to nie znalazlam. Mnie sie podoba a corka powiedziala ze paskudny, ze nie chcialaby takiego :







PRZYPADKOWA CELEBRACJA

Wczoraj bedac z moimi czyli corka i zieciem na lunchu w restauracji o nazwie Big Bear (wielki niedzwiedz) o tyle innej od wszystkich ze ma swa wlasna browarnie, sami sobie robia kilka rodzajow piwa a ona przylega do sal jadalnych wiec przez szyby mozna obserwowac cale urzadzenie i poczytac o procesie wyrobu - natknelismy sie na dobrego znajomego ktory z rodzina celebrowal swe urodziny.

 Zlozylismy zyczenia ale nie przylaczylismy sie do nich biorac osobny stolik a M podeslal nam drinki i nawet pamietal ze dla mnie tylko mrozona herbata, ze nie pije alkoholu. 

Napojem ziecia byla Bloody Mary, Krwawa Mary. Ten drink ma bardzo wiele odmian i przydomkow a jednym ze wspolnych skladnikow jest to iz opiera sie na soku pomidorowym. Widze ze restauracje doslownie przesciguja sie w dodatkach, w wygladzie i nawet nazwach a ludzie chetnie je pija. Czyli co restauracja to inny sklad i wyglad tych Marys poza tym mozna sobie zazyczyc zrobionego wedlug wlasnego smaku. Widuje wiec przerozne i jak bez oporu przyjmuje wszystko warzywne czym ozdobione to jakos nie miesci mi sie w glowie - i chyba nigdy nie pomiesci skoro nie pomiescilo przez kilka dekad - zeby drink zawieral krewetki lub.... boczek.


Te dwie Marys sa wziete z internetu


 A taki wlasnie lubi moj ziec smiejac sie ze ma rownoczesnie zagryzke i drink.


Drink ziecia : oliwka, ogorek, 
lodyga celera, papryczka i 
boczek


 Te drinki wygladaja jak ogrod warzywny poza zwyczajowymi koktailowymi dodatkami zawierajac te inne jak krewetki albo podpieczony boczek - oliwki, lodyge celera, marchewke, marynowany ogorek, papryczke, brzeg szklanki jest w wypadku ziecia obtoczony kruszona papryka.

 Wieki temu skosztowalam lyk Bloody Mary z czystej ciekawosci gdy jeszcze nie byla napakowana roznosciami i stwierdzilam ze jest wstretna! 

 P. S. Dzisiaj mam trudny dzien bo z rana musze Belli zaaplikowac srodek usypiajacy by przetestowac jej reakcje na niego a to bedzie ciezka robota bo nielatwo bedzie jej wstrzyknac do pyszczka w dodatku tak by polknela cala dawke. Po trzech godzinach zawioze ja do kliniki gdzie zrobia badania serca, krwi, zdjecia uzebienia - to jest czesc przygotowan przedoperacyjnych - sama operacja za tydzien, przyszly poniedzialek.

 Doslownie trzese portkami na sama mysl - zyczcie mi powodzenia w tym wstrzyknieciu.

 Ziec sie smieje ze moim stanie wielkiego stresu pomoglaby mi Bloody Mary :)

20 listopada 2024

LUDZIE ! - CZY JUZ KOMPLETNIE ZWARIOWALISCIE ?

Do ponizszych zdjec nie dodaje komentarza bo mi braklo slow do okreslenia - no, moze poza stwierdzeniem ze nawet glupota powinna miec granice :

Ilez przylepcow na to poszlo i czasu !


Durnota - ale chcialabym zobaczyc po zmroku,
na szosie


Nie jezdze po zmroku wiec nie widze swiatecznych swiatelek miasta, widzialam tylko jak rozwieszali gdzie sie dalo ale corka mi mowi ze sie swieca wieczorem od dnia Halloween, tak samo swiatelka osiedli i domow prywatnych. Czyli troche inaczej niz do tej pory bo tradycyjnie chocby przygotowano wczesniej to uruchamiano oswietlenie dzien poThanksgiving.

 W tym roku nie, juz miasto i czesc domow prywatnych swieci, domy obwieszone sa wiencami, bombkami i wstegami , palmy tez co przeciez wymaga dluuugich drabin by obkrecic swiatlami kazdy lisc i pien - a do indyczego swieta jeszcze 8 dni (nastepny czwartek).

 Nie wiemy dlaczego tak wczesnie w tym roku ludzie zaczynaja swietowac, dokad im sie spieszy?

 Inna wiadomosc - klinika dostala kancelacje operacji kota innych ludzi wiec mi dano ich termin, a jest duzo wczesniejszy bo 2 grudzien co przyspieszy Belli operacje o poltora miesiaca.

 Jeszcze inna wiadomosc-refleksja : czytam skargi niektorych na zime, snieg w szczegolnosci i wiecie co ? podzialaly smutno na mnie ale w innym sensie bo dotarlo do mnie ze jesli bede tu mieszkac do smierci to juz nigdy nie zobacze i nie dotkne sniegu! 😭

19 listopada 2024

BBB - CZYLI BARDZO BIEDNA BELLA

Nie wiem od czego zaczac opis historii zebowej Belli chocby przez to ze nigdy nie poznam przyczyny tego co sie stalo i kiedy nastapil poczatek.

 Wiem ze pierwszy znak zauwazylam jeszcze mieszkajac w dawnym miejscu i wtedy nie wydawal mi sie jakims niepokojacym a poza tym bylo to tuz po smierci meza kiedy mialam tysiac innych problemow na glowie i zbytnio nie przejmowalam sie tym co zauwazylam - ze lewy kiel bardzo jej urosl i zaczal wystawac z buzi. Nie wykazywala zadnych innych niepokojacych objawow wiec tym bardziej niewiele uwagi temu poswiecalam.

 Jednak ten zab rosl sobie i coraz wiecej wystawal powodujac niewygode przy spozywaniu chrupek ktore grzyzla jedna strona szczeki. Jej glownym pozywieniem bylo i jest mokre jedzenie, miesko czy ryby w przeroznych sosach, galaretki rybne, a przy nich nie miala trudnosci. 

Przez ten wystajacy zab nie domykala 
ust


Lewy policzek robil na mnie 
wrazenie spuchnietego




W koncu postanowilam wziac ja do weterynarza by sprawdzil co z tym zebem a myslalam o tym z niechecia bo mialam przeczucie ze zasugeruje usuniecie go. Na dodatek konczyla sie waznosc jej szczepien a jako ze ona tez jest lokatorem apartamentow , ma swoje dokumenty , place za jej obecnosc, szczepienia musza byc na biazaco i udokumentowane, obojetne czy domowy kot czy nie.

 Odwiedzilam wiec pobliska klinike i dostalam wizyte na wczoraj, poniedzialek 18 listopad.

 Klinika naprzysylala mi kilka form do wypelnienia a takze o tym co mam oprocz Belli przyniesc - jej kal. Wiedzac ze z kalem u niej roznie, za ma dni kiedy wcale sie nie wyproznia, postanowilam wypatrywac prezenciku juz w niedziele  w razie gdyby w poniedzialek nie wyprodukowala. Klinika pisala ze moze byc taki 24ro godzinny i przechowany w lodowce. Niestety ani w niedziele ani nawet poniedzialek, dzien popoludniowej wizyty stolca nie bylo wiec stanelo na tym ze beda musieli go zdobyc metoda wacika.

 Innym problemem bylo samo zlapanie Belli i wlozenie jej do torby - co zawsze wczesniej bylo wielka sztuka polaczona z drapaniem , gryzieniem i wygrzebywaniem jej spod lozka - do czego obmyslilam wspanialy plan dzialania: ze skoro mamy na wizyte wyruszyc w czasie jej regularnej drzemki to z wiezy czy lozka sciagne ja taka zaspana i wsadze do przygotowanej torby zanim sie zorientuje co z nia robie.

 Ten wspanialy plan mi nie wyszedl bo chociaz faktycznie spala wtedy jak susel to jakos wyczula ze torba na wierzchu, ze ja w nia wpakuje - i oczywiscie uciekla pod lozko. Gdy miotla ja wyplaszalam stamtad jakims cudem zamiast sie ukryc w innym miejscu wskoczyla na lozko a to mi dalo okazje zlapac i dac do torby - to byla najlzejsza lapanka ze wszystkich wczesniejszych , nawet z tych kiedy mi pomagal maz - i bez jednego zadrapniecia. Towarzyszyla mi corka ktora miala pomagac w lapance ale nadjechala gdy juz Bella byla w torbie a to ja bardzo ucieszylo. Wszystko poszlo wiec dobrze oprocz tego braku stolca.

 W klinice, choc Bella byla bardzo spokojna w tej torbie to jednak dopadl ja strach i stres bo pierwsze co zrobila na poczekalni to piekny, swiezy kal - na pieluszke. Techniczka ja zabrala do wyczyszczenia torby i wziecia probki cieszac sie maja taka swieza i nie oblepiona zwirkiem. Wiec juz wtedy Bella zebrala pochwaly za bycie tak wzorowym pacjentem .

Gdy zostalysmy zawolane do gabinetu najpierw odbyl sie wywiad medyczny choc wszystko to mieli we formach ktore wczesniej wypelnialam elektronicznie . 

Po tym przyszla pani weterynarz i zaczely sie nastepne wywiady i ogledziny, szczepienia, ustalanie planu dzialania - bo ogledziny zebow i dziasel Belli wykazaly ze gnebi ja "dental disease" . Tych rodzajow chorob dziasel i zebow kota jest kilka, a Belli polega na tym iz gorne lewe zeby wysunely sie z dziasel powodujac iz ich korzenie sa na widoczne a same dziasla maja infekcje. Niestety, choc ta weterynarka nie jest zwierzacym dentysta od razu ocenila ze nie ma innej rady tylko usunac Belli kilka zebow - moze 3 a moze 5 - a ile zdecyduje dentysta.

 Wtedy uslyszalysmy dokladna lekture od niej o tych chorobach dziasel i zebow u kotow - ze sa bardzo czeste (pozniej czytalam o nich na internecie ktory to potwierdzil, ma je 90% kotow a czesto wlasciciele nie wiedza o tym bo koty ukrywaja swoj bol, dyskomfort tak jak Bella to robila zachowujac sie normalnie). Podajac nam duzo wiadomosci na ten temat mowila rowniez ze te niby czyszczace zeby smaczki dla kotow nic nie wartaja i ze istnieja specjalne srodki na to ktorych powinno sie uzywac od poczatku zycia kota. Nie znana jest dokladna przyczyna tych chorob a podejrzewaja ze jedna z nich jest dziedzicznosc. Przy tej lekturze powiedziala ze ona ma kota z taka a nawet gorsza historia bo utracil WSZYSTKIE gorne.

 Pokazala nam rowniez fajny model uzebienia kotow ktorego zdjecie zamieszczam. Wczoraj poza ogolnymi ogladzinami i szczepieniami, wyslaniem kalu do laboratorium, nic wiecej sie nie dzialo bo reszte testow jak pobranie krwi, zdjecia zebow bede robione przez dentyste w styczniu. On zdecyduje ile usunac, on pozniej wyczysci dziasla z infekcji, przepisze leki. Jesli Bella bedzie sie dobrze goic to czeka ja tylko jedna kontrolna wizyta, jesli nie to wiecej.




 Kosztu nie mogla wycenic bo jest zalezny od ilosci zdjec, ilosci usunietych zebow, pozniejszego leczenia i ilosci kontrolnych wizyt - ale bedzie dobrze powyzej 5 tysiecy o czym uprzedzala bo nie kazdego stac na taki wydatek wiec lepiej zeby bylo wiadomo na co sie przygotwac zanim sie zacznie.

 Nie moja rola pouczac ale zrobie to radzac wlascicielom kotow przy kazdej wizycie poprosic o sprawdzenie stanu dziasel i zebow by uniknely tego co czeka Belle - i mnie, bo mi sie serce kraje na mysl ze utraci kilka zebow i przejdzie bolesne zabiegi.

 Skoro mowa o zwierzetach dorzucam zdjecia wielkiego wiecu jaki sobie na parkingu sklepowym urzadzily czaple - zanieczyszczajac pol parkingu. 







15 listopada 2024

GDZIE TA JESIEN ?

Obecny tydzien to moj dyzurny jako ze dwa razy dnia jezdze dogladac kotke corki gdyz moi sa na urlopie. Dzisiaj wieczorem wracaja wiec zostalo mi tylko poranne sprawdzenie co u kotki i wokol domu.

 Sama nie wiem co mnie podeszlo robic zdjecia w czasie jazdy do nich bo przeciez ani wygodnie ani bezpiecznie jest prowadzic samochod i zajmowac sie zdjeciami ktore robione w czasie ruchu, bez ustawienia , nie wychodza przyzwoicie. Ale pstrykalam by pokazac ze mam WIELKA PODSTAWE zapytac - gdzie ta jesien? a przy okazji pokazac troche trasy ktora robie jadac do corki.

 Ona mieszka blisko mnie, 8 minut jazdy wliczajac postoj na swiatlach, czesc glowna arteria, czesc boczna droga, jeszcze inna czesc to osiedlowe drogi.

 W pewnym miejscu mijam szkole  a w pierwszy dzien dyzuru, rano, nie pomyslalam o niej i glupio znalazlam sie pod nia o 7:30 rano gdy to mamusie przywozily dzieci do szkoly, autobusy innych uczniow i jeszcze inna ich czesc przyjezdzala na hulajnogach ktore tutaj sa pojazdem nr 2 zaraz po samochodach.

 Bardzo lubie przejezdzac miastem i patrzec na ludzi smigajacych na hulajnogach bo nie tylko mlodziez ich uzywa a ulatwieniem jest to ze chodniki puste, nikt nie chodzi na piechote wiec maja je dla siebie i jezdza z szybkoscia swiatla. Widuje nawet doroslych przyjezdzajacych hulajnoga na zakupy bo im wygodniej jezdzic pustymi chodnikami niz drogami zapchanymi  samochodami  Duzo jest rowniez rowerzystow, to tez bardzo czesty sposob poruszania sie bo maja wszedzie i na kazdej drodze sciezki rowerowe . 

W ten pierwszy poranek zakorkowalo mnie pod ta szkola no bo uczniowie, samochody dowozacych mialy pierwszenstwo wiec my, ci inni, stalismy cierpliwie i czekali na laske sluzb kierujacych ruchem by nas przepuszczono. Po tym pierwszym razie zmienilam poranny czas jazdy do corki by tego uniknac bo kosztowalo mnie wtedy utrate pewnie 10 minut. Jezdze wiec teraz w innym czasie by unikac tych porannych i popoludniowych korkow a spokojniejsze drogi daly mi okazje robienia zdjec. 

I co pokazuja? Zielen i zielen!!!!! A tam gdzie sa kwietniki i klomby to kwiaty i kwiotki! Ani jednego zoltego listka, ani jednego golego drzewa, zeschnietej trawy zasypanej liscmi. W dodatku skonczyla sie pora deszczowa wiec wszyscy i wszedzie podlewaja trawe spryskiwaczami czyli nie ma ona szans na zzolkniecie. 

Odkad we wczesniejszym poscie pozalilam sie na nieustajace upaly to ktos mnie wysluchal i spowodowal zlagodzenie w postaci 2 a moze nawet 3 stopnie mniej :) 

Dobrego weekendu wszystkim zycze.







Nad moim jeziorem jak bylo
zielono tak jest


Trzy kolejne zdjecia pokazuja jak zmiana godziny dyzuru wyczyscila mi szose, ale zwroccie uwage na ta wciaz towarzyszaca mi zielen :





Wjezdzam w boczna droge i dalsza zielen :



Inna godzina i prosze - tylko jeden szkolny autobus. Tuz poza szkola wjezdzam w tunel drzewny :


Gdy go mine wjezdzam w osiedle corki :


Osiedlowe drogi nie mam dlugiej a tam ze wzgledu na ograniczenie predkosci swobodnie moge obserwoaw co po drodze, czesto tylko uwazajac na kaczki i tutejsze czaple, wciaz sie peletajace a niekiedy blokujace przejazd


Gdy juz jestem u corki to z jej patio wciaz to samo - zielono, slonecznie, kwitnaco, czy styczen czy lipiec bez roznicy oprocz malej temperaturowej :












14 listopada 2024

HIERARCHIA

Obecnie czytam serie ksiazek autorstwa Michael Palmer a ich tematyka jest medyczno - Bialo Domowa, ze tak nazwe. Kazda jedna jest trillerem opartym na medycznych wydarzeniach i zagadkach lekarskich rodziny prezydenckiej lub osob z jego grona.

 Przy okazji dowiaduje sie szczegolow powszechnie mniej znanych poczawszy od historii i architektury Bialego domu, Capitolu , protokolow zwiazanych z administracja, wzajemnych wasni, kopania dolkow pod rywalami i takie tam...... 

W kazdej ksiazce a sa gatunku Fikcja, jest bardzo duzo wiadomosci medycznych, czesc prawdziwa, czesc fikcyjna o czym autor uprzedza ostrzegajac przed braniem ich na serio.

 Ta ktora czytam dzieje sie w Capitolu  a poczatek akcji to przerwane State of the Union podczas ktorego zawsze sala jest wypelniona senatorami, reprezentami, sedziami Sadu Najwyzszego, sekretarzami stanu, zastepca prezydenta, speakerem Domu, (spolszczam by bylo bardziej jasne), jednym slowem okazja z niewielu gdy to pod jednym dachem a nawet  jednej sali znajduje sie caly rzad kraju rownoczesnie.

 Powszechnie przyjetym jest zwyczaj ze np prezydent i jego zastepca nie podrozuje tym samym samolotem ale to nie jedyny przypadek gdy stosowane sa kroki zabezpieczajace ewentualnosc utraty prezydenta a zarazem gotowosc viceprezydenta do natychmiastowego przejecia wladzy.

 W tym ksiazkowym przypadku, gdy to caly rzad i inne zaproszone osoby, 700 ludzi, znajdowal sie w jednej sali i zostal skazony wybuchem kilkow pojemnikow z wirusem na ktorego nie bylo leku czyli byl smiertelny, prezydent, sam oczywiscie skazony jak inni, bedac we wczesniejszym zyciu doktorem, kieruje akcja ratunkowa poczynajac od zamkniecia wyjsc by skazeni nie mieli mozliwosci zarazac  tych na zewnatrz. Wiec dzieja sie tam przerozne sceny, zwlaszcza ze nikt nie rozumie ogromu tego co sie stalo, nie przyjmuje do wiadomosci ze to wirus-killer, ze sa skazani na smierc i co najlepszego moga zrobic dla kraju to wlasnie przebywac w izolacji by wirusa nie rozprzestrzenic.

 Chociaz wiedzialam ze kazdy rzad, podobnie jak rodziny krolewskie ma swa hierarchie nastepstwa nigdy nie interesowalam sie jak ta hierarchia wyglada poza viceprezydent, nastepnie Speaker of the House - a lista ich jest oczywiscie dluga i ustalona wedlug "waznosci" stanowiska.

Dowiedzialam sie ze rowniez ze nawet w tym przytoczonym wypadku,  gdy caly rzad i nastepcy znajdowali sie pod jednym dachem to jednak na zewnatrz istnial ten nazwany survivor/successor, bowiem zawsze w takim wypadku przeznaczony jest ktos kto nie bierze udzialu w uroczystosci wiec przezyje i obejmie prezydenture a to nie fikcja tylko prawda. W ksiazce jest nim ktos bedacy przedostatnim na liscie.

 W tej chwili jestem dopiero w pierwszym dniu katastrofy gdy to prezydent organizuje pomoc od sluzb z zewnatrz, w sali chaos i coraz wieksze oznaki zakazen, poza tym mimo widocznych objawow zachorowan istnieje grupa politykow ktorej leaderem jest pani Speaker ( charakterek zupelnie jakim byla nasza Pelosi) buntujaca czesc ludzi i wcale nie wierzaca w rozmiar tragedii, nie mowiac we fakt ze wszyscy sa skazani na smierc.

 Tymczasem prezydent sprowadzil  na pomoc czlowieka, wirologa, ktory od lat zyl i pracowal  nad wirusami w Afryce a musial go wygrzebac z wiezienia i ten wirolog ma tylko 14 dni na znalezienie lekarstwa.

 Fikcja ale zupelnie fajnie sie czyta......



11 listopada 2024

MOJA ZABA.....

.... a kieruje sie nia bardziej niz temperatura brana z komputera czy telefonu bo jest wierniejsza temu co sie dzieje na moim balkonie, dzisiaj, 11/11 , godzina 10ta rano, podaje mi temperature 34 st C. A przeciez wisi w zacienionym miejscu co znaczy ze w sloncu jest pewnie 5 st wiecej.

 Teraz mam inny uklad sloneczny, slonce ma nizsza orbite wiec przez dlugie godziny bije tak w moj balkon nie dajac mi z niego korzystac az do gdzies 5tej po poludniu. Dzien w dzien 😭

 W dodatku wilgotnosc powietrza jest 80% co tylko dodaje dyskomfortu, skazujac siedziec w srodku, w klimatyzacji, dajac malo okazji do czytania na balkonie.

 Chyba mnie ten klimat w koncu zabije!